Эротические рассказы

Ekspozycja. Remigiusz MrózЧитать онлайн книгу.

Ekspozycja - Remigiusz Mróz


Скачать книгу
cię.

      – Zdążyłem się zorientować.

      Stefan milczał.

      – Po co do mnie dzwonisz? – zapytał po chwili. – Nie chcę mieć z tym nic wspólnego.

      – I nie będziesz miał – odparł Wiktor. – Potrzebuję tylko, żebyś mi powiedział o kilku rzeczach.

      – Nic nie wiem.

      – Nie chrzań, wszystko wiesz. Wszystkie bzdurne raporty wylądowały na twoim biurku, żebyś je przepisał.

      – Może.

      Na pewno, skwitował w duchu Forst. Komisarz był jednym z nielicznych funkcjonariuszy, którzy nie wysługiwali się tym chłopakiem. Reszta waliła do niego drzwiami i oknami, znosząc mu swoje bazgroły. Nie było to do końca legalne, ale mało kogo to interesowało. Ważne, że w systemie znalazły się odpowiednie wpisy, a kilku oficerów miało z głowy większą część papierkowej roboty. Stefan doszedł do takiej wprawy, że potrafił nawet sam dość wiarygodnie wypełniać luki w meldunkach.

      – Po pierwsze, interesują mnie szczegóły na temat Giewontu.

      – Jeszcze nie ma nawet piątej rano…

      – Nie obchodzi mnie to.

      – Ale mnie tak. Położyłem się o trzeciej.

      – Rżnąłeś w nowe Diablo?

      – Nie – odparł Dębski. – Wykręcałem pierwsze levele na Log Horizon. Człowieku, zupełny total. Jeśli ciąłeś kiedykolwiek w Sword Art Online, powinieneś to zobaczyć.

      – Ostatnia gra, w którą grałem wymagała parzystej liczby chłopaków i boiska z bramkami.

      Stefan przez chwilę milczał. Potem odchrząknął i zapytał:

      – To co chcesz wiedzieć?

      – Wszystko. Odciski palców, ślady, cokolwiek.

      – Nic nie znaleziono – zapewnił Dębski. – Całe truchło było czyste. Nienaturalnie czyste. Facet sprawia wrażenie, jakby za życia nikt go nawet nie dotknął.

      – Obrażenia?

      – Tylko te, które widziałeś. Oprócz tego, nikt się nad nim nie znęcał.

      Trudno było spodziewać się innych ustaleń. Ktokolwiek załatwił wykładowcę, zostawił jedynie numizmat.

      – Zidentyfikowaliście monetę? – zapytał Forst.

      – Tak. Tetradrachma, najpewniej z Bliskiego Wschodu. Czekamy jeszcze na analizę jakiegoś specjalisty z Berlina.

      – Daj mi znać, jak coś będzie wiadomo.

      – Pewnie, Forst.

      Ton jego głosu nie pozostawiał wątpliwości, że Wiktor nie powinien na to liczyć.

      – A to dzisiejsze morderstwo? Wiesz coś o nim?

      – Nie, dopiero się obudziłem.

      – Zadzwoń, jak będziesz coś wiedział.

      – Nie ma mowy.

      – Stefan… załatwiłem ci wejściówkę VIP na Pyrkon.

      – Nie będę do ciebie dzwonić – zaoponował Dębski. – Namierzą cię, a mnie przy okazji też.

      – Jestem w zasięgu jednej stacji bazowej.

      Forstowi odpowiedziało milczenie.

      – Stefan.

      – Nie chcę się w to pakować – upierał się chłopak.

      – Nie masz wyjścia, bo proszę cię o przysługę.

      Stefan zastanawiał się chwilę w milczeniu. Tym razem jednak Wiktor uznał ciszę za odpowiedź twierdzącą.

      – Dzięki – odezwał się Forst.

