Kajtuś Czarodziej. Janusz KorczakЧитать онлайн книгу.
taki, zanim jeszcze stał się czarodziejem.
Rozdział drugi
Skargi na Kajtusia – Blizny – Antoś czy Kajtuś? – Papierosy pali – Mysz koło pieca
Skargi i skargi na Kajtusia.
– Utrapienie z chłopakiem – wzdycha mama.
– Nie biłem, ale jak stracę cierpliwość – grozi ojciec.
– Dobrze mu z oczu patrzy – uśmiecha się babcia.
– Głowę ma dobrą – mówi ojciec.
– Do wszystkiego ciekawy – dodaje mama.
– W dziadka się wrodził – uśmiecha się babcia.
Skargi i skargi.
Mówi stróż, że z okna rzucił śledzia na głowę gospodarza domu.
– Rzuciłeś?
– Nieprawda.
Po pierwsze: wcale nie śledź, a tylko ogon śledzia.
Po drugie: nie na głowę, a na kapelusz.
Po trzecie: nie z okna, a przez poręcz schodów.
Po czwarte: nie Kajtuś, a inny chłopak.
W dodatku nie trafił – niezdara.
Powiada stróż, że pogasił światła na wszystkich schodach.
– Nieprawda. Wcale nie na wszystkich, a tylko w jednej sieni. Skąd stróż wie, że akurat ja? Może kto inny? Może kto jeszcze? Może dziewczynka zgasiła, a nie chłopiec? Może strażak zgasił? Są przecież w Warszawie strażacy.
Mówi stróż, że Kajtuś dzwoni i ucieka.
– Dzwonię, tak, ale w innych bramach. Nie w naszej. Raz dzwoniłem, dawno.
– Dlaczego dzwonisz?
– Tak jakoś.
Bo chce wiedzieć, czy dzwonek nie zepsuty. Czasem z nudów. Czasem ze złości, że idzie do szkoły, a głupi dzwonek wisi sobie jak hrabia i nic nie robi.
Mówi stróż:
– Wyrwał kamień, powyginał rynnę.
To już zupełnie kłamstwo.
Wie nawet, kto to zrobił.
– Ja sanki zbijałem, ale młotkiem, wcale nie kamieniem. A deskę oparłem o schowek, a nie o rynnę.
Ma świadka. Może przyprowadzić chłopca, który mu młotek pożyczył i deskę trzymał.
Znów przychodzą na skargę.
– Szybę stłukł. Kamień rzucił.
– Widziałem, jak uciekał. W psa rzucił.
– Nie w psa, a w kota. Nie kamień, a kawałek cegły. Zupełnie inny chłopak wybił szybę kamieniem. – Tylko uciekli razem.
Wie kto, ale nie powie.
– Dlaczego ta pani dobrze nie widzi?
A jeszcze przychodzi na skargę i każe płacić za szybę?
Bo wygląda tak, że już nikt nic złego, tylko wszystko Kajtuś.
Są przecież gorsi od niego.
Mówią:
„Jeżeli sam nie zrobił, to jeden z jego koleżków”.
Więc co? Za wszystkich ma odpowiadać czy tylko za siebie?
Był mały.
Do szkoły jeszcze nie chodził.
Poszedł kąpać się w rzece.
Ubranie zostawił na piasku.
Ano, pływa – potem wychodzi z wody. I widzi z daleka, jak uciekają łobuzy.
Wszystko zabrali: spodnie, buty, czapkę, nawet koszulę.
Pan się zlitował, owinął w swoją marynarkę i zaniósł Kajtusia do domu.
I była awantura, że no.
Złodzieje też są między chłopakami.
A Kajtuś nie ruszy cudzego. Brzydzi się złodzieja.
Miał tylko różne przygody.
Kiedy żyła Helenka, skakali ze schodów; z jednego, z dwóch, z trzech, z czterech i z pięciu.
Chciał pokazać, że skoczy bez trzymania za poręcz.
I pokazał: skoczył z pięciu schodków. Byłoby się udało, ale miał nowe buty… śliskie podeszwy…
Potem długo leżał w łóżku.
Teraz na głowie włosy mu w tym miejscu nie rosną.
To się nazywa blizna.
Drugą bliznę ma Kajtuś na nodze, bo go pies rzeźnika pokąsał.
Bo mówili chłopcy, że pies się nie da pogłaskać.
– Zły pies.
– Spróbuję ostrożnie. Może się uda.
Spróbował ostrożnie. I nie udało się.
Założył się, że przeleci przed tramwajem.
– Możesz się przewrócić. Daj lepiej spokój.
– Czego się mam przewrócić?
– Nie zdążysz.
– To się załóż.
Ale zakład nie został rozegrany. Motorniczy w porę zatrzymał, zahamował tramwaj; ale policjant przyprowadził Kajtusia do domu.
Zabronili mu cały tydzień na podwórko wychodzić.
Raz sam został w mieszkaniu.
Chciał zrobić niespodziankę: że porąbie drzewo siekierą.
I też się nie udało.
To już trzecia blizna Kajtusia, na palcu lewej ręki.
A mogło być jeszcze gorzej. Bo znów w domu został. I chciał lampkę zapalić przed obrazem.
Zapaliła się firanka. Ale akurat babcia weszła i ogień zgasiła.
Już taką ma Kajtuś naturę, że musi widzieć, wiedzieć, a potem sam spróbować.
Opowiedziała mu mama bajkę o Ali Babie.
Ali Baba był to wódz rozbójników.
Arabski zbójca. Czterdziestu ich było. Ali Baba dowódca – herszt.
Mieli zbójcy w lesie piwnicę. Nazywała się ta piwnica – Sezam. Tam chowali skarby zrabowane. Tam worki z dukatami13 i złoto, i drogie kamienie, i brylanty.
Do piwnicy prowadzą tajemnicze drzwi.
Jeżeli powiedzieć: „Sezamie, otwórz się!”, drzwi same się otwierają.
Bajka bardzo ciekawa.
Ano.
Leży Kajtuś w łóżku i myśli o skarbach ukrytych.
Aż potem pyta się ojca:
– Czy są skarby prawdziwe?
Nie w bajce, a naprawdę.
Bo gdy mu mama i babcia dobrze nie wytłumaczą, chce sprawdzić u ojca.
– Są skarby – mówi ojciec. – Były wojny na ziemiach naszych. Nieprzyjaciel palił i rabował, a ludzie zakopywali, co cenne. Nawet niedawno pisali w gazetach, że w polu znaleźli garnek z monetami.
Mówi ojciec, że minister drukuje papierowe pieniądze, bo złoto za ciężkie do noszenia: więc sztaby złota leżą schowane w piwnicach.
Tego
13