Sebastian Bergman. Michael HjorthЧитать онлайн книгу.
nie. Jeśli tak, to w formie anonimowego przecieku do prasy. W takim wypadku musiało być pewne, że nie zostawi śladu, który poprowadziłby z powrotem do niej. Obrzucanie błotem zadziałałoby na jej niekorzyść. Tak naprawdę chciała się wznieść ponad takie zagrania, ale na tym etapie najwyraźniej wszystkie chwyty były dozwolone. Miała pewność, że to jeden z jej kontrkandydatów wyciągnął na światło dzienne urażonego konfirmanta.
Zastanawiała się nad tym, kiedy wieczorem wracała samochodem do domu. Czuła wzburzenie i złość, a to najgorszy z możliwych stan psychiczny do podejmowania ważnych decyzji. Postanowiła więc, że na razie zachowa dla siebie to, co wiedziała o Göranie Peltzénie. Wybory miały się odbyć dopiero za dwa miesiące. Było jeszcze sporo czasu. Mogła poczekać kilka tygodni, spróbować wyczuć, jaka jest ogólna reakcja na jej przesłuchanie. Umieścili wszystko w sieci, więc uprawnieni do głosowania mogli wyrobić sobie opinię o kandydatach. Może nie było tak źle, jak jej się wydawało. Zerknie na to zaraz po powrocie do domu, a działać będzie później. Tak postanowiła. Kiedy zajechała przed willę przy Domherrevägen, była w trochę lepszym nastroju.
Wszystko się rozwiąże.
Bóg ją dobrze poprowadzi.
Jak zawsze.
Zgasiła silnik i już miała wysiąść z samochodu, kiedy zadzwonił telefon. Nieznany numer. Byle nie znowu ten dziennikarz, pomyślała i odebrała. To nie był on.
– Cześć, tu Ida. Ida Riitala – rozległ się słaby głos.
– Tak…?
– Nie wiem, czy mnie pamiętasz, byłam w Ab…
– Pamiętam cię – przerwała szorstko Ingrid. – Ostatnim, czego teraz potrzebowała, było przypomnienie tego okresu jej życia w Uppsali. – W czym mogę ci pomóc? – dodała przyjaźniej.
Po tym pytaniu przez pięć minut słuchała Idy opowiadającej o gwałtach, Klarze i Rebecce, policji, o tym, że nic nie powiedziała, o wątpliwościach.
– Ale już sama nie wiem – zakończyła. – Może powinnyśmy. Jak uważasz?
Ingrid oparła głowę o zagłówek, zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech. Była zirytowana jeszcze przed rozmową.
– Sądzę, że postąpiłaś jak najbardziej słusznie – powiedziała głosem, który, jak dobrze wiedziała, skłaniał ludzi do słuchania. Wzbudzał zaufanie. – Nie ma powodu tam wracać, wszystkie zostawiłyśmy to za sobą, okazałyśmy skruchę, modliłyśmy się o wybaczenie i je otrzymałyśmy.
Odpowiedziała jej cisza. Cisza, którą odczytała jako wahanie.
Łatwo zwątpić, kiedy człowiek jest poddawany próbom.
– Zrobiłaś słusznie. Mówienie, mieszanie w to policji, to ludzkie rozwiązania, a ty musisz się skupiać na rozwiązaniach Boskich. On widzi całość, wykorzystuje to, co się dzieje, do ulepszania ciebie, dodawania ci sił. Testuje cię, ale nigdy tak, byś nie mogła sobie z tym poradzić. Niech ta wiedza da ci poczucie bezpieczeństwa.
Odpowiedź Idy świadczyła o tym, że użyła dobrych argumentów, że do niej dotarła. Kontynuowała rozmowę jeszcze przez pięć minut, dopóki nie nabrała przekonania, że Ida jest zgodna co do tego, że najlepiej nic nikomu nie mówić. Zakończyła zapewnieniem, że może do niej zadzwonić w każdej chwili w dowolnej sprawie. Miała nadzieję, że do tego nie dojdzie.
Ingrid jeszcze przez kilka sekund siedziała w tym samym miejscu i myślała. Czy powinna zadzwonić do pozostałych? Klara odeszła z kościoła. Odeszła od Boga. Argumenty, których użyła w przypadku Idy, na nią nie podziałają. Gdyby zadzwoniła i poprosiła ją o dalsze milczenie, mogłoby to wręcz odnieść przeciwny skutek. To samo dotyczyło Rebekki Alm. Gdyby do niej zadzwoniła, Rebecca pewnie pomyślałaby, że to spisek, że potężne siły sprzysięgły się przeciwko niej. Zawsze miała bujną wyobraźnię.
