Magia szacunku do siebie. OshoЧитать онлайн книгу.
ścieżce, natychmiast obetnij mi głowę. Po co ja tam? Przeszkadzałbym ci. Myślenie o mnie byłoby przeszkodą”. To jak rzucanie kamienia do spokojnego jeziora – powstaje tyle fal, miliony fal. Najprostsza myśl wrzucona do cichego jeziora twojego umysłu wytwarza miliony fal i może zabrać cię daleko od ciebie samego.
Każda idea oddala cię od samego siebie. Dlatego medytację definiuje się jako świadomość bez żadnych myśli. W medytacji nie ma możliwości oddalenia się od siebie samego. Jesteś po prostu ześrodkowany w swojej własnej istocie. Nie ma żadnego obiektu, który mógłbyś zobaczyć. Jesteś pozostawiony sam ze sobą. Twoja świadomość zaczyna zajmować się sobą.
Świadomość jest jak światło. Światło jest tutaj, my wszyscy jesteśmy tutaj; światło pada na nas, na ściany, na zasłony, na wszystko, co się tu znajduje. To wszystko są obiekty. Teraz pomyśl przez chwilę: jeśli wszystkie obiekty zostaną stąd usunięte, pozostanie jedynie światło, które na nic nie pada. Światło jest nieświadome, ale ty jesteś świadomy. Kiedy więc usuniesz wszystkie obiekty, twoja świadomość pada sama na siebie, zwraca się ku samej sobie. Wchodzi do środka, ponieważ nic jej nie przeszkadza.
To właśnie jest znaczenie słowa „obiekt” – to coś, co przeszkadza, wzbudza obiekcje, powstrzymuje, hamuje. Dokąd możesz się udać, kiedy nie ma żadnego obiektu? Musisz zwrócić się ku samemu sobie; świadomość nabiera świadomości samej siebie. Nie ma tu żadnej idei Boga.
W normalnych stanach umysłu idee to po prostu śmieci. W tym niezwykłym stanie, w którym umysł nie istnieje, idee także nie istnieją. Możesz więc wrzucić Boga do kategorii śmieci albo włożyć go tam, gdzie żadne obiekty nie są dozwolone.
Ludzie po prostu nie mogą używać terminu „idea” na określenie Boga. To termin używany przez filozofów, tak samo jak termin „hipoteza” używany jest przez naukowców. Dla ludzi religijnych Bóg jest jedyną rzeczywistością. Używając wobec niego określenia „idea”, posuwasz się za daleko – oddalasz się od tak zwanej rzeczywistości Boga.
Twoje pytanie jest jednak ważne z kilku powodów. Pytasz, czy hipoteza jest w jakikolwiek sposób użyteczna. Jest użyteczna, ale nie dla ciebie, lecz dla tych, którzy chcą cię wykorzystywać: dla księdza, rabina, papieża, dla całej armii takich ludzi na świecie. Jakie znaczenie miałby papież bez hipotezy dotyczącej Boga? Kim byłby śankaracharja? Po prostu nikim! Kim byłby Jezus? Nie można przecież być synem hipotezy – bardzo dziwnie by to wyglądało… Nie można być mesjaszem hipotezy. Byłby to naprawdę cudaczny świat, gdyby hipotezy zaczęły przysyłać nam mesjaszów…
Dla wszystkich tych, którzy was wykorzystują, a robią to od tysiącleci, Bóg musi być rzeczywisty. Wykorzystywali was i będą wykorzystywać nadal z prostego powodu – boicie się odrzucić tę ideę. To zaś wskazuje na bardzo ważny element waszej istoty. Dlaczego boicie się porzucić ideę Boga? Zapewne ta idea w jakiś sposób chroni was przed lękiem i kiedy ją odrzucicie, zaczniecie się bać. To pewien rodzaj psychologicznej ochrony.
Dziecku zwykle towarzyszy lęk. A przecież w łonie matki nie bało się niczego. Nie słyszałem, żeby jakiekolwiek dziecko w łonie matki myślało o chodzeniu do synagogi, do kościoła, o czytaniu Biblii, Koranu albo Gity… Tym bardziej nie przejmowałoby się tym, czy Bóg istnieje, czy nie. Nie potrafię sobie wyobrazić, żeby dziecko w łonie matki było choćby trochę zainteresowane Bogiem, diabłem, niebem, piekłem. Po co? Ono już jest w niebie. Nie może być mu lepiej. Jego schronieniem jest ciepłe, przytulne łono. Pływa w życiodajnych wodach. Może będziecie się dziwić, ale przez tych dziewięć miesięcy dziecko rośnie szybciej niż przez całą resztę swojego życia, przez kolejnych dziewięćdziesiąt lat. W ciągu dziewięciu miesięcy przebywa ono długą podróż – od bycia niemalże niczym, drobinką, do stania się istotą. Przez dziewięć miesięcy przechodzi ono przez miliony lat ewolucji: od pierwszej żyjącej istoty aż do teraz. Przechodzi przez wszystkie fazy. Jego życie jest absolutnie bezpieczne. Nie ma potrzeby pracy, lęku przed głodem; wszystko jest dostarczane przez ciało matki. Życie przez dziewięć miesięcy w łonie matki, w tej pełni bezpieczeństwa, jest przyczyną problemu, który tworzą wasze tak zwane religie. Kiedy bowiem dziecko opuszcza łono matki, od razu zaczyna się bać. A powód jest oczywisty. Straciło dom, straciło poczucie bezpieczeństwa. To ciepłe otoczenie, które było jego całym światem, nagle przestało istnieć, a ono znalazło się w dziwnym świecie, o którym nic nie wie. I na dodatek musi zacząć samodzielnie oddychać… Tak, po kilku sekundach dziecko zdaje sobie sprawę, że musi zacząć oddychać samodzielnie, że oddech matki już mu nie pomoże. Aby dać dziecku dowód, że musi sobie radzić samo, lekarz obraca je do góry nogami i daje klapsa w pośladki. Co za początek! Jakież powitanie! Dzięki takiemu klapsowi dziecko zaczyna oddychać.
