Dom orchidei. Lucinda RileyЧитать онлайн книгу.
filozofię w Trinity i korzystał z każdej nadarzającej się okazji, by wypełniać młode umysły swą rozległą wiedzą. Uczył także Olivię grać w szachy na niemalże profesjonalnym poziomie i pokazał jej, jak oszukiwać podczas gry w brydża.
Jednak kilka ostatnich tygodni utwierdziło Olivię w przekonaniu, że jej wiedza i obycie towarzyskie na nic się nie zda w szarej deszczowej Anglii. Jej garderoba, która w Indiach uchodziła za nowoczesną, okazała się żałośnie staromodna. Upierała się, by krawcowa matki skróciła spódnice na londyńską modłę, tak by zakrywały kolana, a nie kostki. A kiedy ostatnio wybrała się z matką na zakupy do Derry and Toms, w tajemnicy kupiła wyzywającą czerwoną szminkę.
Skracanie spódnic i kupno czerwonej szminki nie wynikały z tego, że Olivia była próżna; po prostu nie chciała jeszcze bardziej wyróżniać się z tłumu.
A teraz trafili tu, do kolejnego lodowatego wilgotnego mauzoleum, w którym mieli spędzić cały weekend. Ojciec najwyraźniej chodził do szkoły z gospodarzem domu, lordem Christopherem Crawfordem. Tatko, jak zwykle, spędzi cały dzień na strzelaniu, mama – albo raczej mamusia, jak ostatnio zwracała się do matki – będzie siedziała w salonie, popijając herbatę i zabawiając panią domu uprzejmą rozmową, a ona, Olivia, usiądzie obok niej, czując się jak piąte koło u wozu.
Usłyszała delikatne pukanie do drzwi.
– Proszę – rzuciła.
Chwilę później do pokoju zajrzała dziewczyna o słodkiej piegowatej twarzy i błyszczących, brązowych oczach. Miała na sobie staromodny strój pokojówki, który wydawał się o wiele za duży.
– Przepraszam, panienko, jestem Elsie i mam pomagać panience podczas pobytu w Wharton Park. Czy mogę rozpakować walizkę panienki?
– Oczywiście.
Elsie przestąpiła przez próg i zatrzymała się tuż przy wejściu.
– Przepraszam, panienko, ale trochę tu ciemno. Czy mogę zapalić lampę? Prawie panienki nie widzę. – Zachichotała nieśmiało.
– Tak, proszę – odparła Olivia.
Dziewczyna podbiegła do stojącej obok łóżka lampy i włączyła ją.
– Już – rzuciła radośnie. – Tak jest dużo lepiej, prawda?
– Tak. – Olivia podniosła się z łóżka i odwróciła się w stronę Elsie. – Zmrok zapada tu bardzo szybko. – Poczuła na sobie wzrok pokojówki. – Coś nie tak? – spytała w końcu.
Dziewczyna podskoczyła jak oparzona.
– Przepraszam, panienko. Właśnie podziwiam, jaka jesteś piękna. Nigdy w życiu nie widziałam tak pięknej dziewczyny. Wygląda panienka jak jedna z aktorek filmowych.
Olivia zdawała się zaskoczona.
– Dziękuję – odparła. – To, co mówisz, jest bardzo miłe, ale chyba nie przypominam żadnej aktorki.
– Ależ tak – upierała się Elsie. – Proszę mi wybaczyć, jeśli zrobię coś nie tak, ale pierwszy raz jestem czyjąś pokojówką. – Elsie dźwignęła walizkę na łóżko i otworzyła ją. – A teraz, jeśli powie mi panienka, co zechce włożyć na popołudniową herbatkę, przygotuję odpowiedni strój. Wyjmę też sukienkę, którą włoży panienka na uroczystą kolację, uprasuję ją i odświeżę. – Spojrzała pytająco na Olivię.
Olivia wskazała nową różową sukienkę z kołnierzem typu Piotruś Pan i rzędem dużych białych guzików.
– To na teraz. A na wieczór granatowa sukienka z wytłaczanym wzorem.
– Dobrze, panienko. – Elsie skinęła głową. Chwilę później wyciągnęła sukienki z walizki i ostrożnie rozłożyła na łóżku. – Jestem pewna, że ta ciemnogranatowa idealnie pasuje do cery panienki. Czy powiesić do szafy resztę ubrań?
