W kręgach władzy Większość bezwzględna Tom 2. Remigiusz MrózЧитать онлайн книгу.
będzie, jeśli pani sama go zapyta – powtórzyła Swoboda.
– Tak zrobię. Zamierzam go odwiedzić.
Teresa zamrugała, a potem popatrzyła na nią niepewnie.
– Skąd to zainteresowanie?
– Skąd?
Seyda miała wrażenie, że tym krótkim pytaniem odpowie w pełni. Swoboda jednak czekała na więcej.
– Walczyła z nim pani na noże podczas kampanii – dodała przewodnicząca. – Ze świecą było szukać dwójki polityków, którzy bardziej skakaliby sobie do gardeł.
– Kampania dawno się skończyła – odparła Daria. – Zresztą nic tak nie zbliża, jak wspólna walka. Nawet jeśli prowadzi się ją przeciwko sobie.
Na twarzy Teresy pojawił się niewyraźny uśmiech. Chciała coś odpowiedzieć, ale Hubert wprowadził do pomieszczenia koordynatora służb i uwaga wszystkich skupiła się na obydwu mężczyznach.
Korodecki zamknął drzwi, po czym zajął miejsce obok prezydent. Seyda skinęła głową ministrowi odpowiedzialnemu za służby.
– Zaczynajmy – powiedziała. – Panie ministrze, co wiemy?
Koordynator poprawił starą, zdecydowanie zbyt dużą marynarkę. Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że nie przykłada wielkiej wagi do swojego wizerunku. Daria uznawała, że całkiem słusznie. Tacy ludzie powinni znajdować się w cieniu, nie w blasku fleszy.
– Nieco więcej niż jeszcze godzinę temu – odezwał się minister. – Wygląda na to, że oprócz sfałszowanego prawa jazdy na miejscu znaleziono także polską walutę.
– Na ile to potwierdzone informacje? – spytał szef BBN-u, Wojciech Chmal.
– Potwierdzone?
Tarcia na linii Chmal–rząd były właściwie na porządku dziennym. Mimo tego, co twierdziła większość mediów i niemal wszyscy politycy opozycji, Seyda nie wymieniła całej administracji po Wimmerze. Na stanowisku pozostawiła między innymi Chmala. Mimo że nie cieszył się jej sympatią, wiedziała, że zna się na rzeczy i dobrze organizuje prace Biura.
– Wie pan, co mam na myśli – dodał Chmal.
– Nie, nie wiem.
– Czy mamy pewność, że te rzeczy faktycznie znaleziono? Czy może Rosjanie tylko tak twierdzą?
– Nie, sam fakt nie ulega wątpliwości.
– Więc ktoś widział ten dokument i gotówkę?
– Ktoś?
Szef BBN-u rozłożył bezradnie ręce.
– Niech pan skończy z tymi unikami i przedstawi, co wie.
– Nie robię żadnych uników.
Wojciech Chmal spojrzał wymownie na Seydę, jakby to ona była szefem rządu i przełożoną ministrów, a nie Chronowski. Może w pewnym sensie od kilku tygodni częściowo tak było.
Ministrowie zwracali się do niej z najważniejszymi sprawami, stopniowo odstawiając premiera na boczny tor. W takiej sytuacji prym z pewnością wiódłby wiceprezes Rady Ministrów, ale ponieważ Krystian Hajkowski z SORP również był zamieszany w aferę, nie wchodziło to w grę.
Seyda zaś była czysta. Nieskażona korupcyjnymi posunięciami Chronowskiego, niewplątana w żadne jego konszachty.
A przynajmniej tak pozwolili wszystkim wierzyć.
Prawda była taka, że Adam miał na nią haka. Wciąż nie miała pojęcia, do czego się sprowadza, ale nie wątpiła, że w okamgnieniu może zniszczyć jej życie. Jej, Krzyśka, ich córki. Każde z nich było zagrożone.
