Infantka. Józef Ignacy KraszewskiЧитать онлайн книгу.
się uroczystą przysięgą, iż to, co tu między sobą ułożymy, pozostanie tajemnicą.
Chodkiewicz i Radziwiłł zamruczeli coś niewyraźnie, skłaniając głowy, kardynał rękę na piersiach położył, i mówił dalej.
– W tej chwili, stanowiącej o przyszłości, od Litwy zależy los państwa całego. Nie ulega wątpliwości, iż Polacy muszą wybrać tego królem, kogo wy obierzecie wielkim księciem. Tak zawsze bywało, tak będzie i teraz.
– Unia jest wprawdzie zawartą – odparł posępnie Chodkiewicz – ale Litwa nie jest nią zaspokojoną. Oderwano nam należne ziemie… W przymierzu z Polską chcemy trwać, ale jej podlegać i przez nią pochłonięci być nie powinniśmy.
– Jeżeliście odrębność waszą potrafili dotąd ocalić – przerwał kardynał – tembardziej ją ugruntujecie na przyszłość, jeżeli mnie posłuchacie. Zaręczy ją wam jeden z synów cesarskich, jeśli go wybierzecie.
Ani Chodkiewicz, ani Radziwiłł nie zaprotestowali przeciwko temu, spojrzeli po sobie tylko, badając się wzajemnie i milczeli.
– Aby poprzeć elekcyę tę, siłę też zbrojną przygotować trzeba i nie zawadziłoby mieć ze dwadzieścia tysięcy jezdnych.
– To się zbierze łatwo! – zamruczał Radziwiłł.
– Ernest lub inny z synów cesarskich – dodał kardynał – może pozostałą zaślubić królewnę, aby swe prawa umocnił tym związkiem.
Chodkiewicz się namarszczył.
– Królewna żadnych praw już nie ma – odparł butnie. – Wszakże się dziedzictwa swego nad nami zrzekł król, gdy Unię czynił, zatem i spadku po sobie nikomu nie może przekazać. Swobodni jesteśmy pana sobie wybrać jako chcemy.
Kardynał spojrzał na niego.
– Sądzę – rzekł łagodnie – iż przywiązanie do dawnych panów, jeżeli nie u wszystkich, znajdzie się jeszcze u wielu na Litwie. Uczucie to uszanowaćby należało i nie wyłączać go z rachuby.
Radziwiłł zasępiony nie ujął się za prawa królewnej, myśl jego zdawała się gdzieindziej wędrować.
– Cesarz – odezwał się – pewnie dla nas najlepszym panem będzie i obrońcą, ale w Polsce ma on wielu nieprzyjaciół.
Commendoni uśmiechnął się.
– Ci się nawrócą – rzekł – nie obawiajcie się. Korzyści z wyboru członka cesarskiego domu są tak wielkie dla kraju, dla Kościoła, dla całego świata, że je w końcu wszyscy uznać muszą.
– A jeśli Polacy się oprą temu wyborowi – przerwał Chodkiewicz – tem lepiej, zerwiemy Unią. Nie przyniosła ona nam korzyści żadnych a straciliśmy na niej wiele.
– Nie mówcie tego, niech Bóg uchowa – począł łagodnie Commendoni. – Osłabłyby oba państwa, a że, jak mówicie sami, sporne są granice i posiadanie ziem niektórych, cóż gdyby do wojny pomiędzy nimi przyjść miało.
Korzystaliby z tego nieprzyjaciele Krzyża św., Turcy i czyhający na posiadłości wasze carowie moskiewscy. Litwa, choćby coś poświęciła nawet dla Unii, nie tyle waży utrzymując ją, ileby mogła stracić zrywając.
Chodkiewicz nie nalegał, ale się nie zdawał być przekonanym, zamruczał tylko:
– Cesarz nam nasze odrębności, jakieśmy ocalili dotąd, poręczyć musi.
– I poręczy! i utrzyma! – zawołał kardynał. – Właśnie dlatego wy pierwsi go wybierzcie, wam winien będzie tron i sprawom waszym da pierwszeństwo.
– Musi nam przywrócić oderwane ziemie – dodał uparty Chodkiewicz.
– To sobie przy wyborze zawarujecie – wtrącił Commendoni.
