Siła przeznaczenia. Anna GórskaЧитать онлайн книгу.
age target="_blank" rel="nofollow" href="#i000000030000.jpg" alt="e_bookowo"/>
© Copyright by Anna Górska & e-bookowo
Projekt okładki: ab-ba Joanna Chmielewska
ISBN e-book 978-83-7859-371-3
ISBN druk 978-83-7859-372-0
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2014
Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa
Kaśka siedziała przy stole i patrzyła w okno za którym świeciło jasne, poranne słońce. Trudno było uwierzyć, że minęło już dwadzieścia trzy miesiące, dwa tygodnie, pięć dni i siedemnaście godzin od dnia, kiedy została wepchnięta do wagonika na szalonym rollercoasterze, który jej życie wywrócił do góry nogami. Teraz, z perspektywy czasu zaczęła się zastanawiać, czy faktycznie miała jakikolwiek wpływ na własne życie, czy przeznaczenie już wcześniej ułożyło scenariusz zabawy z jej udziałem. Ale jak dotąd nie znalazła na to odpowiedzi.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Jasne, wyjdź! Tylko na tyle cię stać! Dupek! – Zdążyła z siebie wyrzucić, zanim zamknął drzwi. Kaśka skuliła się na fotelu słysząc głośne trzaśnięcie. Podciągnęła nogi pod brodę i oparła czoło na kolanach. Była rozczarowana, zła, zrezygnowana… i miała tego wszystkiego serdecznie dość. Znowu próba rozmowy z mężem skończyła się tak samo – wyszedł, trzaskając drzwiami.
Ślub wzięli z miłości, przynajmniej tak sądziła. Oboje pochodzili z niewielkiej uzdrowiskowej miejscowości w Górach Świętokrzyskich, mieszkali w tym samym bloku, klatce, tylko na różnych piętrach. Grzesiek był starszy od niej o dwa lata, może nie grzeszył zbytnio urodą, ale był dowcipny i bardzo wrażliwy. To ją ujęło. Widywali się codziennie do czasu wyjazdu Grześka na studia do Krakowa. Kilka miesięcy później przyjechał na weekend ze swoją dziewczyną, Aśką. Był zakochany po uszy, a ona patrzyła na to i cierpiała. Nie znosiła dziewczyny, która zabrała jej chłopaka. To był dla niej wyjątkowo trudny okres. W tym czasie skończyła liceum i dostała się na studia prawnicze w Lublinie. Starała się zapomnieć, ale nie było to proste. Sytuacja zmieniła się, kiedy była na drugim roku studiów. Wtedy Grzesiek zerwał z narzeczoną. Był załamany i wtedy ponownie stanęła na jego drodze. Pocieszała, tłumaczyła, bardzo się do siebie zbliżyli. Czas dzieliła pomiędzy studia i spotkania z Grześkiem. Kilka miesięcy później powiedział, że ją kocha, wtedy zrozumiała, że spełniło się jej marzenie. Tego dnia miała ważny egzamin, który jak na złość wypadał czternastego lutego. Przez całe zamieszanie z egzaminami zupełnie zapomniała, jaki to dzień, ale on pamiętał. Przyjechał do Lublina, przyszedł z kwiatami, dużą bombonierką i zaprosił ją do kawiarni. Przy romantycznej muzyce, która cicho rozbrzmiewała z głośników ukrytych w rogu sali, powiedział, co czuje. Sześć miesięcy później wzięli ślub, była wtedy na trzecim roku studiów, on kończył ukochaną informatykę. Po ślubie zamieszkali w wynajętym mieszkaniu w Lublinie. Grzesiek po obronie dostał pracę w dużej firmie, ona spokojnie kończyła studia. Po obronie i zdaniu aplikacji dostała szansę pracy w znanej kancelarii prawniczej w Warszawie. To wtedy stwierdzili, że na dziecko mają jeszcze czas. Przez kilka miesięcy widywali się tylko w weekendy, ale w tym czasie udało się Grześkowi załatwić przeniesienie do Warszawy. Kupili mieszkanie i dopiero wtedy zaczęli myśleć o tym, że dobrze by było gdyby w ich życiu pojawił się ktoś trzeci. Od tego czasu minęło pięć długich lat, a stosunki między nimi stały się krótko mówiąc, nie do zniesienia.
Lekarz, po dwóch latach nieudanych prób normalnego zajścia w ciążę, zasugerował, że Grzesiek również powinien zrobić szczegółowe badania. Kiedy mu o tym powiedziała, wściekł się po raz pierwszy. Krzyczał, że nigdzie nie zamierza iść, że to jej wina. Tłumaczyła, że nikt nie jest winny, że czasem tak bywa, ale nie chciał słuchać i oczywiście za brak dziecka obwiniał ją. Miała dość ciągłych pytań rodziny i znajomych, a Grzesiek nie chciał wykazać się jakąkolwiek dobrą wolą. Dzisiaj też zaczęła z nim rozmawiać o wizycie u lekarza, ale wybiegł z mieszkania trzaskając drzwiami.