– Dziękuję, Elsie, jesteś bardzo miła.
Olivia siedziała na obitym tkaniną stołku, w nogach łóżka, podczas gdy Elsie krzątała się po pokoju. W Indiach nie zwracała uwagi na służbę – była jak meble, jak część wystroju domu. Teraz denerwowała ją obecność tej dziewczyny, która miała mniej więcej tyle samo lat co ona, a do tego była Angielką.
Kiedy przyjechali do starego domu rodziców w Surrey, ojciec bez przerwy utyskiwał na to, jak trudno znaleźć w tych czasach dobrą służbę. Powtarzał, że coraz mniej młodych dziewcząt przybywa do majątków, gdyż wolą pracować jako sekretarki w biurach albo sprzedawczynie w nowych domach towarowych, które jak grzyby po deszczu powstawały na terenie całego kraju.
– Dziewczęta nie chcą już służyć – mruczał pod nosem.
Tymczasem liczne wizyty w wiejskich posiadłościach utwierdziły Olivię w przekonaniu, że emancypacja kobiet znacznie szybciej postępowała w dużych miastach.
– Gotowe, panienko. Teraz zejdę na dół i wyprasuję panience tę granatową sukienkę. Wrócę po herbatce, żeby przygotować panience kąpiel i rozpalić w kominku. Czy potrzebuje panienka czegoś jeszcze?
– Nie, dziękuję, Elsie – odparła z uśmiechem. – A tak przy okazji, mów mi Olivia.
– Dziękuję, panienko… to znaczy, panienko Olivio – rzuciła pospiesznie Elsie i chwilę później zniknęła za drzwiami.
*
Tego samego dnia przed uroczystą kolacją Elsie udowodniła, że zna się na fryzjerstwie.
– Może chce panienka, żebym je upięła? – spytała, szczotkując złote loki Olivii. – Myślę, że wyglądałaby panienka uroczo i wytwornie jak Greta Garbo. Ćwiczyłam trochę na mojej siostrze, więc wiem, jak to robić.
Olivia, która do tej pory siedziała nieruchomo na krześle przed lustrem, delikatnie skinęła głową.
– Dobrze, Elsie, zaufam ci.
Jeśli coś pójdzie nie tak, pomyślała, zawsze mogę je rozpuścić.
– Uwielbiam czesać włosy – wyznała Elsie. – Chciałam terminować w salonie fryzjerskim, ale najbliższy jest dwadzieścia kilometrów stąd i nie mam się tam jak dostać. Jedyny omnibus odjeżdża o jedenastej z Gate Lodge. W takiej sytuacji nie dałabym więc rady, prawda? – zwierzała się, podczas gdy jej wprawne dłonie szczotkowały, podkręcały i upinały włosy Olivii w wytworny kok.
– Nie myślałaś o tym, żeby przeprowadzić się do miasta? – spytała Olivia.
Elsie wydawała się przerażona.
– Co takiego? Miałabym zostawić mamę, braci i siostry? Potrzebują mojej pomocy i pieniędzy, które zarabiam we dworze. – Po tych słowach odsunęła się, by podziwiać swoje dzieło. – I co panienka na to?
– Dziękuję, Elsie. – Olivia się uśmiechnęła. – Świetnie się spisałaś.
– Proszę mi nie dziękować, panienko Olivio. To był dla mnie prawdziwy zaszczyt. Pomóc panience włożyć gorset?
– Jesteś kochana, Elsie – rzuciła nieśmiało Olivia. – Jeśli mam być szczera, nie mam pojęcia, co z tym zrobić. Nigdy wcześniej nie nosiłam gorsetu i coś mi mówi, że będą z nim same kłopoty.
Elsie wzięła do rąk gorset i przyjrzała się mu.
– To nowy gorset w stylu „talia osy” – zauważyła z podziwem. – Widziałam takie w „Woman’s Weekly”. Mówią, że nadaje figurze idealny kształt klepsydry. Dobrze, chyba już wiem, jak go włożyć. Zrobimy to razem, panienko Olivio. Proszę się nie martwić – dodała pocieszająco.
Po tym, jak