Ekspozycja. Remigiusz MrózЧитать онлайн книгу.
pokręcił głową. Wiktor przeniósł wzrok na drugiego, ale ten sprawiał wrażenie, jakby był jeszcze bardziej przerażony.
– Jaką konkretnie informację dostaliście z centrali?
– Tylko tyle, że… że ktoś widział samochód z poszukiwanym.
Forst przyglądał się przez chwilę funkcjonariuszom i w końcu uznał, że gdyby cokolwiek wiedzieli, wyśpiewaliby to nawet bez pytania. Zaklął w duchu, żałując straconego czasu.
Teraz pozostawało tylko unieruchomić alfę i jak najprędzej się stąd oddalić. Przestrzelenie opon nie wchodziło w grę – takie bzdury działały tylko na filmach. Guma była gruba i potrafiła odbić nawet pocisk. By ją przebić, trzeba było trafić pod dobrym kątem lub w odpowiednie miejsce, gdzie bieżnik był najcieńszy. Albo mieć coś ostrego.
Zresztą był znacznie prostszy sposób. Forst podszedł do radiowozu i sięgnął po kluczyki. Wyjął je ze stacyjki, a potem wsiadł do czerwonego opla. Przez okno nadal celował do funkcjonariuszy.
– Ruszaj – powiedział. – Byle szybko.
– Dokąd?
– Nie wiem – odparł, pocierając nerwowo czoło.
12
Przez kilka godzin kluczyli po drogach wojewódzkich, starając się poruszać na tyle chaotycznie, na ile było to możliwe. W Zaklikowie zjechali z drogi 855 na 857 i skierowali się na wschód. Niedługo potem przekroczyli granicę województwa i znaleźli się w Lubelskiem.
– Jak nas znaleźli? – zapytała w końcu Szrebska.
Minęli tabliczkę „teren zabudowany” bez nazwy wsi. Opel astra był jedynym samochodem na zniszczonej dwupasmówce.
– Widzę kilka możliwości – odparł Wiktor.
– Więc olśnij mnie.
– Pierwsza: przez NSI. Może nosisz coś, dzięki czemu można ustalić twoją lokalizację. Druga: przez Facebooka. Dodawałaś posty ze smartfona, więc widać, gdzie się znajdowałaś. Nie trzeba wiele, by wywnioskować, jaki mamy kierunek jazdy.
Szrebska uniosła brwi. Rzeczywiście, w całym tym szaleństwie nie pomyślała o rzeczy najprostszej. Byle informatyk policyjny mógł namierzyć ich bez najmniejszego problemu.
– Kiepska sprawa – powiedziała.
– Problemy pierwszego świata. Nie było Facebooka, nie było takich wtop.
– Mhm.
– A teraz wypadałoby, żebyś postanowiła, co chcesz dalej zrobić.
– Nie jestem jeszcze gotowa na taką decyzję.
– Przecież ci się nie oświadczam. Odpowiedź nie należy do najtrudniejszych.
– Nie postawiłeś żadnego pytania.
– To stawiam: zamierzasz być wyjętą spod prawa kryminalistką? Jeśli nie, wysadź mnie gdzieś w tej wiosce i zawracaj. Powiesz policji, że zostawiłaś mnie w innym miejscu i będziemy kwita.
Olga milczała.
– Nie podoba ci się taki plan?
– Bynajmniej.
– Zaskakujesz mnie swoim przywiązaniem do mojej skromnej osoby.
– Gówno mnie interesujesz, Forst. Chcę odkryć, dlaczego ta sprawa robi się coraz bardziej skomplikowana.
Przez ostatnie godziny kluczenia po wsiach i miasteczkach Szrebska na dobre uświadomiła sobie, że to wszystko ma drugie – jeśli nie trzecie – dno. Sprawa antycznej monety i białoruskiego zabójcy to jedno, ale dlaczego polska policja działała przeciwko nim? Wcześniej mogłaby sądzić, że chodzi o niechęć do Forsta, a może jakąś osobistą wendetę – Bóg jeden wiedział, ilu wrogów narobił sobie ten facet – teraz jednak miała pewność, że nie to było istotą całego zamieszania.
– Muszę się napić – odezwał się.
– Wiedziałam, że ten moment nadejdzie.
– Co?
– Wywiad środowiskowy twierdzi, że jesteś pijusem.
– Bzdura. O whisky myślę tylko w kontekście emerytury.
– W porządku, nie tłumacz się.
– Jeśli jestem od czegoś uzależniony, to tylko od big redów, seksu i porannego biegania.
– Okej, okej. Niezbyt mnie to interesuje.
– A szkoda, bo powinnaś wiedzieć, że za uzależnieniem idzie także perfekcja. Przynajmniej w dwóch ostatnich kwestiach.
– Taki jesteś mocny w gębie, co?
– Nie tylko.
– Cóż, nigdy się nie przekonamy, czy tkwi w tym ziarno prawdy. Chyba że kiedyś z tobą pobiegam. Na nic więcej nie licz.
– Masz męża?
– Nie.
– Chłopaka?
– Nie.
– Dziewczynę?
– Tak.
– Żartujesz sobie ze mnie?
– Nie.
– Potrafisz odpowiadać inaczej niż półsłówkami?
– Tak, ale postanowiłam tego nie robić.
– Jesteś lesbijką?
– Pierwszy raz spotykasz kogoś takiego, Forst?
Pokręcił głową, wyciągając ostatni listek gumy.
– Nie, ale liczyłem na to, że się zaprzyjaźnimy w stopniu bardzo zażyłym.
– To się przeliczyłeś.
Wjechali do większej miejscowości o nazwie Modliborzyce. Olga zauważyła kilka zaciekawionych spojrzeń, które padły na astrę. Wątpiła, by w mediach pojawiły się już wzmianki na temat pojazdu, jakim podróżują. Zainteresowanie wynikało zapewne z rejestracji pochodzącej z innego województwa. Mimo to zdawała sobie sprawę, że muszą pozbyć się charakterystycznego opla.
Szrebska uśmiechnęła się na myśl o tym, że zaczyna rozumować jak zbieg. Pomijając wszystko inne, była to przygoda jej życia. W najgorszym wypadku mogła wprawdzie zakończyć się w sądzie, za to w najlepszym – na gali Grand Press. Tak czy inaczej, będzie o niej głośno i znajdzie się na pierwszych stronach gazet. I będzie miała materiał, który zapisze się w historii polskiego dziennikarstwa.
– Wysadź mnie gdzieś – bąknął Forst. – Jeśli nie ma szans, żebyśmy weszli w kopulację, nie mam zamiaru dalej tego ciągnąć.
Spojrzała na niego i pokręciła głową.
Przejechali kilka kilometrów i zatrzymali się na gruntowej dróżce odchodzącej od drogi gminnej. Bak świecił pustkami, ale i bez tego dalsza podróż tym samochodem nie miała sensu. Wysiedli z astry, a potem ruszyli powoli na wschód.
– Ile jest stąd do granicy? – zapytała Olga.
– Do białoruskiej niewiele ponad sto kilometrów – odparł Forst.
– Tyle że nas interesuje Rosja.
– To będzie jakieś czterysta do obwodu kaliningradzkiego – stwierdził. – Ale obecnie powinien interesować nas każdy kraj, który nie ma wiele wspólnego z polską policją czy Interpolem.
– Interpolem? Myślisz, że to zajdzie tak daleko?
– Nie mam pojęcia.
Wyraz