Krawędź wieczności. Ken FollettЧитать онлайн книгу.
Nie, głuptasie.
– Czy królowa będzie obecna na ceremonii?
– Nie.
– Jestem rozczarowana!
– Głupia zdzira – syknęła Evie.
Weszli do Pałacu Westminsterskiego wejściem dla lordów. Przywitał ich mężczyzna w dworskim ubraniu składającym się między innymi ze spodni do kolan i jedwabnych pończoch. Dave usłyszał słowa babki, która oznajmiła ze śpiewnym walijskim akcentem:
– Przestarzałe stroje to niezawodny znak, że instytucja wymaga reformy.
Dave i Evie przychodzili do gmachu parlamentu przez całe życie, lecz dla Dewarów była to nowość i wprawiła ich w podziw. Beep, do tej pory w uroczy sposób wyrażająca swój zachwyt, zawołała:
– Wszystkie powierzchnie pokryte ozdobami! Terakota, wzorzyste dywany, tapety, boazeria, witraże i rzeźbiony kamień!
Jasper spojrzał na nią z większym niż dotąd zainteresowaniem.
– Typowy wiktoriański gotyk.
– Naprawdę?
Dave’a zaczęło denerwować, że starszy kolega tak imponuje Beep.
Grupa rozdzieliła się i większa część podążyła schodami na galerię nad salą plenarną. Byli tam już znajomi Ethel. Beep usiadła obok Jaspera, lecz Dave zdołał zająć miejsce z jej drugiego boku. Evie usadowiła się obok niego. Dave często bywał w Izbie Gmin, która znajdowała się na drugim krańcu pałacu; wnętrze Izby Lordów było bardziej ozdobne – ławki deputowanych pokryto czerwoną, a nie zieloną skórą.
Po długiej chwili oczekiwania ukazała się babka Dave’a w towarzystwie czterech osób; wszyscy mieli na głowach śmieszne kapelusze oraz dziwaczne togi z futrzanymi obszyciami.
– To niesamowite! – zachwyciła się Beep, a Dave i Evie parsknęli śmiechem.
Grupa zatrzymała się przed tronem i ich babcia przyklęknęła, choć nie bez trudu, w końcu miała sześćdziesiąt osiem lat. Uczestnicy ceremonii podawali sobie z ręki do ręki zwoje, które należało głośno odczytać. Daisy, matka Dave’a i Evie, po cichu objaśniała wszystko rodzicom Beep, wysokiemu Woody’emu i pulchnej Belli. Dave tymczasem się wyłączył. Jego zdaniem wszystko to było do chrzanu.
Ethel i dwie osoby z jej eskorty usiedli na ławce i wtedy rozpoczęła się najzabawniejsza część ceremonii.
Usiedli, a potem od razu wstali, po czym zdjęli kapelusze i ukłonili się. Ponownie usiedli i włożyli na głowy kapelusze. Następnie powtórzyli cały układ jeszcze raz niczym kukiełki na sznurkach: wstać, zdjąć kapelusze, ukłonić się, usiąść, włożyć kapelusze. Dave i Evie z trudem tłumili śmiech. Sekwencja została powtórzona po raz trzeci i Dave usłyszał słowa siostry, która niemal się krztusiła:
– Nie, przestańcie już!
To rozśmieszyło go jeszcze bardziej. Daisy posłała im surowe spojrzenie, lecz sama także była rozbawiona i uśmiechnęła się.
Ceremonia dobiegła końca, Ethel wyszła z izby. Członkowie rodziny i znajomi wstali. Matka Dave’a poprowadziła ich labiryntem korytarzy i schodów do podziemia, w którym przygotowano poczęstunek. Dave zerknął na swoją gitarę stojącą bezpiecznie w kącie. On i Evie mieli dać występ, lecz gwiazdą była Evie, on będzie jej tylko akompaniować.
W ciągu paru minut w pomieszczeniu zgromadziło się około setki osób.
Evie osaczyła Jaspera i zaczęła go wypytywać o studencką gazetkę. Temat był bliski jego sercu, toteż odpowiadał z zapałem, lecz Dave był pewien, że Evie stoi na straconej pozycji. Jasper potrafił zadbać o swoje interesy. Miał teraz do dyspozycji luksusową stancję, i to za darmo, od uczelni dzieliła go krótka przejażdżka autobusem. W zaprawionej cynizmem opinii Dave’a, Jasper nie narazi tak komfortowego układu, wdając się w romans z córką gospodarzy.
