Siła przeznaczenia. Anna GórskaЧитать онлайн книгу.
się w hotelu Westin. Mają dla nas jakąś niespodziankę.
– Nie wiesz o co chodzi?
– Nic nie chcieli powiedzieć.
– O której nas umówiłeś?
– Dziewiętnastej trzydzieści.
– Zdążę jeszcze wziąć prysznic przed wyjściem? – To pytanie skierowała bardziej do siebie niż do Grześka, ale to on odpowiedział.
– Może zaczekasz na mnie i razem weźmiemy prysznic? – Ton głosu stał się zmysłowy, wyczuwała to nawet przez telefon.
– Jak się pospieszysz, to może zdążysz zanim skończę. – Uśmiechnęła się pobłażliwie do słuchawki.
– Dobra, zbieram się i jadę do domu. Po drodze kupię jakieś wino, jak znam Ankę to tak prędko nie skończymy tej imprezy. – Jeszcze tyle zdążyła usłyszeć w słuchawce, zanim się rozłączyła.
Niechętnie oderwała się od przyjemnego chłodu, jaki panował przy fontannie i poszła do samochodu. Kiedy wyszła na słońce, przez moment zrobiło się jej ciemno przed oczami, przystanęła na chwilę i wciągnęła głębiej powietrze. To pozwoliło odzyskać ostrość widzenia. Ten upał ją wykańczał, dodatkowo stresy, których nie brakowało. Musiała o siebie zadbać, w nawale pracy, nie miała nawet czasu, żeby pójść i zrobić kontrolne badania. Podeszła do samochodu, był strasznie nagrzany, wsiadła i włączyła klimatyzację, kiedy zaczęło lecieć zimne powietrze wyjechała z parkingu.
Godzinę później parkowała pod domem. Weszła na drugie piętro, ale zanim zdążyła wyjąć klucze z torebki, drzwi się otworzyły i zobaczyła w nich Grześka ubranego tylko w przepaskę z ręcznika na biodrach. Nie sądziła, że mówił poważnie.
– Przygotowałem kąpiel, – uśmiechnął się i pchnął ją w stronę sypialni – pomogę ci uwolnić się z tego lnianego balastu. – Dorzucił rozpinając bluzkę.
Pozwoliła na to, było tak gorąco, że chętnie zrzuciła z siebie wszystko, co miała.
Kaśka ułożyła włosy i zrobiła staranny makijaż. Grzesiek wybrał jeden z jasnych garniturów. Opalony, ciemne włosy, brązowe oczy, jasny garnitur jeszcze bardziej te cechy podkreślał. Kaśka wyjęła krótką szafirową sukienkę i szpilki w tym samym kolorze. W szkatułce zaczęła przeglądać biżuterię. Znalazła delikatny złoty łańcuszek, ale zanim zdążyła go założyć, Grzesiek wręczył jej zapakowane podłużne pudełko. Spojrzała zaskoczona.
– Co masz na sumieniu? – Spojrzała podejrzliwie, ale w jej oczach dostrzegał psotne błyski.
– Rano miałaś fatalny humor… Pomyślałem, że kupię coś żeby ci go poprawić.
Kaśka otworzyła pudełko i wewnątrz zobaczyła naszyjnik z turkusów i pereł.
– Jest piękny! Pomóż mi go założyć.
– Nie ma problemu… – Nachylił się, ustami musnął płatek ucha. Kaśka zadrżała pod wpływem jego dotyku, ale tylko się uśmiechnął i zapiął na szyi naszyjnik. Pasował idealnie.
Wstała i obracała się, zupełnie jak mała dziewczynka.
– I jak? Mogę tak iść?
– Jeszcze pytasz? – Objął ją w pasie, drugą ręką zgarnął jej torebkę leżącą na fotelu. W takich chwilach jak ta, zupełnie zapominała, że nie mają dziecka, a Grzesiek w tej kwestii zachowuje się jak palant. Teraz jednak postanowiła zapomnieć na chwilę o problemach, perspektywa spotkania z przyjaciółką była bardzo ekscytująca.
Do hotelu dotarli punktualnie. Kiedy wysiedli z windy zobaczyli Ankę i Michaela pogrążonych w rozmowie. Kelner podprowadził ich do stolika i podał kartę.
