Głosy z zaświatów. Remigiusz MrózЧитать онлайн книгу.
nie odzywała. Wszyscy czekali na więcej ze strony Zaorskiego, ten jednak nie miał wiele do powiedzenia. Konkretnych ustaleń było zbyt mało, by formułować hipotezę.
– Wygląda to jak naturalna śmierć – dodał. – Nie można więc wykluczyć, że taka właśnie była.
– I rodzice pozbyli się dziecka? – włączyła się Kaja. – Na polu?
– Znam gorsze sposoby.
– Seweryn…
– Mówię tylko, że na tym etapie to w ogóle nie wygląda na zabójstwo – zaznaczył. – A gdyby już miało do niego dojść, w tej chwili w grę wchodziłaby chyba tylko jedna rzecz.
– Jaka? – rzucił Konarzewski.
Zaorski obszedł ciało i zatrzymał się przy głowie dziewczynki. Położył ręce na stole sekcyjnym, po czym pochylił się i przez moment przyglądał skórze twarzy i szyi.
– W jakiej pozycji została znaleziona? – zapytał.
– Na wznak – odparła Burza. – Leżała na polu.
Seweryn przeniósł wzrok na Bromnicką.
– Ile czasu minęło od momentu zgonu?
– Szacujemy, że kilka godzin.
Wziąwszy pod uwagę niską temperaturę i stan, w jakim Zaorski zastał zwłoki, szacunek wydawał się właściwy.
– W takim razie najbardziej prawdopodobne jest uduszenie pozycyjne.
– Co? – spytał komendant.
Seweryn pochylił głowę tak, że jego broda dotknęła klatki piersiowej.
– Dochodzi do niego w sytuacji, kiedy drogi oddechowe zostają zablokowane przez niefizjologiczne ułożenie ciała – powiedział nieco niewyraźnie. – Najczęściej występuje to oczywiście u niemowlaków, ale nie tylko. Wiele nieszczęśliwych wypadków osób dorosłych kończyło się właśnie w taki sposób.
– Twierdzisz, że to wypadek? – mruknął Konarzewski.
– Nie. Twierdzę, że mogło dojść do asfiksji pozycyjnej, bo po niej właściwie nie zostają ślady. O ile ciało przeleży potem w innym ułożeniu odpowiednio długo.
– To niespecjalnie pomocne.
Zaorski wzruszył ramionami.
– Woda też nie jest specjalnie pomocna, kiedy się topisz – odparł. – Ale w innych okolicznościach może ratować życie.
Rozmówca sprawiał wrażenie, jakby miał zamiar zgłębić, co Seweryn ma na myśli. W ostatniej chwili inicjatywę przejęła jednak Kaja.
– To wszystko? – spytała.
– Z mojej strony tak – odparł Zaorski. – Żeby powiedzieć coś więcej, musiałbym otworzyć ciało, a to…
– Nie wchodzi w grę – dokończył za niego Konarzewski.
Wskazał wzrokiem drzwi, nie siląc się nawet na zdawkowe skinienie głową, co dopiero słowo podziękowania. Burzyńska szybko wyprowadziła Seweryna z budynku, a jeden z pracowników zamknął za nimi drzwi.
Skierowali się w milczeniu do radiowozu.
– I co myślisz? – spytała Kaja.
– Że dawno się nie widzieliśmy.
– A jeśli chodzi o tę dziewczynkę?
– Trudna sprawa – odparł, kiedy wsiedli do auta. – Jeśli doszło do zabójstwa, to wyjątkowo dziwacznego. Ofiara jest naprawdę zadbana, nawet podejrzanie.
– Może sprawca zajął się nią po śmierci?
– Może – przyznał Zaorski. – Ale to nie tłumaczy, dlaczego zabił ją tak, by nie dało się ustalić przyczyny zgonu.
Kiedy ruszyli w kierunku dawnego domu Burzyńskich, Kaja przelotnie spojrzała na Seweryna.
– Po co zadawać sobie tyle trudu? – spytała. – Są lepsze sposoby, żeby nie zostawiać śladów.
– Może z potrzeby.
– Jakiej?
– Zrobienia z niej kogoś zupełnie niewinnego, nieskalanego – odparł Seweryn, wyglądając za okno. Żeromickie ulice dawno opustoszały, po zmroku nie było czego tu szukać. – Denatka właściwie wygląda, jakby urwała się prosto z przygotowań do pierwszej komunii.
– Według was ma dopiero siedem lat.
– Mówię po prostu, że…
– Mówisz, jakbyś odnosił się do rzeczy, a nie człowieka.
W jej głosie dał się słyszeć zarzut, który nie miał wiele wspólnego ani z tą sprawą, ani z dzieckiem znajdującym się w przyszpitalnym prosektorium. Seweryn uznał, że najlepiej będzie, jeśli uda, że go nie usłyszał.
– W ten sposób jej nie zaszkodzę – powiedział. – Mogę tylko pomóc.
– Mimo wszystko mógłbyś być delikatniejszy.
– Pozbawiłbym się mojego uroku – odparł i lekko uśmiechnął się do Kai. – Który swojego czasu…
– Przestań.
Tym razem w jej głosie zabrzmiała nie tyle pretensja, ile prośba. Nawet jej ledwo uchwytna nuta wystarczyła, by Zaorski zrobił dokładnie to, o co prosiła go Kaja. Milczał aż do momentu, kiedy zaparkowali obok jego samochodu pod garażem.
– Widziałaś, jakie mają dygestorium tkankowe? – spróbował, wysiadając z auta. – Założę się, że ma aktywny wlot powietrza i…
– Dzięki za pomoc – ucięła Burza, a potem wbiła wsteczny.
Posłała mu ponaglające spojrzenie, sugerując, by zamknął drzwi.
– Nie ma sprawy – odparł. – Jakby co…
– Damy ci znać.
Nie było sensu przeciągać. Skierował się do garażu, a potem usiadł na składanym krzesełku i nalał sobie whisky. Właściwie nie miał pojęcia, dlaczego nie pije w domu, kiedy diablice są u koleżanki. Mógłby zasiąść wygodnie w fotelu i na spokojnie pomyśleć. O sprawie? Nie, przynajmniej nie za długo. Zaraz potem z pewnością skupiałby się już jedynie na Kai.
Powtarzałby w głowie całe spotkanie, analizował każde jej słowo i szukał w jej zachowaniu czegoś, co świadczyłoby o tym, że ona także nie potrafi o nim zapomnieć.
Pociągnął tak duży łyk ballantine’sa, aż zrobiło mu się ciepło.
Było to jednak nic w porównaniu z falą gorąca, która przyszła chwilę później. Ledwo Zaorski odłożył szklanicę, zobaczył, że rozświetlił się ekran leżącego obok telefonu. Pierwsza myśl znów była paranoiczna. Teraz nawet bardziej niż wcześniej, bo miał na względzie, że na stół sekcyjny trafiła ofiara w wieku młodszej córki.
Podniósł telefon i zobaczył okienko AirDropa.
„Fenol chce udostępnić plik »Prawda.mp3«”.
Seweryn rozejrzał się niepewnie. W pierwszej chwili pomyślał, że dziewczynki wcześniej wróciły i to któraś z nich wpadła na pomysł przesłania mu czegoś przez Bluetooth. Zaraz potem uświadomił sobie, że żadna z nich pewnie nie wie, jak zmienić nazwę urządzenia.
Może w takim razie Kaja? Nie, słyszał przecież, jak odjeżdża.
Kto wysyłał plik?
Zaorski podniósł się i obrócił w stronę bramy garażowej. Gorączkowo zastanawiał się nad tym,