Ty i ja dwa różne światy. Elżbieta KosobuckaЧитать онлайн книгу.
nie będę miała okazji porozmawiać z nim, wytłumaczyć mojego zachowania, podziękować, przeprosić. Ale przede wszystkim zobaczyć go, pobyć z nim przez chwilę.
– Jak często bywa? Spotyka się ze znajomymi? – Zaczęłam niespokojnie dopytywać.
– Spotyka. A jak często bywa? Trudno powiedzieć, różnie. – Wzruszyła ramionami.
– Był w tym roku? – Badałam dalej grunt.
– Był i to zupełnie niedawno.
– Z kimś? – Nie mogłam się powstrzymać.
– Sam. Tutaj za nim jakieś dziewczyny ganiały, ale nie był zainteresowany. – Częściowo mi ulżyło, ale tylko częściowo.
– Na pewno? Bo wiesz z tego co pamiętam, to on taki był, że nie latał za dziewczynami tylko one za nim. – Nie dowierzałam jej słowom, pamiętając jak to z nim i jego blondynkami było.
– A ja pamiętam jedną, za którą to on chodził. – Triumfowała.
– Tak? – Zainteresowałam się.
– Za tobą – palnęła.
– Nigdy nie byłam jego dziewczyną. – Prychnęłam zniechęcona jej wywodem.
– Oficjalnie, nie – upierała się.
– Kochana jesteś – rozczuliłam się. – Dajmy temu spokój. Nie wiesz, czy w najbliższym czasie przyjedzie? – spytałam z nadzieją.
– Słyszałam, że tak. Jestem prawie pewna, że mówił coś o sobotniej zabawie. – Spojrzała na mnie z uśmiechem.
– Chciałabym z nim pogadać. Szkoda, że nie uda się wcześniej – pomyślałam chwilę i wyznałam Amandzie, o moich planach. – Na sobotę umówiłam się z powalającym facetem, właśnie na tę zabawę. I co teraz?
– Nie martw się na zapas. A z kim się umówiłaś? Kto to jest? – Ojojoj, jaki ładunek zaciekawienia.
– Pojęcia nie mam. – I tu opowiedziałam jej co mi się przydarzyło zaraz po przyjeździe.
Amanda słuchała z wypiekami na policzkach, gdy mówiłam o tym niesamowitym mężczyźnie i o tym, jakie emocje u mnie wywołał. Zaśmiała się z jego zagrywki mającej na celu nakłonić mnie, żebym wsiadła do jego samochodu.
– Spokojnie, spławisz jednego lub drugiego. W końcu Kamil, po tylu latach, nie może się spodziewać, że będziesz nadal latać pod jego opieką. Choć przyznam, że nie wiem jak wygląda gość, który cię podwiózł, ale Kamil to prawdziwe ciacho. Oddałabym wszystko by chociaż raz spojrzał na mnie, jak na obiekt pożądania – tu Amanda zaśmiała się ze swoich zwierzeń. Oj jakby Paweł to usłyszał. – Masz wolny wybór! Wybierzesz z kim będziesz się bawiła. Na pewno niepotrzebnie się martwisz i wszystko samo się ułoży.
– Z Kamilem to nie zabawa. Wiele mu zawdzięczam i mam nadzieję, że zechce ze mną porozmawiać.
– Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. A teraz, co byś powiedziała, żeby pójść popływać?
– Cóż mogę odpowiedzieć? Jasne, że idę! – krzyknęłam z entuzjazmem.
I było fantastycznie. Odnowiłam stare znajomości i zawarłam nowe. Pośród nich nie było wspaniałego mężczyzny, który podwiózł mnie do babci, a na to po cichu liczyłam. O nieobecności Kamila wiedziałam, ale i tak poczułam rozczarowanie, że nie ma go obok. Bez niego wszytko było inne. Te parę dni minęło na korzystaniu z pięknego słońca, jedzeniu jabłek, graniu na gitarze i pogaduszkach z przyjaciółmi.
Nadeszła sobota i sobotni wieczór. Byłam zdenerwowana zbliżającą się konfrontacją z przeszłością. Miałam nadzieję, że Kamil zechce mnie wysłuchać, że czas wymazał choćby część urazy do mnie. No i dech mi zapierała myśl o spotkaniu z nowo poznanym mężczyzną. Czy można zakochać się od pierwszego wejrzenia? Czy on w ogóle przyjdzie? Czy rzeczywiście jest możliwe, żeby się mną zainteresował? Za dużo tego: strach przed rozmową z Kamilem i randka z mężczyzną ze snów. Czy mi się czasem tylko nie przyśniło, że się ze mną umówił? Dość, bo zaraz zwariuję, ubiorę się w piżamę i pójdę spać. Tchórz. No i co z tego?
