Lektury w klasie I (zbiór). Praca zbiorowaЧитать онлайн книгу.
I już buzia nadęta. Już zadarty nosek jedzie jeszcze wyżej do góry. Ach, jak śmiesznie! Jakże się zaśmiewa Cudaczek-Wyśmiewaczek! A brzuszek mu pęcznieje... pęcznieje... pęcznieje...
Potem Obrażalska obraziła się na Felę, bo Fela powiedziała, że jej zeszyt ładniejszy. A potem na Władka, bo Władek przyczepił jej rzep do sukienki. A wreszcie obraziła się na samą panią nauczycielkę. Pani nauczycielka zapytała, ile to pięć razy sześć. A Obrażalska na to:
– Dwadzieścia sześć.
– Źle – mówi pani nauczycielka. – Pomyśl chwilę.
Obrażalska myśli, myśli i mówi:
– Pięć razy sześć... pięć razy sześć... to będzie... aha... to będzie dwadzieścia pięć.
– Moje dziecko, trzeba się lepiej uczyć tabliczki mnożenia. Siadaj!
Obrażalska siada, buzię nadyma, nosek zadziera. Oj, jak śmiesznie! Oj, jak się zaśmiewa z niej Cudaczek-Wyśmiewaczek! A brzuszek mu pęcznieje...
– Co to za śmieszna dziewczynka! Co za śmieszny głuptas! O, jak mi wesoło!
I Cudaczek-Wyśmiewaczek zasypia w jasnych warkoczykach. Dobrze mu jest. Brzuszek ma pękaty jak ziarnko grochu.
Obrażalska pogniewała się na mamę i tatę
Przyszedł raz taki dzień, że Obrażalska pogniewała się na mamę i na tatę, i na wszystkich w domu. Naturalnie przez to licho niepoczciwe, przez tego Cudaczka-Wyśmiewaczka.
A zaczęło się tak.
Przyszła Obrażalska ze szkoły, teczkę rzuciła na krzesło i myk! do kuchni. Bardzo lubiła zaglądać do kuchni. Lubiła pomóc czasem babci.
Babcia robiła właśnie kluski na stolnicy. Wałkowała ciasto.
– Babuniu, moja złota, ja trochę powałkuję!
Spojrzała babcia na dziewczynkę i mówi:
– Wałkować to wałkować, ale nie takimi brudnymi rękami. Najpierw idź ręce umyć!
Skoczył na to Cudaczek-Wyśmiewaczek do ucha Obrażalskiej i już namawia:
– Co babcia sobie myśli! Obraź się! Ty sama wiesz, kiedy ręce myć!
I panna Obrażalska nadęła buzię, powiedziała: „nie potrzebuję” i wymaszerowała z kuchni nastroszona jak sowa. Usiadła w jakimś kącie i siedziała do samego obiadu.
A Cudaczek, licho niepoczciwe, śmiał się z niej i śmiał, póki mu brzuszek nie napęczniał jak ziarnko grochu.
Przy obiedzie był dalszy ciąg dąsów. Rodzice i babcia wybierali się do cioci.
– Będą sami starsi – tłumaczyła mamusia. – I późno wrócimy. Pójdziesz do cioci innym razem.
Ale panna Obrażalska nie chce innym razem. Chce dziś. Dlatego robi obrażoną minę i nawet ma zamiar nie jeść obiadu. Ale na stół wjeżdża grochówka. Obrażona mina znika od razu z buzi i panna Obrażalska zaczyna jeść z wielkim apetytem.
Coś przy szóstej łyżce tatuś spogląda w jej stronę i mówi:
– Nie chlup tak przy jedzeniu, to brzydko.
Panna Obrażalska czerwieni się, odkłada łyżkę, nadyma buzię. Robi zupełnie tak, jak jej szepce do ucha Cudaczek-Wyśmiewaczek.
Po chwili mama pyta spokojnie:
– Dlaczego nie jesz?
– Nie potrzebuję.
– To możesz podziękować i wstać.
