Zaczekaj na miłość. Ilona GołębiewskaЧитать онлайн книгу.
Dopada nas zwątpienie, brak wiary we własne siły. Wyczekujemy zmian, powoli i na miarę swoich możliwości staramy się podołać kolejnym wyzwaniom. I znowu nie mamy pewności, że tym razem się powiedzie.
Klara czuła się podobnie. Miała w sobie pokłady lęku, kiedy w wieku dziewiętnastu lat sama decydowała o swojej przyszłości. Nie wiedziała, kim chce być i co będzie robić. W głowie kłębiły jej się tysiące pytań, na które nie znała odpowiedzi. Zewsząd słyszała dobre rady, często od osób, które nie były dla niej nikim ważnym. Miała wrażenie, że wszyscy wiedzą lepiej od niej, jak powinna ułożyć sobie życie.
Sama postanowiła w końcu, kim chce być, i w miarę szybko przekonała się, że pierwsze wybory nie należały do najlepszych. Wtedy też po raz pierwszy doświadczyła na samej sobie, że porażki nie oznaczają końca życia. Wręcz przeciwnie, zmuszają do przemyśleń i szukania planu awaryjnego.
Taki plan był jej potrzebny właśnie teraz. Znowu stanęła przed koniecznością podjęcia ważnych decyzji. I na myśl o tym paraliżował ją strach. Najchętniej schowałaby głowę w piasek i udawała, że nie istnieje. Ale czy niemal trzydziestoletnia kobieta może tak postępować? Na to pytanie również nie znała odpowiedzi. Wszystkie jej plany diabli wzięli i teraz nie miała pojęcia, co będzie za dzień, miesiąc, rok.
Wpatrywała się w płytę lotniska, na której kołowały samoloty. Wylądowały przed chwilą lub właśnie szykowały się do startu. Właściwie nie mogła się nadziwić, że taka ciężka maszyna jest w stanie oderwać się od ziemi, by wkrótce znaleźć się nad chmurami. Sama uwielbiała latać, a od kilku lat podróże samolotami były częścią jej życia na walizkach, które bardzo jej odpowiadało. Zawsze była wolnym ptakiem i ceniła sobie możliwość decydowania o tym, co i kiedy zrobi. Ostatnie przykre zdarzenia podcięły jej jednak skrzydła.
Kątem oka dostrzegła swoją przyjaciółkę, która nakazała jej tu siedzieć i nigdzie się nie ruszać, a sama poszła kupić kawę i coś słodkiego.
– No myślałam, że oszaleję! Mówię ci, obeszłam wszystkie możliwe miejsca i dopiero w ostatnim mieli taką kawę, jaką lubisz. Proszę, oto twoje ulubione latte z kardamonem i kruche ciasteczka – oświadczyła uroczyście Majka, podając Klarze duży papierowy kubek z zawartością, której zapach sprawił, że od razu poprawił się jej humor.
– Jesteś po prostu genialna. Nie wiem, czym sobie zasłużyłam, że tak się poświęcasz, by ratować ostatnie marne okruchy mojej godności.
– A ty jak zwykle głupoty gadasz. Pij, póki gorąca. Dobra kawa rozgrzewa lepiej niż niejeden przystojniak – zaśmiała się w głos Majka, aż niektórzy pasażerowie podnieśli na nią wzrok. Co jak co, ale przyjaciółka Klary miała jedną wyraźną cechę. Lubiła zwracać na siebie uwagę, a dzięki zjawiskowej urodzie i wrodzonemu wdziękowi robiła to tak skutecznie, że gdziekolwiek się pojawiła, tam wzbudzała niemałą sensację. Ale to dzięki niej Klara łatwiej znosiła długotrwałe pobyty w Paryżu. Poznały się ponad dwa lata temu, gdy po raz pierwszy znana warszawska agencja modelek obie wysłała na pokaz do Paryża. A że była to przyjaźń od pierwszego wejrzenia, to dogadywały się niemal bez słów.
– Marzę o tym, by zamknąć się w swoim domu, napić dobrego wina, a potem zgasić światło i spać jakieś trzy dni – skwitowała ponuro Klara. – Nie cierpię porażek, nie przemawia do mnie gadanina o tym, że mobilizują do pracy nad sobą.
– Jaka była umowa? Że masz się nie zamartwiać, myśleć o sobie i w Polsce szukać zajęcia, które da ci odrobinę satysfakcji, tak?
– Niby tak, ale sama wiesz, jak jest. Przeszłość i tak mnie dopadnie.
– O nic się nie martw. Wytłumaczę cię przed różnymi osobami, szefowa agencji też ci wszystko wybaczy. A Victor? Ten palant nawet nie zasługuje na to, żebyś chociaż przez minutę zajmowała myślami o nim swoją piękną główkę. Facet jest skreślony z listy osób, które mają w twoim życiu jakiekolwiek znaczenie. Masz o tym pamiętać, dobrze?
