Trzy życzenia. Michelle ConderЧитать онлайн книгу.
mogliśmy się doczekać, kiedy dasz sobie wreszcie spokój z tymi rozrywkowymi panienkami i znajdziesz taką, z którą można się związać na stałe. I ta dziewczyna jest odpowiednia.
Sebastiano znieruchomiał. Dziadek myślał, że on i Poppy stanowią parę, a przecież dopiero się poznali.
– Pasuje do ciebie. Kiedy twoja babcia zobaczy was razem, będzie z ciebie dumna. Poza tym Poppy powiedziała, że potrafi sobie z tobą radzić. Potrzebujesz takiej silnej kobiety.
Najwyraźniej dziadek powyciągał same błędne wnioski z tego, co zobaczył. Czy jednak Poppy rzeczywiście coś takiego powiedziała? A przede wszystkim, co teraz z tym zrobić? Sebastiano bał się pomyśleć, jak dziadek zareaguje na wieść, że Poppy wcale nie jest jego dziewczyną, lecz jedynie tymczasową pracownicą. Postanowił zmienić temat.
– Przejdźmy do interesów.
– Nie. Porozmawiamy o tym, jak przyjedziesz do Włoch.
Sebastiano zamarł. Z zasady ograniczał swoje wyjazdy do ojczystego kraju tak bardzo, jak tylko się dało. Zwłaszcza do rodzinnej posiadłości, z którą wiązały się bolesne wspomnienia.
– Po co miałbym jechać do Włoch?
– Na naszą sześćdziesiątą rocznicę ślubu. Wydajemy przyjęcie. Weź ze sobą swoją uroczą pannę Connolly.
Dziadek wstał, lecz Sebastiano nie mógł się poruszyć. Oczy staruszka na chwilę posmutniały.
– Musimy zapomnieć o przeszłości, nipote mio – dodał. – Chcemy, żebyś przyjechał. Nie wykręcaj się natłokiem pracy. Pora iść do przodu. Kiedy powiem Evelinie o pannie Connolly, od razu będzie chciała ją poznać. Zaraz wyślę jej wiadomość.
– Odkąd to babcia używa telefonu komórkowego?
– Od czasu, kiedy kupiłem jej smartfon na urodziny.
Dziadek wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął wystukiwać na nim litery z zapałem nastolatka. Sebastiano przyglądał się mu w ponurej zadumie. Dużo by zrobił dla niego i babci – nawet porzuciłby dawne wspomnienia, żeby przyjechać na ich rocznicę ślubu. Ale udawać, że jest związany z dopiero co poznaną kobietą, która może próbować zostać jego żoną? O nie, nie ma mowy.
ROZDZIAŁ TRZECI
– Dwieście pięćdziesiąt tysięcy funtów? – Poppy wlepiła wzrok w Sebastiana, który siedział za biurkiem niczym król trzymający worek złota.
Kiedy wezwał ją do gabinetu, była przekonana, że chce ją zwolnić. Zamiast tego zaproponował dużą sumę pieniędzy za to, by udawała „światło jego życia”, jak to się wyraził.
– W gotówce?
– Chce pani więcej? Dobrze. Niech będzie pięćset tysięcy.
Otworzyła usta. Ten człowiek oszalał albo się upił. Przyjrzała mu się uważniej.
– Pił pan?
– Trochę wczoraj wieczorem, ale niestety już dawno wytrzeźwiałem.
Rozejrzała się wokoło, spodziewając się ludzi filmujących ją z ukrytej kamery, którzy wyskoczą nagle zza kanapy, krzycząc: „Niespodzianka!”. Nikt się jednak nie pojawił.
– Chyba robi sobie pan ze mnie żarty.
– Nigdy nie żartuję, jeśli chodzi o pieniądze. Zresztą sama jest pani sobie winna.
– Jak to?
– Powiedziała pani mojemu dziadkowi coś takiego, co kazało mu nabrać przekonania, że jesteśmy parą. Coś o radzeniu sobie ze mną. Mogę panią zapewnić, panno Connolly, że żadna kobieta nigdy nie będzie mną dyrygować.
