1941. Rok, w którym Niemcy przegrały wojnę. Andrew NagorskiЧитать онлайн книгу.
C. Marshall i inni czołowi wojskowi – ich zdaniem zbyt ryzykowne było przesyłanie dostaw, które w razie podbicia Wielkiej Brytanii przez Niemcy mogły wpaść w ręce wroga.
Gdy Churchill dowiedział się o takich nastrojach od swego ambasadora w Waszyngtonie Philipa Kerra, markiza Lothian, nie krył irytacji. Przekazując Colville’owi kolejną depeszę, warknął: „Oto telegram dla tych cholernych jankesów”137. Markizowi Lothian skarżył się: „Jeszcze do kwietnia byli tak pewni zwycięstwa aliantów, że nie uważali, iż pomoc jest konieczna. Teraz są tak pewni naszej przegranej, że nie uważają pomocy za możliwą”138.
Jednak starania Churchilla zaczęły przynosić skutki, gdyż Roosevelt poszukiwał sposobów na udzielenie natychmiastowej pomocy. 1 czerwca139 zaaprobował wysłanie do Wielkiej Brytanii „nadwyżki” materiałów wojennych, w tym 80 tysięcy karabinów maszynowych, amunicji i pół miliona karabinów wyprodukowanych podczas poprzedniej wojny. Co znaczące, posunięcie to zarekomendował generał Marshall, zmieniwszy swoje stanowisko w kwestii udzielania pomocy. Wkrótce wysłano też części do produkcji czołgów, a 2 września oba państwa zawarły umowę o wymianie niszczycieli na bazy. W zamian za umożliwienie Stanom Zjednoczonym utworzenia na terenie brytyjskim baz wojskowych z 99-letnią dzierżawą Amerykanie zaczęli wysyłać stare niszczyciele.
Nie był to w żadnym razie idealny układ, a Royal Navy zaczęła się skarżyć, że pierwsze przekazane jej niszczyciele są w opłakanym stanie. Churchill rozumiał jednak, że w ten sposób Roosevelt mógł załatwić sprawę mimo sceptycyzmu Kongresu i opinii publicznej; co ważniejsze, oznaczało to, że wkrótce napływać będą lepsze okręty i liczne rodzaje innego sprzętu wojskowego. Gdy w listopadzie Roosevelt został wybrany na kolejną kadencję, brytyjski przywódca napisał do niego: „Modliłem się za Pański sukces i jestem za niego prawdziwie wdzięczny”140.
Churchill nadal wyrażał irytację niemrawymi odpowiedziami na jego kolejne prośby o zwiększenie pomocy… a szczególnie, jego zdaniem niepotrzebnie oschłymi, amerykańskimi wezwaniami do niezwłocznej zapłaty za wszystkie dostawy. Zważywszy na szybko topniejące brytyjskie zapasy złota i dolarów, prosił Roosevelta o szczodrzejsze warunki. Odpowiedź prezydenta nadeszła w jednej z jego audycji radiowych znanych jako „rozmowy przy kominku”. 29 grudnia oświadczył: „Z wojskowego punktu widzenia Wielka Brytania i Imperium Brytyjskie są obecnie pierwszą linią obrony świata przed podbojem. Prowadzą walkę, która zapisze się na zawsze w pamięci o szlachetnych czynach”141.
Choć nadal podkreślał, że jego kraj nie zmierza ku wojnie, obiecał uczynić go „wielkim arsenałem demokracji” i dodał, że kurczące się zasoby finansowe Wielkiej Brytanii nie będą przeszkodą, by uczynić ją głównym beneficjentem. Kilka dni wcześniej podczas konferencji prasowej wyjaśnił, że zamierza traktować Wielką Brytanię tak jak sąsiada, który chciałby pożyczyć wąż ogrodowy celem ugaszenia ognia. Nie odpowiedziałby przecież temu człowiekowi: „Sąsiedzie, zapłaciłem za wąż piętnaście dolarów, więc musisz mi zapłacić za niego piętnaście dolarów”. Zamiast żądać pieniędzy, oczekiwałby po prostu zwrotu węża „po ugaszeniu pożaru”142.
Takie proste tłumaczenia okazały się niezbędne do uzyskania poparcia dla ustawy Lend-Lease, której projekt przedstawiony został w styczniu 1941 r. i stał się w ciągu dwóch kolejnych miesięcy tematem ostrej debaty w Kongresie dotyczącej tego, jak daleko kraj powinien się posunąć we wspieraniu Wielkiej Brytanii. Robert Sherwood, autor przemówień Roosevelta, uznał tę sąsiedzką metaforę za decydującą w przekonaniu większości Amerykanów, że „nie może być nic bardzo radykalnego ani bardzo niebezpiecznego w propozycji prezydenta, by pożyczyć nasz wąż ogrodowy Brytyjczykom, którzy toczą tak bohaterską walkę w tak dramatycznych okolicznościach”143.
