Głosy z zaświatów. Remigiusz MrózЧитать онлайн книгу.
go wtedy na sobie, ale to także o niczym nie świadczyło. Anton mógł wiedzieć, jaką koszulkę Zaorski nosił kilka godzin później, i założyć, że jej nie zmieniał. Niewielkie ryzyko.
– Kim jest ta dziewczynka? – odezwał się prokurator.
– Nie wiem.
– Co pan z nią robił w tamtym motelu?
– Nie było mnie tam.
– I w jaki sposób pozbawił ją pan…
– Zaraz pana czegoś pozbawię – uciął Zaorski i odsunął nieco krzesło, jakby miał zamiar opuścić pomieszczenie.
W tej chwili dla całej trójki było już jasne, że to nie wchodzi w grę. Kaja przesunęła się kawałek w kierunku drzwi, jakby chciała to podkreślić. Z jej twarzy wciąż nie dawało się niczego wyczytać.
– Modus operandi sprawcy był dość zastanawiający – odezwał się prokurator. – Zabił tak, by nie wyglądało to na zabójstwo, i nie zostawił żadnych śladów. Robota kogoś, kto dobrze zna się na rzeczy.
Seweryn nie miał zamiaru odpowiadać na te śledcze zaczepki.
– Postawił pan ciekawą tezę o uduszeniu pozycyjnym – dodał Korolew. – To właśnie w ten sposób pan ją zabił?
Zaorski w końcu podniósł się z krzesła. Miał tego dosyć.
– Proszę siadać.
– Proszę pocałować mnie w dupę.
Napięcie w pokoju stało się tak gęste, że zdawało się wszystkich unieruchomić. Stan zawieszenia trwał aż do momentu, kiedy Korolew powoli wstał. Przez moment on i Seweryn przypominali zawodników czekających na rozpoczęcie walki po przeciwnych stronach ringu.
– Sporo pan zaryzykował – odezwał się w końcu Anton. – Stawiając na to, że blefowałem.
– Nic nie ryzykowałem, bo mnie tam nie było.
Korolew cofnął się niemal niezauważalnie, ale tyle wystarczyło, by Zaorski nieco odetchnął. Nawet tak nieznaczny ruch sugerował, że cała ta gadanina z nagraniem była tylko podpuchą, na którą miał się złapać.
Dzięki Bogu. Ani prokurator, ani Kaja nie mieli pojęcia, jaka jest prawda. W przeciwnym wypadku żadne z nich z pewnością tak łatwo by nie odpuściło.
– Oddałem wam zresztą dobrowolnie mój telefon – dodał Seweryn. – Możecie sprawdzić jego lokalizację zeszłej nocy.
– Mógł zostawić go pan w domu.
– Mogłem też zgłosić się do Milionerów i dobrze odpowiedzieć Hubertowi na ostatnie pytanie – odparł Zaorski i rozłożył ręce. – Po co to gdybanie? Niech pan się opiera na twardych dowodach.
– Taki mam zamiar.
– To proszę go wcielić w życie, bo do tej pory nie przedstawił pan niczego, co usprawiedliwiałoby przetrzymywanie mnie tutaj – syknął Seweryn i ruszył w stronę drzwi. – I jeśli to jest dla pana jakaś rozgrywka, to musiał pan już zrozumieć, że przegrał tę turę. Z tej okazji żegnam.
– Wolałbym jednak, by pan został.
– To proszę mnie aresztować.
Przypuszczał, że mężczyzna podejmie kolejną próbę zatrzymania go, ale prokurator się nie odezwał. Dopiero kiedy Zaorski złapał za klamkę, usłyszał głos Korolewa.
– Mam twarde dowody.
Seweryn obejrzał się przez ramię w momencie, kiedy Anton kładł na stole swój telefon.
– Zagrał pan va banque, ale ja nie blefowałem z nagraniem – oznajmił.
