Dżinn. Graham MastertonЧитать онлайн книгу.
rzeczy były jeszcze stosunkowo niskie. W tamtych czasach wielu czarnorynkowych handlarzy można było namówić do wydobycia ich z muzeów, starożytnych grobowców, nawet z prywatnych domów arabskich kolekcjonerów. Niemal wszystkie przywiezione przez Maksa Greavesa do Stanów Zjednoczonych zabytki, tak samo jak większość wszystkich zabytków wywożonych przez kolekcjonerów do Europy i Ameryki, z formalnego punktu widzenia zostały skradzione.
Spokojnie wydmuchnąłem dym.
– Jedź dalej.
– Teraz sprawy przybrały inny obrót – podjęła. – Równowaga sił finansowych działa bardziej na korzyść Arabów niż Europejczyków czy Amerykanów. W związku z tym wiele krajów arabskich podejmuje starania w celu odzyskania swych bezcennych pamiątek i umieszczenia ich w muzeach lub historycznych miejscach, z których pochodzą. Moja praca polega na odnajdywaniu takich przedmiotów i pomocy w zwróceniu ich Arabii.
– Rozumiem – powiedziałem łagodnie. – Zatem wiedziałaś o tym dzbanie od dawna.
Skinęła głową.
– Jest bardzo stary i bardzo cenny. Wzmianka o nim znajduje się w „Księdze Czarów” Abdula Hazw’halli, napisanej prawdopodobnie w piątym wieku przed naszą erą. Wiąże się z nim również legenda o Hassanie i Sabie. Muzeum w Kairze ma jego rysunek i chociaż jest to zaledwie kopia oryginalnego szkicu, jej wiek szacuje się na ponad tysiąc lat.
– Powiedziałaś, że wspomina o nim „Księga Czarów” – zacząłem spokojnie. – Czy to oznacza, że może on posiadać właściwości magiczne? Sama przecież wspominałaś coś o czarnej magii.
Anna westchnęła.
– Nie wiem. Wzmianka jest tak krótka, że na jej podstawie nie można niczego powiedzieć. Analizując jednak cały tekst…
– Magiczny?
Otworzyła swój czarny portfel i wydobyła z niego złożony fotostat, który następnie wręczyła mi bez słowa.
Rozłożyłem papier. Był na nim fragment arabskiego tekstu. Nie znam arabskiego, więc nawet nie udawałem, że czytam. Z wyglądu przypominało to maszerujące rzędami robaczki. Na szczęście pod spodem dołączono wystukane na maszynie tłumaczenie.
– Przeczytaj to – poleciła Anna. – Jest nieco kwiecisty, ale interesujący.
Zaciągnąłem się dymem i przeczytałem na głos: „U schyłku panowania króla Hamy dworscy czarnoksiężnicy wzorem dawnych lat mieli niezwykłe dzbany, znane jako Dzbany Dżinnów, i posiadali umiejętność władania nimi, wydobywając z ich wnętrza emanacje nie znane ludziom śmiertelnym. Nikt nie wiedział, skąd owe dzbany przybyły, nikt też nie zdołał zgłębić sekretów nadwornych czarnoksiężników, choć krążyły słuchy, jakoby rządzili tajemnymi mocami za pomocą pewnych pieśni i zaklęć. Największym spośród wszystkich magów był Ali Baba, jego Dzban Dżinnów zaś miał zawierać najpotężniejsze emanacje. Nigdy nie widziano go otwartego, a sam Ali Baba mówił, że nie można patrzeć na to, co kryje się w jego wnętrzu. Dzban Ali Baby zdobiły konie Niepojętego Nazwaha i kwiaty opium”.
Przerwałem czytanie i podniosłem fotostat.
– Czy to żart? – zapytałem zimno.
Anna wzruszyła ramionami.
– A jak myślisz?
Postukałem palcem w papier.
– Ali Baba? A co z czterdziestoma rozbójnikami? Może zostawiłaś ich w domu?
Odebrała mi fotostat.
– To nie jest w porządku. Jestem zatrudniona przez irańskie ministerstwo kultury i wykonuję legalną pracę. Zwracam skradzioną własność, a nie włamuję się do domów. Poza tym, gdybyś wiedział nieco więcej o mistyce, jasnowidztwie czy jak ty to sobie nazywasz, orientowałbyś się, że Ali Babę wymieniają niemal wszystkie stare magiczne księgi Persów. Był jednym z najsłynniejszych czarnoksiężników na całym środkowym Wschodzie.