Treść samej ustawy dawała Rooseveltowi szerokie pole manewru, na które tak liczył Churchill. Zgodnie z jej warunkami mógł posyłać broń i inne materiały „rządowi każdego kraju, którego obronę prezydent uznaje za istotną dla obrony Stanów Zjednoczonych”144. Amerykanie mieli te materiały „pożyczać”, nie wymagając natychmiastowej zapłaty ani też określenia, w jakiej formie zapłata ta miałaby zostać zrealizowana.
Właśnie to szerokie pole manewru zaniepokoiło obóz izolacjonistów. Republikański senator Robert A. Taft stwierdził, że ustawa „da prezydentowi prawo do prowadzenia na całym świecie swego rodzaju niewypowiedzianej wojny, w której Ameryka zrobi wszystko poza faktycznym posłaniem wojska na linię frontu”145.
Na początku 1941 r. nie było pewności, czy Kongres i naród amerykański zaakceptują te warunki. Zwolennicy Roosevelta i izolacjoniści szykowali się do zaciekłej walki.
Hitler zwrócił w Mein Kampf uwagę na inny, jego zdaniem poważny błąd Niemiec przed I wojną światową: przekonanie, że są w stanie rywalizować z rozległym Imperium Brytyjskim, prowadząc własną politykę kolonialną. „Uważałbym za bardziej rozsądne, gdyby Niemcy wyrzekły się bezsensownej polityki kolonialnej, wyrzekły się floty handlowej i wojennej i zawarły sojusz z Anglią przeciwko Rosji, w ten sposób przechodząc od nieudolnej polityki globalnej do ukierunkowanej polityki ekspansji terytorialnej na kontynencie”146, pisał.
Przekonanie, że Wielka Brytania mogła być na początku XX wieku sojusznikiem, nie wrogiem Niemiec, tkwiło w Hitlerze przez lata jego marszu do władzy – a nawet jeszcze w czasie II wojny światowej. „Ubolewanie Hitlera nad tym, że nie połączył się z Anglią, przewijało się czerwoną nicią przez wszystkie lata jego panowania”147, pisał Speer w swych wspomnieniach. Hitler był sfiksowany na punkcie niektórych idei i nigdy całkiem ich nie porzucał, niezależnie od tego, jak wiele świadczyło przeciw nim. Szczególnie odnosiło się to do jego oceny Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych w decydującym okresie, gdy jego działania pchały te kraje ku sobie… i z pewnością do jego późniejszej gigantycznej pomyłki w ocenie zdolności Związku Radzieckiego do przeciwstawienia się niemieckiej potędze.
„W istocie rzeczy nie wiedział on nic o swoich przeciwnikach i nie chciał też wykorzystywać informacji, jakimi dysponował”, dodał Speer. „Ufał raczej swym spontanicznym, dyktowanym przez skrajne lekceważenie podszeptom, choć często były one sprzeczne”148. Najbardziej widocznym tego przykładem, zdaniem Speera, było określanie przez Hitlera Anglii jako „naszego wroga numer 1” przy jednoczesnym żywieniu nadziei na porozumienie się z tym krajem”149. Engel, adiutant Hitlera, zapisał 18 grudnia 1940 r. w swym dzienniku: „Nadzieja, że Ang[licy] ustąpią; nie wierzy, że USA wejdą do wojny”150.
Od chwili, gdy Wielka Brytania i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę po ich agresji na Polskę, Hitler starał się przekonać siebie i swoje otoczenie, że – jak pisał Speer – uczyniły to „tylko dla pozoru, by nie stracić twarzy przed światem”151. Typowy nagłówek nazistowskiego dziennika „Völkischer Beobachter” głosił: „NIEMCY PRAGNĄ POKOJU – ŻADNYCH CELÓW WOJENNYCH WOBEC FRANCJI I ANGLII”152.
Hitler prywatnie i publicznie wciąż składał podobne deklaracje „pokojowe”. 4 marca 1940 r. spotkał się z Jamesem D. Mooneyem, prezesem General Motors Overseas Corporation, który na prośbę niemieckich dostojników prowadził walkę z wiatrakami, usiłując zapobiec rozszerzeniu się wojny. Hitler powiedział Mooneyowi, że Niemcy są skłonne szanować Anglię jako mocarstwo światowe, jeżeli same będą traktowane z podobnym respektem. Twierdził, że mogłoby to stanowić podstawę umowy pokojowej z Rooseveltem, która następnie doprowadziłaby do ograniczenia zbrojeń i ustanowienia nowych zasad handlu międzynarodowego. Mooney posłał Rooseveltowi pięć depesz dotyczących tego spotkania oraz rozmów z niemieckimi urzędnikami, Biały Dom zareagował jednak chłodno153.
W trakcie Blitzu prowadzonego po bitwie o Anglię Hitler był coraz bardziej sfrustrowany tym, że wyspiarski kraj nie chciał się poddać jego woli. „Führera najbardziej zajmuje sprawa, dlaczego Anglia dotychczas nie szuka pokojowych