Jednakże Evie zwróciła na siebie jego uwagę, odciągając go od Beep i zostawiając pole dla brata. On zaś przyniósł jej piwo imbirowe i zapytał, co sądzi o ceremonii. Dziewczyna ukradkiem dolała sobie wódki do drinka. Minutę później wszyscy zaczęli bić brawo, gdy pojawiła się Ethel: miała już na sobie normalne ubranie składające się z czerwonej sukni i dopasowanego do niej płaszcza oraz małego kapelusika, który spoczywał na jej srebrnych lokach.
– W młodości musiała wyglądać zabójczo – szepnęła Beep.
Dave’owi przeszły ciarki po plecach na samą myśl o tym, że jego babcia mogła być atrakcyjną kobietą.
– To dla mnie wielka przyjemność, że jesteście tu ze mną przy okazji tego wydarzenia – odezwała się Ethel. – Żałuję jedynie, że mój ukochany Bernie nie dożył tego dnia. Był najmądrzejszym człowiekiem, jakiego znałam.
Dziadek Bernie zmarł przed rokiem.
– To takie dziwne, kiedy ktoś zwraca się do mnie „lady”, tym bardziej że przez całe życie byłam socjalistką – ciągnęła przy wtórze śmiechów. – Bernie zwykł pytać, czy pokonałam wrogów, czy tylko do nich przystałam. Pragnę więc państwa zapewnić, że dołączyłam do grona parów z myślą o tym, by znieść tę instytucję.
Rozległy się oklaski.
– Mówiąc poważnie, towarzysze, zrzekłam się miejsca deputowanej do parlamentu z okręgu Aldgate, bo uznałam, że czas zwolnić miejsce dla kogoś innego, ale nie odchodzę na emeryturę. Zbyt wiele jest niesprawiedliwości w naszym społeczeństwie, zbyt wiele biedy i ruder, zbyt dużo głodu na świecie, a mnie pozostało na działalność zaledwie dwadzieścia lub trzydzieści lat!
Tą deklaracją Ethel wzbudziła następną salwę śmiechu.
– Doradzono mi, że tu, w Izbie Lordów, roztropnie jest wybrać sobie jakąś specjalizację i trzymać się jej, dokonałam więc wyboru.
Zapanowało milczenie. Wszyscy zawsze chcieli wiedzieć, jaki będzie następny krok Ethel Leckwith.
– W ubiegłym tygodniu zmarł mój drogi stary przyjaciel Robert von Ulrich. Walczył w pierwszej wojnie światowej, w latach trzydziestych naraził się nazistom, a potem przybył do Cambridge i prowadził tam najlepszą restaurację. Dawno temu, gdy byłam młodą szwaczką harującą ponad siły w warsztacie na East Endzie, kupił mi nową sukienkę i zabrał na kolację do Ritza. Muszę dodać… – Ethel uniosła wyzywająco brodę – że był homoseksualistą.
W pomieszczeniu rozległ się głośny szmer zaskoczenia.
– Jasny gwint! – mruknął Dave.
– Podoba mi się ta twoja babcia – oznajmiła Beep.
Ludzie nie byli przyzwyczajeni, by kwestię tę poruszano tak otwarcie, zwłaszcza jeśli robiła to kobieta. Dave się uśmiechnął. Zacna babunia, teraz już starsza pani, nadal lubi zamącić.
– Proszę zaniechać pomruków, w gruncie rzeczy nikt nie jest zbulwersowany – rzekła cierpko. – Wszyscy wiecie, że niektórzy mężczyźni kochają mężczyzn. Nie wyrządzają nikomu krzywdy. Z mojego doświadczenia wynika, że są delikatniejsi niż pozostali, a mimo to ich postępowanie jest według obowiązującego w naszym kraju prawa przestępstwem. Nie koniec na tym: policyjni detektywi w cywilnych ubraniach, udający im podobnych, zastawiają na nich pułapki, aresztują i wsadzają do więzienia. W moim przekonaniu jest to równie naganne jak ściganie kogoś za to, że jest Żydem, pacyfistą albo katolikiem. Tak więc głównym celem moich działań tu, w Izbie Lordów, będzie reforma przepisów dotyczących homoseksualistów. Mam nadzieję, że wszyscy państwo życzą mi powodzenia. Dziękuję.
Odpowiedziały jej entuzjastyczne brawa. Dave pomyślał, że niemal