Cokolwiek powiesz, nic nie mów. Группа авторовЧитать онлайн книгу.
zmyśliła: nie przyszła na świat w Belfaście, ale w Bethnal Green w Londynie. Czasami jednak w mity wierzymy mocniej niż w prawdę i tak też było w przypadku Mac Stíofáina. (Ilekroć koledzy z IRA chcieli go wkurzyć, „zapominali” jego irlandzkie nazwisko i zwracali się do niego per „John”)254.
Mac Stíofáin wychowywał się jako protestant, ale przeszedł na katolicyzm. Odsiedział wyrok w Anglii za udział w zorganizowanym przez IRA napadzie na arsenał w 1953 roku. Należał do republikanów opowiadających się za „użyciem siły”: walkę zbrojną traktował jako jedyną metodę pozbycia się Brytyjczyków. Swoją osobistą strategię wojskową podsumowywał trzema słowami: „Eskalacja, eskalacja, eskalacja”255. Nic dziwnego, że niektórzy mówili o nim „Mackie Majcher”256.
We wspomnieniach wydanych w 1975 roku opisywał swoje spotkanie z Dolours Price257. „Zamierzała zostać nauczycielką i chociaż pochodziła z republikańskiej rodziny, uważała wcześniej, że tylko pokojowe protesty mogą doprowadzić do przezwyciężenia niesprawiedliwości panującej na Północy”. Dodawał, że zmieniła zdanie wskutek zasadzki przy moście Burntollet. Zaproponował dziewczynie, żeby przyłączyła się do Cumann na mBan258, żeńskiej organizacji pomocniczej IRA, w której służyły Chrissie Price, ciotka Bridie i babcia Dolan. Członkiniom Cumann powierzano bardzo odpowiedzialne zadania: opiekowały się rannymi, zdarzało się, że po strzelaninie musiały chwycić gorący jeszcze pistolet i gdzieś go ukryć259.
Price jednak zareagowała oburzeniem na pomysł Mac Stíofáina. Feministyczne poglądy – a kto wie, czy i nie poczucie wyższości, wynikające z bycia potomkinią sławnej republikańskiej rodziny – sprawiały, że nie zamierzała przyjąć drugoplanowej roli. „Chciałam walczyć, a nie robić herbatkę i zakładać opatrunki – wspominała później. – Albo armia, albo nic”260. Oznajmiła zatem, że nie jest gorsza od żadnego mężczyzny i chce otrzymywać takie same zadania jak jej towarzysze261. Powiedziała Mac Stíofáinowi, że pragnie „zostać żołnierką i uczestniczyć w walce”262.
Zwołano więc specjalne zebranie Rady Armii Tymczasowej IRA i ostatecznie zapadła decyzja, że pierwszy raz w historii kobiety będą mogły przystępować do organizacji jako pełnoprawne członkinie263. Zapewne nie stałoby się tak, gdyby nie ambicja (i znakomite republikańskie pochodzenie) Dolours Price. Ona sama zastanawiała się jednak później, czy pewnej roli nie odegrał też inny czynnik. Otóż władze masowo wsadzały wówczas mężczyzn do więzienia. Być może Provos uznali, że nie mają wyboru i jeśli chcą rozwiązać problem braków kadrowych, muszą przyjąć kobiety w swoje szeregi264.
Jeśli mimo swych deklaracji Price sądziła, że płeć, nazwisko albo wykształcenie (całkiem wysokie jak na członkinię IRA) zapewnią jej lepsze traktowanie, szybko musiała porzucić nadzieje. Krótko po jej zaprzysiężeniu dowódca wezwał ją do domu w zachodnim Belfaście, w którym zebrało się paru członków IRA. Dostała stertę brudnych, niedopasowanych, nadżartych rdzą naboi powykopywanych z Bóg wie jakich kryjówek, a także drucianą myjkę i polecenie: „Masz to wszystko wyczyścić”265.
Skrzywiła się i uznała, że to najgłupsza i najbardziej niewdzięczna robota, do której wystarczyło zapędzić byle podrostka. Jaki w ogóle miało to sens? Przecież część z tych naboi chyba nawet nie nadawała się do użytku. Czy naprawdę ktoś zamierzał nimi strzelać? Oczami wyobraźni ujrzała facetów siedzących przy kuchennym stole i śmiejących się z jej upokorzenia. Miała ochotę wmaszerować tam i powiedzieć, gdzie mogą sobie wsadzić te stare naboje. Ale się powstrzymała. Przysięgała wypełniać rozkazy – wszystkie rozkazy. Może urządzono jej otrzęsiny? A może poddawano ją próbie? Price wzięła zatem myjkę i zaczęła szorować.