Panna Obrażalska wstała od stołu i wyszła. Jej mały, zadarty nosek pojechał tak wysoko w górę, jakby chciał policzyć muchy na suficie. Oj, jak śmiesznie! Oj, jak się zaśmiewa w jasnych warkoczykach licho niepoczciwe, Cudaczek-Wyśmiewaczek!
Tymczasem panna Obrażalska siadła w kącie w drugim pokoju, nastroszona jak sowa.
– Wszyscy mi dokuczają: i mama, i tato, i babcia. Pójdę sobie w świat.
Rozłożyła na łóżku grubą chustkę. Do chustki włożyła trochę bielizny, drugą sukienkę, jasiek, skarbonkę i ukochanego misia. Zawiązała chustkę za rogi, jak to robią kobiety na targu. Zarzuciła tłumoczek na plecy i po cichu wyszła na ganek, a z ganku do ogródka, a z ogródka przez furtkę na ulicę. I zaraz skręciła w małą, boczną uliczkę między płoty, żeby kogo nie spotkać. Bo nuż ją odprowadzą do domu?
A tu masz, właśnie ktoś idzie! Jakiś nieznajomy staruszek w wielkiej pelerynie i ciemnych okularach na nosie.
– A dokądże to, moja panno? – pyta.
– W świat – odpowiedziała Obrażalska i jeszcze bardziej nadęła buzię.
– Hm – mruknął staruszek. – W świat? A po co bierzesz ze sobą to licho niepoczciwe, co to nie je, nie pije, tylko wyśmiewaniem żyje?
Obrażalska bardzo się zdziwiła.
– Jakie licho? Ja... ja...
– Cudaczek-Wyśmiewaczek się nazywa. Siedzi w twoich warkoczykach i śmieje się z ciebie do rozpuku.
Rzuciła Obrażalska tłumoczek, złapała rękoma za warkoczyki, rozplata je, trzęsie głową.
– Na nic to, moja panno – mówi staruszek. – To licho małe jak igła. Do jednego włosa się przytuli i już go nie widać.
– A pan dlaczego widzi? – płacze Obrażalska.
– Ja? Ano, ja już mam takie okulary, że różności widzę. Ale nie płacz. Bo ja ci dam radę, jak tego Cudaczka się pozbyć. Jeśli przez trzy dni ani razu nie zrobisz takiej urażonej miny, to Cudaczek albo z głodu zginie, albo od ciebie ucieknie, gdzie pieprz rośnie. Bo to licho przecież nie je, nie pije, tylko wyśmiewaniem żyje. Nie pozwól mu się wyśmiewać z siebie, a sam pójdzie. Tak, moja panno.
Kiwnął jej głową, uśmiechnął się i poszedł.
A panna Obrażalska postała, podumała i też poszła. Ale nie w świat, tylko z powrotem do domu.
Cudaczek-Wyśmiewaczek głodny
Jakoś nikt nie zauważył panny Obrażalskiej, kiedy wracała do domu. Całe szczęście, bo na pewno byłoby nowe obrażanie. A panna Obrażalska nie chce mieć we włosach żadnego Cudaczka. Nie chce za nic.
Zawiązała sobie na ręku niebieską tasiemkę dla pamięci. Co na nią spojrzy, to sobie przypomni radę dziwnego staruszka:
„Jeśli się przez trzy dni nie obrazisz, Cudaczek z głodu zginie albo ucieknie”.
Trzy dni to bardzo dużo. Panna Obrażalska nie wie, jak wytrzyma trzy dni bez obrażania się. Trzy dni bez nadętej buzi, bez zadzierania noska. Trzy dni bez: „nie bawię się” albo: „nie potrzebuję”. Ale jeśli innej rady nie ma...
Cudaczek-Wyśmiewaczek z początku tylko ramionami wzruszał. Gdzieżby tam panna Obrażalska wytrzymała trzy dni bez obrażania się? I, spokojny o swój brzuszek, powędrował z Obrażalską do szkoły.
Zaraz na pierwszej pauzie Wicek podstawił dziewczynce nogę, naumyślnie, żeby upadła i żeby się obraziła. Ale Obrażalska upadając stuknęła zadartym nosem w niebieską tasiemkę. I od razu przypomniała sobie radę staruszka.