Wypalenie. Emily NagoskiЧитать онлайн книгу.
BZDUR, KTÓRE NIE TYLKO NIE MAJĄ ŻADNEGO OPARCIA W FAKTACH, ALE SĄ TEŻ MORALNIE ZŁE, JPRDL, NIE WIERZĘ, ŻE CIĄGLE MUSZĘ JESZCZE TO KOMUŚ TŁUMACZYĆ. Na to on – a oprócz niego pewnie także spora grupka innych – odpisze, że może i masz rację, ale nie może cię słuchać, kiedy się tak drzesz. I wściekasz. Jeśli chcesz być poważnie traktowana, musisz wyrazić swoją opinię uprzejmiej.
Bądź miła, bądź silna, bądź uprzejma. Nie okazuj żadnych uczuć.
3. Tak jest bezpieczniej. Czy istnieje strategia radzenia sobie na przykład z takim nagabywaniem na ulicy, która załatwiłaby i sytuację, i wywołany przez nią stres? Pewnie. Obróć się na pięcie i daj facetowi w twarz. Ale co potem? Czy facet nagle zrozumie, że nie wolno nagabywać kobiet na ulicy i przestanie to robić? Raczej nie. Najprawdopodobniej sytuacja się zaogni i ty też oberwiesz, co oznaczałoby jeszcze większe zagrożenie. Czasem wygrywa się, odchodząc bez słowa. Uśmiech i uprzejmość, ignorowanie i powtarzanie sobie, że to bez znaczenia – to wszystko strategie przetrwania. Korzystaj z nich dumnie. Nie zapominaj jednak, że te strategie nie pomagają w radzeniu sobie z samym stresem. Nie zaspokajają potrzeby przejścia cyklu do końca, a tylko odsuwają ją w czasie.
Na tyle różnych sposobów możemy wyprzeć, zignorować lub stłumić reakcję stresową! Z tych wszystkich powodów, i nie tylko, większość z nas nosi w sobie na co dzień całe dekady niedokończonych cyklów reakcji stresowej, które duszą się na wolnym ogniu i tylko czekają, aż przejdziemy je do końca.
No i jest jeszcze zamrożenie.
Do tej pory omawiałyśmy reakcję stresową w ramach dychotomii „walcz albo uciekaj”. W obliczu zagrożenia nasz mózg w ułamku sekundy dokonuje oceny, która z tych reakcji ma większą szansę zapewnić nam bezpieczeństwo. Ucieczka następuje, kiedy mózg dostrzega zagrożenie i uznaje, że większe prawdopodobieństwo przeżycia gwarantuje próba odwrotu. To właśnie się dzieje, kiedy pryskamy przed lwem. Walka natomiast oznacza, że zdaniem mózgu większą szansę przetrwania da nam próba pokonania zagrożenia. Z punktu widzenia biologii walka i ucieczka to w zasadzie to samo. Ucieczka to unik, dowód strachu, walka wyraża zaś gniew, ale oba te zachowania są przejawem mobilizującej reakcji stresowej współczulnego układu nerwowego. Oba wiążą się z jakimś działaniem.
Zamrożenie się od nich różni. Dochodzi do niego, kiedy po ocenie zagrożenia mózg stwierdza, że jesteśmy zbyt wolne, żeby biec, i zbyt słabe, żeby walczyć, więc największą szansę na przeżycie da nam „udawanie trupa”, dopóki zagrożenie nie przeminie albo ktoś nam nie pomoże. Zamrożenie to ostatnia deska ratunku, zarezerwowana dla sytuacji stresowych postrzeganych przez mózg jako zagrażające życiu, kiedy nie ma opcji walki ani ucieczki. W trakcie rozpędzonej reakcji stresowej mózg z całej siły wciska hamulec – układ przywspółczulny dominuje nad współczulnym – i organizm się „wyłącza”.
Wyobraź sobie, że jesteś gazelą uciekającą przed lwicą. Biegniesz, jesteś w pół kroku, pełna adrenaliny… ale wtedy czujesz zęby lwicy wpijające się w twoją nogę. Co robisz? Nie możesz już uciekać – lwica mocno cię ucapiła. Nie możesz walczyć – lwica jest znacznie silniejsza. Układ nerwowy gwałtownie hamuje. Padasz i udajesz trupa. To właśnie zamrożenie.
Nie musisz wiedzieć, czym ono jest, żeby twój mózg je wybrał, ale jeśli nie wiesz, że coś takiego w ogóle istnieje, być może się zastanawiasz, czemu w jakiejś niebezpiecznej sytuacji nie zaczęłaś wierzgać i wrzeszczeć, dlaczego nie walczyłaś ani nie uciekłaś – dlaczego miałaś dojmujące wrażenie, że nie możesz nic zrobić. Powód jest prosty: rzeczywiście nie mogłaś. Mózg próbował utrzymać cię przy życiu w obliczu zagrożenia, które zdawało się śmiertelne, więc nadepnął pedał hamulca, jak tonący chwytający się brzytwy.
