Krawędź wieczności. Ken FollettЧитать онлайн книгу.
głową.
– Wiesz teraz tyle co ja.
– Musimy rozesłać wici.
Przyznała mu rację.
– Można go uratować tylko w jeden sposób: trzeba upublicznić wiadomość o chorobie i mieć nadzieję, że władze się zawstydzą.
– Wydajemy numer specjalny?
– Tak – potwierdziła Tania. – Jeszcze dzisiaj.
Wasilij i Tania wspólnie tworzyli nielegalny biuletyn informacyjny, któremu nadali nazwę „Niezgoda”. Donosili w nim o ingerencjach cenzury, procesach pokazowych i więźniach politycznych. W swoim gabinecie w Radiu Moskwa Wasilij miał powielacz białkowy, zwykle wykorzystywany do kopiowania scenariuszy. Potajemnie przygotowywał na nim pięćdziesiąt odbitek każdego numeru „Niezgody”. Większość spośród tych, którzy otrzymywali egzemplarz, kopiowała go na maszynie do pisania, a nawet ręcznie, i w ten sposób nakład się rozrastał. Ta metoda publikacji nazywała się samizdatem i była szeroko rozpowszechniona; rozprowadzano w ten sposób nawet powieści.
– Ja napiszę.
Tania podeszła do szafki i wyjęła duże tekturowe pudło suchej karmy dla kota. Wsunęła ręce między grudki i sięgnęła opakowanej maszyny do pisania. Właśnie na niej tworzyli teksty do swojej gazetki.
Pisanie na maszynie przypomina ręczne. Każda ma swoje cechy charakterystyczne. Litery nigdy nie układają się idealnie równo: jedne wypadają trochę wyżej, inne są niecentryczne. Poszczególne czcionki ścierają się lub uszkadzają w specyficzny sposób. Dzięki temu policja może dopasować urządzenie do tekstu, który z niego wyszedł. Gdyby „Niezgoda” powstawała na tej samej maszynie, na której Wasilij pisał scenariusze, ktoś mógłby to zauważyć. Dlatego ukradł starego grata z działu planowania, przyniósł do domu i ukrył w karmie dla Mademoiselle, żeby nie zauważył go ktoś przypadkowy. Gdyby w mieszkaniu przeprowadzono rewizję, urządzenie na pewno zostałoby znalezione, lecz wtedy Wasilij i tak byłby skończony.
W pudle znajdowały się również arkusze specjalnego woskowanego papieru przeznaczonego do powielacza. Maszyna nie miała taśmy, czcionki przebijały papier, powielacz zaś wpuszczał atrament do otworów o kształcie liter.
Tania napisała tekst o Bodianie: stwierdzała w nim, że pierwszy sekretarz partii Nikita Chruszczow będzie ponosił osobistą odpowiedzialność, jeśli jeden z najwybitniejszych radzieckich tenorów umrze w obozie pracy. Przypomniała przebieg procesu sądowego Bodiana, którego oskarżono o działalność antyradziecką. Wspomniała o jego namiętnej obronie wolności artystycznej. By odsunąć od siebie podejrzenie, informację o chorobie śpiewaka przypisała wyimaginowanemu oficerowi KGB, który miał być miłośnikiem opery.
Skończywszy, podała Wasilijowi dwa arkusze perforowanego papieru.
– Streszczałam się – oznajmiła.
– Zwięzłość to siostra talentu, tak powiedział Czechow. – Powoli przeczytał tekst i skinął głową. – Pojadę do radia i zrobię odbitki. Później musimy je dostarczyć na plac Majakowskiego.
Tani to nie zdziwiło, ale była zaniepokojona.
– Czy to bezpieczne?
– Jasne, że nie. To wydarzenie kulturalne, którego nie organizują władze. I dlatego przysłuży się naszemu celowi.
Tego roku młodzi moskwianie zaczęli zbierać się nieoficjalnie wokół pomnika bolszewickiego poety Włodzimierza Majakowskiego. Czytali na głos wiersze, przyciągając więcej ludzi. Powstało coś w rodzaju nieustającego festiwalu poezji, niektóre utwory zawierały zawoalowaną krytykę władz.