Ania zerwała się z miejsca żeby się przywitać.
– Wyglądasz olśniewająco, – spojrzała na Kaśkę z podziwem – zresztą przy takim mężu to nic trudnego. – Uśmiechnęła się do Grześka.
– Też wyglądasz wspaniale, – Kasia wciąż trzymała przyjaciółkę w ramionach – promieniejesz, jesteś inna, taka… powiesz o co chodzi?
– Zobaczysz… –Spojrzała tajemniczo.
– Opowiadaj, strasznie mnie zaciekawiło, co to za tajemnica. – Kasia usiadła i spojrzała wyczekująco.
– Dobrze, ale najpierw coś zamówmy. – Starała się przeciągnąć tą chwilę jak najdłużej.
– Anka! – Kaśka nie dała się zbyć. – Powiedz wreszcie, o co chodzi.
– Nie bardzo rozumiem…
– Zaczekajcie chwilę. – Wyjęła telefon i gdzieś zadzwoniła, przez chwilę cicho rozmawiała, w końcu odłożyła go do torebki.
– Zaraz go poznacie…
– Przestaniesz mówić zagadkami? – Grzesiek zaczął się śmiać, widząc jak jego żona ma ochotę udusić przyjaciółkę.
– Raczej nie… – Michael ze śmiechem puścił oczko do tajemniczej żony.
– Czyli musimy cierpliwie zaczekać, – Grzesiek wiedział, że na nic zdadzą się naciski – w takim razie zamówmy coś.
– Na początek weźmiemy szampana, bo okazja jest wyjątkowa. – Anka zawołała kelnera, podała zamówienie na najlepszego szampana i jakieś przystawki.
– Nie rozumiem. Kogo mamy poznać? – Kaśka chciała się dowiedzieć, ale przerwała jej przyjaciółka, wskazując ręką na młodą dziewczynę niosącą na rękach śpiące dziecko.
– To James, ma dwa miesiące i chcielibyśmy, żebyście zostali jego rodzicami chrzestnymi! – Twarz Anki rozpromienił uśmiech, kiedy wzięła na ręce dziecko.
– Megi dziękuję. Później zabierzesz małego do pokoju, teraz masz pół godziny dla siebie, zostaw Jamesa tutaj. – Zwróciła się do opiekunki.
– Dziękuję, obiecałam rodzicom, że zadzwonię. – Megi uśmiechnęła się i poszła do windy zostawiając ich samych.
Kasia patrzyła zauroczona na maleństwo śpiące na rękach przyjaciółki.
– Dlaczego nic nie powiedziałaś? Całą ciążę nie pisnęłaś nawet słowa!
– Nie chcieliśmy zapeszyć, ciąża była zagrożona, ale udało się. Dwa miesiące temu na świecie pojawił się ten mały rozdarciuch, – spojrzała na Kaśkę – mówię ci, to najpiękniejszy moment w naszym życiu. Michael był ze mną i nawet dał sobie ze wszystkim radę. – Zaczęła się śmiać na widok miny męża.
– Gratulacje! – Grzesiek wyciągnął dłoń i uścisnął ją świeżo upieczonemu tacie. – Jestem zaszczycony i oczywiście przyjmuję propozycję.
– Ja też się zgadzam… – Kasia pokiwała głową – to dla nas zaszczyt, że akurat o nas pomyśleliście.
– Nie żartuj, nie wyobrażamy sobie lepszych rodziców niż wy, poza tym mamy nadzieję, że dla Jamesa zafundujecie koleżankę lub kolegę.
– Wiesz jak jest, my też się staramy, ale… – Kaśka chciała wytłumaczyć dlaczego wciąż nie mają dziecka, ale gdzieś wewnątrz poczuła dotkliwy ból, dlatego postanowiła zmienić temat. – Powiedzcie lepiej kiedy będą chrzciny?
– W przyszłym tygodniu. Na szczęście rodzice wszystkim się zajęli. Wiedzieliśmy, że na wyjazd was nie namówimy, ale po wszystkim musicie do nas znowu przylecieć. Tym razem się nie wywiniecie. Chrześniakowi nie odmówicie. – Ania uśmiechnęła się łobuzersko a Michael tylko pokiwał głową.
– Czyli