Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Alice LugenЧитать онлайн книгу.
Rodzina wiodła życie jak z bajki. Pito szampana, raczono się kawiorem ze srebrnej zastawy, skrupulatnie wypolerowanej przez służbę. Panowie Thibeaux-Brignolle uwielbiali swoją pracę; pasja sprawiła, że stali się szanowani, podziwiani i niewiarygodnie bogaci. Powiększany przez kolejne pokolenia majątek, liczne wpływy, kontakty, rekomendacje i zaszczyty były ziszczeniem marzeń François. Nikt nie przypuszczał, że zgromadzone dobra okażą się ulotne, a los odmieni się diametralnie. Rozmiłowany w Rosji François prawdopodobnie nigdy nie uwierzyłby, że jego potomek Nikołaj przyjdzie na świat w łagrowym ohydnym baraku, gdzie pośród robactwa i szczurów, na stercie brudnych łachmanów urodzi go wychudła z głodu kobieta.
Upadek rodu rozpoczął się podczas rosyjskiej wojny domowej. Część rodziny Thibeaux-Brignolle przeniosła się do Jekaterynburga. W tym mieście bolszewicy pragnący obalić ustrój i zdobyć władzę zabili w 1918 roku cara Mikołaja II wraz z jego rodziną. Ich przeciwnicy, zwani Białą Armią lub Białą Gwardią, uznali komunistów za zbrodniarzy i barbarzyńców. Jekaterynburg wkrótce przemianowano na Swierdłowsk, dla upamiętnienia Jakowa Swierdłowa, który na polecenie Lenina zorganizował mord.
Bliscy Nikołaja opowiedzieli się po stronie białogwardzistów i zapłacili za to straszliwą cenę. Dmitrij Thibeaux-Brignolle, jeden ze stryjów, po dwóch latach więzienia został rozstrzelany za walkę w szeregach Białej Gwardii. Drugiego stryja NKWD rozstrzelało bez sądu, a jego żonę Annę skazano na dziesięć lat łagru za to, że nie złożyła donosu na męża. Komuniści przejęli większość rodzinnych dóbr. Władimir Thibeaux-Brignolle, ojciec Nikołaja, w 1931 roku został aresztowany przez NKWD i skazany na dziesięć lat łagru32. Matkę Anastazję z dwójką dzieci wyrzucono z domu na bruk. Ich majątek także skonfiskowano. A że niemal jednocześnie wydano dekret głoszący, że udzielenie jakiejkolwiek pomocy zdrajcom ojczyzny (do których zaliczono wszystkich z rodu Thibeaux-Brignolle) będzie jednoznaczne z aresztowaniem, w praktyce Anastazji i dzieciom groziła śmierć głodowa, gdyż nie wolno było im nawet żebrać.
Wstrząśnięci pracownicy uralskiego kombinatu metalurgicznego Magnitka, w którym przed aresztowaniem na stanowisku inżyniera pracował Władimir, postanowili mimo to pomóc rodzinie lubianego przełożonego, nie zważając na niebezpieczeństwo. Umieścili Anastazję w domu Leonida Katajewa, podwładnego Władimira. A gdy dwa lata później terror NKWD zelżał nieco, władze pozwoliły jej zamieszkać z synkiem w Osinnikach, na terenie łagru, gdzie jej mąż odsiadywał karę. Niewiele żon świadomych warunków panujących w obozach pracy prosiło o taką możliwość. Żyła w nieludzkiej nędzy, cierpiała głód, ale mogła spotykać się z Władimirem. 5 lipca 1935 roku w baraku, na stercie łachmanów urodziła syna, któremu dała na imię Nikołaj.
Kolejne lata katorgi Władimir spędził w kopalni w Górskiej Szorii. W styczniu 1941 roku, po odbyciu kary zwolniono go z łagru, skrajnie wychudzonego i ciężko chorego. Podobnie jak wielu innych cudem ocalałych od śmierci głodowej nigdy nie wrócił do zdrowia, a przeżyta trauma odmieniła go nie do poznania.
W drugiej połowie 1943 roku rodzina mieszkała w Swierdłowsku, w domu najstarszej siostry Nikołaja Lisy, która niedawno wyszła za mąż. Starszy brat małego Nikołaja osiągnął właśnie wiek poborowy i otrzymał wezwanie na front. Po raz kolejny Thibeaux-Brignolleʹów ciężko doświadczył los. W ciągu czterech miesięcy pochowali troje bliskich. We wrześniu zmarł Władimir. Żaden lekarz nie był w stanie pomóc wycieńczonemu pacjentowi z nieustannie nawracającym zapaleniem płuc i nabytą chorobą serca. W grudniu od rany postrzałowej w głowę w szpitalu wojskowym na froncie zmarł brat Nikołaja, a wkrótce poległ jego szwagier.
