Nocna droga. Kristin HannahЧитать онлайн книгу.
Próbuję pokonać ten poziom.
Usiadła przy nim na czarnym, włochatym dywaniku. Pokój był przed laty urządzony przez profesjonalnego dekoratora wnętrz, a potem po trochu przerabiany przez Zacha. Drogie czekoladowe tapety znikły pod filmowymi afiszami. Na półkach jak na wystawie archeologicznej prezentowały się czasy dzieciństwa – cmentarzysko figurek fikcyjnych bohaterów, sterta plastikowych dinozaurów, piramidki kaset wideo z grami, wyczytana książeczka Captain Underpants i pięć powieści o Harrym Potterze.
Chciała spytać: możemy porozmawiać? – ale w uszach nastolatka (i prawie każdego mężczyzny) zabrzmiałoby to jak: czy zgodzisz się, żebym wyrwała ci śledzionę?
– Niech zgadnę – odezwał się Zach. – Podejrzewasz, że biorę narkotyki? Maluję graffiti? A może martwisz się, że jestem dziewczyną uwięzioną w męskim ciele?
Nie mogła powstrzymać uśmiechu.
– Jak ty mnie nie rozumiesz.
– Przecież martwisz się o najdziwniejsze pierdoły, przepraszam, rzeczy.
– Chcesz porozmawiać o Amandzie? O tym, jak się czujesz? Wiem, co to złamane serce, kilka razy to przeżywałam. Keith Corcoran w liceum doprowadził mnie do czarnej rozpaczy.
Odłożył konsolę i spojrzał na matkę.
– Po czym poznałaś, że kochasz tatę?
Pytanie przyjemnie zaskoczyło Jude. Zwykle musiała ciągnąć syna za język, żeby prowadzić taką rozmowę. Może wydoroślał, a może naprawdę Amanda go zraniła.
Mogła tyle opowiedzieć, podzielić się tyloma wspomnieniami, i zapewne zrobiłaby to, gdyby rozmawiała z Mią. Ale tutaj chodziło o Zacha. Nie chciała zepsuć tej chwili, mówiąc za dużo.
– Zobaczyłam go i od razu wiedziałam. Wiem, że to szalone, ale tak było. Kiedy powiedział, że mnie kocha, uwierzyłam mu, a nie wierzyłam przedtem nikomu, tylko tacie. Przed Milesem... i wami martwiłam się, że jestem podobna do matki. Wasz tata chyba przypomniał mi, czym jest miłość, a kiedy pocałował mnie pierwszy raz, płakałam. Nie wiedziałam dlaczego, ale teraz wiem. Miłość mnie przestraszyła. Poczułam, że już nigdy nie będę taka sama. – Uśmiechnęła się do syna, który, jak rzadko, chłonął każde jej słowo. – Pewnego dnia poznasz właściwą dziewczynę, Zachu. Zapewniam cię. Będziesz dorosły, ona też będzie dorosła i kiedy ją pocałujesz, zrozumiesz, że twoje miejsce jest u jej boku.
– I będzie płakała.
– Tak, jeżeli będziesz miał szczęście.
Przez następne dwa tygodnie Lexi nauczyła się dotrzymywać tajemnicy. Kiedy była z Zachem, miłość do niego obezwładniała ją, była jak fala, która uderza tak niespodziewanie, że nie wie się, gdzie góra, gdzie dół. Potem, gdy była z Mią, dopadały ją równie silne wyrzuty sumienia. Mia wyczuwała, że coś się dzieje z Zachem, ale nie przyszło jej na myśl szukać wyjaśnień u Lexi.
Nadużycie zaufania, to rzecz najgorsza. Nieraz Lexi, spragniona rozgrzeszenia, była bliska wyrzucenia z siebie prawdy, lecz tego nie zrobiła, nie otworzyła serca przed przyjaciółką. Dlaczego?
Miłość. Nie potrafiła odmówić Zachowi niczego, a on nie zdobył się jeszcze na to, żeby powiedzieć o nich siostrze. Nie miała nawet pewności dlaczego; wiedziała tylko, że chłopak boi się o tym powiedzieć Mii, a skoro on się bał, Lexi tym bardziej.