– Więc myślisz, że rzeczywiście tak było? Próbujesz mi wmówić, że to prawda?
Zamknęła z trzaskiem portfel.
– Nie zadawałabym sobie trudu przybycia tutaj, gdyby tak nie było – odparła. – O ile się orientuję, Max Greaves wszedł w jakiś sposób w posiadanie oryginalnego Dzbana Dżinnów i wywiózł go do Ameryki. Jak widać z opisu, jest to ten sam dzban.
– Podobny. Na ilu dzbanach mogą być konie i kwiatki?
– Przypuszczam, że na tysiącach. Ale konie Niepojętego Nazwaha były wyjątkowe. Jeśli widziałeś ten dzban w dzieciństwie, to powinieneś pamiętać, że nie miały oczu.
Zdusiłem papierosa i wypuściłem ostatni kłąb dymu.
– W porządku, były bez oczu. Ale i tak można znaleźć masę dzbanów z obrazkami bezokich koni. Skąd wiesz, że ten jest akurat prawdziwy?
– Nie wiem. – Anna spuściła głowę. – W każdym razie nie z całą pewnością. Dlatego właśnie muszę go zobaczyć. Muszę jednak przyznać, że jestem zmartwiona.
– Czym? Sądzisz, że Marjorie obrazi się za to, co zrobiłaś, i wyrzuci cię z domu? Musisz przyznać, że na to zasłużyłaś.
– Nie, tym się nie przejmuję. Wiem, że ona mnie zrozumie, gdy z nią porozmawiam. Bardziej martwi mnie to, co się stanie, jeżeli to jest prawdziwy dzban.
– Anno – zacząłem. – Usiłujesz mi wmówić, że ten dzban to coś wyjątkowego, a ściślej, że jest to przedmiot magiczny. Czy tak?
– Tak, dokładnie to chcę powiedzieć.
– Ale jak możesz…?
– Czy wiesz, co oznacza słowo dżinn? – zapytała żarliwie. – Czy masz pojęcie, czym są dżinny?
Potrząsnąłem głową. Wielu ludzi ma ten cudowny dar wzbudzania we mnie poczucia ignorancji.
– Pamiętasz Alladyna i jego cudowną lampę? Przypominasz sobie wszystkie te opowieści o schwytanych w butelkę dżinnach? Dżinny były demonami Arabii, potężnymi duchami żywiołów. Mieszkały w skałach, wodzie, niebiosach, we wszystkim, co wiązało się z życiem starożytnych. Niektóre były kapryśne, inne nie, lecz w owych czasach nie miało to większego znaczenia. Starszyzna arabskich czarnoksiężników poznała sposoby kierowania dżinnami i karania ich za pomocą zaklęć oraz czarodziejskich zagadek. Najgorszą rzeczą, jaka mogła spotkać dżinna, było zamknięcie w jakiejś ograniczonej przestrzeni, na przykład w lampie, dzbanie czy butelce. Stąd właśnie wywodzą się tak liczne historie o ludziach uwalniających dżinny z butelek, za co duchy okazują swą nieskończoną wdzięczność i obiecują zostać niewolnikami swych wybawców. Niestety, to ostatnie jest czystą fantazją.
– Jak wszystko, co mi dotychczas opowiedziałaś.
Anna odwróciła się.
– Nie mogę cię zmusić, żebyś mi uwierzył. Mogę ci tylko powiedzieć, o co w tych historiach chodzi. A także to, iż spotkałam wielu Irańczyków, którzy wierzą w istnienie dżinnów. To, że coś działo się dawno temu, nie oznacza wcale, że było tylko wytworem czyjejś fantazji.
– W porządku. Przypuśćmy, że to nie fantazja. Jakich powodów do zmartwień dostarcza ci nasz dzban? Nie liczę oczywiście tego, co przytrafiło się Maksowi, ale nie widzę tu żadnego związku.
– Nie wiem. Tego właśnie chciałabym się dowiedzieć, zanim spróbujemy tam wejść albo otworzyć naczynie. Strzeżonego Pan Bóg strzeże.
– Ale skąd ktokolwiek może wiedzieć, co robiły dżinny, nawet jeśli kiedyś istniały? „Księga Czarów” mówi, że nadworni czarnoksiężnicy mieli dzbany „wzorem dawnych lat”, a słowa te zostały zapisane pięćset lat przed naszą erą. Chodzi mi o to, że nie znajdziemy