Nigdy nie zapomnisz. Kathryn CroftЧитать онлайн книгу.
się, czy częstowała mnie herbatą, żebym miała wrażenie, że tylko ucinam sobie z nią miłą pogawędkę, a nie odbywam sesję terapeutyczną. W każdym razie to działało. Powiedziałam jej, że wszystko w porządku, ale ona zmrużyła oczy i ściągnęła brwi.
– Zaczęłaś wychodzić? Poznawać ludzi? – Mówiąc „ludzi”, miała na myśli mężczyzn. Uważała za problem, że przez tyle lat żadnego do siebie nie dopuściłam, ale chyba powinna brać pod uwagę, że mi to nie przeszkadza? To był mój wybór. Dopóki nie poznałam Juliana. Ale nie zamierzałam o nim wspominać, ani o fakcie, że od tygodni zaglądam na portal randkowy, bo przecież nic się nie wydarzyło. I wykluczałam, że kiedykolwiek do czegoś dojdzie.
– Nie, chodziło mi tylko o to, że wszystko jest w porządku… biorąc pod uwagę moją sytuację.
Doktor Redfield pokiwała głową. Czekała, aż powiem coś więcej. Trzymała kubek w obu dłoniach, a nogi skrzyżowała, kierując stopy w moją stronę. Bez wątpienia perfekcyjnie opanowała język ciała, bo każda pozycja, którą przybierała, była celowa, czemuś służyła. Nie przeszkadzało mi to. Byłam wdzięczna, że nie robi notatek. Oczywiście pewnie sporządzała je później, bo jak inaczej spamiętałaby informacje o wszystkich swoich pacjentach? Ale przynajmniej była na tyle uprzejma, żeby poczekać, aż sesja dobiegnie końca.
Gdy zamilkłam, zaczęła zadawać kolejne pytania.
– Jak praca?
– W porządku. Daję sobie radę. W każdym razie nie mam żadnych problemów.
Znowu pokiwała głową.
– Wciąż pracujesz w bibliotece? To musi być przyjemne dla kogoś, kto tak kocha książki.
Jej pamięć była imponująca. Zastanowiło mnie, czy mogłabym lepiej wyćwiczyć własną, chociaż to i tak na nic by się nie zdało; wolałam, by jak najmniej myśli zaśmiecało moją głowę.
– Mam tam spokój – powiedziałam, wiercąc się w fotelu. Jej pytania coraz bardziej mnie krępowały. Przecież już to wszystko o mnie wiedziała. Wiedziała, że nigdy nie pracowałam gdzie indziej. Że od kiedy zrezygnowałam ze studiów, biblioteka stanowiła dla mnie jedyną opcję. Miałam wrażenie, jakby to była nasza pierwsza sesja, jakbyśmy zaczynały od początku.
– A dom opieki? Wciąż tam pracujesz jako wolontariuszka?
Pokiwałam głową.
– Na tyle, na ile mogę sobie na to pozwolić. Uwielbiam tam chodzić, dotrzymywać towarzystwa pensjonariuszom.
Doktor Redfield uśmiechnęła się. Rozmawiałyśmy już wcześniej o moim wolontariacie i podkreślała, jak bardzo się cieszy, że to robię, że jestem taka bezinteresowna. Próbowałam jej wytłumaczyć, iż czerpię z tego równie dużo korzyści, co moi podopieczni, ale ona powiedziała, żebym nie była wobec siebie zbyt surowa. Że robię coś dobrego. Chciałam ją zapytać, czy uważa, że to wszystko wynagrodzi, ale przemilczałam to pytanie, obawiając się jej odpowiedzi.
Zadawała mi podobne pytania przez całą wieczność, a ja jej na to pozwalałam, bo bardzo ją lubiłam i miałam wobec niej dług wdzięczności, ale nagle rzuciła pytaniem, którego się nie spodziewałam, a powinnam była.
– Mogę cię zapytać, co robiłaś wczoraj po pracy?
Wbiłam w nią wzrok, ale ona wytrzymała moje spojrzenie. Obie wiedziałyśmy, co miała na myśli. W pierwszej chwili się zawahałam, ale czy ostatecznie nie przyszłam tu po to, żeby poprosić ją o radę? Zazwyczaj nie mówiła mi, co mam robić, bo wolała, żebym podejmowała własne decyzje, ale mogła przynajmniej wskazać mi drogę. Więc opowiedziałam jej o kartce i zdjęciu, a ona słuchała, archiwizując informacje w wirtualnej teczce w swojej głowie, by odnieść się do nich przy następnym spotkaniu.