Co wieczór zabierał ją z pracy i jechali razem na „swoją” plażę. Kładli się na niebieskim wełnianym kocu w kratę i rozmawiali. Opowiadała o latach dzieciństwa, o życiu z matką, o tym, jak czuła się zapomniana i porzucona. Słuchał, trzymając ją za rękę, i mówił, że jest najsilniejszą osobą, jaką zna. Opowiadał jej o wymarzonych studiach medycznych i że spodziewano się po nim sukcesów, czym był czasem podłamany.
Gwiazdy świecące nad nimi stały się ich prywatnym wszechświatem. Zach wskazywał konstelacje i snuł gwiezdne opowieści: o bóstwach i potworach, miłości i tragedii. Jego głos w chłodnym mroku stał się przystanią, której nigdy przedtem nie znała; w jego ramionach odkryła spokój. Zobaczyła go od takiej strony, jakiej w ogóle się nie domyślała. Miał w sobie tak głębokie pokłady uczuć, że chwilami ich się bał, no i martwił się, że rozczaruje rodziców. Te zaskakujące chwile słabości i zwątpienia podsycały jedynie jej miłość.
Dzisiaj też leżeli razem, patrząc w ogrom wszechświata. Objął ją ramionami i przeturlał się, nakrywając sobą. Pocałowała go mocno, głęboko, wkładając w to całe serce, jakby chciała trwale złączyć ich dusze siłą swojego oddania i miłości. Gdy wsunął dłoń pod jej bluzkę, dotykając pleców, nie protestowała. Tak miły był ten dotyk.
Rozpiął stanik. Poczuła, jak miękkie miseczki zsuwają się z piersi, zaraz potem zaczął ją tam pieścić.
Odsunęła się na bok, uwalniając się spod ciężaru jego ciała. Leżała, ciężko dysząc, spragniona jego pieszczot.
– Lex? Zrobiłem coś nie tak?
Przekręciła się, żeby spojrzeć mu w twarz. W księżycowej poświacie był tak przystojny, że pożądanie zapierało jej dech. Ponieważ widziała, jak własna matka zbyt często oddaje swoje ciało, nie chciała być równie lekkomyślna. Podniosła się, usiadła na piętach, zwiesiła głowę. Czy miłość właśnie to robiła z człowiekiem? Wykręcała, opróżniała, pozostawiając jedynie pragnienie? Jak ona to przeżyje?
– Co ty ze mną robisz, Zachu?
– O co ci chodzi?
Lexi wzięła się w garść. Przykład matki nauczył ją, że nic dobrego nie dzieje się w ciemnościach.
– Nie będę twoją tajemnicą, Zach. Jeżeli się mnie wstydzisz...
– Wstydzę? Tak uważasz?
– Nie chcesz powiedzieć o nas Mii... ani rodzinie.
Potrząsnął głową.
– Ach, Lex... Kocham cię. Nie wiesz o tym?
– Naprawdę?
Westchnął. Coś jej w tym odgłosie przypomniało, jak ją skrzywdzono, jak była pewna, że nikt nie może jej pokochać.
– Nie wiesz, jak to jest mieć siostrę bliźniaczkę. Kocham Mię, ale chcę, żebyś ty była moja. A mama wskakuje w moje życie jak do basenu. Oj, będzie miała o tym własne zdanie.
– Ja też cię kocham, Zachu. Tak bardzo, że nie jestem w stanie w to uwierzyć. Ale nie mogę być tylko twoja. Mia to moja przyjaciółka. Musimy jej powiedzieć. A twoi rodzice też są dla mnie ważni. Chcę, żeby mnie lubili.
– Wiem. Ale nie chcę zranić Mii. Jeżeli pomyśli, że cię ukradłem...
– Mogę należeć do was obojga – odparła z powagą Lexi. – Już tak jest.
Pocałował ją jeszcze raz, podał rękę i pociągnął, żeby wstała. W milczeniu, które raptem wydało się złowieszcze, podnieśli koc i stanęli pod gwiazdami twarzą do siebie. Ciężar decyzji był nieznośny, Lexi miała wręcz ochotę wycofać się, powiedzieć: zachowajmy nasz sekret trochę dłużej. A jeżeli go teraz straci? Nie chciała się oszukiwać. Taka ewentualność istniała. Gdyby Zach musiał wybierać pomiędzy nią a rodziną, nie miała szans. Zawsze wybierze Mię, która była na równi jego częścią jak zielony kolor jego tęczówek. Dwoje bliźniąt łączyła bardzo głęboka więź. W zeszłym roku Zach odniósł kontuzję na boisku i Mia od razu o tym wiedziała; poczuła ból brata.
–