Zjawisko takie za Stalina nie przetrwałoby dziesięciu minut, lecz Chruszczow był reformatorem. Jego program zakładał pewną dozę tolerancji w zakresie kultury i jak dotąd nie podjęto żadnych działań przeciwko odczytom poetyckim. Jednakże liberalizacja postępowała na zasadzie jeden krok w przód, dwa kroki wstecz. Brat Tani twierdził, że wszystko zależy od tego, czy Chruszczow czuje się silny politycznie, czy też napotyka na opór i obawia się przewrotu ze strony twardogłowych na Kremlu. Tak czy owak, nie dało się przewidzieć, jak postąpi władza.
Tania była za bardzo zmęczona, żeby o tym myśleć. Przyszło jej do głowy, że właściwie wszędzie jest tak samo niebezpiecznie.
– Idź do radia, a ja tymczasem się zdrzemnę.
Skierowała kroki do sypialni. Pościel była w nieładzie, zapewne Wasilij i Warwara spędzili poranek w łóżku. Naciągnęła na wierzch narzutę, zdjęła buty i położyła się.
Odczuwała wyczerpanie fizyczne i psychiczne. Bała się, a mimo to chętnie poszłaby na plac Majakowskiego. „Niezgoda” była ważnym biuletynem, choć powstawała w warunkach amatorskich i miała ograniczony nakład. Stanowiła materialny dowód na to, że władze komunistyczne nie są wszechmocne. Pokazywała dysydentom, że nie są osamotnieni. Przywódcy religijni zmagający się z prześladowaniami czytali teksty o piosenkarzach folkowych aresztowanych za wykonywanie protest songów i vice versa. Dzięki temu każdy z nich mógł poczuć, że nie jest odosobnionym głosem w monolitycznym społeczeństwie. Opozycjoniści uświadamiali sobie, że stanowią fragment wielkiej sieci i że istnieją tysiące ludzi pragnących innej, lepszej władzy.
I właśnie oni mogli ocalić Ustina Bodiana.
Wreszcie Tanię zmorzył sen.
Zbudziła się, czując, że ktoś głaszcze ją po policzku. Otworzywszy oczy, zobaczyła, że Wasilij ułożył się obok niej.
– Odwal się – powiedziała.
– To moje łóżko.
Usiadła.
– Mam dwadzieścia dwa lata, jak na twój gust to o wiele za dużo.
– Dla ciebie zrobię wyjątek.
– Dam ci znać, kiedy będę chciała przyłączyć się do twojego haremu.
– Oddałbym wszystkie za ciebie.
– Akurat ci wierzę.
– Naprawdę.
– Może na pięć minut.
– Na zawsze.
– Wytrzymaj pół roku, to się zastanowię.
– Pół roku?
– No i widzisz? Nie potrafisz zachować czystości przez pół roku, więc jak możesz obiecywać, że będziesz ze mną na zawsze? Do licha, która godzina?
– Przespałaś całe popołudnie. Nie wstawaj. Tylko zdejmę ubranie i położę się obok.
Tania wstała.
– Musimy już iść.
Wasilij dał za wygraną. Zapewne nie mówił poważnie – czuł przymus, by składać propozycje młodym kobietom. Teraz spełnił obowiązek, więc przestanie jej się narzucać, przynajmniej przez jakiś czas. Podał Tani plik, w którym było około dwudziestu pięciu arkuszy papieru zadrukowanych po obu stronach rzędami rozmazanych liter: były to egzemplarze najnowszego numeru „Niezgody”. Pogoda była ładna, lecz Wasilij zawiązał sobie na szyi czerwoną bawełnianą chustę, która przydawała mu artystycznego fasonu.
– No więc chodźmy – rzekł.
Tania kazała mu zaczekać i poszła do łazienki. Z lustra spoglądały na nią intensywnie błękitne oczy; miała jasne włosy ostrzyżone na chłopczycę. Założyła okulary przeciwsłoneczne, by ukryć oczy, a na głowie zawiązała niepozorną brązową chustkę. Teraz nie różniła się od innych młodych kobiet.
W kuchni nalała sobie do szklanki wody z kranu i napiła się, nie zważając