Życie, piękna katastrofa. Jon Kabat-ZinnЧитать онлайн книгу.
i tak musisz użyć ich w rzeczywistej praktyce. Płyty CD wyglądają ładnie na półkach, zbierając kurz. Niewysłuchane pliki audio mogą sobie czekać latami. Nie zadziałają w jakiś magiczny sposób. Słuchanie ich od czasu do czasu przyniesie znikome efekty, chociaż może okazać się relaksujące. Aby wynieść korzyść z tej pracy, należy przerobić zawartość tych nagrań, a nie po prostu ich wysłuchać. Jeśli gdzieś w tym wszystkim jest magia, to w tobie, a nie na płycie CD czy w jakiejś konkretnej praktyce.
Do niedawna u wielu ludzi samo słowo „medytacja” powodowało uniesienie brwi, kojarząc się z mistycyzmem i kuglarskimi sztuczkami. Po części było tak dlatego, że nie rozumiano, iż istotą medytacji jest skupianie uwagi. Teraz ta wiedza się upowszechniła. A ponieważ wszyscy skupiamy uwagę, przynajmniej czasami, medytacja nie jest nam tak obca, jak mogłoby się wydawać.
Jeśli jednak przyjrzymy się temu, jak działa nasz umysł, tak jak robimy to w czasie medytacji, prawdopodobnie odkryjemy, że przez większość czasu bardziej zajmuje się przeszłością albo przyszłością niż teraźniejszością. Na tym polega wszechobecne rozproszenie, które zostało wzięte pod lupę w harwardzkim badaniu poziomu szczęścia, wykorzystującego aplikację na iPhone’a. Okazało się, że w danej chwili mamy tylko częściową świadomość rzeczywiście następujących zdarzeń. Przegapiamy wiele z tego, co mogłoby się składać na nasze faktyczne doświadczenie, ponieważ nie jesteśmy w pełni obecni. Dotyczy to nie tylko medytacji. Nieświadomość może dominować umysł przez cały czas i wpływać na wszystkie nasze poczynania. Może się okazać, że najczęściej jesteśmy przełączeni na automatycznego pilota, funkcjonując mechanicznie, bez pełnej świadomości tego, co robimy i czego właśnie doświadczamy. To tak, jakby długo nie było nas w domu, albo, innymi słowy, jakbyśmy żyli tylko w połowie na jawie.
Możesz sprawdzić, czy ten opis dotyczy twojego umysłu, gdy następnym razem będziesz prowadzić samochód. Bardzo często zdarza się, że docieramy do jakiegoś miejsca, nie pamiętając zbyt wiele – o ile w ogóle cokolwiek – z tego, co widzieliśmy po drodze. Dzieje się tak dlatego, że jedziemy na automatycznym pilocie, bez poczucia pełnej obecności, choć na szczęście przeważnie mamy jej dość, by prowadzić samochód bezpiecznie i uniknąć wypadku.
Nawet gdy próbujemy koncentrować się na konkretnym zadaniu, czy na prowadzeniu samochodu, czy czymkolwiek innym, przekonamy się, jak trudno utrzymać skupienie w chwili obecnej. Generalnie nasza uwaga bardzo łatwo ulega rozproszeniu. Umysł ma skłonność do popadania w dekoncentrację. Wpada w dryf pogrążenia w myślach i śnienia na jawie.
Nasze myśli mają na nas tak przemożny wpływ, zwłaszcza w chwilach kryzysu albo emocjonalnego wzburzenia, że łatwo przesłaniają nam świadomość teraźniejszości. Potrafią się uaktywnić nawet wtedy, gdy jesteśmy odprężeni i mogą porwać za sobą nasze zmysły. Na przykład podczas prowadzenia samochodu łapiemy się na tym, że jesteśmy pochłonięci myślami o czymś, co dawno minęliśmy, zamiast skoncentrować się na drodze przed nami. Przez ten czas w gruncie rzeczy nie kierowaliśmy samochodem. Byliśmy przełączeni na autopilota. Umysł został usidlony przez doznania zmysłowe – obraz, dźwięk, coś, co przyciągnęło naszą uwagę – i rozproszony został przy krowie, mijanej lawecie czy czymkolwiek innym, co go zaabsorbowało. W rezultacie w czasie, gdy nasza uwaga była pochłonięta, byliśmy dosłownie „zagubieni” w naszych myślach i nieświadomi innych doznań zmysłowych.
Czyż nie tak właśnie zachowuje się nasz umysł przez większość czasu, cokolwiek robimy? Zaobserwuj, jak myśli odrywają naszą świadomość od chwili obecnej, bez względu na okoliczności. Zwróć uwagę, jak długo w ciągu dnia myślisz o przeszłości albo przyszłości. Podsumowanie może się okazać szokujące.
Jeśli chcesz się przekonać, jak myślący umysł zaprzęga twoją uważność, przeprowadź następujący eksperyment. Usiądź z wyprostowanymi, ale nie usztywnionymi plecami, zamknij oczy i skieruj świadomość na oddech. Nie próbuj go kontrolować. Po prostu pozwól mu płynąć i bądź go świadom, poczuj go i podążaj za wdechem i wydechem. Postaraj się obserwować go w ten sposób przez trzy minuty.