Kaśka miała trzydzieści lat, mieszkanie, samochód, męża, pracowała w kancelarii prawniczej, a do szczęścia tak naprawdę brakowało w jej poukładanym życiu tylko dziecka. Przez ostatnich kilka lat brała leki hormonalne, dzięki którym przytyła z dziesięć kilo, co przy jej wzroście metr sześćdziesiąt pięć było dosyć widoczne, a o ciąży wciąż mogła pomarzyć. Nosiła okulary, ponieważ wada wzroku, jaką miała była nieoperacyjna, ale szanującej się pani prawnik – za jaką uchodziła – nawet pasowały. Ciemnobrązowe włosy, gładko zaczesane do tyłu i związane gumką, nie dodawały zbytniego uroku, powodowały jedynie, że rysy twarzy wydawały się bardziej ostre niż były w rzeczywistości. Miała zwyczaj pochylać głowę do przodu, kiedy z kimś rozmawiała i patrzyła na rozmówcę znad oprawek. Dla większości ludzi było to denerwujące, ale jej to nie przeszkadzało, tak się przyzwyczaiła i nie zamierzała nic z tym robić. Nosiła czarne lub ciemno brązowe żakiety, dłuższe spódnice lub spodnie i obowiązkowo buty na wysokim obcasie. Malowała się bardzo delikatnie, głównie tuszem do rzęs i jakimś bezbarwnym błyszczkiem do ust. Gdyby spojrzeć z bliska nie było w niej nic, co by ją wyróżniało na tle innych kobiet… no, może jednak było coś takiego, – smutne, pozbawione radości oczy.
Dzisiaj miała jeden z nielicznych dni, który mogła spędzić w domu. Sprawa którą się zajmowała, została przeniesiona na następny dzień. Dokumenty wzięła do domu, żeby jeszcze raz wszystko przejrzeć i upewnić się, że linia obrony, jaką zamierzała wykorzystać jest właściwa. Grzesiek też wrócił wcześniej z pracy, ale chyba nie spodziewał się, że zastanie ją w domu. Kaśka postanowiła po raz kolejny namówić go na wizytę u lekarza, ale znowu zareagował nerwowo. Nie miała pojęcia jak z nim rozmawiać, co byłoby w stanie go przekonać. Kiedy wyszedł, rozpłakała się, ale dosyć szybko wzięła się w garść i sięgnęła po telefon. Zadzwoniła do Agnieszki. Młodsza siostra była matematycznym geniuszem w rodzinie i uparła się, że po maturze chce się dalej uczyć na SGH, a ponieważ Kaśka mieszkała teraz w stolicy, więc rodzice nie mieli większych oporów. Po przeprowadzce Agnieszka wynajęła z koleżanką mieszkanie na Bemowie, żeby nie siedzieć jej na głowie.
– Cześć, co robisz? – Kaśka odetchnęła z ulgą, kiedy usłyszała znajomy głos po drugiej stronie.
– Co się dzieje? – Agnieszka od razu wyczuła, że coś ją gnębi.
– Masz czas, żeby się spotkać? Muszę z kimś pogadać…
– Za pół godziny kończę zajęcia i możemy się umówić tam gdzie ostatnio.
– Za godzinę będzie dobrze? – Kaśka poprawiła włosy.
– Tak i coś mi się wydaje, że nie będziemy się śmiać. Mam rację?
– Chyba nie będziemy.
– Nie martw się, przyjeżdżaj, nie ma problemów, których nie dałoby się rozwiązać.
– Obawiam się, że nie tym razem.
– Pogadamy, zobaczymy. Wspólnie coś wymyślimy.
– Eh, pewnie masz rację. – Westchnęła. – Dzięki.
– Żartujesz? Za co dziękujesz? – Agnieszka pokręciła głową. – Zbieraj się, trochę czasu minie, zanim dojedziesz do centrum. Jakby co, zaczekaj.
– Jasne, do zobaczenia. – Kaśka odłożyła słuchawkę. Wstała z fotela i poszła do łazienki, musiała poprawić swoją zawsze nienaganną fryzurę i obmyć twarz. Oczy były delikatnie zapuchnięte od niedawnego płaczu, ale pięciominutowy kompres z żelowej maseczki schowanej w lodówce, zdziałał cuda.
Kaśka postanowiła wreszcie z kimś pogadać. Nie wiedziała, co zrobić, a Aga była osobą stojącą z boku, więc może spojrzy na wszystko z odpowiedniej perspektywy. Na miejsce dotarła po czterdziestu minutach, zamówiła bezkofeinową cafe latte i usiadła przy stoliku stojącym z boku. Zamyśliła się nad tym, co powie i nie zauważyła, kiedy podeszła Agnieszka.
– Kasia, co się dzieje? – Siostra kucnęła obok fotela, na którym siedziała. Wiedziała, że coś się stało, bo w takim stanie jeszcze jej nie widziała.
– Jesteś