Wysoko wrażliwi rodzice. Elaine N.AronЧитать онлайн книгу.
(których pełną listę podaje DSM) prawie przez cały dzień prawie każdego dnia przez co najmniej dwa tygodnie (depresja) albo przez większość dni od co najmniej sześciu miesięcy (lęk). Jeżeli spełniasz te kryteria, znajdź psychiatrę, który rozumie wysoką wrażliwość albo jest gotowy dowiedzieć się o niej więcej. Niemniej nawet jeżeli nie spełniasz tych kryteriów, możesz mimo wszystko czuć na tyle silne przygnębienie lub zalęknienie, że przyda ci się fachowa interwencja. A jeśli nie, to przynajmniej trochę wyhamuj, zorganizuj sobie płatną lub bezpłatną pomoc przy dzieciach i w domu, a potem ponownie oceń swoje samopoczucie.
Z drugiej strony – mimo zasadniczej wartości, jaką mają relaks w spokoju oraz sen – niekiedy najbardziej potrzebna jest nam całkowita zmiana, choćby tak prosta jak wyjście w pojedynkę na zakupy. Znów widać tu, że konieczna jest pomoc. Szczególnie pożyteczne mogą być czynności niemające żadnego związku z dziećmi: albo coś nowego i ekscytującego (tak, to dobre nawet dla wysoko wrażliwych), albo jakaś zwyczajna przyjemność. Oczywiście oznacza to także dodatkową stymulację, więc uważaj. Musisz uchwycić właściwe proporcje. Jak powiedział pewien ojciec:
Wciąż borykam się z potrzebą uszanowania moich własnych potrzeb jako osoby wysoko wrażliwej przy jednoczesnym spełnianiu ambicji zawodowych oraz pragnieniu, by być zaangażowanym, kochającym rodzicem. Składam sobie wiele obietnic, by bardziej dbać o siebie, ale ich nie spełniam.
Gdy dopuszczasz u siebie do chronicznego przestymulowania, może być ci trudno zatrzymać się, by pozwolić sobie na regenerację. Zaciskasz zęby i jedziesz dalej, ale na pustym baku. Czy, ściślej mówiąc, na kortyzolu, który wytwarza się, by pomagać nam w przejściu przez obciążenia, i którego wydzielanie nie ustaje, kiedy się zatrzymujemy. Nadmiar stresu w końcu uszkadza gruczoły nadnerczy, skąd pochodzi ten hormon. Oznacza to, że takie mobilizowanie się przez zbyt długi czas będzie cię kosztować, więc uważaj.
Porady w sprawie regeneracji
■ Maksymalnie się o siebie zatroszcz w momentach spokoju, które ci się zdarzają.
■ Rób sobie „domowe spa” (obejmuje to też ojców) – przygotuj ciepłą kąpiel ze świecami i relaksacyjną muzyką, może z jakimś ulubionym zapachem, takim jak lawenda, cedr czy drzewo sandałowe.
■ Woda pomaga na wiele sposobów, możesz ją pić, brać w niej kąpiel, spacerować nad jej brzegiem, pływać w niej czy choćby słuchać jej szmeru, gdy przepływa strumieniem. Niewielka fontanna stołowa ustawiona w sypialni może koić twoje nerwy i częściowo izolować cię od hałasu.
■ Pij napoje ciepłe lub chłodzące – które tylko ci odpowiadają, zależnie od pory roku.
■ Rób sobie masaż. Jeżeli nie możesz pójść do profesjonalisty, zdobądź jakiś olejek do masażu lub mleczko, zdejmij ubrania (jeśli trzeba, podkręć ogrzewanie), usiądź na ręczniku naprzeciw świecy i powoli wymasuj każdą część ciała, do której możesz sięgnąć. To fantastyczne doznanie!
■ Prowadź dziennik, w którym możesz zapisywać refleksje o swojej sytuacji. Może nawet trochę porysuj czy napisz wiersz, by wyrazić swoje uczucia. Pewnego dnia będzie to dla ciebie cenna pamiątka, a teraz pomoże ci nabrać dystansu; zobaczysz, jak szybko zmieniają się różne kwestie oraz jak dużo robisz i jak się w tym sprawdzasz.
■ Zrób sobie listę powodów, dla których masz dzieci, i drugą uwzględniającą wszystko, za co czujesz wdzięczność w związku z obecnością ich i twojego partnera w twoim życiu. Czytaj je, kiedy najbardziej potrzebujesz takiego przypomnienia.
Pewna mama mówi:
Najlepszą metodą unikania kryzysu jest dla mnie uważne pilnowanie poziomu mojej energii. Gdy tylko coś wskazuje, że staję się rozdrażniona, robię sobie chwilę odpoczynku. Odcinam się od domowego hałasu i bieganiny oraz od zinternalizowanego nakazu, żeby „zacisnąć zęby i się nie dawać”.
