Эротические рассказы

Kod Leonarda da Vinci. Дэн БраунЧитать онлайн книгу.

Kod Leonarda da Vinci - Дэн Браун


Скачать книгу
Będzie tam około… Powiedzmy, około pierwszej. To jest za dwadzieścia minut.

      Siostra Sandrine zmarszczyła brwi.

      – Oczywiście. Z przyjemnością.

      Opat podziękował jej i odłożył słuchawkę.

      Zdziwiona obrotem spraw, siostra Sandrine poleżała jeszcze chwilę pod ciepłą kołdrą, próbując strząsnąć z siebie pajęczynę snu. Jej sześćdziesięcioletnie ciało nie budziło się już tak szybko jak kiedyś, chociaż dzisiejszy telefon na pewno wyostrzył jej zmysły. Opus Dei zawsze wprawiało ją w zakłopotanie. Oprócz tego, że jego członkowie trzymali się ściśle arkanów i rytuału umartwiania ciała, ich poglądy na temat kobiet były, delikatnie mówiąc, średniowieczne. Zszokowała ją wiadomość, że członkinie Opus Dei zmuszano do sprzątania męskiej części bursy za darmo, podczas gdy mężczyźni byli na mszy; że kobiety spały na gołych deskach, podczas gdy mężczyźni mieli słomiane maty; że zmuszano je do dodatkowych ćwiczeń ciała, do dodatkowych umartwień… A wszystko to jako kara za grzech pierworodny. Wydawało się, że Ewa, która ugryzła jabłko z drzewa wiadomości, zaciągnęła dług, który kobiety mają spłacać po wieczne czasy. To smutne, że kiedy większa część Kościoła katolickiego powoli zmierza we właściwą stronę w kwestiach praw kobiet, Opus Dei jest zagrożeniem dla postępu, wręcz chce odwrócić bieg historii. Mimo to siostra Sandrine wiedziała, że otrzymała polecenie, które musi wykonać.

      Spuściła nogi z łóżka i powoli wstała, jej bose stopy zmroził chłód kamiennej podłogi. Chłód przeniknął całe jej ciało, poczuła nagły strach.

      Kobieca intuicja?

      Siostra Sandrine, pokorna służka Boga, nauczyła się znajdować uspokojenie w pocieszających głosach, które przemawiają w jej duszy. Dziś w nocy te głosy były jednak tak ciche jak pusty kościół wokół niej.

      Rozdział 8

      Langdon nie mógł oderwać oczu od jaśniejącego purpurą tekstu napisanego pisakiem na parkiecie. Ostatni przekaz od Jacques’a Saunière’a w niczym nie przypominał przedśmiertnego przesłania i przekraczał granice wyobraźni Langdona. Brzmiał on:

      13-3-2-21-1-1-8-5

      Miano czorta li dolina na video.

      Chociaż Langdon nie miał najmniejszego pojęcia, co to mogło oznaczać, zrozumiał przeczucie Fache’a, że pentagram ma coś wspólnego z kultem szatana.

      Miano czorta?

      Saunière wręcz przywołuje postać szatana. Równie dziwaczny jest ten ciąg liczb.

      – Część tego ciągu wygląda jak szyfr numeryczny.

      – Tak – potwierdził Fache. – Nasi kryptolodzy już nad tym pracują. Uważamy, że te liczby mogą stanowić klucz i dać odpowiedź, kto go zabił. Może to numer do jakiejś centrali telefonicznej albo identyfikator ubezpieczenia zdrowotnego. Czy liczby te mają dla pana jakieś znaczenie symboliczne?

      Langdon raz jeszcze spojrzał na liczby, czując, że musiałby posiedzieć nad nimi kilka dobrych godzin, aby wyciągnąć z tego jakiś symboliczny sens. O ile Saunière w ogóle pisał z taką intencją. Dla Langdona liczby te wyglądały na zupełnie przypadkowe. Był przyzwyczajony do progresywnie rosnących ciągów symbolicznych, które miały choć cień sensu, ale wszystko tutaj – pentagram, tekst, liczby – wydawało mu się zupełnie rozbieżne na poziomie najbardziej podstawowym.

      – Wysunął pan wcześniej przypuszczenie – powiedział Fache – że to, co Saunière tutaj zrobił, było próbą przesłania nam jakiejś wiadomości… Na temat kultu Wielkiej Bogini czy coś w tym guście… Jak ta wiadomość wpisuje się w pańską hipotezę?