– Nie twierdziłam, że potrafię sobie z panem radzić. Dziadek mówił, że potrzebuje pan silnej ręki, a ja tylko przyznałam mu rację. A potem powiedział coś po włosku, czego nie zrozumiałam.
– Pamięta pani, co to było?
– Wychowałam się na peryferiach Leeds, panie Castiglione. Moja znajomość włoskiego zaczyna się od słowa si, a kończy na ciao.
– Dziadek uznał jednak panią błędnie za moją obecną kochankę i zaprosił nas na kilka dni do siebie na wybrzeże Amalfi. A więc jaka suma panią zadowala?
– Tak bardzo chce pan zrobić na nim dobre wrażenie, że gotów jest pan go oszukiwać?
– Raczej uważam to za wykorzystanie okazji, jaka się nadarza. Proszę mi wierzyć, ostatniej nocy próbowałem wymyślić coś innego, ale mi się nie udało. Niełatwo mi się do tego przyznać.
Poppy czuła się trochę jak pijana. Proponował jej tyle pieniędzy! Zdawało się, że takie historie zdarzają się tylko w filmach.
Wstała.
– Nie mogę przyjąć tych pieniędzy.
– Naprawdę? Zrobi to pani za darmo?
– Nie, oczywiście, że nie, ja…
– Tak przypuszczałem. A więc ile pani chce?
– Nie jestem prostytutką – zaprotestowała stanowczo. Przypomniały jej się docinki rówieśników ze szkoły na temat jej biologicznej matki.
– Nie ma powodu się denerwować – odparł spokojnie. – Wcale nie proponuję, żebyśmy ze sobą spali.
Spojrzała na niego rozgniewana.
– Pana bezczelność nie ma granic.
– Jestem biznesmenem, panno Connolly. I mam problem. Pani może mi pomóc go rozwiązać.
– Chyba pan oszalał. Nie zrobię tego.
Patrzył na nią z taką natarczywością, że zrobiło jej się gorąco w granatowej garsonce.
– Odrzuca pani ofertę w wysokości pół miliona funtów? – spytał z niedowierzaniem. – W gotówce?
– Po prostu… nie wydaje mi się to właściwe.
– Czy tylko dlatego mi pani odmawia?
– Nie oczekuję, że pan to zrozumie – odparła, przypominając sobie załamaną kobietę, która dzwoniła do niego poprzedniego dnia. – Do tego potrzeba pewnej wrażliwości.
– Potrafię czuć.
Mogłaby na ten temat dyskutować, ale pozostał jej jeszcze tydzień do końca praktyk i chciała dostać dobre referencje. Prawdę mówiąc, czuła się trochę oszołomiona. Pięćset tysięcy funtów to było mnóstwo pieniędzy. Mogłaby świetnie je wykorzystać. Wychowała się w biedzie, w rodzinach zastępczych, a posiadanie takiej sumy wydawało się spełnieniem jej marzeń.
Kupiłaby Simonowi nowe tenisówki. Biedny dzieciak wciąż nosił używane. Miał piętnaście lat i dobre sportowe buty dodałyby mu pewności siebie. Mogłaby zapewnić mu wszystko!
Mając tyle pieniędzy, pomogłaby Maryann. W niedzielę, szukała w internecie jakiegoś skutecznego lekarstwa na stwardnienie rozsiane, ale niestety, informacje, jakie znalazła, wydawały się przygnębiające. Gdy choroba się rozwinie, Maryann trudno będzie się poruszać bez pomocy. Przydałoby jej się mieszkania na parterze, a mając pół miliona funtów, Poppy mogłaby je kupić, odwdzięczając się w ten sposób za wszelką pomoc, jaką dostawała od tej kobiety przez ostatnie osiem lat. Przez chwilę ją kusiło, żeby przyjąć te pieniądze, ale wiedziała, że niczego nie dostaje się za darmo.
– A więc jaka jest pani odpowiedź?
Drgnęła nagle, gdy zniecierpliwiony Sebastiano podszedł do niej bliżej z nonszalancją człowieka,