Noc nad oceanem. Ken FollettЧитать онлайн книгу.
wiem, że to jest dobre. Nic nigdy nie wydawało mi się równie dobre. Jesteś piękna, zabawna, ekscentryczna, bystra i uwielbiasz się kochać. Ja jestem przystojny, zabawny, ekscentryczny, bystry i chcę się z tobą teraz kochać…
– Nie – zaprotestowała, ale bez przekonania.
Delikatnie przyciągnął ją do siebie i pocałował.
– Jesteśmy dla siebie stworzeni – zamruczał. – Pamiętasz, jak pisaliśmy do siebie pod tą wywieszką z nakazem zachowania ciszy? Zrozumiałaś tę grę natychmiast, bez wyjaśnień. Inne kobiety uważają, że jestem stuknięty, ale ty lubisz mnie takiego.
To prawda, pomyślała, a kiedy ona robiła dziwne rzeczy, na przykład paliła fajkę, chodziła bez majtek, a raz nawet poszła na mityng faszystów i włączyła alarm pożarowy, Mervyn się złościł, natomiast Mark śmiałby się radośnie.
Pogładził jej włosy, a potem policzek. Powoli opuszczał ją strach i uspokoiła się. Oparła głowę na jego ramieniu i pozwoliła, by jego wargi muskały miękką skórę jej szyi. Poczuła jego palce na swoim udzie, pod sukienką, gładzące ciało nad pończochami. Nie tak to miało być, pomyślała niepewnie.
Delikatnie popchnął ją na łóżko i kapelusz spadł jej z głowy.
– Nie powinniśmy – odezwała się słabym głosem.
Pocałował ją w usta, lekko skubiąc jej wargi swoimi. Poczuła jego palce przez cienki jedwab majteczek i zadrżała z rozkoszy. Po chwili jego dłoń wsunęła się pod bieliznę.
Wiedział, co ma robić.
Pewnego dnia na początku lata, gdy leżeli nadzy na hotelowym łóżku, a przez otwarte okno docierał do nich szum fal, powiedział:
– Pokaż mi, jak sama się dotykasz.
Była zmieszana i udała, że nie rozumie.
– Co masz na myśli?
– No wiesz. Kiedy sama się dotykasz. Pokaż mi. Wtedy będę wiedział, co lubisz.
– Nie dotykam się – skłamała.
– No cóż… Kiedy byłaś panną, zanim wyszłaś za mąż, musiałaś to robić, bo wszyscy to robią. Pokaż mi.
Już miała odmówić, ale uświadomiła sobie, jakie to będzie seksowne.
– Chcesz, żebym pobudziła się sama, a ty będziesz patrzył? – zapytała głosem ochrypłym z podniecenia.
Uśmiechnął się łobuzersko i skinął głową.
– Masz na myśli… aż do końca?
– Aż do końca.
– Nie mogłabym – powiedziała, ale zrobiła to.
Teraz czubki jego palców dotykały jej wprawnie, we właściwych miejscach, tym samym znajomym ruchem i z odpowiednią siłą, a ona zamknęła oczy i dyszała z rozkoszy.
Po chwili zaczęła cicho pojękiwać oraz rytmicznie unosić i opuszczać biodra. Poczuła na twarzy jego ciepły oddech, kiedy nachylił się nad nią. Potem, gdy już prawie przestawała panować nad sobą, rzekł ponaglająco:
– Spójrz na mnie.
Otworzyła oczy. Nadal pieścił ją w ten sam sposób, tylko trochę szybciej.
– Nie zamykaj oczu – nakazał.
Spoglądanie mu w oczy, kiedy to robił, było szokująco intymne. Miała wrażenie, że leży na łóżku zupełnie naga i że Mark wie o niej wszystko. Poczuła się wolna, ponieważ nie miała już nic do ukrycia. Zaczęła szczytować i zmusiła się, by patrzeć mu w oczy, gdy gwałtownie poruszała biodrami, krzywiła się i dyszała w spazmach rozkoszy, które wstrząsały jej ciałem. A on cały czas się do niej uśmiechał.
