Królowa Margot. Aleksander DumasЧитать онлайн книгу.
idzie tu pewno o jaką wspaniałą ucztę i że będziemy w liczbie zaproszonych. W samej rzeczy, jak się to dziwnie składa! Już od dwóch godzin przeszło przypadki bezustannie nas łączą... Lecz co panu jest? wydajesz się głęboko zamyślony...
— Ja? — szybko i ze drżeniem odparł La Mole. (Był on jeszcze pod, wpływem uroczego widziadła). — Nie! lecz miejsce to budzi we mnie tysiące i myśli.
— Filozoficznych, nieprawdaż? Ja również tego doświadczyłem. Właśnie w chwili, kiedy pan tu wchodził, przyszły mi na myśl wszystkie przestrogi mego nauczyciela. Czy znasz, hrabio, Plutarcha?
— Naturalnie! — odparł z uśmiechem La Mole — jest to jeden z moich ulubionych autorów.
— A więc — mówił dalej z powagą Coconnas — sądzę, że ów wielki] pisarz nie omylił się porównując dary natury z balsamicznymi roślinami, których zapach nigdy nie wietrzeje i które są obdarzone siłą gojenia ran.
— Czy umiesz po grecku, panie de Coconnas? — zapytał La Mole, bacznie patrząc w oczy swemu towarzyszowi.
— Nie, lecz mój nauczyciel umiał i radził mi, ażebym będąc przy dworze,! często rozprawiał o cnocie. Przedstawia to człowieka z dobrej strony. Uprzedzam jednak pana, że na te rady pozostałem nieczuły. Ale czyś pan głodny?
— Nie.
— Zdaje mi się jednak, żeś mile spoglądał na pieczoną zwierzynę wymalowaną na szyldzie oberży „Pod Piękną Gwiazdą". Co zaś do mnie, umieram z głodu.
— A, to piękna sposobność, aby zastosować pańskie prawdy o cnocie i okazać Plutarchowi cześć należną, gdyż mówi on: Prepon esti ten men psuchen odune ton de gastera semo askein.
— To ty, hrabio, umiesz po grecku?! — zawołał zdumiony Coconnas.
— Tak — odpowiedział La Mole — mój nauczyciel nauczył mnie.
— W takim razie, hrabio, twój los zabezpieczony; będziesz pisał wiersze i Karolem IX, a rozmawiał po grecku z królową Małgorzatą.
— Nie licząc jeszcze tego — dodał śmiejąc się La Mole — że będę mógł mówić z królem Nawarry narzeczem gaskońskim.
W tejże chwili otworzyły się drzwi, znajdujące się w końcu galerii przylegającej do pokoi króla. Dały się słyszeć kroki i w ciemności można było dostrzec zbliżający się cień, który przybrał wkrótce kształty człowieka. Był to pan de Besme.
Zbliżywszy się ku dwóm młodzieńcom spojrzał im w twarze, chcąc poznać tego, którego potrzebował, i dał znak hrabiemu de Coconnasowi, ażeby udał się za nim.
Coconnas pożegnał ręką La Mole'a.
De Besme, doszedłszy z hrabią de Coconnasem do końca galerii, otworzył drzwi i wówczas znaleźli się na pierwszym stopniu schodów.
W tym miejscu zatrzymali się obaj, a Besme, obejrzawszy się na wszystkie strony, powiedział:
— Gdzie mieszkasz, panie de Coconnas?
— W oberży „Pod Piękną Gwiazdą", przy ulicy de l'Arbre-Sec.
— Dobrze, dobrze! to niedaleko stąd... Idź pan teraz prędko do domu, w nocy zaś... I znowu obejrzał się na wszystkie strony.
— Cóż w nocy? — zapytał Coconnas.
— Tej nocy powrócisz pan tutaj z białym krzyżem na czapce. Hasło będzie: Gwizjusz, Tss! cicho!
— Lecz o której godzinie mam przyjść?
— Skoro tylko uderzą w dzwon alarmowy.
— Jak to alarmowy? — zapytał Coconnas.