Ale nie poszłam spać, tylko odgoniłam niepokojące myśli i wraz z Amandą poszłyśmy na polanę. Jezioro wyglądało przepięknie, jak zawsze. Blask ostatnich promieni słonecznych i płomienie rozpalanych ognisk na plaży odbijały się w jego gładkiej tafli. Wszędzie porozstawiano drewniane stoły i ławy. Muzyka grała i gdzieniegdzie pierwsze pary delikatnie kołysały się w jej rytmie. Uwielbiałam tę atmosferę przyjaźni i miłej zabawy. Już z daleka widziałam naszą ekipę. Bardzo się obawiałam, że zastanę tam Kamila, ale gdy podeszłam okazało się, że jeszcze go nie było. Ulga i rozczarowanie w jednym. Może wcale nie przyjedzie? Amanda nie była przecież tego pewna.
Siedzieliśmy przy stole, a ja zachwycałam się widokiem jeziora. Mogłam się nim napawać w nieskończoność. Śmialiśmy się i żartowaliśmy, i od czasu do czasu ktoś wstawał, żeby potańczyć. Była muzyka na żywo, didżej, śpiewy i tańce. Dwudziesta pierwsza dawno minęła. Kamila nie było, jednak nie przyjechał. Wspaniały mężczyzna również się nie pojawił, może zapomniał albo umówił się w przypływie dobrego humoru, potem mu przeszło. A może jeszcze przyjdzie? Specjalnie się spóźnia, żeby mieć dobre wejście? Właśnie wróciłam na swoje miejsce, po tym jak zatańczyłam z Bartkiem, gdy jak na komendę wszyscy się poderwali.
– Kamil! – To był okrzyk Magdy, blondynki oczywiście.
Pomyślałam zniechęcona, że nic się nie zmieniło. Amanda dała mi złudne nadzieje, opowiadając mi te wszystkie historie, a ja w nie chciałam uwierzyć. A jednak wszystko było po staremu…
– Sorki za spóźnienie, ja prosto z trasy. – Głęboki, ciepły głos przeniknął mnie wywołując dreszcz.
Odwróciłam się za siebie, gdzie wszyscy witali się z Kamilem. Jeszcze wyprzystojniał. Pamiętałam dokładnie jakim chłopakiem był: szczupłym, wręcz chudym, z zawadiackim uśmiechem. Przeważnie nosił wyblakłe dżinsowe spodenki i prawie zawsze czymś ubrudzoną koszulkę. Lubił się popisywać, a że był wysportowany, to w wielu dyscyplinach wygrywał. Zawsze był niesamowicie przystojny, ale teraz wyglądał wręcz oszałamiająco. Stał tam, niczym heros otoczony ludźmi uwielbiającymi jego obecność. Rozchodziły się śmiechy i dowcipy, pytania i odpowiedzi, to byli prawdziwi przyjaciele. Poczułam się z tego wykluczona, a przecież też lubiłam jego obecność.
Spojrzał na mnie ponad głowami otaczających go znajomych, a ja uciekałam wzrokiem na boki, nie wiedząc czy będzie chciał mieć cokolwiek wspólnego ze mną. Mógł się kompletnie nie spodziewać, że mnie tu zastanie. Kiedy po raz kolejny zerknęłam na niego, skinął do mnie nieznacznie i zobaczyłam, że sięgał ręką do kieszeni. Wysunął z niej okulary przeciwsłoneczne i nasunął je na nos. Oniemiała wpatrywałam się w niego. To co zobaczyłam wstrząsnęło mną. Kamil i mężczyzna z dworca to była jedna i ta sama osoba! Wróciły do mnie emocje, jakie poczułam w stosunku do niego w samochodzie, jakie kiedyś czułam przy nim. Jak mogłam go nie poznać?! Mignęła mi jego postać za czapeczką i lustrzankami, i gorzko się do siebie uśmiechnęłam. Teraz byłam pewna, że pocałunek przyśnił mi się, a wszystko inne było kpiną ze mnie.
Zerwałam się z miejsca i popędziłam przed siebie, aby dalej od niego. O Boże, dlaczego wszystko musiało się tak skomplikować? Czemu nie mogły wrócić dawne czasy, kiedy byliśmy przyjaciółmi? Ile bym dała, żeby być z nim chociaż na stopie koleżeńskiej. A teraz? Pewnie się ze mnie śmiał,