I wiesz co? Zadziałało. Jesteś tutaj, żyjesz i czytasz książkę o stresie. Hej! Bardzo się cieszymy, że z nami jesteś. Dziękujemy twojemu mózgowi, że utrzymał cię przy życiu.
Wzrusz
W naszej kulturze istnieje wiele sposobów na opisanie uczucia towarzyszącego mobilizacyjnym reakcjom organizmu na stres. Kiedy mózg decyduje się na walkę, możesz czuć „irytację”, „rozdrażnienie”, „zdenerwowanie”, „gniew” albo „wściekłość”. Kiedy postanawia, że powinnaś uciekać, również dla tych uczuć mamy wiele określeń: „niepewność”, „niepokój”, „lęk”, „strach”, „przerażenie” czy „groza”. Ale jakie słowa opisują emocję zamrożenia? Mogłyby pasować następujące: „wyłączenie”, „odrętwienie”, „bezwład”, „odklejenie”, „paraliż”. W terminie „współczulny” mamy coś w rodzaju wspólnoty z emocjami, zaś „przywspółczulny” (a to ten układ kontroluje zamrożenie) usadawia się jakby obok uczuć. Możesz się czuć oderwana od świata, ociężała, zobojętniała, znieczulona. Czujesz się, jakbyś stała… obok.
Skoro nie mamy nawet odpowiednich słów na opisanie doświadczenia zamrożenia, to tym bardziej nie potrafimy opowiedzieć o tym, co następuje później.
Kiedy gazela zastyga w reakcji na atak, zadowolona z siebie lwica idzie przyprowadzić młode, żeby wszyscy mogli się najeść. I wtedy wydarza się magia: kiedy zagrożenie znika, hamulce stopniowo odpuszczają i gazela zaczyna się trząść. W ten sposób wypłukuje z siebie nagromadzoną w krwi adrenalinę i kortyzol, tak samo jak dzieje się w trakcie ucieczki do bezpiecznego schronienia.
Dotyczy to wszystkich ssaków. Pewna kobieta, kiedy dowiedziała się od nas o zamrożeniu, powiedziała:
– Ach, czyli to się działo z tą kotką, którą niechcący potrąciłam samochodem. Leżała bez ruchu. Byłam przerażona, że ją zabiłam. Czułam się okropnie. Potem zaczęła się rzucać i trząść, myślałam, że może ma jakiś atak, ale nagle jakby się obudziła… i pobiegła w swoją stronę.
Ludzie też przez to przechodzą. Słyszałyśmy różne historie:
– Moja koleżanka tak miała, kiedy po operacji wybudzała się z narkozy.
Albo:
– Moje dziecko tak miało na izbie przyjęć.
Albo:
– Kiedy dochodziłam do siebie po traumatycznym przeżyciu, czasem wpadałam w taki stan, że czułam całkowity brak kontroli, czego bardzo się bałam, bo to samo czułam podczas tamtego wydarzenia. Teraz wiem, że mój organizm się o mnie troszczył, to był element procesu zdrowienia.
Nie mamy słów, żeby opisać doświadczenie „zwolnienia hamulca” – drgawki, dreszcze, skurcze mięśni, mimowolną reakcję, której towarzyszą często fale wściekłości, paniki i wstydu. Jeśli nie wiesz, co to jest, możesz się tego bać. Możesz próbować z tym walczyć albo nad tym zapanować. Dlatego tak ważne jest nadać temu jakąś nazwę. My nazywamy to „wzruszem” – nie ma się czego bać. To normalny, zdrowy element cyklu, reakcja fizjologiczna, która sama dobiegnie końca; zwykle trwa zaledwie kilka minut. Wzrusz zdarza się zwykle w ekstremalnych przypadkach, kiedy cykl reakcji stresowej zostaje nagle przerwany i nie pozwalamy mu dojść do końca. To jeden z etapów dochodzenia do siebie po traumatycznym zdarzeniu albo długotrwałym, silnym stresie.
Zaufaj swojemu ciału. Nieważne, czy będziesz świadoma źródeł tego zjawiska. Świadomość i dogłębne zrozumienie nie są konieczne, żeby wzrusz cię ogarnął, a potem odpuścił. Płaczesz bez widocznego powodu? Świetnie! Zwracaj po prostu uwagę na wszelkie pozornie pozbawione przyczyny emocje, wrażenia czy dreszcze i powiedz sobie: „Aha, jest i wzrusz”.
Najbardziej efektywna metoda przejścia cyklu do końca
Co powinnaś zrobić, kiedy goni cię lew?
Uciekać.
A