      Langdon wiedział, że pytanie jest retoryczne. Ten dziwaczny komunikat najwyraźniej nie pasował do żadnego scenariusza Langdona dotyczącego kultu Wielkiej Bogini.

      Miano czorta li dolina na video.

      – Ten tekst wydaje mi się jakąś wskazówką – ciągnął Fache. – Może oskarżeniem. Zgodzi się pan z tym?

      Langdon próbował wyobrazić sobie ostatnie minuty życia kustosza Luwru w pułapce, samotnie umierającego w Wielkiej Galerii muzeum. To wydawało się logiczne.

      – Przypuszczam, że może to być oskarżenie wysunięte pod adresem mordercy.

      – A moim zadaniem jest przypisać tej osobie nazwisko. Pozwoli pan, że spytam, panie Langdon. Pańskim zdaniem, oprócz tych liczb, co jest w tej wiadomości najdziwniejsze?

      Najdziwniejsze? Umierający mężczyzna zabarykadował się w galerii, narysował na swoim ciele pentagram i wypisał na podłodze tajemnicze oskarżenie. Co w tym scenariuszu nie jest dziwne?

      – Słowa „czort” i „dolina”? – zaproponował nieśmiało pierwszą myśl, która mu przyszła do głowy. Był niemal pewny, że wzmianka o czorcie i jakiejś dolinie raczej nie były ostatnimi myślami umierającego człowieka. „Czort” i „dolina” – to bardzo dziwny zestaw słów.

      – Czort i dolina? – W głosie Fache’a słychać było teraz zniecierpliwienie. – Nie wydaje się, by zestaw słów, których użył Saunière, był tu kwestią podstawową.

      Langdon nie wiedział, co dla jego rozmówcy jest kwestią podstawową, ale zaczął podejrzewać, że Fache’owi z czortem byłoby całkiem po drodze.

      – Saunière był Francuzem – odezwał się Fache sucho. – Mieszkał w Paryżu. A jednak uważał, że tę wiadomość należy napisać…

      – Po angielsku – dokończył Langdon, zdając sobie teraz sprawę, o co chodziło kapitanowi.

      Fache skinął głową.

      – Précisément. Ma pan jakiś pomysł dlaczego?

      Langdon wiedział oczywiście, że Saunière mówił bezbłędnie po angielsku, jednak powód, dla którego wybrał ten język, żeby napisać ostatnie w życiu słowa, był dla Langdona absolutnie zagadkowy. Wzruszył ramionami.

      Fache raz jeszcze wskazał pentagram na brzuchu Saunière’a.

      – To nie ma nic wspólnego z kultem szatana? Wciąż jest pan tego pewny?

      Langdon nie był już pewny niczego.

      – Nie wydaje się, by istniała jakaś zbieżność między symbolem a tekstem. Przykro mi, ale nie mogę panu więcej pomóc.

      – Może to coś nam wyjaśni. – Fache cofnął się do ciała i znów podniósł latarkę świecącą czarnym światłem, a jej promień zatoczył szerszy krąg. – A teraz?

      Ku zdziwieniu Langdona wokół ciała kustosza zajaśniał kształt koła. Widocznie Saunière położył się i obrysował kilkoma ruchami dłoni, tak że łuki połączyły się w kształt okręgu.

      Jeden błysk i wszystko stało się jasne.

      – Człowiek witruwiański. – Langdona wprost zatkało. Saunière stworzył replikę najsłynniejszego szkicu Leonarda da Vinci w naturalnych wymiarach.

      Człowiek witruwiański, rysunek Leonarda da Vinci, który uważano za anatomicznie najbardziej poprawny w jego czasach, stał się współczesną ikoną kultury, na całym świecie pojawiał się na plakatach, podkładkach pod myszy komputerowe i T-shirtach. Ten wysoko ceniony rysunek przedstawiał figurę nagiego mężczyzny wpisaną w koło i kwadrat – z rękami i nogami ułożonymi w kształt pozbawionego piór orła z rozpostartymi skrzydłami.

      Da Vinci. Langdon zdumiał się. Nie sposób zaprzeczyć, że intencje Saunière’a były jasne. W ostatnich chwilach życia kustosz Luwru zdjął z siebie ubranie i ułożył ciało tak, by tworzyło wyraźny obraz


Скачать книгу
Яндекс.Метрика