Эротические рассказы

Mój książę. Julia QuinnЧитать онлайн книгу.

Mój książę - Julia Quinn


Скачать книгу
panie… panie… – Jak na cięte repliki te nie były szczególnie skuteczne, lecz Daphne nie potrafiła zdobyć się na nic więcej. W chwilach gniewu na ogół traciła dar wymowy.

      A teraz była bardzo zagniewana.

      Simon wzruszył ramionami. Najwyraźniej wściekłe oblicze Daphne nie zrobiło na nim wrażenia.

      – Moja droga panno Bridgerton…

      – Jeszcze raz tak się pan do mnie zwróci, przysięgam, zacznę krzyczeć.

      – Nie, nie zacznie pani – odparł z łobuzerskim uśmieszkiem. – Na pani krzyk zebrałby się cały tłum, a jeśli sobie pani przypomina, nie chce być pani widziana w moim towarzystwie.

      – Jestem gotowa zaryzykować – wycedziła przez zaciśnięte zęby.

      Simon założył ręce i oparł się plecami o ścianę.

      – Czyżby? – zapytał powoli. – Chciałbym to zobaczyć.

      Daphne omal nie pękła ze złości.

      – Mniejsza o to. Mniejsza o mnie. Mniejsza o cały dzisiejszy wieczór. Ja wychodzę.

      Odwróciła się, ale nim zdążyła postawić choćby jeden krok, usłyszała głos księcia:

      – Wydawało mi się, że zamierzała mi pani pomóc.

      A bodaj go. Tu ją miał. Powoli odwróciła się na pięcie.

      – No cóż, owszem. Byłabym zachwycona – oznajmiła z jawnym fałszem w głosie.

      – Wie pani – zaczął niewinnie – skoro nie chciała pani mi pomagać, to nie trzeba było…

      – Powiedziałam, że pomogę – warknęła.

      Simon uśmiechnął się w duchu. Stanowiła tak łatwy cel.

      – Oto, co zrobimy – rzekł. – Postawię pani wielbiciela na nogi i zarzucę sobie jego prawe ramię na plecy. Pani przejdzie na drugą stronę i będzie go podpierać.

      Daphne postąpiła zgodnie z instrukcją, narzekając w duchu na autorytarne zapędy księcia. Ale nie wypowiedziała ani jednej skargi. Było nie było, pominąwszy jego denerwujące maniery, książę Hastings pomagał jej uniknąć skandalu. Gdyby ktoś ją przyłapał w tym korytarzu, znalazłaby się w prawdziwych tarapatach.

      – Mam lepszy pomysł – oznajmiła nagle. – Po prostu zostawmy go tutaj.

      Głowa księcia odwróciła się gwałtownie w jej stronę. Miał taką minę, jakby chciał wyrzucić Daphne przez okno, najchętniej przez to zamknięte.

      – Myślałem, że nie chce go pani zostawiać na podłodze. – Wyraźnie się starał powiedzieć to spokojnym tonem.

      – Tak było, zanim wbił mnie w ścianę.

      – Czy nie mogła pani powiadomić mnie o zmianie poglądów, nim zużytkowałem całą swoją energię na uniesienie go z podłogi?

      Daphne oblała się rumieńcem. Nie lubiła, gdy mężczyźni uważali kobiety za istoty kapryśne i niezdecydowane, a jeszcze bardziej nie podobał jej się fakt, że akurat potwierdziła ową opinię własnym zachowaniem.

      – Doskonale – powiedział Simon, wypuszczając Nigela z rąk.

      Jego nagły upadek omal nie powalił na podłogę Daphne.

      Aż pisnęła zaskoczona, robiąc unik.

      – Czy teraz możemy odejść? – spytał książę nieznośnie cierpliwym tonem.

      Spojrzała w dół na leżącego i niepewnie skinęła głową.

      – Chyba jest mu niewygodnie, jak pan sądzi?

      Simon popatrzył na dziewczynę. Tylko popatrzył.

      – Zależy pani na jego wygodzie? – spytał w końcu.

      Najpierw pokręciła nerwowo głową, potem kiwnęła, wreszcie znowu zaczęła nią kręcić.

