Cokolwiek powiesz, nic nie mów. Группа авторовЧитать онлайн книгу.
jednego dnia388. Rano rabowało się bank, po południu przychodziła pora na „snucie się po mieście”, czyli jeżdżenie autem po ulicach w poszukiwaniu jakiegoś brytyjskiego żołnierza, któremu posyłało się kulkę, przed kolacją można było podłożyć bombę albo zakopać gdzieś minę, a nocą zaliczyć jeszcze strzelaninę, albo i dwie. To był naprawdę szalony czas, wydarzenia toczyły się w niezwykłym tempie389. Brendan Hughes żył od jednej akcji do drugiej: napadał na banki, poczty i na pociągi, podkładał bomby, strzelał do żołnierzy, a wszystko to traktował jak fantastyczną przygodę. Udział w strzelaninie był dla niego chlebem powszednim390. Lubił, gdy sprawy toczyły się szybko, uwielbiał brawurowy rozpęd, bo każda udana akcja przyciągała nowych ochotników. Pewien ówczesny członek IRA mawiał: „Porządna operacja to najlepsza metoda werbunku”391.
W miarę jak młody bojówkarz Brendan Hughes stawał się legendą Belfastu, Brytyjczycy czuli coraz większą determinację, by go schwytać. Był tylko jeden problem: nie mieli pojęcia, jak wygląda392. Ojciec Hughesa zniszczył wszystkie fotografie rodzinne Brendana, wiedział bowiem, że mogłyby posłużyć do jego zidentyfikowania. Znano tylko jeden szczegół na temat wyglądu bojownika: miał śniadą cerę, której zawdzięczał ksywkę „Darkie” albo „Dark”. To jednak oczywiście nie wystarczało, by Brytyjczycy zdołali go wytropić, i często zdarzało się, że Hughes mijał punkty kontrolne, zabezpieczone workami z piaskiem, a żołnierze brali go za zwykłego kudłatego chłopaka i nawet nie przyglądali mu się uważnie.
Śledczy wielokrotnie nachodzili jego ojca393. Wyciągali go z łóżka, a pewnego dnia zabrali na dwudniowe przesłuchanie. Hughes wpadł we wściekłość na wieść, że gdy ojca wreszcie wypuszczono, musiał wracać do domu na bosaka. Żołnierze otwartym tekstem mówili ojcu, że nie zamierzają aresztować jego syna: szukają go, by go zabić394.
Nie była to bynajmniej czcza pogróżka. W kwietniu 1972 roku przywódca Oficjalnej IRA „Big Joe” McCann został rozpoznany przez żołnierzy na ulicy395. Nie pomógł kamuflaż w postaci ufarbowanych włosów. McCann rzucił się do ucieczki i żołnierze otworzyli ogień. Pierwsza kula tylko go raniła; „Big Joe”, zataczając się, biegł dalej. Żołnierze, zamiast wezwać karetkę, posłali kolejną serię i dokończyli dzieła. Kiedy przeszukali kieszenie zmarłego, nie znaleźli niczego, co dałoby się przedstawić w raporcie jako broń. McCann miał przy sobie tylko trochę monet i grzebień396.
Zanim jeszcze posłaniec wrócił z pistoletem dla Hughesa, na ulicy znowu pojawiła się furgonetka397. Ta sama, z tym samym kierowcą, choć minęło zaledwie pięć minut. Hughes spiął mięśnie, ale furgonetka znowu go minęła. Przejechała jeszcze dwadzieścia metrów i nagle zaświeciły się światła hamulcowe. Tylne drzwi się otworzyły, a z auta wyskoczyło kilku ludzi. Wyglądali jak cywile: mieli na sobie dresy i tenisówki, ale jeden trzymał czterdziestkę piątkę w każdej dłoni, dwóch zaś miało karabiny. Hughes odwrócił się, by uciekać, kiedy otworzyli ogień. Kule świstały tuż obok niego i wbijały się w fasady opustoszałych budynków. Ruszył pędem; mężczyźni pobiegli za nim. Wpadł w Cyprus Street i już chwilę później kluczył zygzakami przez labirynt małych uliczek.