„Od dziecka powtarzają ci, jakie to wspaniałe życie”266 – wspominała Price. Choć jednak dobrze znała romantyczne opowieści o swoim nowym powołaniu, zdawała sobie też sprawę z niebezpieczeństw. IRA wdała się w wojnę z Brytyjczykami i bez względu na to, co mówili inni świeżo upieczeni rekruci, szanse zwycięstwa wydawały się nikłe. Gdyby, co było bardzo prawdopodobne, nieprzyjaciel okazał się sprawniejszy od ciebie lub gdyby dysponował większą siłą ognia, operacja, w której brałeś udział, a może i cała kampania, skończyłaby się mniej więcej tak samo jak powstanie wielkanocne. Zawsze groziło ci, że dołączysz do Patricka Pearse’a i innych martwych bohaterów i że zostaną po tobie tylko legendy, opowiadane po wsze czasy. Nowym rekrutom Tymczasowej IRA mówiono, że powinni się spodziewać jednego z dwojga: „Albo trafisz do więzienia, albo zginiesz”267.
Chrissie Price dobrze znała ryzyko i mimo swego oddania sprawie martwiła się o córkę.
– Co z twoimi studiami? – wypytywała.
– Rewolucja nie będzie czekać, aż dostanę dyplom – odpowiadała Dolours268.
Zazwyczaj kiedy wracała wieczorem do domu po kolejnej akcji, Chrissie bez słowa brała od niej ubranie do prania i nie zadawała żadnych pytań269. Pewnego razu dziewczyna zastała jednak matkę całą we łzach. Okazało się, że Chrissie usłyszała pogłoskę o wybuchu bomby i wmówiła sobie, że córka na pewno zginęła270.
Krótko po tym, jak siostry Price wstąpiły w szeregi Provos, zostały wysłane do obozu szkoleniowego po drugiej stronie granicy, w Republice Irlandii271. Wszystko to przypominało rytuał. Rekrutów wieziono samochodem albo furgonetką krętymi wiejskimi drogami w jakieś odludne miejsce, zazwyczaj do gospodarstwa rolnego. Witał ich ktoś miejscowy, na przykład pani domu w fartuchu albo proboszcz. Trening trwał kilka dni, czasami ponad tydzień. Uczono się obsługi rewolwerów, karabinów i bomb. Provos mieli do dyspozycji skromny arsenał starej broni (niektóre jej sztuki pochodziły z czasów II wojny światowej) i szkolili rekrutów z rozkładania, składania i oliwienia karabinów, a także konstruowania i podkładania ładunków wybuchowych. Ochotnicy odbywali musztry i maszerowali w szyku, jak gdyby służyli w regularnej armii272. Istniały nawet swego rodzaju mundury. Na co dzień młodzi rebelianci nosili typowe cywilne ubrania, na przykład dżinsy i wełniane swetry, gdy jednak szli na pogrzeb, należało założyć ciemny garnitur, okulary przeciwsłoneczne i beret, a następnie rozstawić się w kordonie wzdłuż chodnika niczym oddział wojska273. Władze często korzystały z takich okazji, by gromadzić dokumentację fotograficzną, lecz w tamtym okresie informacje wywiadowcze o nowych organizacjach paramilitarnych były dość skąpe, a twarzom ze zdjęć rzadko kiedy udawało się przyporządkować nazwiska.
W latach sześćdziesiątych w Belfaście „człowiek IRA” kojarzył się z knajpianym radykałem o nalanej twarzy, podstarzałym, snującym niekończące się opowieści o dawnych pięknych dniach. Członkowie Tymczasowej IRA mieli być zupełnym tego przeciwieństwem: grupą zdyscyplinowanych, zorganizowanych, ideowych i bezlitosnych bojowników274. Nazywali się ochotnikami, nawiązując
254
255
Brendan O’Brien,
256
257
Seán Mac Stíofáin,
258
P-EM; P-TKT;
259
P-EM;
260
261
P-EM.
262
263
Tamże.
264
Keenan-Thomson,
265
P-TKT.
266
267
H-BC.
268
P-TKT.
269
Tamże.
270
Tamże.
271
P-EM; P-TKT.
272
H-BC.
273
Na podstawie archiwalnych zdjęć.
274
H-BC.