Czy zwróciłeś uwagę na to, że kiedy zaczynasz się bać, zmienia się twój oddech? Jeśli wcześniej tego nie zaobserwowałeś, możesz to zrobić teraz. Kiedy tylko zaczynasz się czegoś obawiać, twój oddech natychmiast się zmienia. Zawsze. Kiedy zaś jesteś spokojny, w domu, niczego się nie boisz, możesz poczuć, jak twój oddech staje się harmonijny, głęboki i coraz bardziej miarowy. Podczas głębokiej medytacji zdarza się czasem, że czujesz, jakby się zatrzymał. Nie zatrzymuje się, oczywiście, ale ty czujesz, jakbyś prawie nie oddychał.
Początkowo dziecko boi się wszystkiego. Przez dziewięć miesięcy przebywało w ciemności, a w nowoczesnym szpitalu, w którym przyszło na świat, pełno jest jarzących się jasnych świateł. Dla jego oczu, jego źrenic, które nigdy nie widziały światła – nawet płomyka świecy – to zbyt wiele. To światło stanowi szok dla jego oczu.
Lekarz nie zwleka ani chwili: przecina pępowinę, która łączyła dziecko z matką – jego ostatnią nadzieję na poczucie bezpieczeństwa. Dobrze wiemy, że młode żadnego innego gatunku nie jest tak bezbronne jak dziecko ludzkie.
Dlatego to nie konie wymyśliły hipotezę Boga. Słonie także nigdy nie rozpatrywały idei Boga – nie mają takiej potrzeby. Dziecko słonia natychmiast zaczyna chodzić, rozglądać się dookoła i poznawać świat. Nie jest tak bezbronne jak dziecko ludzkie. I to dzięki tej bezbronności mogą funkcjonować rodziny, społeczeństwa, kultury, religie, filozofie.
Zwierzęta nie zakładają rodzin z jednej prostej przyczyny – dziecko nie potrzebuje rodziców. Tymczasem człowiek musiał wymyślić pewien system. Matka i ojciec muszą być razem, aby troszczyć się o dziecko. Jest ono owocem ich miłości, jest ich dziełem. Jeśli dziecko ludzkie będzie pozostawione samo sobie, tak jak to jest w przypadku wielu zwierząt, nie ma żadnej szansy na przetrwanie! Gdzie znajdzie jedzenie? Kogo o nie poprosi? I o co będzie prosić?
Może pojawiło się zbyt wcześnie? Jest kilku biologów, którzy twierdzą, że ludzkie dziecko rodzi się przedwcześnie – dziewięć miesięcy ciąży mu nie wystarcza, dlatego na świecie pojawia się całkowicie bezbronne. Jednak ciało matki jest nieprzystosowane do tego, by nosić dziecko dłużej niż dziewięć miesięcy – kobieta by umarła, a jej śmierć oznacza także śmierć dziecka.
Obliczono, że jeżeli dziecko mogłoby żyć w łonie matki przez co najmniej trzy lata, to być może nie byłaby wcale potrzebna rodzina – ojciec, matka, społeczeństwo, kultura, Bóg ani ksiądz… Ale dziecko nie może żyć przez trzy lata w łonie matki! Ta dziwna sytuacja biologiczna wywarła wpływ na ludzkie zachowania, myślenie, strukturę rodziny, społeczeństwa i to ona jest przyczyną tego lęku.
Kiedy dziecko przychodzi na świat, od razu doświadcza strachu. Doświadcza go także człowiek przed śmiercią. Bo narodziny to pewien rodzaj śmierci. Powinniście o tym pamiętać. Popatrzcie na to z perspektywy dziecka. Żyło ono w pewnym określonym świecie, w którym było mu wspaniale. Nie miało żadnej potrzeby, niczego nie pragnęło. Po prostu cieszyło się istnieniem, cieszyło się swoim rozwojem i nagle zostało wyrzucone. Dla dziecka takie przeżycia to jak doświadczanie śmierci – śmierci jego dotychczasowego świata, jego bezpieczeństwa; to jak strata jego przytulnego domu.
Naukowcy mówią, że