Chłopiec wychował się w kraju, w którym na pewne tematy nie wolno było rozmawiać. Nikt nie chwalił się arystokratycznymi przodkami ani nie zwierzał z bolączek represji. Nikołaj zaczął zapisywać swoje nazwisko fonetycznie, tak aby Rosjanie nie mieli kłopotów z wymową. Ukrywał aresztowanie ojca i resztę rodzinnej historii. Manewrował faktami, kreśląc opowieść tak skutecznie, że umożliwiła mu rozpoczęcie studiów na prestiżowym wydziale budownictwa Politechniki Uralskiej. W złożonym na uczelni podaniu wspomniał lapidarnie, że ojciec nie żyje. Zmiany szkół, wynikające z łagrowej tułaczki Władimira, nazwał „przyczynami rodzinnymi”. Przemilczał przodków, bąknął coś o wioskach, sugerując, że jest chłopskim dzieckiem. Wspomniał poległego na froncie brata33. Kanciasty życiorys sporządzony bez ładu i składu okazał się majstersztykiem manipulacji. Nie dawało się z niego wyczytać niczego. Atutem były także doskonałe oceny na świadectwie ukończenia szkoły średniej.
Nikołaj został studentem.
W 1958 roku obronił pracę dyplomową. Z większości przedmiotów uzyskał najwyższe noty, więc jak każdy zdolny inżynier opuszczający najlepszy wydział Politechniki Uralskiej z doskonałą średnią, znalazł się w orbicie zainteresowań dyrekcji Majaka. Nie sprawdzono historii jego rodziny, założywszy, że zrobiła to politechnika przed przyjęciem na studia. Choć teoretycznie było to niemożliwe, syn zdrajcy ojczyzny rozpoczął karierę zawodową w strategicznie ważnym przedsiębiorstwie.
Do wyprawy Igora Diatłowa dołączył z kilku powodów: był lubiany i szanowany, na studiach należał do sekcji turystycznej, uczestniczył w wielu trudnych wyprawach (dwa lata wcześniej razem z Igorem i Ziną odwiedził Ural), rysował fantastyczne mapy, miał dobre pomysły. Pomagał mniej doświadczonym, rozwiązywał problemy techniczne, naprawiał wszystko, co psuło się w trasie. W sekcji wysoko ceniono go za umiejętność odwzorowywania terenu na papierze i za notatki. Perfekcyjnie wyliczał odległości i czas potrzebne do pokonania kolejnych odcinków szlaku, z uwzględnieniem warunków atmosferycznych. A ponadto podobał się Ludmile i dostał urlop.
Jego znajomi bardzo mało wiedzieli o życiu kolegi, jego problemach, wspomnieniach i emocjach. Nikołaj krył się pod maską dowcipnisia, po części tylko prawdziwą. Uciekał od trudnych tematów, obracając pytania w żart. Wygłupiał się, zamiast odpowiadać. Powszechnie uznawano to za przejaw błyskotliwego poczucia humoru. Wizerunek nieokiełznanego zgrywusa sprawiał, że Nikołajowi było wolno więcej; nawet Diatłow nie potrafił się na niego złościć. Thibeaux-Brignolle nie brał udziału w kłótniach, nie prowokował sporów. Wręcz przeciwnie – w napiętych sytuacjach odgrywał rolę „zderzaka”, humorem i śmiechem godząc skonfliktowane strony.
Jego najbliższym przyjacielem był student Politechniki Uralskiej Piotr Bartołomiej. Jedyna osoba, która znała prawdziwą historię rodziny. Powiernika Nikołaj wybrał idealnie – Piotr zrozumiał go doskonale, bo jego ojca również aresztowano. Dochował tajemnicy aż do rozpadu ZSRR. Dziś jest profesorem, autorem ponad trzystu czterdziestu publikacji naukowych, Mistrzem Sportu ZSRR w Turystyce, współorganizatorem konferencji Fundacji Pamięci Grupy Diatłowa, która w każdą rocznicę tragedii odbywa się na Uniwersytecie Uralskim. I jednym z najgorętszych zwolenników hipotezy upatrującej przyczyny tragedii na przełęczy w awarii technicznej.
11 listopada 1991 roku rosyjskie władze wydały uchwałę rehabilitującą i przywracającą dobre imię Władimirowi Thibeaux-Brignolle. Od tej chwili ojciec Nikołaja przestał być zdrajcą ojczyzny. Stał się wybitnym inżynierem, zasłużonym dla rozwoju uralskiego przemysłu. Niestety, z dokumentu nie miał się kto cieszyć. Zarówno sam zainteresowany, jak i jego najbliżsi krewni nie żyli od dawna.
Rustem Słobodin
Przyszedł na świat w Moskwie, w inteligenckiej rodzinie podróżników i naukowców. Nietypowe dla Rosjanina imię, nadane na cześć bohatera azjatyckich legend, zawdzięczał zainteresowaniom antropologicznym rodziców i ich pobytowi w Azji Środkowej. Ojciec Rustema, Władimir, był doktorem nauk ekonomicznych. Kiedy rodzina przeprowadziła się do Swierdłowska, rozpoczął pracę naukową na Uniwersytecie Uralskim, gdzie objął kierownictwo wydziału instytutu gospodarki rolnej34. Matka Nadieżda wykładała na tej samej uczelni. Oboje należeli do partii. Trójce swoich dzieci wpajali