Znakomicie orientował się w tutejszych alejkach, wiedział, przez który płot da radę bez trudu przeskoczyć, znał każdy opuszczony dom, każdy sznur z praniem. Cenił sobie maksymę przypisywaną przewodniczącemu Mao, że partyzant musi czuć się na swoim terenie jak ryba w wodzie398. Zachodni Belfast był jego krainą. Istniał tam cały nieformalny system, w ramach którego miejscowi cywile pomagali młodym bojówkarzom. Pozwalali, by ich domy służyły jako kryjówki lub by wiodła przez nie droga na skróty. Właśnie dlatego kiedy Hughes gramolił się przez płot, natychmiast otwierano mu drzwi od podwórza. Zamykały się zaraz, gdy tylko wpadł do środka. Niektórzy mieszkańcy bali się Provos, ale nie mieli wyboru – musieli współpracować399. Inni pomagali dobrowolnie, kierując się solidarnością. Jeśli podczas akcji ucierpiał czyjś dobytek, Hughes wypłacał odszkodowanie400. Dbał o swoją społeczność, wiedział bowiem, że bez wody ryba sobie nie poradzi401. Przy Cyprus Street mieszkał pewien niepełnosprawny człowiek, „Squire” Maguire. Nawet w najbardziej szalonych okresach, kiedy strzelano, kiedy policjanci urządzali naloty i kiedy na ulicach trwały zamieszki, Brendan Hughes nosił go czasami na plecach do pobliskiego pubu, by Maguire mógł sobie golnąć piwo. Pewnego razu brytyjski żołnierz w okolicy Lower Falls wycelował do Hughesa z karabinu. Trzymał palec na spuście, był gotów strzelić, lecz nagle jakaś starsza pani wyrosła przed nim jak spod ziemi, zasłoniła sobą bojownika i oznajmiła żołnierzowi, że ten nikogo tu dziś nie zabije. W międzyczasie Hughes dał nogę402.
Teraz pędził, uciekając przed pościgiem i posyłanymi na oślep kulami. Skręcił w Sultan Street, kierując się do najbliższej kryjówki. Dla niepoznaki meliny urządzano z reguły w bardzo niepozornych miejscach, toteż w jednym ze stojących w rzędzie identycznych ceglanych domów z identycznymi drewnianymi drzwiami czekał na Hughesa bezpieczny lokal403. Czasem tego rodzaju domy i mieszkania wykorzystywano jako sypialnie, czasem Provos przyczajali się tam, jeśli musieli gdzieś przeczekać albo zostawić komuś przesyłkę. Chętnie wybierano lokale, w których mieszkały zwykłe rodziny, bo dzięki temu władze niczego się nie domyślały. Mogłeś się tam zjawić po północy, wymęczony po całym dniu ucieczki, a lokatorzy zaraz wyciągali zaspane dzieci z łóżek, żebyś mógł zakosztować trochę bezcennego snu.
Na rogu Sultan Hughes pędem minął zaparkowaną furgonetkę z piekarni. Ścigający go goście posłali kolejną serię; kule powbijały się w karoserię samochodu i roztrzaskały szyby. Gnał ulicą, pragnąc za wszelką cenę dostać się do meliny, zanim trafi go kolejny pocisk. Kryjówki często pełniły funkcję składnic broni. Brytyjska armia dobrze wiedziała, że Hughes lubi wdawać się w strzelaniny, posługując się swoją niewielką czterdziestką piątką, która pamiętała jeszcze czasy II wojny światowej. Żołnierze darzyli nawet „niechętnym szacunkiem tego gnojka, co szedł z pistoletem przeciwko elitarnym, świetnie wyszkolonym jednostkom”404. Z czasem jednak Hughes uznał, że będzie potrzebował potężniejszej broni, jeśli ma rywalizować ze sprzętem Brytyjczyków. Pewnego dnia znajomy marynarz przywiózł mu z Ameryki katalog przedstawiający półautomatyczny karabinek Armalite – lekki, precyzyjny, z niezłą siłą rażenia, łatwy w czyszczeniu, łatwy w obsłudze i łatwy do ukrycia405. Hughes zakochał się w tej broni od pierwszego wejrzenia. Przekonał Provos do sprowadzenia AR-15, zorganizowano więc śmiałą operację. Przedsiębiorstwo Cunard Line zwodowało niedawno luksusowy statek Queen Elizabeth II, kursujący przez Atlantyk i przewożący bogatych pasażerów między Southampton a Nowym Jorkiem. Załoga liczyła tysiąc osób; nie brakowało wśród nich Irlandczyków. Niektórzy z nich pracowali dla Brendana Hughesa. Tak oto Hughes wykorzystał statek, nazwany na cześć brytyjskiej monarchini, do przerzutu broni dla IRA. Kiedy przybyły karabinki, graffiti na murach w zachodnim Belfaście ogłosiło, że nadchodzą zmiany: „Bóg dał katolikom życie, armalite dały im równość”406.
Hughes
388
389
H-BC.
390
Tamże.
391
Patrick Bishop, Eamonn Mallie,
392
H-BC.
393
394
Tamże.
395
396
Tamże.
397
H-BC.
398
Mao Tse-tung,
399
Nie wszyscy robili to dobrowolnie – relację katolika z zachodniego Belfastu, który czuł się przymuszany do świadczenia Provos pomocy, podaje Malachi O’Doherty,
400
H-BC.
401
402
403
H-BC.
404
405
H-BC; Peter Taylor,
406
Gerry Adams,