Wartość praktyki „duchowej”
Zapewne najtrudniejszym zadaniem dla wysoko wrażliwych rodziców jest to, by nie tracić z oczu szerszego obrazu. Wątpisz już, czy twoje dziecko kiedykolwiek nauczy się korzystać z nocnika (gwarantuję, że nie będzie chodzić w pieluszkach na studia). Masz wrażenie, że nigdy już nie uda ci się normalnie wyspać w nocy ani mieć całego dnia dla siebie. Albo że twój nastolatek zawsze będzie cię prosił o wysadzanie go z auta za rogiem, żeby nikt nie zobaczył was razem. Tak naprawdę wiesz, że nic z tego nie będzie trwało wiecznie, i zasadniczo cieszysz się, że masz dziecko w swoim życiu. Jednak kiedy ludzie są spięci czy się boją, ich ogląd rzeczywistości się zawęża. Rozszerza się dopiero wtedy, gdy się uspokajają.
Moim zdaniem dojrzenie tego szerokiego obrazu łatwo przychodzi osobom wysoko wrażliwym. Zastanawiamy się, dlaczego wszystko jest urządzone tak, jak jest, i dokąd to prowadzi. Z tego powodu według mnie większość z nas skłania się ku duchowości, najszerszemu możliwemu obrazowi świata. Dlaczego się urodziliśmy? Dlaczego żyjemy? Kto czy co nas stworzyło albo leży u podłoża wszystkiego? Co dzieje się po śmierci? Jest to jeden z powodów, dla których osoby wysoko wrażliwe nazwałam „kapłańskimi doradcami”. Gdy coś wali się w życiu ludzi niemających tej cechy, zwracają się oni do nas po porady w sprawach, o których do tej pory za dużo nie myśleli, podczas gdy my zastanawialiśmy się nad nimi przez całe życie.
Kiedy przeprowadzałam pierwsze wywiady, by dowiedzieć się więcej o wrażliwości, zachowywałam pytanie o duchowość na koniec, obawiając się, że może być zbyt osobiste. Jednak wszyscy respondenci wywoływali ten temat sami przed dojściem do końca i większość z nich miała jakąś duchową ścieżkę czy praktykę.
Przez praktykę duchową rozumiem wszystko, co łączy człowieka z czymś dużo większym, z rozległą Jaźnią lub ze wszystkimi istotami, całym stworzonym światem, nieskończonością i wiecznością, Bogiem czy Allahem, Świętością, Źródłem. Obecnie wielu ludzi stara się znajdować własną, niepowtarzalną ścieżkę duchową, również w ramach tradycyjnych religii. Wydaje się też, że wszystkie te ścieżki prowadzą w jedno miejsce, nawet jeżeli obdarzamy je różnymi nazwami.
Jeśli chcesz, aby ta szeroka perspektywa była dla ciebie dostępna zawsze, gdy będzie ci to potrzebne, twoja duchowa ścieżka wymaga codziennego praktykowania (ewentualnie, w przypadku bardzo zajętych rodziców, praktykowania tak często, jak się da). Jest to kolejna forma odpoczynku i relaksu.
Oto historia z mojej przeszłości:
W pierwszym roku życia mojego syna mieszkaliśmy w dwupokojowym mieszkaniu w Paryżu, gdy byliśmy na stażu podoktoranckim. Co wieczór, gdy przygotowywałam kolację, synek zaczynał marudzić i czepiał się moich nóg. Jeżeli odkładałam go do łóżeczka (stojącego w tym samym pokoju co aneks kuchenny), zaczynały się wrzaski. Mąż próbował go zabierać i uspokajać w drugim pokoju, ale on zawsze chciał do mamy. Mnie z kolei puszczały nerwy, zaczynałam płakać albo się złościć, albo jedno i drugie.
Podczas naszego pobytu w Paryżu planowaliśmy nauczyć się medytacji transcendentalnej (MT), bo wielu przyjaciół bardzo ją nam polecało, jednak odkładaliśmy to z braku funduszy i z powodu opieki nad dzieckiem. Ale gdy ta sytuacja się przeciągała, postanowiliśmy jednak się do tego zabrać. Za pierwszym razem, gdy mąż i ja zrobiliśmy na zmianę dwudziestominutową turę wieczornej medytacji w małym pokoiku, podczas gdy drugie z nas ze ściszonym głosem zajmowało się synkiem w kuchni, wieczorny kryzys w ogóle nie nastąpił. I nigdy już nie wrócił. To było jak cud. Dlatego oboje z Artem zachwyciliśmy się MT.
Jednym ze sposobów połączenia głębokiego wypoczynku z praktyką duchową jest właśnie medytacja, o ile nie wymaga ona wysiłku psychicznego. Po porównaniu różnych metod