Listy zza grobu. Remigiusz MrózЧитать онлайн книгу.
zadań patomorfologów.
– Więc czemu to nie wypaliło na ostatniej prostej? – zapytała.
– Nie wiem.
– Kalamus ci nie powiedział?
– Twierdzi tylko, że musimy znaleźć nowego kierownika, bo Zaorskiego nie może zatrudnić.
– Nie pytałeś dlaczego?
– Pytałem – odparł mąż i obrócił się na plecy. – Ale Wiesiu powtarza, że po prostu się nie dogadali.
– Mnie Zaorski powiedział to samo.
Spojrzeli na siebie w sposób, który właściwie mówił wszystko. Coś z pewnością było na rzeczy. Przez moment oboje milczeli.
– Sporo się dzieje w jednym czasie… – podjął w końcu Michał.
– I wydaje ci się, że jest to w jakiś sposób ze sobą związane?
Wzruszył lekko ramionami, a Burzyńska musiała przyznać, że kumulacja zdarzeń rzeczywiście jest nieco zastanawiająca. Szczególnie w miejscu, w którym od wielu lat tak naprawdę nie działo się nic godnego uwagi.
– Pogadam z Kalamusem – odezwał się po chwili mąż. – A ty spróbuj przycisnąć Seweryna.
– Może ty miałbyś więcej szczęścia?
– Myślisz?
– W końcu byliście najlepszymi przyjaciółmi. A my ledwo znajomymi.
Minęła się nieco z prawdą, ale po tylu latach pewnych rzeczy nie warto było prostować. Podobnie jak wspominać, że siedem lat po tym, jak Zaorski opuścił Żeromice, miała z nim kontakt.
Seweryn zdawał się o tym nie pamiętać. Być może ona także nie powinna. Od tamtej pory minęło piętnaście lat i właściwie tamto zdarzenie było tak trywialne, że mogło zatrzeć się w pamięci. Nie miało żadnego znaczenia.
– Kaja?
– Hm? – spytała, orientując się, że Michał przed momentem coś powiedział.
– Pytałem, o czym myślisz?
– O niczym – odparła. – Śpijmy.
Czekał na ten sygnał i przez myśl mu nie przeszło, że mógłby przepuścić okazję. Kaja też zamknęła oczy, choć bez większej nadziei na sen. Ten jednak nadszedł niespodziewanie, kiedy była już przekonana, że spędzi noc na gapieniu się w sufit.
Tuż przed czwartą przebudziła się i stuknęła palcem w komórkę, by sprawdzić, która godzina. Zobaczyła krótką wiadomość od Zaorskiego, która przyszła kilka minut wcześniej.
„Chyba wiem, o co chodziło Twojemu ojcu” – brzmiała.
9
Poranne spotkanie ze starym przyjacielem w jednej z nielicznych kafejek w Żeromicach nie było wymarzonym początkiem dnia. Mimo to lepiej zobaczyć się z Ozzym na neutralnym gruncie, niż ryzykować, że wejdzie do garażu i zobaczy na nowo zamurowaną skrytkę.
Zaorski nigdy wcześniej nie był w Kawalądku. Za jego czasów w tej niewielkiej kamieniczce na żeromickiej imitacji miejskiego rynku mieściła się jakaś pasmanteria. Dwa lub trzy lata temu lokal przejęło młode małżeństwo i urządziło w nim całkiem klimatyczną, niewielką kawiarnię.
Michał czekał przy stoliku obok okna wychodzącego na ratusz. Przewracał leniwie jeden z dzienników, chyba „Głos Obywatelski”, i popijał czarną kawę. Sprawiał wrażenie, jakby był u siebie.
Kiedy zauważył Seweryna, od razu złożył gazetę i skinął na kelnerkę. Ledwo Zaorski ściągnął czapkę z daszkiem i położył ją na stole, pracownica postawiła przed nim kawę z ekspresu przelewowego. Pociągnął łyk i pokiwał głową z aprobatą.
