Sebastian Bergman. Michael HjorthЧитать онлайн книгу.
ręką mężczyznę w wieku około trzydziestu pięciu lat, siedzącego przy biurku pod oknem.
– To jest Carlos Rojas, mój najbliższy współpracownik – wyjaśniła.
Mężczyzna wstał, podszedł z wyciągniętą ręką. Sebastian zauważył, że Carlos ma na sobie co najmniej trzy bluzy.
– To Sebastian Bergman, psycholog kryminalny, pomoże nam – kontynuowała Anne-Lie i zaczęła ściągać płaszcz.
– Cześć, witaj – powiedział Carlos i posłał Anne-Lie pytające spojrzenie. Czyżby nie słyszała reakcji Vanji? Czy w ogóle nie zamierzała jej skomentować?
– Dzięki – odpowiedział Sebastian i uścisnął mu dłoń. Była zimna, jakby Carlos właśnie wszedł do pomieszczenia w zimowy dzień, po spacerze bez rękawiczek.
– Vanju, czy mogę zamienić z tobą kilka słów? – spytała Anne-Lie zwyczajnym tonem i skinęła głową w kierunku swojego biura: właściwie składały się na nie tylko szklane ściany ustawione wokół biurka, regał na książki i dwa krzesła dla gości.
– Witaj, Vanju – odezwał się łagodnie Sebastian, ale ona tylko zmierzyła go wzrokiem, a po chwili poszła za przełożoną.
Anne-Lie powiesiła płaszcz i wskazała Vanji jeden z dwóch foteli projektu Hansa Wegnera. Vanja usiadła plecami do Sebastiana i Carlosa, którzy zostali na zewnątrz. Szklane ściany nie izolowały pomieszczenia tak bardzo, jak Vanja by sobie życzyła. Miała wrażenie, że czuje na plecach spojrzenie Sebastiana, ale nie sprawdzała, czy to tylko przywidzenie.
– Okej, opowiadaj… – powiedziała Anne-Lie i usiadła naprzeciwko Vanji.
Od czego miała zacząć? Mogła opowiedzieć, jak Sebastian raz za razem zaklinał i prosił, by wpuściła go do swojego życia, a potem ją krzywdził. Jak obiecywał, że będzie się starał ze wszystkich sił, a na końcu i tak zawsze sprawiał jej zawód. Że kiedy przed chwilą ponownie go zobaczyła, poczuła się równie zraniona, co wściekła. Jak wiele powinna wyjawić?
O Annie, Valdemarze i Sebastianie.
O mamie, tacie i drugim tacie.
– Przede wszystkim, on jest moim ojcem.
Od czegoś musiała zacząć, a ta informacja była najważniejsza.
– Naprawdę? – odparła Anne-Lie i uniosła brwi.
– Tak.
Anne-Lie wyjrzała w stronę biura – Carlos właśnie prowadził Sebastiana na miejsce. Potem odwróciła się z powrotem do Vanji i skinęła głową, żeby mówiła dalej. Wyraźnie nie uważała pokrewieństwa za wystarczające uzasadnienie ostrej reakcji czy powód do kwestionowania obecności Sebastiana. Vanja postanowiła nie owijać w bawełnę.
– On jest seksoholikiem. Kilka razy sypiał z kobietami zaangażowanymi w prowadzone przez nas śledztwa: świadkami, prokuratorami, krewnymi, wszystkimi po kolei. Jest ekstremalnie nieprofesjonalny.
– Dobrze wiedzieć. – Anne-Lie skinęła spokojnie głową.
Nie była to reakcja, której Vanja oczekiwała. Poczuła, jak pogarsza jej się nastrój. Czy naprawdę musiała tu siedzieć i wyjaśniać, dlaczego Sebastian Bergman nie powinien się zbliżać do żadnego śledztwa lub w ogóle do zwykłych ludzi?
– Jest arogancki, egoistyczny, bezwstydny, seksistowski, nie wiem, ilu określeń potrzebujesz, ale to cholerny chodzący problem BHP.
– Ja jestem szefową, więc wszystkie problemy BHP trafiają na moje biurko.
Vanja westchnęła rozczarowana. Nie udało jej się do niej dotrzeć. Anne-Lie najwyraźniej już podjęła decyzję i Vanja czuła, że nie ma znaczenia, co powie.