Burzyńska spojrzała na Zaorskiego, po czym oboje szybko podeszli do stołu i nachylili się nad komórką. Prokurator wyświetlił już nagranie, które musiał dostać niedawno od funkcjonariuszy.
Było wykonane w HD i mimo niedostatecznego oświetlenia w Przystani dość wyraźnie było widać mężczyznę przechodzącego za stolikiem. Nawet gdyby nie czapka, koszulka i kurtka, bez trudu dałoby się rozpoznać Zaorskiego.
Burza natychmiast się cofnęła, a Seweryn poczuł, że robi mu się gorąco. Wpadł w najgorszy możliwy sposób.
– Wróci pan na miejsce?
Zaorski zaklął w duchu. Wydawało mu się, że dość dobrze potrafił rozgrywać przeciwników w pokera. Tym razem jednak upatrywał blefu tam, gdzie powinien widzieć jedynie dobre karty.
Nie było sensu iść w zaparte. Być może istniały techniczne możliwości, by spreparować tego typu nagranie, ale nie w takiej jakości. I z pewnością nie w tak krótkim czasie.
Z powrotem usiadł naprzeciwko prokuratora. Starał się unikać wzroku Burzyńskiej, ale patrzyła na niego tak intensywnie, że w końcu musiał na nią zerknąć. Zdawała się znacznie bardziej rozsierdzona od Korolewa.
– To pan jest na tym nagraniu? – spytał prokurator.
– Tak.
– A więc był pan w Przystani.
Seweryn potwierdził lekkim skinieniem głowy, zastanawiając się, co powinien robić dalej. Szybko zrozumiał, że istnieje tylko jeden sposób, by wyjść obronną ręką. Nie był najlepszy i z pewnością wymagał pewnej ekwilibrystyki, ale innego wyjścia nie było.
– Dlaczego pan kłamał? – spytał Anton.
Zaorski popatrzył najpierw na rozmówcę, a potem na Burzę. Miał nadzieję, że to podsunie prokuratorowi najbardziej oczywiste z wytłumaczeń. Odczekał chwilę, zanim udzielił odpowiedzi.
– Moje córki były u koleżanki na noc – mruknął.
– I co w związku z tym?
Tym razem Seweryn starał się posłać prokuratorowi porozumiewawcze spojrzenie.
– Moglibyśmy dokończyć tę rozmowę w cztery oczy? – spytał.
– Myślę, że starsza aspirant słyszała już bardziej gorszące rzeczy.
– Ale niekoniecznie z moich ust.
Anton obejrzał się na Kaję, ta jednak wyraźnie nie miała zamiaru nigdzie się ruszać. Zaorski w końcu ściągnął czapkę i położył ją na stole. Potem głęboko westchnął, jakby przyszło mu mówić o rzeczach, których nigdy nie zamierzał poruszać.
– Wie pan, jaką mam opinię w mieście – podjął. – To raczej wyklucza jakiekolwiek… kontakty z płcią przeciwną. A nazwa Kurewskiej Przystani nie powstała przypadkiem.
– Więc korzystał pan z usług natury seksualnej?
– Zgadza się.
– Ktoś może to potwierdzić?
Seweryn zaśmiał się cicho.
– Pewnie. Tamtejszy alfons i jego pracownice chętnie wyznają organom ścigania, że dochodzi tam do sutenerstwa – rzucił. – Ile za to grozi? Trzy lata?
– Pięć.
– Tym chętniej z panem pogadają.
Korolew doskonale zdawał sobie sprawę, że sutener niczego mu nie powie, a dziewczyny zaczną cokolwiek zdradzać dopiero, kiedy będzie im się to opłacało – lub kiedy nie będą miały innego wyjścia.
– Mam uwierzyć, że nie wspomniał pan o tym ze wstydu? – odezwał się Korolew.
– Tak.
– Ma pan chyba świadomość, jak to brzmi.
– Cóż…