– Widzę, że wszystko było gotowe zawczasu – rzucił.
– A jak. Taka randka po latach wymaga trochę wysiłku. Poza tym wiesz, co mówi Kaja.
– Nie za bardzo.
– Najpierw kawa, potem życie.
Seweryn upił jeszcze łyk, po czym wskazał na dwupiętrowy budynek po drugiej stronie deptaka.
– A kiedy robota? – spytał.
– Formalnie zaczynam za jakąś minutę.
– Może zdążysz – zauważył Zaorski. – Daleko nie masz.
– Ano nie – potwierdził Michał. – Ty za to trochę dalej.
Seweryn zaśmiał się nerwowo.
– Ja w ogóle nie mam roboty. Może jeszcze nie wiesz, ale…
– Gadałem z Kalamusem – uciął dawny przyjaciel. – I postawiłem sprawę jasno: albo powie mi, dlaczego cię nie zatrudnił, albo zamykam cały szpital w cholerę i zrobię w nim pieprzone centrum handlowe.
W pierwszej chwili Zaorski założył, że Ozzy żartuje, ale na jego twarzy dało się dostrzec wyłącznie powagę.
– W sumie zrobiłem to tylko po to, żeby dowiedzieć się, o co poszło, ale efekt… cóż, starczy powiedzieć, że mnie zaskoczył.
– Co? Chcesz powiedzieć, że Kalamus zmienił zdanie?
– Tak. Mając do wyboru tylko dwie beznadziejne drogi, zdecydował się wytyczyć trzecią.
– Zaraz…
– Też rozumiem z tego tyle co ty – przerwał mu Ozzy i złożył gazetę na pół. – A może nawet mniej.
Zaorski zaklął w duchu. Z punktu widzenia Michała zapewne jawiło się to podejrzanie. W dodatku jako burmistrz z pewnością chciał trzymać rękę na pulsie. Fakt, że dyrektor szpitala z jakiegoś powodu mu na to nie pozwalał, musiał przynajmniej trochę go drażnić.
– Więc może powiesz mi, o co chodzi? – zapytał Ozzy. – O co wam poszło?
Seweryn nie odpowiadał.
– I co było na tyle istotne, że Kalamus woli jednak cię zatrudnić, niż zdradzić, o co chodzi?
– Cóż…
Tylko tyle był gotów powiedzieć – i miał nadzieję, że zadziała jakaś resztka zaufania sprzed dwóch dekad, która sprawi, że Michał odpuści.
– To chyba mi nie wystarczy – podjął.
– Musi.
– W takim razie może powinienem dosadniej zagrozić Kalamusowi wywaleniem go z roboty – rzucił i uśmiechnął się lekko. – Będzie gotów bronić tego waszego małego sekretu, kiedy jego przyszłość zawodowa znajdzie się na szali?
Z pewnością nie, pomyślał Zaorski. To, że dyrektor zmienił zdanie, na pewno też nie było wynikiem dociekań Michała Ozgi. Kalamus musiał sam dojść do tego, że potrzebny mu wykwalifikowany patomorfolog. A może także do tego, że ich dawne, bliskie relacje mają znaczenie.
– Ten SPZOZ to nasza jednostka organizacyjna – dodał Ozzy.
– Wiem.
– A ja jako…
– Jako burmistrz masz prawo wiedzieć, jasne – uciął Seweryn. – Ale to nasze prywatne sprawy. Pokłóciliśmy się, powiedzieliśmy o kilka słów za dużo, a teraz Kalamusowi najwyraźniej przeszło.
W podobnym tonie rozmowa przebiegała jeszcze przez kilka minut. Zaorski widział, że stary przyjaciel coraz bardziej skłania się ku wersji, którą starał się mu sprzedać. Spodziewał się także, że za moment Michał wspomni o nocnym esemesie, który dostała