Stąpając po linie. David BaldacciЧитать онлайн книгу.
Ciągnie się to od dzieciństwa.
– Ale jest z tym chyba problem, skoro ojcowie są rywalami w biznesie – zauważył Decker.
– Trochę jak Romeo i Julia – wtrąciła Jamison.
– Albo Hatfieldowie i McCoyowie[7] – dodał Decker.
– Myślę, że to drugie jest bliższe prawdy – rzekł Kelly. – Choć nie łączą ich dobre stosunki i, jak powiedziała Ida Simms, każdy z nich chce udowodnić swoją wyższość, nie są też prawdziwymi konkurentami. Biznesy prowadzone przez Hugh obsługują pracowników Stuarta. Co w rezultacie pomaga im obu.
– A co z matką Shane’a?
– Katherine McClellan zmarła nie tak dawno temu. Na raka. Byli sobie z Shane’em bardzo bliscy. Łączyła ich o wiele większa zażyłość niż ojca z synem. Po jej śmierci zostali sami. Niezbyt fortunna sytuacja. Katherine odgrywała rolę bufora. A kiedy jej zabrakło, przestało być różowo.
– Dość to wszystko skomplikowane – skomentowała Jamison.
Kelly przytaknął.
– To prawda.
– Rozumiem, że przyjaźnisz się z Shane’em. Jesteście prawie w tym samym wieku.
– Chodziliśmy razem do szkoły średniej. Także z Caroline. Wszyscy się kumplowaliśmy. Byliśmy wręcz nierozłączni.
– A wracając do sprawy… Hal Parker został wynajęty przez Hugh Dawsona – powiedział Decker. – Żeby rozprawił się z wilkiem?
– Tak.
– Wilki są tu problemem?
– Zdarza się. Wilki i dzikie psy. Kojoty, pumy. Potrafią przetrzebić stado.
– Powiedz nam coś jeszcze o Dawsonie. Poza tym, że to wysoki, towarzyski mężczyzna, który, jeśli zajdzie potrzeba, może uciąć ci głowę.
– To w zasadzie wszystko, co musicie o nim wiedzieć. Wyrobicie sobie zdanie, gdy go poznacie.
– Wspominałeś, że jego żona zginęła w wypadku? – rzekła Jamison.
Kelly przytaknął.
– Prawdziwa tragedia. Najgorsze, co można sobie wyobrazić, bo to była lawina niefortunnych zdarzeń. Maddie Dawson utknęła w zamieci śnieżnej i zmarła w swoim samochodzie wskutek zaczadzenia. – Kelly pokręcił głową. – Na szczęście prawdopodobnie straciła przytomność, zanim zrozumiała, co się dzieje. Mimo wszystko koszmarna śmierć.
– Tak – przyznał Decker. – Ale dużo lepsza od tej, jaką zginęła Irene Cramer.
18
– Wygląda jak dom z serialu Dallas, tylko dwa razy większy.
Jamison wygłosiła ten komentarz na długim brukowanym podjeździe wysadzanym rzędami dużych drzew, które tworzyły nad głowami liściasty baldachim.
– Gdzie mieszka Stuart McClellan? – zapytał Decker.
– W apartamentowcu w centrum London.
– Ma mieszkanie? – zdziwiła się Jamison. – Nie jest bogatszy od Dawsona?
– Przeżył już tyle krachów i boomów, że woli się asekurować.
– A jego syn?
– Shane ma mały wiejski domek i trochę ziemi na zachodnich krańcach hrabstwa. Kupił to miejsce zaraz po powrocie.
– Po powrocie skąd? – zapytała Jamison.
– Z wojny. Był w wojsku, walczył za granicą. Wstąpił do armii zaraz po ukończeniu szkoły. Lubi proste życie. W sezonie łowieckim poluje, pije piwo, pracuje dla ojca, dostaje burę za to, że nie robi tego wystarczająco dobrze, i stara się używać życia. Nie jest tajemnicą, że ojciec nie widzi w nim swego następcy, który przejmie interesy naftowe.
– A jak ty uważasz?