– Cóż, podejrzewam, że kogoś mogła sprowokować ta data. Być może na tym się skończy. – Zabębniła palcami o kubek. – Jednak jeśli takie incydenty się powtórzą, może to oznaczać, że mamy do czynienia z czymś poważniejszym niż zwykła próba wytrącenia cię z równowagi.
Zastanowiłam się nad tym. Nie brałam pod uwagę możliwości, że to będzie się ciągnąć. Gdy wychodziłam z domu tego ranka, listonosz zdążył już dostarczyć pocztę i nie znalazłam wśród niej kolejnego podejrzanego listu, więc łatwo było przekonać samą siebie, że to koniec. Ale teraz nie byłam tego taka pewna.
– Cóż, co pani zdaniem powinnam zrobić?
Zagryzła wargę i przez chwilę milczała, zanim odpowiedziała.
– Myślę, że jest za wcześnie, żeby zgłosić sprawę na policję, bo żadna z tych rzeczy nie stanowi jawnej groźby. –
Ściągnęła brwi. – W każdym razie nikt postronny tak by tego nie odebrał.
Tego nie musiała mi mówić, bo za nic nie poszłabym na policję, nawet gdyby otwarcie mi grożono.
Rozmowa na ten temat wywołała we mnie niepokój, więc postanowiłam zbagatelizować całą sprawę.
– Po prostu zobaczę, co się stanie – powiedziałam jej. – Nie ma sensu, żebym reagowała emocjonalnie, prawda?
Widziałam, że doktor Redfield jest rozczarowana, ale pojęła aluzję i szybko skierowała rozmowę na moją matkę. Spotkały się kilka razy za pośrednictwem wspólnych znajomych i wedle mojej wiedzy dobrze się dogadywały, chociaż doktor Redfield musiała oczywiście zachować profesjonalizm. Ale nawet gdyby zostały przyjaciółkami, ufałam jej. Może i nie zawsze chętnie przychodziłam na te spotkania, ale wiedziałam, że mnie nie zawiedzie. Mimo tego, co o mnie wiedziała.
– Często ją odwiedzasz? – zapytała, stawiając kubek na biurku. Ja wciąż kurczowo ściskałam swój, chociaż dopiłam resztki herbaty już jakiś czas temu.
– Na tyle, na ile to możliwe – powiedziałam, jednak potem zmieniłam zdanie i przyznałam: – Ale nie wystarczająco często. – Prawda była taka, że nie widziałam mamy od ponad dwóch miesięcy, a mieszkała w Watford, mniej niż godzinę jazdy od Londynu. Zazwyczaj odwiedzałam ją raz na dwa tygodnie, ale ostatnio odwlekałam te wizyty, nie mając pojęcia dlaczego.
– Rozumiem. – Doktor Redfield skinęła głową, lecz po raz pierwszy tego dnia dostrzegłam cień krytyki. Potrafiła zaakceptować wszystko, co zrobiłam, ale nie mogła mi wybaczyć zaniedbywania matki. Oczywiście nigdy nie powiedziałaby tego na głos, ale nie musiała.
– Ale wkrótce ją odwiedzę – dodałam szybko. I byłam zaskoczona, gdyż zdałam sobie sprawę, że naprawdę zamierzam to zrobić. Nagle zatęskniłam za mamą, chociaż sytuacja między nami była napięta.
To właśnie wtedy doktor Redfield postanowiła mnie zaszokować.
– Czy kiedykolwiek rozmawiałaś z matką o tym, co się stało?
Nie byłam przygotowana na to pytanie. Zazwyczaj nie poruszała tego tematu tak obcesowo, starała się kierować rozmową w taki sposób, żebym sama go podjęła. Wszystko dziś było nie tak. Znowu zaczęłam się wiercić w fotelu, próbując uporządkować myśli.
– Nie. Ale z drugiej strony podejrzewam, że trudno jej o tym rozmawiać, a ja nie chcę jej zmuszać.
– Ale ona cię kocha, Leah, więc może powinnaś dać jej szansę porozmawiania o tym wszystkim.
– Od czego w ogóle miałabym zacząć rozmowę o tym, że zniszczyłam jej życie? – To nie była przesada, nie zachowywałam się jak nadąsane dziecko. Wniosłam chaos i nieporządek do schludnego i uporządkowanego świata mamy.
Doktor Redfield próbowała mnie przekonać, że jestem