– Kocham cię, Diano – powiedział. – Tak bardzo cię kocham.
Kiedy było po wszystkim, objęła go mocno, sapiąc i dygocząc z uniesienia, czując, że nie chce się z nim więcej rozstawać. Zapłakałaby, ale zabrakło jej łez.
Nic nie powiedziała Mervynowi.
Pomysłowy Mark wymyślił rozwiązanie, a ona powtarzała je sobie w myślach, jadąc do domu, spokojna, skupiona i zdeterminowana.
Mervyn czekał w piżamie i podomce, palił papierosa i słuchał muzyki z radia.
– To były cholernie długie odwiedziny – powiedział spokojnie.
– Musiałam strasznie wolno jechać – odparła tylko lekko zdenerwowana Diana. Przełknęła ślinę, nabrała tchu i dodała: – Jutro wyjeżdżam.
Zrobił zdziwioną minę.
– Dokąd?
– Muszę odwiedzić Theę i zobaczyć bliźniaczki. Chcę się upewnić, że u nich wszystko w porządku, a nie wiadomo, kiedy znów będę miała okazję. Pociągi już kursują nieregularnie, a od przyszłego tygodnia zacznie się racjonowanie benzyny.
Potwierdził skinieniem głowy.
– Tak, masz rację. Lepiej jedź teraz, dopóki możesz.
– Pójdę spakować walizkę.
– Spakuj i moją, dobrze?
Przez jedną okropną chwilę myślała, że mąż zamierza z nią pojechać.
– Po co? – spytała z obawą.
– Nie będę spał w pustym domu – odrzekł. – Jutrzejszą noc spędzę w Reform Club. Wrócisz w środę?
– Tak, w środę – skłamała.
– W porządku.
Poszła na górę. Pakując do neseseru bieliznę i skarpetki Mervyna, pomyślała, że robi to dla niego ostatni raz. Złożyła białą koszulę i wybrała srebrzystoszary krawat: te poważne kolory pasowały do jego ciemnych włosów i piwnych oczu. Odetchnęła z ulgą, kiedy zaakceptował jej bajeczkę, ale była lekko sfrustrowana, jakby czegoś zapomniała zrobić. Uświadomiła sobie, że chociaż obawiała się konfrontacji, to jednocześnie pragnęła mu wyjaśnić, dlaczego go opuszcza. Chciała mu powiedzieć, że ją zawiódł, że stał się arogancki i apodyktyczny, że już nie wielbił jej tak jak kiedyś. Teraz już nigdy mu tego nie powie, więc czuła się dziwnie rozczarowana.
Zamknęła jego walizkę i sięgnęła po swoje kosmetyki oraz przybory toaletowe. Wydawało się to dziwnym sposobem zakończenia pięcioletniego małżeństwa – pakowanie skarpet, pasty do zębów i kremów.
Po pewnym czasie Mervyn przyszedł na górę Skończyła pakowanie i miała na sobie swoją najmniej atrakcyjną koszulę nocną. Siedziała przy toaletce, zmywając makijaż. Stanął za nią i złapał ją za piersi.
Och nie, pomyślała, nie dziś, proszę!
Chociaż była przerażona, jej ciało natychmiast zareagowało i zaczerwieniła się z poczucia winy. Palce Mervyna ścisnęły jej nabrzmiałe sutki i wciągnęła powietrze z cichym westchnieniem przyjemności i rozpaczy. Chwycił ją za ręce i pomógł jej wstać. Bezradnie poddała się, gdy prowadził ją do łóżka. Zgasił światło i położyli się w ciemności. Wszedł w nią natychmiast i zaczął się z nią kochać gwałtownie i desperacko, jakby wiedział, że zamierza od niego odejść, i nic nie mógł na to poradzić. Jej ciało zdradziło ją, pulsując z rozkoszy i wstydu. Głęboko upokorzona, uświadomiła sobie, że w odstępie dwóch godzin osiągnie orgazm z dwoma mężczyznami. Próbowała się powstrzymać, ale nie zdołała.
Kiedy doszła, łzy napłynęły jej do oczu.
Na