Daria wiedziała jedynie tyle, ile wyjawił jej sam Chronowski. Podali jej kwas gamma-hydroksymasłowy, GHB, główny składnik pigułek gwałtu. W połączeniu z ketaminą i winem sprawił, że nie pamiętała, co działo się z nią po pamiętnym meczu Detroit Red Wings z Philadelphia Flyers.
Nie mogło to być nic dobrego. Adam i Hajkowski byli zdolni do wszystkiego.
Zerknęła przelotnie na premiera, ale ten wyraźnie był myślami daleko. Zupełnie jakby pogodził się z tym, że nie ma już wiele do gadania. Jego polityczny byt był jedynie iluzją, choć po prawdzie dawno powinien przestać istnieć.
Jako polityk Adam był skończony. Jako obywatel miał jednak gwarancję ochrony. Wymusił na Seydzie deklarację, że ta zastosuje prawo łaski, kiedy przyjdzie co do czego. W przeciwnym wypadku miał ujawnić wszystko, co działo się z nią podczas tamtej nocy w motelu.
Nie mogła przez to spać. Nie mogła racjonalnie myśleć. Wisiało to nad nią jak złe widmo i sprawiało, że czuła się jak morderca, który zakopał ofiarę w przydomowym ogródku i nie ma pewności, czy ktoś przypadkiem jej nie znajdzie.
Jak w takim stanie miała zadbać o kraj? O bezpieczeństwo gości, którzy pojawią się w Malborku?
Chmal i koordynator służb przez moment odbijali między sobą piłeczkę. Rozmowa do niczego nie prowadziła, żaden z nich nie mógł dotrzeć do żadnych konstruktywnych wniosków. Nie, kiedy w grę wchodził rosyjski spryt i groźba ataku.
– Pieniądze i prawo jazdy to za mało – odezwał się w końcu Olaf Gocki.
Wszyscy skupili na nim wzrok. Od miesiąca WiL w sondażach piął się do góry, choć na całym zamieszaniu korzystała oczywiście najbardziej Unia Republikańska. Nie dość, że to jej poseł ujawnił skandal, to jeszcze stał się męczennikiem. Cała Polska śledziła doniesienia Mileny ze szpitala, czekając, aż stan Hauera się poprawi. A dziś połowa kraju zdawała się zwariować po jednym zdjęciu na Instagramie.
– To żaden dowód – dodał przewodniczący WiL-u.
– Jest coś jeszcze – odparł koordynator.
Seyda zmarszczyła czoło.
– Co konkretnie? – zapytała.
– Link do forum.
Czekała, aż doda coś więcej, ale minister się zawahał. Najwyraźniej nie był przekonany, czy powinien poruszać pewne kwestie w takim gremium. Spojrzał wymownie na Teresę i Gockiego.
– Szczegóły, panie ministrze – odezwała się Seyda. – Interesują nas wszystkich szczegóły.
Daria nie miała zamiaru tłumaczyć mu, że skład Rady Bezpieczeństwa Narodowego jest nieprzypadkowy. Miała tutaj dokładnie tych ludzi, których chciała. Może z wyjątkiem szefa rządu.
– Jest pani pewna, że…
– Jestem pewna, że powinien pan przedstawić wszystko, co wie.
– Rozumiem – odparł tonem, który sugerował raczej, że w istocie nie rozumie. – Problem polega na tym, że prowadzone są czynności operacyjne, które służby uważają za… wrażliwe.
– Z pewnością w niczym im pan nie zagrozi.
– Ja nie, ale być może powinniśmy jednak rozmawiać w mniejszym gronie.
Seyda zgromiła go wzrokiem. Jeszcze miesiąc temu może rozważyłaby jego propozycję. A już z całą pewnością zareagowałaby zupełnie inaczej. Teraz jednak nie miała zamiaru się patyczkować. Ani z nim, ani z kimkolwiek innym.
– Tak pan sądzi? – spytała.
Skinął niepewnie głową, czując już, że zbierają się nad nim ciemne chmury.
– A ja sądzę, że w takim razie powinnam zastanowić się nad powołaniem kogoś innego na pana miejsce.
– Z całym