Zabójczy pocisk. Jakub MałeckiЧитать онлайн книгу.
z ulgą i przysunął się do Kasi. Pachniała landrynkami.
– No! Obiecałem przecież, że ci załatwię, to załatwiłem.
– Dziękuję – odpowiedziała i chciała odejść.
Poszedł za nią. Kiedy zostawili za sobą te wszystkie pary czekające na film, odezwał się z wyrzutem.
– Kasiu, to nie tak miało być.
Nie zareagowała, więc złapał ją za rękę. Chciał zatrzymać ją, przedłużyć spotkanie, ale kiedy poczuł ciepło jej ciała, oszalał. Od czterech dni nie uprawiał z nią seksu. Już prawie zapomniał, że jej ciepło i landrynkowy zapach działały na niego jak dopalacze. Pociągnął ją za sobą, a kiedy znaleźli się na tyłach kina – pocałował. Najpierw delikatnie, tak romantycznie, jak lubiła. Potem namiętnie. Nie protestowała. Udawała obojętną, skupił się więc na sobie. Po kilku chwilach było po wszystkim. Zapiął rozporek i spojrzał na Kasię. Miała zaróżowione policzki i przyspieszony oddech. Jej też musiało się to spodobać. Nigdy wcześniej nie spółkowali w miejscu publicznym. Gdyby się jej nie podobało, na pewno by zauważył.
Podobało się, bo następnego dnia zapukała do drzwi jego mieszkania.
– Przeznaczenie – zagwizdał i wpuścił ją do środka.
Był tak szczęśliwy, że gdyby miał przy sobie pierścionek, na pewno by jej się oświadczył. Wszystko zaczęło się układać. Przetrzymał fazę fochów. Przeleciał Kasię i spadło jej napięcie. Przemogła się i przyszła do niego. Zaprosił ją do kuchni. Na brązowej ceracie postawił dwa piwa. Zaczął opowiadać o bezsennej nocy i o tym, że bardzo za nią tęsknił.
– Byłam na policji – odezwała się w końcu. – Musisz przestać mnie molestować. Inaczej cię zamkną.
Nie wiedział, czy żartuje, czy perfidnie kłamie, tak jak wtedy, podczas smażenia kotletów. Próbował z nią rozmawiać, ale ona ciągle mówiła o psiarni. O tym, że złożyła na niego zawiadomienie, że ją pobił, że zgwałcił, że stosował przemoc psychiczną.
Już trzeci dzień policja poszukuje podejrzanego o zabójstwo byłego chłopaka Katarzyny A. Mężczyzna jest uzbrojony. Jeśli ktoś z państwa go zauważy, prosimy o kontakt z najbliższym komisariatem policji. Policja apeluje o niezatrzymywanie podejrzanego na własną rękę. Może być niebezpieczny…
Nie miał wątpliwości, kto w ich związku był bardziej niebezpieczny. Kasia. Może rzuciła na niego czar? Nie zauważył, że była rasową femme fatale. Gdyby nie zobaczył jej tamtego dnia w dyskotece, wyrwałby pierwszą lepszą pannę. Zaliczyłby tyle razy, ile by się dało, a później znalazłby sobie kolejną. Przez te trzy miesiące zdążyłby zapomnieć imiona wszystkich, które weszły mu do łóżka. Żyłby zgodnie z instynktem. Seks. Polowanie. Urozmaicenie.
Ryzykowałby, ale nie cierpiał. Mógł żyć spokojnie. Na przykład w takim myśliwskim domku. Posprzątałby tu, przyniósł parę swoich gratów, a przez belki sufitowe zawiesiłby coś do podciągania się.
Tamtego dnia mógł jej nie wpuścić do domu. Nie wysłuchiwałby słów, które go raniły. Nie próbowałby zrozumieć, jak kobieta, którą wysłało przeznaczenie, mogła na niego donieść policji. Sprawa nie miałaby dalszego ciągu. Ale nie! Najpierw dla niej oszalał, potem zakochał się jak wariat. Wierzył jej i ufał. Z nikim nigdy nie miał takiej relacji jak z nią. Nawet z kuzynem, który stanowił dla niego autorytet. To Kasi zwierzał się z mniejszych sekretów. Ten największy zostawił jednak dla siebie. Nie wiedziała, że pojawiła się w jego życiu dokładnie w dniu, w którym wyszedł z więzienia. Gdyby jej powiedział, pytałaby, za co siedział. I co? Musiałby tłumaczyć jej, że za pobicie kilku gości. Zaczęłaby drążyć. A kogo? A za co? A na jak długo cię skazali? Nie chciał opowiadać o czymś, o czym już prawie zapomniał. Zresztą nie zrozumiałaby, że przypadkowe zwykłe pobicie może mieć skutek śmiertelny. Chciał też uniknąć pytania o to, jak sobie radził w zamknięciu. Jak ułożył sobie relacje z innymi więźniami? To byłyby tematy niewygodne. Zwłaszcza, gdyby wyszły z ust kobiety, dla której miał się stać aniołem.