Jeśli w pewnej chwili pomyślisz, że takie siedzenie w miejscu i obserwowanie oddechu jest głupie albo nudne, zauważ, że to tylko myśl, osąd sformułowany przez umysł. Wtedy po prostu puść ją i ponownie skup się na oddechu. Jeśli to odczucie jest bardzo silne, wykonaj następujący dodatkowy eksperyment: zaciśnij mocno palec wskazujący i kciuk jednej ręki na nosie i nie otwieraj ust. Zobaczysz, że bardzo szybko twój oddech stanie się sprawą najwyższej wagi!
Po trzech minutach przyglądania się wdechowi i wydechowi zastanów się, jak się czułeś przez ten czas i w jakim stopniu twój umysł tracił kontakt z oddechem. Jak sądzisz, co by się stało, gdybyś kontynuował ćwiczenie przez pięć albo dziesięć minut, albo przez pół godziny, a nawet godzinę?
Większość z nas łatwo się rozprasza i co chwila przekierowuje uwagę z jednej rzeczy na inną. Dlatego też mamy trudności z utrzymaniem skupienia na oddechu przez określony czas, o ile nie ćwiczymy ustabilizowania i uspokojenia umysłu. Ten drobny trzyminutowy eksperyment da ci przedsmak tego, czym jest medytacja, a jest to świadoma obserwacja ciała i umysłu, decyzja, by pozwolić naszym doświadczeniom płynąć swobodnie i akceptować je takimi, jakie są. Nie ma tu miejsca na odrzucanie myśli, kontrolowanie ich czy tłumienie – kontrolujemy tylko naszą uwagę.
Jednak uznanie medytacji za proces pasywny byłoby pomyłką. Regulowanie uwagi i trwanie w autentycznym spokoju, wolnym od odreagowywania, pochłania mnóstwo energii i wysiłku. Mimo to, paradoksalnie, uważność nie wiąże się z podejmowaniem prób osiągania czy odczuwania czegoś wyjątkowego. Jest to raczej przyzwolenie na trwanie w miejscu, w którym już się znajdujemy, otworzenie się na autentyczne przeżywanie tego, co się naprawdę dzieje. Nie martw się więc, jeśli przez te trzy minuty nie udało ci się jakoś nadzwyczajnie zrelaksować, a pomysł, by obserwować oddech, wydawał ci się absurdalny. Rozluźnienie i poczucie zadomowienia we własnej skórze pojawi się z czasem, jeśli będziesz kontynuował praktykę. W powyższym ćwiczeniu chodziło po prostu o to, byś skupił uwagę na oddechu i zaobserwował, co się wtedy stanie. Rozluźnienie nie było celem. Odprężenie, równowaga, dobre samopoczucie pojawiają się same z siebie, gdy jesteśmy w stanie pełnej uważności.
Jeśli zaczniesz zwracać uwagę, gdzie w każdej kolejnej chwili dnia znajduje się twój umysł, co, jak sugerują autorzy badania przy użyciu aplikacji na iPhone’a, może mieć decydujący wpływ na jakość życia, być może przekonasz się, ile czasu i energii wydatkujesz na lgnięcie do wspomnień, sny na jawie i żal za tym, co minęło. Pewnie odkryjesz również, że tyle samo albo jeszcze więcej energii poświęcasz przewidywaniu, planowaniu, fantazjowaniu na temat przyszłości i martwieniu się o nią.
Z powodu tej nieustającej wewnętrznej krzątaniny, bywamy ślepi na niektóre aspekty naszych życiowych doświadczeń albo nie doceniamy ich wartości i znaczenia. Powiedzmy, że znalazłeś chwilę, by obejrzeć zachódu słońca i jesteś oczarowany grą światła i kolorów wśród chmur. Przez tę chwilę jesteś po prostu obecny tu i teraz, podziwiasz ten widok, chłoniesz go, naprawdę go widzisz. Potem jednak uaktywnia się myślenie i być może powiesz coś do swojego towarzysza na temat zachodu słońca i jego piękna albo czegoś, co ci przypomniał. Wypowiadając te słowa, zakłócasz bezpośrednie doświadczanie chwili. Zostałeś odciągnięty od słońca, nieba i światła. Schwytała cię twoja własna myśl i odruch, by ją zwerbalizować. Twój komentarz przerwał ciszę. A nawet jeśli nic nie powiedziałeś, to ta sama myśl czy wspomnienie już w pewnym stopniu odciągnęły cię od prawdziwego słońca zachodzącego w tej właśnie chwili. Teraz tak naprawdę rozkoszujesz się raczej zachodem słońca we własnej głowie, a nie tym rzeczywistym. Może ci się wydawać, że cieszysz się samym zachodem słońca, ale w istocie postrzegasz go przez zasłonę własnych ozdobników w postaci minionych zachodów słońca oraz innych wspomnień i wyobrażeń, które ten prawdziwy w tobie uruchomił. Wszystko to może rozegrać się