      – Może powinnam… Chciałam powiedzieć… Zaraz, chwileczkę. – Przykucnęła i rozplątała Nigelowi nogi, układając go na wznak. – Moim zdaniem nie zasłużył na jazdę do domu w pańskim powozie – wyjaśniła, poprawiając mu surdut – ale zostawienie go tutaj w tej pozycji byłoby okrucieństwem. No, już skończyłam. – Wstała i podniosła wzrok.

      Zdążyła tylko zauważyć, jak książę znika w głębi korytarza, mamrocząc coś na temat Daphne i kobiet w ogóle oraz coś jeszcze, czego Daphne nie udało się dosłyszeć.

      Ale może to i lepiej. Miała poważne wątpliwości, czy jego słowa mogłaby uznać za komplement.

      4

      Ostatnimi czasy Londyn zalały fale Ambitnych Matek. Na balu u lady Worth w zeszłym tygodniu pisząca te słowa widziała nie mniej niż jedenastu Zdeklasowanych Kawalerów. Młodzieńcy kulili się po kątach, aby w końcu czmychnąć z pałacu ze strachu przed depczącymi im po piętach Ambitnymi Matkami.

      Trudno dokładnie ustalić, która jest najgorsza ze wszystkich, choć pisząca te słowa sądzi, że w końcówce na prowadzenie wysuną się lady Bridgerton i pani Featherington, przy czym pani F. wygra z lady B. o pierś. Ostatecznie na rynku występują teraz trzy panny Featherington, podczas gdy lady Bridgerton ma zmartwienie tylko z jedną.

      Mimo to zaleca się, by wszyscy ludzie przezorni trzymali się jak najdalej od kolejnego wysypu kawalerów, gdy panny Bridgerton E., F. i H. dojdą do pełnoletności. Lady B. raczej nie będzie przebierała w środkach, przemierzając salę balową na czele trzech panien. Niech nas Bóg ma w swej opiece, jeśli postanowi wdziać trzewiki zakończone metalowymi noskami.

      „Kronika Towarzyska Lady Whistledown”,

      28 kwietnia 1813

      Ta noc po prostu nie mogła być już gorsza, zadecydował Simon. W owym czasie nie dałby temu wiary, ale jego przedziwne spotkanie z Daphne Bridgerton okazało się kulminacyjnym punktem wieczoru. Owszem, odkrył z przerażeniem, pożądał – choć tylko przez moment – młodszej siostry przyjaciela. Owszem, niezdarne próby uwiedzenia kobiety ze strony Nigela Berbrooke’a obrażały poczucie rozwiązłości Simona. Owszem, na koniec Daphne zirytowała go ponad miarę brakiem zdecydowania, czy traktować Nigela jak przestępcę, czy też zatroszczyć się o niego, jakby był jej najbliższym przyjacielem.

      Ale nic z powyższego – dosłownie nic – nie mogło się równać z męką, która dopiero miała stać się jego udziałem.

      Przebiegły plan wślizgnięcia się cichaczem do sali balowej, złożenia wyrazów uszanowania lady Danbury i wymknięcia się bez zwracania czyjejkolwiek uwagi natychmiast legł w gruzach. Simon nie przeszedł nawet trzech kroków, kiedy rozpoznał go dawny kolega z Oksfordu, który ku wielkiej konsternacji Simona niedawno się ożenił. Małżonka, będąca anielsko czarującą młodą damą, miała niestety wysokie aspiracje towarzyskie i prędko doszła do wniosku, że nie może dopuścić, aby ktokolwiek ubiegł ją w prezentacji towarzystwu nowego księcia. Hastings zaś, choć uważał się za znużonego życiem cynika, zorientował się, że brak mu zuchwałości, by otwarcie urazić żonę starego przyjaciela.

      Tak więc dwie godziny później był już przedstawiony każdej niezamężnej damie na balu, każdej matce każdej niezamężnej damy na balu i, co oczywiste, każdej starszej siostrze każdej niezamężnej damy na balu. Nie mógł się tylko zdecydować, który zestaw kobiet był najgorszy. Niezamężne damy były śmiertelnie nudne, matki denerwująco ambitne, a siostry – no cóż, siostry były tak chętne, że zaczął się zastanawiać, czy nie trafił przypadkiem do burdelu. Sześć panien czyniło niezwykle znaczące uwagi, dwie wsunęły mu liściki zapraszające go do buduarów, a jedna nawet przesunęła ręką po jego udzie.

      Na tym tle Daphne Bridgerton istotnie zaczynała


Скачать книгу
Яндекс.Метрика