– Zranił mnie, prywatnie, wiele razy – wykrztusiła w ostatniej próbie apelu na płaszczyźnie osobistej do siedzącej przed nią kobiety. – To przez niego odeszłam z wydziału.
Powiedziała tylko część prawdy. Wiosną doszła do wniosku, że musi zmienić utarte schematy. Zacząć robić coś nowego. Koniec końców sprowadzało się to do rozmyślań, czego właściwie chce i kim jest, do kwestii „znalezienia samej siebie”, choć nigdy nie powtórzyłaby na głos takich bredni. Odejście z wydziału było jednym z elementów. Zdolność Sebastiana do ciągłego pojawiania się w ich śledztwach przyspieszyła tę decyzję. Anne-Lie popatrzyła jej w oczy i się nachyliła.
– Rozumiem, Vanju. Nie słyszałam wielu pochlebnych opinii na jego temat, to prawda. – Wstała i podeszła do okna, popatrzyła na samochody na rondzie osiem pięter niżej. – Ale to tylko kwestia czasu, zanim prasa podchwyci temat. To będzie wielka sprawa. Dlatego zrobiłabym wszystko, co się da. Zaangażowanie najlepszego profilera w Szwecji to krok we właściwym kierunku.
Vanja zorientowała się, że kiwa głową – z czysto policyjnego punktu widzenia argumentacja Anne-Lie bez wątpienia była sensowna.
– Gdybyś odłożyła na bok kwestie osobiste – ciągnęła Anne-Lie i odwróciła się do Vanji – nie powiedziałabyś, że jest dobry w swoim fachu?
Vanja nie zamierzała w żaden sposób przykładać ręki do obecności Sebastiana w Uppsali, blisko niej, więc nic nie mówiła. To wystarczyło za odpowiedź.
– Dopóki tu jest, będzie trzymał ptaka w spodniach i traktował ludzi z szacunkiem.
– Powodzenia – odparła Vanja i prychnęła.
– Pytanie brzmi jednak – kontynuowała Anne-Lie, jakby nie słyszała tego wtrącenia – czy możesz z nim pracować.
– Wolałabym nie – odparła szczerze Vanja.
– Przykro mi, to było pytanie z gatunku „tak lub nie”.
Starali się, aby poranek był tak zwyczajny, jak to możliwe. Dla dobra Victora. Wstali razem, przygotowali śniadanie, spakowali mu worek gimnastyczny.
Trochę potrwało, zanim zasnęli. Ona i Zach długo leżeli rozbudzeni, ze śpiącym synkiem pomiędzy sobą. Zach zasnął około wpół do drugiej, a Klarze, co zaskakujące, udało się na kilka godzin zmrużyć oko i rankiem czuła się lepiej. Może chodziło o rutynę, codzienność i zwyczajność. Victor zmuszał ją do bycia zwykłą mamą. Zach rozważał, co zrobić – czy powinien nie pójść do pracy i zostać w domu? Odwieźć Victora do szkoły i wrócić? Postanowił, że pojadą wszyscy. Kiedy odprowadzili Victora, Zach po raz kolejny zapytał, co teraz. Na co ma ochotę.
Klara chciała odwiedzić Idę.
Niecały miesiąc wcześniej, kiedy pocztą pantoflową dotarła do niej wieść o zdarzeniach na cmentarzu, przez krótki czas rozważała, czy powinna się odezwać, ale tego nie zrobiła. Teraz zamierzała ją odwiedzić.
Nie za bardzo wiedziała dlaczego.
Po prostu wydawało jej się to właściwe.
Zach ją zawiózł i ustalili, że za godzinę wróci. Gdyby chciała zostać dłużej lub krócej, miała mu wysłać wiadomość.
Klara doznała szoku, kiedy zobaczyła dawną koleżankę. Ida wyglądała na zmęczoną, miała cienie pod oczami, jej skóra była bladoszara, a włosy zwisały w pozbawionych życia tłustych strąkach, jakby od dawna nie brała prysznica. Poza tym schudła. Może jeszcze przed napaścią – Klara nie widziała jej od kilku lat. Miała jednak wrażenie, że chodzi o coś innego. Ida nie wykazywała szczególnej radości ani zadowolenia z jej wizyty, powiedziała tylko: „Cześć, jesteś”, przelotnie ją przytuliła i wprowadziła do mieszkania.
Klara siedziała więc w kuchni, w której była tyle razy wcześniej.
Kiedy