Эротические рассказы

Nóż. Jo NesboЧитать онлайн книгу.

Nóż - Jo Nesbo


Скачать книгу
chłopiec. Za godzinę?

      Kiedy Harry się rozłączył i dzwonił do Kai Solness, coś sobie uświadomił. Że zapamiętał Seilduksgata, ponieważ zawsze, bez względu na to, jak bardzo był pijany, zawsze coś zapamiętywał, nigdy nie miał w głowie kompletnej pustki. Może to wcale nie długotrwałe działanie alkoholu sprawiło, że nie pamiętał nic z tamtego wieczoru w Jealousy? Może chodziło o coś, czego nie chciał pamiętać?

      „Cześć, tu poczta głosowa Kai…”

      – Znalazłem ten motyw, o który pytałaś – powiedział Harry, kiedy rozległo się piknięcie. – Ten motyw nazywa się Valentin Gjertsen i okazuje się synem Sveina Finne. Valentin Gjertsen nie żyje. To ja go zabiłem.

      16

      Alexandra Sturdza wydała z siebie głęboki pomruk, wyciągając ręce nad głowę tak, że palcami i nagimi stopami dotknęła mosiężnych słupków po dwóch stronach łóżka. Potem obróciła się na bok, wcisnęła kołdrę między uda, a jedną z dużych białych poduszek wsunęła sobie pod głowę. Uśmiechnęła się tak szeroko, że jej ciemne oczy prawie zniknęły w ostrej twarzy.

      – Tak miło, że przyszedłeś – powiedziała, kładąc rękę na piersi Harry’ego.

      – Mhm. – Harry leżał na plecach, wpatrzony w ostre światło lampy na suficie. Alexandra otworzyła mu ubrana w długi jedwabny szlafrok, wzięła go za rękę i zaprowadziła prosto do sypialni.

      – Masz wyrzuty sumienia? – spytała.

      – Zawsze – odparł Harry.

      – Z powodu tego, że tu jesteś.

      – Niespecjalnie. To wpasowuje się jedynie w szereg przesłanek.

      – Przesłanek czego?

      – Tego, że jestem złym człowiekiem.

      – Skoro już i tak masz wyrzuty sumienia, to chyba możesz się rozebrać?

      – Więc nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że Valentin Gjertsen jest synem Finnego?

      Harry założył ręce za głowę.

      – Nie ma.

      – To, do jasnej cholery, jakaś absurdalna sztafeta. Pomyśl o tym. Valentin Gjertsen prawdopodobnie jest owocem gwałtu.

      – A kto nim nie jest?

      Otarła się podbrzuszem o jego udo.

      – Słyszałaś, że Valentin Gjertsen zgwałcił więzienną dentystkę w jej gabinecie? Potem naciągnął jej na głowę nylonową pończochę i podpalił.

      – Zamknij się, Harry. Mam na ciebie ochotę. W szufladzie komody są prezerwatywy.

      – Nie, dziękuję.

      – Nie? Chyba nie masz ochoty znów zostać ojcem?

      – Nie miałem na myśli prezerwatywy. – Harry nakrył ręką jej dłonie, które już zaczęły rozpinać mu pasek.

      – Do cholery, po co tu jesteś, jeżeli nie chcesz się pieprzyć?

      – Dobre pytanie.

      – A dlaczego nie chcesz?

      – Przypuszczam, że z uwagi na niską produkcję testosteronu.

      Alexandra z gniewnym prychnięciem obróciła się na plecy.

      – Nie tylko się rozstaliście, Harry, ona nie żyje. Kiedy się z tym pogodzisz?

      – Uważasz, że pięć dni celibatu to przesada?

      Spojrzała na niego.

      – Zabawne. Ale ty wcale nie przyjmujesz tego tak spokojnie, jak udajesz, prawda?