      – Niech cię cholera – odparł Dębski, ściszając głos. – Nie powinienem w ogóle z tobą rozmawiać. Słyszałem, że grzebią w twojej przeszłości. Komuś naprawdę zależy na tym, żebyś zniknął. Coś jest nie tak z tym morderstwem.

      – Wszystko jest z nim nie tak.

      – Mhm – mruknął Stefan. – Ale wiesz, co mam na myśli.

      – Wiem.

      Rozłączyli się, a niedługo potem w kuchni pojawiła się babinka. Rozpętała burzę, że nie obudzili jej, by przygotowała im śniadanie, a potem zaproponowała, by goście zostali u niej tak długo, jak chcą. Zagotowawszy mleko, zaczęła wietrzyć chałupę.

      Minęły dwie godziny, nim Dębski się odezwał.

      Nie miał dobrych wiadomości. Morderstwo popełniono niedaleko Wrocławia, więc zakopiańska policja nie miała wiele do gadania, nawet jeśli sprawy były powiązane. Stefanowi udało się jednak dowiedzieć kilku rzeczy. Forst wysłuchał go, po czym podziękował i wyłączył telefon.

      – Zreferuj – powiedziała Szrebska, gdy komisarz odłożył komórkę na stół.

      – Nastolatka nazywała się Anna Fidelska. Urodzona w Trzebnicy, tam też chodziła do gimnazjum. Zwłoki znaleziono na ławce w Parku Solidarności. Miała poderżnięte gardło i wsadzoną w nie monetę.

      Szrebska przez moment patrzyła na niego z niedowierzaniem. Przypuszczał, że mimowolnie wizualizuje sobie ofiarę. Jego umysł lata temu nauczył się, by tego nie robić.

      Wiktor odczekał chwilę, nim Olga się otrząsnęła.

      – Nie to województwo, nie ta płeć, nie ten wiek – powiedział. – Na pierwszy rzut oka jedno nie ma żadnego związku z drugim.

      – Może nie tylko na pierwszy rzut oka? Może zabójca tak działa?

      – Nie.

      – „Nie”? Tak po prostu?

      – Nie ma seryjnego mordercy, który dobierałby ofiary przypadkowo. Każdy kieruje się jakimś kluczem. Mówiłaś, że oglądałaś CSI.

      Szrebska zawiesiła wzrok gdzieś za oknem.

      – Stefan twierdzi, że na razie sprawę prowadzi dolnośląska prokuratura, ale pewnie jeszcze dziś powołają jakiś międzywydziałowy zespół.

      – Powinieneś być w jego składzie.

      – Może i tak.

      Olga objęła dłońmi kubek i napiła się herbaty, którą przygotowała im gospodyni.

      – Wiadomo coś o monecie? – zapytała.

      – Nic a nic. Stefan wyciągał wszystko od policjantów u nas w jednostce, a oni wyciągali wszystko od swoich odpowiedników we Wrocławiu.

      – Musimy się dowiedzieć, co to za numizmat – odparła Olga w zamyśleniu.

      Forst powiódł wzrokiem po kuchni. Czuł narastające zdenerwowanie, ale próżno było szukać tutaj papierosów czy gum. Zaczynał się też poranny ból głowy, który mógł okiełznać jedynie bieganiem lub saridonem.

      – Musimy dać stąd dyla – powiedział Forst. – I dopiero potem kombinować.

      – Jak?

      – Nadal mamy kilkaset złotych.

      – Cudów dzięki nim nie zdziałamy.

      – Ale wystarczy nam na bilet kolejowy. Jeśli obstajemy przy Królewcu, to ze stacji Kaliningrad Passażyrskij możemy dostać się bezpośrednio do Moskwy lub Sankt Petersburga. Jeśli będziemy zmierzać dalej na wschód, to w Brześciu możemy wsiąść do składu, który dowiezie nas do stolicy Rosji.

      – A paszporty?

      – Jakoś


Скачать книгу
Яндекс.Метрика