Małżeńska próba. Miranda LeeЧитать онлайн книгу.
zabrać rzeczy, może nie tylko swoje. Słyszał kilka historii o mężach, którzy po powrocie do domu zastali ogołocone mieszkanie.
Zdenerwowanie opuściło go dopiero po stwierdzeniu, że niczego nie brakuje. Obrazy nadal wisiały na ścianach. Cenne ozdoby stały na swoich miejscach.
Zawołał ją, ale nie odpowiedziała. Wpadł w popłoch, że oddała mu samochód, który kupił jej na prezent gwiazdkowy, i odjechała taksówką w nieznanym kierunku. Przeraziła go myśl, że mogłaby go opuścić na zawsze.
Po chwili usłyszał cichy szum wody w łazience. Popędził do sypialni. Zastał drzwi łazienki zamknięte. Niewątpliwie brała prysznic. Odczuł ulgę zmieszaną z innymi niepokojącymi emocjami. Czyżby liczył na to, że wróciła, żeby zawrzeć pokój? Chyba nie oczekiwała, że jej wybaczy?
Nagle zobaczył otwarte drzwi garderoby. Zajrzał więc do środka. Na widok dwóch otwartych walizek na podłodze zacisnął zęby. A więc jednak nie liczyła na porozumienie. Powiedział sobie, że to dobrze. Nie potrzebował niczego prócz wyjaśnień.
Przez cały weekend dręczyło go, że ostatnio ją zaniedbywał. Zbyt często zostawiał ją samą. Nie poświęcał jej zbyt wiele uwagi, której z pewnością pragnęła. Udowodniła to w piątek. Ledwie ją poznawał. Dzika, namiętna, śmiała, uosabiała marzenie każdego mężczyzny. Lecz czy o nim myślała w jego ramionach, czy o tym mężczyźnie, z którym wyszła do hotelu w porze lunchu? I z którym pewnie spędzała czas, gdy wyjeżdżał w interesach.
W ponurym nastroju zdjął marynarkę i krawat i wyciągnął się na łóżku. W napięciu oczekiwał pojawienia niewiernej małżonki, ale zachował chłodny, jasny umysł.
Sarah włożyła szlafrok z różowego jedwabiu o kroju kimona, niezbyt wytworny, ale wygodny. Nie zamierzała go tu zostawiać. Następnie wysuszyła długie, jasne włosy, przeczesała je palcami i otworzyła drzwi łazienki.
Krzyknęła z zaskoczenia na widok Scotta leżącego na łóżku z rękami założonymi za głowę. Mimo nonszalanckiej pozy szare oczy patrzyły na nią lodowato.
– Przypuszczam, że nie zamierzasz zostać – stwierdził oschłym tonem.
Sarah nie zdołała wydobyć z siebie głosu. Dotąd nigdy nie bała się Scotta, ale teraz ogarnął ją strach. Zaschło jej w ustach, serce waliło o żebra.
– Nie – wykrztusiła wreszcie. – Przyszłam tylko po swoje rzeczy.
Scott usiadł gwałtownie na łóżku.
– Bez obawy. Nie zrobię ci krzywdy.
– W piątek zrobiłeś.
– Nie kłam. Wszystko, co robiliśmy, sprawiało ci przyjemność taką samą jak mnie. Nie dodawaj hipokryzji do zdrady.
Sarah zamachnęła się, żeby go spoliczkować, ale w porę złapał ją za rękę.
– Przestań! – upomniał ją surowo. – Zachowujmy się jak dorośli ludzie.
Patrzył na nią tak, że przez chwilę myślała, że przyciągnie ją do siebie. Kiedy w końcu puścił, nie potrafiła powiedzieć, czy czuje ulgę, czy rozczarowanie. Scott wykrzywił usta w nieznacznym uśmieszku.
– Włóż coś przyzwoitego i chodźmy w jakieś… bezpieczniejsze miejsce. Kiedy widzę cię prawie nagą, nie potrafię skupić uwagi. Nie myślę o niczym innym, jak tylko o tym, że nadal cię pragnę mimo wszystko.
Sarah aż otworzyła usta ze zdziwienia. Jeszcze bardziej dziwiło ją, że odwzajemnia jego pragnienia. Niewiarygodne! Najchętniej przylgnęłaby do Scotta i pocałowała te zaciśnięte ze złości usta.
Scott zmrużył oczy, jakby badał, co czuje. Nagle chwycił ją za ramiona, przyciągnął do siebie i pochylił głowę.
