Świat Dysku.. Терри ПратчеттЧитать онлайн книгу.
mg_0a98fda2-7708-562b-abbb-b577b3a9c034.jpg" alt="cover"/>
Tytuł oryginału
WINTERSMITH
Copyright © 2006 by Terry Pratchett and Lyn Pratchett
All Rights Reserved
Projekt okładki i ilustracje:
© Paul Kidby, 2006
Redakcja:
Łucja Grudzińska
Redakcja techniczna:
Elżbieta Urbańska
Korekta:
Mariola Będkowska
Łamanie:
Ewa Wójcik
ISBN 978-83-7469-629-6
Wydawca:
Prószyński i S-ka SA
02-651 Warszawa, ul. Garażowa 7
Skład wersji elektronicznej:
Michał Nakoneczny
Virtualo Sp. z o.o. virtualo.eu
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
This ebook was bought on LitRes
Słownik Feeglów
zredagowany dla osób delikatnej natury
(praca realizowana przez pannę Perspikację Tyk)
Badoń: osoba niesympatyczna.
Bida: ogólny okrzyk rozpaczy.
Chłystek: osoba ogólnie niesympatyczna.
Chodek: wygódka.
Grubeszychy: istoty ludzkie.
Blektaki: bzdury, nonsens.
Bomiewezno: wyrażenie ekspresyjne w irytacji (np.: „Bomiewezno, jak nie dostanę herbaty”).
Borok: ktoś słaby.
Dugoń: coś dziwnego, niesamowitego. Czasami, z jakichś powodów, oznacza także coś podłużnego.
Feszt: zmartwiony, zaniepokojony.
Gamoń: osoba bezużyteczna.
Gonagiel: bard klanu, mający talent do instrumentów muzycznych, poematów, opowieści i pieśni.
Kelda: żeńska głowa klanu, a w końcu także matka większości jego członków. Noworodki Feeglów są bardzo małe, a kelda może ich w życiu urodzić setki.
Łochfiara: patrz „Gamoń”.
Łocy: oczy
Łojzicku: ogólny okrzyk, który może oznaczać wszystko, od „Ojej” do „Właśnie straciłem cierpliwość i zbliżają się poważne kłopoty”.
Łowiecki: wełniste stwory, które jedzą trawę i robię meee. Nie mylić z myśliwskim.
Misio: bardzo ważne zobowiązanie wynikające z tradycji lub magii. Nie małe zwierzę.
Parówa: spotykana jedynie w wielkich kopcach Feeglów w górach, gdzie jest dość wody, by pozwolić na regularne kąpiele. Jest to pewna odmiana sauny. Feeglowie z Kredy raczej uznają, że na skórze można zgromadzić warstwę brudu tylko określonej grubości; potem sam zaczyna odpadać.
Paskud: osoba naprawdę niesympatyczna.
Popsedni Świat: Feeglowie wierzą, że są martwi. Ten świat jest taki przyjemny, przekonują, że za życia musieli być naprawdę bardzo dobrzy, a potem umarli i trafili tutaj. Pozorna śmierć tutaj oznacza jedynie powrót do Poprzedniego Świata, który – jak uważają – jest dosyć nudny.
Scyga: stara kobieta
Specjalna Maść na Owce: przykro mi to mówić, ale chodzi prawdopodobnie o pędzoną gospodarskim sposobem whisky. Nikt nie wie, jak działa na owce, ale podobno kropelka dobrze robi pasterzom w długie zimowe noce, a Feeglom w dowolnej porze roku. Nie próbujcie tego w domu.
Spog: skórzany mieszek noszony z przodu u pasa. Feegle trzyma tam swoje kosztowności, a także niedojedzoną żywność, ciekawe owady, przydatne gałązki, szczęśliwe kamyki i tak dalej. Nie jest rozsądne grzebanie ręką w spogu.
Syćko: wszystko.
Tajniki: sekrety
Tocyć swojom kłodę: przyjmować to, co nam los zgotuje.
Wiedźma: czarownica w dowolnym wieku.
Wiedźma wiedźm: bardzo ważna czarownica.
Wiedźmienie, wiedźmowanie: wszystko, co robi czarownica.
Wielki Gość: wódz klanu (zwykle mąż keldy).
Wkurzony: jak mnie zapewniono, oznacza to „zmęczony”.
Zafajdoć gatki: ehm, delikatnie ujmując… być bardzo, ale to bardzo przerażonym. Jak to bywa.
Rozdział pierwszy
Wielki śnieg
Kiedy nadeszła burza, niczym młot uderzyła w zbocza. Żadne niebo nie mogło pomieścić aż tyle śniegu, a ponieważ żadne nie mogło, śnieg padał i padał jak ściana bieli.
Niewielki wzgórek śniegu wznosił się tam, gdzie jeszcze kilka godzin temu kępa głogów porastała starożytny kurhan. O tej porze roku pojawiało się też zwykle kilka pierwiosnków, teraz jednak był tylko śnieg.
Część tego śniegu się poruszyła. Uniósł się w górę fragment wielkości jabłka, a dookoła niego w górę pofrunął dym. Dłoń – nie większa od króliczej łapki – zamachała, by go rozpędzić.
Bardzo mała, ale bardzo rozgniewana niebieska twarz, z leżącą wciąż nad nią grudą śniegu, rozejrzała się po świeżym białym pustkowiu.
– Łojzicku! – jęknęła. – Popaccie ze! To robota zimistsa, jak nic. To je dopiro chłystek, co nie uznaje odmowy.
W górę wysunęły się inne bryły śniegu. Wyjrzały kolejne głowy.
– Oj bida, bida, bida! – odezwała się jedna z nich. – Znowu znaloz wielką ciut wiedźmę!
Pierwsza głowa zwróciła się do niego.
– Tępaku Wullie…
– Tak, Rob?
– Zem ci nie mówił, cobyś dał spokój temu bidowaniu?