— No alarmowy, ot tak: bum! bum!,..
— A! rozumiem. Dobrze! będę. tu — odpowiedział Coconnas.
I skłoniwszy się Niemcowi pobiegł po schodach, zadając sam sobie pytanie:
— Co on, u diabła, chciał powiedzieć? Dlaczego uderzą na alarm? Zresztą wszystko mi jedno! ja pozostaję przy moim mniemaniu: ten pan de Besme to Poczciwe Niemczysko. Czyby czasem nie należało zaczekać na hrabiego de La Mole? Lecz nie; on bez wątpienia pozostanie na wieczerzy u króla Nawarry.
I Coconnas udał się na ulicę de l'Arbre-Sec, dokąd jak magnes przyciągał go szyld „Pod Piękną Gwiazdą".
Tymczasem po drugiej stronie galerii otworzyły się drzwi prowadzące do mieszkania króla Nawarry i paź, zbliżywszy się do La Mole'a, zapytał:
— Czy pan jesteś hrabią de La Mole?
— Tak jest.
— Gdzie pan mieszkasz?
— Na ulicy de l'Arbre-Sec, w oberży „Pod Piękną Gwiazdą".
— Dobrze! To niedaleko od Luwru. Słuchaj pan... Jego Królewska Mość kazał panu oświadczyć, że nie może go teraz przyjąć, lecz być może, że przyśle po pana w nocy. Gdybyś pan jednak do jutrzejszego dnia nie odebrał od niego żadnej wiadomości, przyjdź sam do Luwru.
— A jeżeli mnie warty nie wpuszczą?
— A! prawda... Hasło będzie: Nawarra. Wymów pan tylko to słowo, a wszystkie drzwi staną mu otworem.
— Dziękuję.
— Zaczekaj no pan jeszcze. Rozkazano mi doprowadzić pana aż do bramy, ażebyś znowu nie zabłądził w Luwrze.
— A Coconnas? — pomyślał La Mole wyszedłszy z pałacu. - Aha! pewno został na kolacji u księcia Gwizjusza.
Lecz pierwszą psobą, jaką napotkał wchodząc do oberży La Huriere'a, był Coconnas siedzący przy olbrzymiej porcji jajecznicy ze słoniną.
— Oho! — zawołał Coconnas śmiejąc się na całe gardło — zdaje się," że pan tak jadłeś kolację u króla Nawarry, jak ja u księcia Gwizjusza?
— Tak jest.
— I głód napastuje pański żołądek?
— W rzeczy samej.
— Na złość Plutarchowi?
— Hrabio! — powiedział La Mole śmiejąc się — Plutarch mówi w innym miejscu: „Mający powinien dzielić się z nie mającym". Czy idąc za radą Plutarcha nie podzielisz pan swojej jajecznicy ze mną? Przy jedzeniu pomówimy o cnocie.
— O... nie! — odpowiedział Coconnas — dobrze jest mówić o cnocie w Luwrze, gdzie się obawiasz, ażeby cię nie podsłuchano, i masz żołądek próżny. No! siadaj, hrabio, i jedz.
— Teraz już, sądzę, los połączył nas ze. sobą nierozerwalnym węzłem. Czy pan nocujesz tutaj?
— Nie wiem.
— I ja podobnież.
— W każdym razie wiem, gdzie przepędzę noc.
— No, gdzie? ' .
— Niechybnie tam, gdzie i pan.
I obaj zaczęli się śmiać, z gorliwością zmiatając jajecznicę usmażoną przez La Huriere'a.
Rozdział VI Dług uiszczony
Rozdział VI
Dług uiszczony
Jeżeli czytelnik ma chęć dowiedzieć się teraz, dlaczego król Nawarry nie przyjął pana de La Mole'a, dlaczego pan de Coconnas nie mógł się widzieć z księciem Gwizjuszem i dlaczego obydwaj, zamiast zajadać w Luwrze bażanty, kuropatwy i pieczeń sarnią, musieli poprzestać na jajecznicy ze słoniną w oberży „Pod