Najlepsze, co mogła zrobić Ingrid, to poczekać.
Zobaczyć, co się stanie.
Zaufać, że Bóg pomoże jej to rozwiązać.
Wysiadła z samochodu i weszła do domu. Zdjęła buty i powiesiła płaszcz na wieszaku. Po drodze do kuchni włączyła kilka lamp. Kiedy nalewała wody do dzbanka, poczuła, jak bardzo jest zmęczona.
To był długi dzień.
Ale jeszcze nie koniec. Czekając, aż woda się zagotuje, weszła do gabinetu i włączyła komputer. Usiadła na biurowym fotelu, oparła łokcie o biurko i wsparła czoło na dłoniach. Dom był pogrążony w ciszy. Oprócz… Ingrid się wyprostowała. Zaczęła nasłuchiwać. Co to było? Odwróciła głowę i spojrzała na drzwi wychodzące na resztę domu.
Nic. Cisza.
Ciche pstryknięcie w kuchni było znakiem, że woda się zagotowała. Ingrid zalogowała się do komputera, a potem wstała i wróciła do kuchni przygotować filiżankę herbaty.
Bardziej to wyczuła, niż usłyszała.
W domu był ktoś jeszcze.
Za jej plecami.
Poczuła wzbierającą panikę, ale nie zdążyła się obrócić.
Nie znowu. Nie znowu.
Ta myśl przemknęła jej przez głowę tuż przed tym, jak poczuła ukłucie w szyję i upadła na podłogę.
– Dziękuję, że wszyscy daliście radę się zjawić mimo późnej pory – zaczęła Anne-Lie, kiedy Torkel i ona usiedli obok siebie przy stole w jednej z mniejszych sal zebrań na parterze komisariatu, a szmer ucichł. Torkel oszacował, że w pomieszczeniu są miejsca siedzące dla około trzydziestu osób. Mniej więcej połowa była zajęta. A więc blisko piętnaście osób. Nie miał pojęcia, ile gazet, kanałów telewizyjnych i witryn internetowych reprezentowali. Większość ich nagrywała – wszystkim, od kamer na statywach po telefony komórkowe w rękach.
– To jest Torkel Höglund z Krajowego Wydziału Zabójstw – kontynuowała Anne-Lie, wskazując Torkela. – On i jego drużyna pomagają w tym śledztwie.
Torkel skinął głową zebranym. Kojarzył tylko jednego.
Axela Webera.
Ma się rozumieć.
Ten dziennikarz zazwyczaj się przyglądał pracy Krajowego Wydziału Zabójstw, a w ostatnim śledztwie odegrał aktywną rolę. Wszyscy byli zgodni, że chyba zanadto aktywną. Weber posłał mu lekki uśmiech i uniósł rękę w geście pozdrowienia. Torkel nie odwzajemnił jednego ani drugiego.
– Mamy dziś na tapecie zabójstwo, dwa gwałty i jedną próbę gwałtu. Za wszystkim, jak podejrzewamy, stoi ten sam człowiek – zaczęła Anne-Lie, a Torkel zauważył wzrost zainteresowania wśród słuchaczy.
Wyprostowane plecy.
Długopisy przyłożone do kartek w notatnikach.
Palce na klawiaturach.
Zanim zaczęli, podjęli decyzję, że to Anne-Lie poprowadzi konferencję prasową. Torkel miał odpowiadać na pytania zadane bezpośrednio jemu albo na te, które mu przekaże. Nic poza tym. W zasadzie mu to nie przeszkadzało, nie miał zdania na temat tego podziału. Rozwiązała to tak, a nie inaczej. Zakomunikowała jak swoisty rozkaz. Uświadomił sobie, że już dawno nie wypełniał niczyich rozkazów. Nie był szczególnie zachwycony, że znów musi to robić.
Ustalili też, co będzie odpowiadał, którymi informacjami się podzielą, a które zatrzymają dla siebie. Sebastian i Ursula wrócili po rozmowie z Idą Riitalą z tymi samymi informacjami, które Vanja uzyskała u Klary Wahlgren.
Żadna z kobiet nie znała