– A starostwa i urzędy – ciągnął dalej Litwin – tylko urodzonym Litwinom rozdawać ma.
– Mogę was zapewnić, iż wszystkie te warunki przyjęte zostaną – począł prędko Commendoni, chwytając za rękę Chodkiewicza. – My tu nie o nich mówić mamy, ale się zgodzić na wybór potrzebujemy.
Macież co do zarzucenia przeciwko niemu – dodał zwracając się do Radziwiłła.
Milcząc głowę skłonił tylko powołany. Chodkiewicz nieuspokojony nalegał znowu na odrębność Litwy i wyswobodzenie się od Unii, na zwrot ziem i powiatów oderwanych.
Commendoni zwrócił rozmowę na więcej osobiste stosunki, zaręczając za cesarza, iż tym, którzy mu drogę pierwsi do tronu utorują, potrafi zawdzięczyć ich miłość i zaufanie i że najwyższe czekają ich dostojeństwa.
Ani Chodkiewicz, ani Radziwiłł nie zdawali się do tego przywiązywać wagi, a przynajmniej okazać jeden wobec drugiego, iż mogli osobiste widoki mieć na myśli.
– Litwa więc niech przoduje – dodał kardynał. – W Polsce mogą być zdania i głosy rozbite, wy za sobą rozprzężonych pociągniecie.
– Ernest, syn cesarski, jeżeli na niego padnie wybór – odezwał się nareszcie Radziwiłł – powinien być pogotowiu osobą swą, abyśmy go podnieśli na księztwo i ukoronowali.
Zawczasu zbliżyć się musi ku granicom.
– Sądzę i ja, że nic nie zagraża mu, gdy się narodowi litewskiemu powierzy – dodał kardynał – ani wahać się może.
Chodkiewicz potwierdził to. Nie było już sporu. Ani kardynał, ani żaden z przybyłych nie wspomniał o królewnie Annie, tak jak gdyby wcale praw jej nie uznawali.
– Mam więc słowo wasze i mogę na nie rachować? – spytał wpatrując się po kolei w obu Commendoni.
Radziwiłł spojrzał na Chodkiewicza, który już nie stawił oporu.
– Uczynimy co w mocy naszej – rzekł Radziwiłł.
– A w mocy was dwu, miłościwi panowie – ciągnął dalej Commendoni – jest wszystko. Jeżeli zechcecie w tej sprawie być zgodni, kraj pójdzie za wami, oprzeć się nikt nie może.
Dawnych sporów i nieporozumień zapomnieć należy.
Zapanowało milczenie.
– Nalegam na pośpiech – odezwał się raz jeszcze kardynał. – Potrzeba ażeby Litwa Polskę wyprzedziła i dała jej dobry przykład, od tego wszystko zależy. Pierwsza ona, okrzyknąwszy Ernesta, pozyska większe prawa do jego serca i wdzięczności. Młody jest i przez matkę świątobliwą wychowany, więc Kościołowi będzie podporą i wam opieką przeciw tym, coby rozdwoić chcieli pod pozorem wiary, gdy ona najlepszą i jedyną trwałą jest spójnią narodu.
– Cesarz zapewne kogoś nam przyszle od siebie – wtrącił Chodkiewicz – abyśmy się porozumieć lepiej mogli.
– Tak sądzę i skłonię go do tego – odparł Commendoni.
Bogu więc niech będą dzięki, jeżeli król ocalonym być nie może, a zgon jego was osieroci, nie zostaniecie nieprzygotowani.
I z kolei Radziwiłła naprzód, potem Chodkiewicza ucałował obejmując kardynał, obiecując im błogosławieństwo i modlitwy Ojca świętego.
– Ufam – rzekł – znanej mi wierności domu cesarskiego dla Stolicy apostolskiej; jednakże, jeśli nie dla dnia dzisiejszego, to dla przyszłości radziłbym wam, abyście od króla przyszłego wymogli przywrócenie tego wydartego kapitułom, a słusznie im należnego prawa, iżby z pomiędzy siebie biskupów wybierały.
Monarchowie najświątobliwsi rządzą się, mianując ich od siebie, więcej tem co im dogodne, niż co interesom Kościoła odpowiada. Bezpieczniej