– Postaram się, przecież wiesz. Tylko zupełnie nie wiem, od czego zacząć po powrocie do Polski. Właśnie do mnie dotarło, że za wiele nie umiem poza kręceniem tyłkiem na wybiegu – podsumowała gorzko Klara.
– Nie będę cię przekonywała na siłę, ale jesteś w całkowitym błędzie. Wiem na pewno, że minie trochę czasu, a ty zapomnisz o przeszłości i postawisz na siebie.
– Odwiedzisz mnie niedługo?
– No pewnie! Może się wyrwę do Polski na Gwiazdkę, mama mi nie daruje, jeśli święta spędzę poza domem. A ty mi obiecaj, że będziesz dzwoniła, najlepiej codziennie.
– Po tygodniu już byś miała mnie dosyć – zaśmiała się Klara.
Na lotnisko chciała przyjechać sama, ale Majka uparła się, że będzie jej towarzyszyć podczas ostatnich godzin spędzonych na francuskiej ziemi. Widziała przecież, że przyjaciółka jest w bardzo złym stanie emocjonalnym, i obawiała się, czy w ostatniej chwili nie zrezygnuje z powrotu do Polski.
Na szczęście tak się nie stało. Zaraz po tym, jak weszła na pokład samolotu, poczuła radość, że wreszcie wraca do domu. Zajęła wyznaczone miejsce, zadowolona, że przypadło jej to przy oknie i dzięki temu będzie mogła podziwiać podniebne widoki. Zza chmur nieśmiało zaczęło przebijać słońce, co uznała za dobry znak. Czekały ją ponad dwie godziny lotu, które miała zamiar przeznaczyć na wymyślenie zgrabnej historyjki o tym, dlaczego tak nagle wraca do Polski i dlaczego zamierza zrezygnować z modelingu. Domyślała się, że jej matka Sabina i siostra Lilka od razu zasypią ją pytaniami o powody tej dziwnej decyzji.
Gdy samolot oderwał się od ziemi, poczuła ulgę. Zostawiała za sobą ponurą przeszłość, na którą składało się kilka złych zdarzeń. Piękna bajka skończyła się szybciej, niż mogłaby przewidzieć. Czuła wielką pustkę, którą mogło ukoić jedynie wsparcie bliskich osób. Wracała do Polski, do domu.
I nie miała pewności, czy ta perspektywa bardziej ją cieszy, czy niepokoi.
Wiedziała jednak doskonale, że ucieczka jest w tej sytuacji dobrym rozwiązaniem.
W domu najlepiej
Kierowca taksówki zaparkował przy zabytkowej kamienicy na starym Mokotowie. Tu Klara miała swoje mieszkanie o imponującym metrażu dwudziestu pięciu metrów kwadratowych. Ale dla niej to był prawdziwy pałac i nie zamieniłaby swojej kawalerki na nic innego. Dorobiła się jej jeszcze na studiach dzięki temu, że świetnie zarabiała – kontrakty podpisywane z agencjami modelek były zazwyczaj bardzo korzystne. Niestety, od kilku lat z powodu licznych wojaży po świecie była tu jedynie rzadkim gościem. Lubiła jednak wracać do swoich czterech kątów, gdzie czuła się wyjątkowo dobrze.
Teraz zanosiło się na zmiany i kawalerka miała być dla niej domem na dłużej. Zapłaciła taksówkarzowi. Kiedy wysiadła, od razu przekonała się, jak paskudna potrafi być w Polsce pogoda w drugiej połowie listopada. Ściemniało się, padał ulewny deszcz, a wiatr był tak silny, że ledwie utrzymała narzucony na głowę kaszmirowy szal, który dostała od Majki na poprawę humoru. Przez minutę szarpała się z wejściowymi drzwiami, wtaszczyła do środka walizkę i oparła się o ścianę, z trudem łapiąc oddech. Powoli wdrapała się na drugie piętro, dopiero po kilku minutach znalazła klucze do mieszkania w swojej przepastnej torbie, a gdy już miała wejść do środka, usłyszała miły głos.
– Klara? Oj, jak dawno cię tu nie było – stwierdziła Marysia Nowalik, jej sąsiadka z naprzeciwka, która była emerytowaną nauczycielką z głową pełną szalonych pomysłów.
– Dzień dobry, Marysiu, jak dobrze cię widzieć! – ucieszyła się Klara, widząc sympatyczną sąsiadkę. To właśnie ona, odkąd Klara wprowadziła się parę lat temu do kawalerki, była powiernikiem jej