– Shane nie jest tępakiem i ciężko pracuje. Dużo razem polowaliśmy. Jest bystry, metodyczny, zna się na rzeczach, które go interesują. A biznes go po prostu nie obchodzi. Jest ulepiony z innej gliny.
Zaparkowali przed domem, wysiedli. Kelly ruszył pierwszy ku dwuskrzydłowym drzwiom.
– Ciekawe, jakie czeka nas przyjęcie. Będzie towarzyski czy zada nam cios w plecy? – zastanawiał się na głos Decker.
– Wszystko zależy od tego, o co i jak zapytasz.
– Znając takt Deckera, przygotujmy się na kosę między żebra – rzekła Jamison z łobuzerskim uśmiechem.
Drzwi otworzyła kobieta w fartuszku służącej. Gdy Kelly pokazał jej odznakę, odsunęła się na bok i wpuściła ich do środka. Poprowadziła przez hol wyłożony jesionową deską do dwuskrzydłowych dębowych drzwi.
Mężczyzna, który wstał zza okazałego biurka, był prawie wzrostu Deckera, ale znacznie od niego szczuplejszy i węższy w biodrach. Brązowe faliste włosy przecinało od czoła bujne pasmo siwizny. Był gładko ogolony, złamany kiedyś nos zrósł się odrobinę krzywo. Miał na sobie czarne dżinsy i wypuszczoną na wierzch białą koszulę. Gdy wyszedł zza biurka, wyciągając rękę do Kelly’ego, Decker zwrócił uwagę na granatowe pantofle domowe z monogramem „D”. Ściany gabinetu zdobiły głowy nieszczęsnych zwierząt, wyeksponowane jak w muzeum.
– Joe, jak się miewasz? Kopę lat.
Kelly uścisnął mu dłoń, a następnie przedstawił Dawsonowi Deckera oraz Jamison.
Usiedli wszyscy przed pustym kamiennym kominkiem, a Kelly zaczął:
– Dziękuję, że zechciał się pan z nami spotkać. Wyjeżdża pan z kraju już za miesiąc?
Dawson spojrzał na Deckera i Jamison.
– Kiedyś wyśmiewałem się ze staruszków, którzy na zimę uciekają na południe. Aż nagle kilka lat temu Maddie zasugerowała, żebyśmy zaczęli spędzać zimy w Australii, kiedy jest tam lato. Wynajęliśmy dom niedaleko oceanu. Po jej śmierci jeżdżę tam nadal. Przeżyliśmy w tym miejscu wiele cudownych miesięcy.
– Wspomnienia są ważne – rzekła Jamison. – To jak terapia.
– Tak, to prawda… Rozumiem, że zamordowano kobietę. I to Hal Parker znalazł zwłoki.
– Tropił wtedy wilka – dodała Jamison.
– Ta cholerna bestia zagryzła mi już dwie krowy. Wynająłem Hala, żeby zrobił z nią porządek.
– Skąd wiadomo, że to wilk? – zapytał Decker.
– W końcu znaleziono go z kulą Hala w ciele. A więc kogo zamordowano?
– Niejaką Irene Cramer – odparł Kelly. – Spodziewałem się, że pan wie. Ujawniliśmy nazwisko ofiary.
W odpowiedzi Dawson wskazał zawalone segregatorami biurko.
– Tkwię po uszy w sprawach finansowych. Ślęczę nad bardzo poważnymi transakcjami. Od pewnego czasu nie śledzę wiadomości.
– Ale zapewne słyszał pan o zabójstwie – rzekł Decker.
– Hal mi powiedział.
– Więc nie znał pan tej kobiety? – zapytał Decker.
Dawson pokręcił głową.
– Kiedyś znałem wszystkich w okolicy. Teraz zjeżdża tu zbyt wielu ludzi. Nie narzekam. To służy interesom.
– Irene Cramer była nauczycielką w szkole Braci – wyjaśnił Kelly.
– U Braci? Robię z nimi interesy. Zawsze dotrzymują słowa.
– A instalacja wojskowa? –