      – Udawanie to połowa sukcesu. – Harry uniósł biodra i wyjął z kieszeni papierosy. – Badania naukowe wykazują, że od napinania mięśni uruchamianych przy uśmiechu człowiekowi poprawia się humor. Jeśli jesteś bliska płaczu, śmiej się. Ja postanowiłem spać. Jaka polityka dotycząca palenia obowiązuje u ciebie w sypialni?

      – Tu wszystko wolno. Ale kiedy ktoś pali w mojej obecności, to moją polityką jest cytowanie tego, co napisano na opakowaniu. Palenie zabija, przyjacielu.

      – Mhm. To z przyjacielem jest dosyć wyrafinowane.

      – Dlatego, żebyś zrozumiał, że robisz to nie tylko sobie, ale też wszystkim innym, którzy cię kochają.

      – Zrozumiałem. Więc ryzykując i raka, i jeszcze większe wyrzuty sumienia, niniejszym zapalam.

      Zaciągnął się i wydmuchnął dym w stronę lampy na suficie.

      – Lubisz światło – stwierdził.

      – Wychowałam się w Timişoarze.

      – Tak?

      – Pierwszym mieście w Europie, w którym pojawiły się elektryczne latarnie na ulicach. Wyprzedził nas tylko Nowy Jork.

      – I dlatego lubisz światło?

      – Nie. Ale ty lubisz fun facts.

      – Naprawdę?

      – Tak. Takie jak to, że Finne miał syna gwałciciela.

      – To trochę więcej niż fun fact.

      – Dlaczego?

      Harry zaciągnął się dymem, ale papieros nie miał żadnego smaku.

      – Dlatego że syn może stanowić dla Finnego dostatecznie silny motyw do zemsty. Ścigałem tego syna w związku z wieloma zabójstwami. I w końcu go zastrzeliłem.

      – Ty…?

      – Valentin Gjertsen był nieuzbrojony, ale sprowokował mnie do strzału, bo udał, że sięga po broń. Niestety, byłem tego jedynym świadkiem, a specjalna jednostka do spraw wewnętrznych uznała za problematyczne to, że oddałem trzy strzały. Ale zostałem uniewinniony. Stwierdzono, że nie można udowodnić, że nie działałem w samoobronie.

      – I Finne się o tym dowiedział? A teraz uważasz, że to dlatego zabił twoją żonę?

      Harry kiwnął głową.

      – Oko za oko, ząb za ząb.

      – Logiczniejsze byłoby chyba, gdyby zabił Olega.

      Harry uniósł brew.

      – Wiesz, jak mu na imię?

      – Dużo mówisz po pijaku, Harry. I zdecydowanie za dużo o żonie i o synu.

      – Oleg nie jest moim synem. To syn Rakel z pierwszego małżeństwa.

      – O tym też mówiłeś. Ale czy to nie jest wyłącznie kwestia biologii?

      Harry pokręcił głową.

      – Nie dla Sveina Finne. On nie kochał Valentina Gjertsena jako osoby. Prawie go nie znał. Kochał go wyłącznie dlatego, że Valentin niósł dalej jego geny. Siłą napędową Finnego jest rozsiewanie własnego nasienia. Płodzenie jak największej liczby dzieci. Dla niego biologia jest wszystkim, to ona ma mu zapewnić życie wieczne.

      – To chore.

      – Tak sądzisz? – Harry spojrzał na papierosa. Zastanawiał się, które miejsce w kolejce rzeczy czekających, żeby go zabić, zajmuje rak płuc. – Może biologia determinuje nas bardziej, niż chcemy w to wierzyć. Może jeśli chodzi o więzy krwi, wszyscy jesteśmy urodzonymi szowinistami, rasistami i nacjonalistami, żywiącymi instynktowne pragnienie, by nasz ród objął władzę nad światem. Dopiero z czasem się tego oduczamy, w większym i mniejszym stopniu. Przynajmniej spora część z nas.

      – W każdym


Скачать книгу
Яндекс.Метрика