„Zobacz, to przeznaczenie” – przypomniał sobie słowa kuzyna. – „Wyszedłeś na warunkowe, spotkałeś kobietę swojego życia. Ktoś podarował ci drugą szansę. Nie zmarnuj jej”. Nie zamierzał. Wpatrywał się w ceratę i szukał w myślach najlepszego rozwiązania patowej sytuacji.
– Wycofaj zawiadomienie – zażądał, kiedy poinformowała go, że to koniec. Nie wypiła piwa. Za to zapaliła fajkę. – Wycofaj, dopóki ładnie cię proszę.
Nie prosił, lecz żądał. Zbyt dużo miał do stracenia. Nie chciał wracać za kratki. Nie teraz, kiedy znalazł miłość swojego życia. Zza krat nie mógłby o nią walczyć. Nie mógłby jej pilnować. Nie oświadczyłby się i nie żyliby długo i szczęśliwie.
– Kasiu, kocham cię. Wycofaj. Przecież ty też mnie kochasz.
– Nie kocham. – Zgasiła fajkę na kuchennej ceracie.
Nienawidził tej brązowej szmaty, ale poczuł, jakby Kasia zgasiła żar papierosa na jego policzku. Przecież sama kupiła tę ceratę. Mówiła, że dzięki niej widać, że mieszkanie kawalera zmienia się w mieszkanie zakochanych.
– Nie kocham – powtórzyła i wstała.
Nie kocha. Te dwa słowa sprawiły, że przestał oddychać. Nie mógł słuchać tak perfidnych kłamstw. Nie kocha? Co? Nagle przestała? A może nigdy nie kochała? To po co z nim była? Budziła się i zasypiała przy nim.
– To po co tu przylazłaś?!? Wycofaj, szmato!
Jemu chodziło o zeznania, a ona zaczęła się wycofywać z mieszkania. W przedpokoju odciął jej drogę. Chwycił za rękę, wykręcił ją i zaprowadził Kasię do stołu w kuchni. Tego z brązową ceratą, przy którym wszystko się zaczęło. Brakowało tylko patelni z kotletami.
Kasia była spokojna. Może myślała, że pchnie ją na stół i znowu zaliczy? Nie. Nie chciał sprawiać jej przyjemności. Nie, jeśli go nie kochała. Nie, jeśli najpierw się o nią prosiła, a potem zgłaszała policji gwałt.
– Kobiety są podłe!
Przycisnął jej twarz do ceraty dokładnie w miejscu, w którym przed chwilą zgasiła swojego papierosa.
– Wycofaj zeznania suko.
– Puść mnie!
– Wycofaj! Pojedziemy razem na komendę i powiesz, że się pomyliłaś. Że pokłóciliśmy się i chciałaś zrobić mi na złość. Że nic takiego nie miało miejsca, że jestem grzeczny jak baranek. Słyszysz?
Kasia nie przytakiwała, więc rozejrzał się wokoło. Potrzebował jakiegoś narzędzia nacisku, skoro racjonalne argumenty do niej nie trafiały.
– Słyszysz? Pytam po raz ostatni. Słyszysz?
Sięgnął po leżący najbliżej nóż i przyłożył jej do gardła. To było dobre zagranie. Od razu przestała udawać opanowanie. Rozpłakała się i przyznała mu rację. Przytulił ją, a kiedy uznał, że doszli do porozumienia, pojechali razem na komendę policji. Ona weszła tam sama, a on planował, co będą robić później. Dzisiaj, jutro, za miesiąc. Może powinien zrobić jej dziecko. Miałaby zajęcie i przestała wymyślać głupoty.
Kobieta kilkakrotnie zgłaszała policji fakt, że boi się byłego partnera. Zwłaszcza, że ten żądał, aby wycofała swoje oskarżenia. O tym też poinformowała policję, nikt jednak nie zareagował…
Kolejne wiadomości telewizyjne i kolejne doniesienia na temat zabójstwa. Oglądał je, bo był