Byłaby hipokrytką, gdyby stawiła mu opór. Pragnęła go jeszcze bardziej niż w piątek. Poszła za głosem natury i żarliwie oddała pocałunek. Powiedziała mu bez słów, że wciąż do niego należy. Zdawała sobie sprawę, że Scott nadal sądzi, że nie dochowała mu wierności. Lecz w tym momencie nie obchodziło jej, co myśli. Żyła chwilą obecną.
Kiedy odchylił głowę, wydała pomruk protestu i podniosła na niego zamglone oczy.
– O rany! – jęknął i znowu ją pocałował.
Nie przerywając pocałunku, zdarł z niej szlafrok i odrzucił na bok. Później odgarnął jej z twarzy niesforny kosmyk i związał włosy w ciasny węzeł na karku, nie odrywając wzroku od jej twarzy.
– Nie myśl, że ci wybaczyłem – ostrzegł, ciężko dysząc.
– Nie potrzebuję wybaczenia. Nie zrobiłam nic nagannego – zaprotestowała.
Scott tylko się roześmiał, a potem całował i dotykał tak, że straciła nie tylko zdolność mówienia, lecz i myślenia. Kiedy uniósł ją do góry i rzucił na srebrną narzutę, niecierpliwie czekała, aż się rozbierze. Wkrótce jęczała, wzdychała z rozkoszy i wykrzykiwała jego imię.
Dopiero kiedy ugasili płomień namiętności, odzyskała zdrowy rozsądek. Nie mogła sobie darować, że tak chętnie mu uległa, wiedząc, jakie ma o niej zdanie. Jej twarz wykrzywił grymas bólu, gdy wyobraziła sobie, co Scott teraz o niej myśli. Pewnie uznał ją za najgorszą osobę, jaka kiedykolwiek żyła na świecie.
Scott też wyglądał na zakłopotanego, ale po krótkiej chwili rysy mu stężały. Nie patrząc na nią, wstał, założył spodnie i rzucił jej szlafrok.
– Idę do kuchni, zaparzyć kawę – oznajmił. – Dołącz do mnie, jak będziesz przyzwoicie wyglądać. Musimy porozmawiać.
Sarah zacisnęła powieki i przycisnęła szlafrok do ciała. Nie rozumiała, co w nią wstąpiło. Gorzko żałowała, że mu uległa. Chyba nie z miłości? Wytłumaczyła sobie, że pierwotny instynkt kazał jej potwierdzić swoje prawa do partnera w taki sposób, jak czyniły to wszystkie kobiety od zarania dziejów.
Logiczne wyjaśnienie przekonało ją, ale nie uspokoiło. Świadczyło bowiem o słabości. Musiał zrozumieć, że nie może z nim zostać. Nie potrzebowała wybaczenia, tylko zaufania.
Z tą myślą ubrała się i poszła do kuchni. Na widok wspaniałej muskulatury torsu, grzbietu i ramion małżonka zaparło jej dech. Z początku przerażały ją jego potężne rozmiary, szybko jednak udowodnił, że potrafi być delikatny i czuły. Od tej pory czuła się bezpiecznie w jego objęciach. Ale po ostatnich wydarzeniach poczucie bezpieczeństwa znikło. Zaczął budzić w niej strach, ale równocześnie jeszcze bardziej ją pociągał. Nurtowało ją pytanie, czy jej nieszczęsna matka czuła to samo do swego wiarołomnego męża. Pojęła, że pożądanie osłabia kobietę bardziej niż miłość. Przysięgła sobie, że zwalczy tę słabość.
– Dlaczego nie jesteś w pracy? – spytała, siadając na jednym z barowych stołków.
Scott postawił na stole dwa kubki parującej kawy.
– Nie byłem w stanie pracować, więc pojechałem cię szukać. Ponieważ nie zastałem cię u Scotta, przyjechałem do domu.
Informacja, że opuścił dla niej swoje ukochane biuro, pochlebiła Sarah, ale nie chciała tego przyznać nawet przed sobą.
– Dlaczego nie zadzwoniłeś?
– Myślisz, że nie próbowałem? – warknął w odpowiedzi. – Wyłączyłaś telefon na cały weekend, a dzisiaj był zajęty.
– Pewnie gadałam z Corym.
– Nie z Philipem Leightonem?
Sarah gwałtownie uniosła głowę i zrobiła wielkie oczy.
– Nie