Życie, piękna katastrofa. Jon Kabat-ZinnЧитать онлайн книгу.
autorowi, że ją napisał.
Thich Nhat Hanh
Plum Village, Francja, 1989
W ciągu ostatnich ponad dwudziestu pięciu lat mnóstwo osób odkryło, że uważność jest najbardziej niezawodnym źródłem spokoju i radości. Każdy może ją praktykować. Coraz wyraźniej widać też, że zależy od niej nie tylko zdrowie i dobre samopoczucie jednostki, lecz również przetrwanie naszej cywilizacji i całej planety. Nigdy dotąd skierowane do każdego z nas zaproszenie do przebudzenia się i korzystania z każdej danej nam chwili życia nie było tak potrzebne jak dzisiaj.
Thich Nhat Hanh
Plum Village, Francja, 2013
Wprowadzenie do drugiego wydania
Witam Czytelników nowego wydania Życie, piękna katastrofa. Gdy po raz pierwszy od dwudziestu pięciu lat zabrałem się do przejrzenia tekstu, zamierzałem go odświeżyć, a przede wszystkim, biorąc pod uwagę upływ czasu, dopracować i pogłębić instrukcje medytacji oraz opis opartych na uważności podejść do życia i cierpienia. Uaktualnienie książki wydawało się niezbędne z uwagi na zaskakujący rozwój badań naukowych nad uważnością i jej wpływem na zdrowie oraz dobre samopoczucie. Jednocześnie im bardziej zagłębiałem się w tekst, tym silniej czułem, że podstawowe jego przesłanie i treść powinny zostać zasadniczo niezmienione, może tylko uwypuklone i pogłębione w razie potrzeby. Choć było to kuszące, nie chciałem, by zalew naukowych dowodów przemawiających za skutecznością uważności i jej zastosowaniami wziął górę nad wewnętrzną przygodą i wartością, która kryje się w redukcji stresu opartej na uważności (MSBR). Ostatecznie książka zachowała postać, jaką miała mieć od początku – pozostała praktycznym przewodnikiem ukazującym sposoby kultywowania uważności i jej głęboko optymistyczny i przeobrażający pogląd na ludzką naturę.
Od pierwszego spotkania z praktyką uważności byłem zaskoczony i podbudowany jej ożywczym wpływem na moje życie. Ostatnie z górą czterdzieści pięć lat nie osłabiły tego poczucia. Pogłębiło się ono nawet i stało bardziej wiarygodne, jak długa i solidna przyjaźń, która jest wsparciem w najtrudniejszych czasach, a jednocześnie uczy nas ogromnej pokory.
* * *
Gdy pracowałem nad pierwszą wersją tej książki, mój wydawca zasugerował, że użycie słowa „katastrofa” w tytule nie będzie dobrym posunięciem. Martwił się, że może ono zniechęcić wielu potencjalnych czytelników. Starałem się więc wymyślić inny tytuł. Myślałem o dziesiątkach wersji, ale zrezygnowałem. Tytuł „Skupianie uwagi: lecząca moc uważności” zajmował wysoką pozycję na tej liście. Z mojego punktu widzenia z pewnością wyrażał to, o czym mówiła moja książka. Jednak myśl o tytule Życie, piękna katastrofa ciągle powracała.
Ostatecznie wszystko dobrze się skończyło. Do dziś podchodzą do mnie ludzie, mówiąc, że ta książka uratowała im życie albo życie bliskim czy przyjaciołom. Zdarzyło się to znów na konferencji Uważność w Edukacji, w której brałem udział w Cambridge w stanie Massachusetts, i tydzień później na konferencji na temat uważności w angielskim Chester. Gdy chłonę to, co ludzie mówią mi o wpływie mojej książki na ich życie, jestem zawsze ogromnie wzruszony, często aż trudno wyrazić to słowami. Czasami bardzo ciężko słucha się tych opowieści, bo do przeczytania książki moich rozmówców przywiodło niewyobrażalne cierpienie. A jednak taki był pierwotny zamysł jej powstania, mianowicie wskrzeszenie owej szczególnej ludzkiej właściwości, naszej zdolności do przyjęcia zdarzeń w ich rzeczywistej postaci – także wtedy, gdy wydaje się to zupełnie niemożliwe – w sposób, który nas uzdrawia i odmienia, nawet w obliczu kompletnej katastrofy ludzkiej kondycji. Bill Moyers, który przygotował film o naszym programie dla cyklu telewizyjnego Healing and the Mind, powiedział mi, że gdy dokumentował pożar w Oklahomie w 1991 roku, rok po ukazaniu się książki, widział człowieka ściskającego pod pachą egzemplarz wyniesiony z domu, który właśnie doszczętnie spłonął. Jakimś cudem tytuł jest też natychmiast zrozumiały dla nowojorczyków.
Taki odzew stanowi potwierdzenie mojego przeczucia, które towarzyszyło mi od samego początku pracy w Klinice Redukcji Stresu, gdy obserwowałem skutki praktyki uważności u naszych pacjentów. Wielu z nich trafiało w ślepe zaułki systemu opieki zdrowotnej, a różne terapie, którym byli poddawani, z powodu ich chronicznych dolegliwości nie prowadziły do pełnej poprawy ich stanu, o ile w ogóle mogła być mowa o poprawie1. Było jasne, że w ćwiczeniu uważności jest coś, co nas uzdrawia i odmienia, co może nam pomóc „odzyskać” własne życie, i to nie w postaci jakichś romantycznych gruszek na wierzbie, lecz z powodu prostego faktu bycia człowiekiem, ponieważ, by zacytować Williama Jamesa, ojca amerykańskiej psychologii, „wszyscy posiadamy życiowe zasoby, o których wykorzystaniu nawet nam się nie śniło”.
Mówimy na przykład o towarzyszącej nam przez całe życie zdolności uczenia się, rozwijania, uzdrawiania i przekształcania samych siebie, a więc o naszych wrodzonych, głębokich, wewnętrznych zasobach, które jak wody głębinowe, złoża ropy czy minerałów w skalnym wnętrzu planety mogą zostać odkryte, wydobyte i wykorzystane. Jak taka transformacja może nastąpić? Wynika ona bezpośrednio z naszej umiejętności przyjęcia szerszej perspektywy, zrozumienia, że jesteśmy kimś więcej, niż nam się wydaje, wynika z rozpoznania pełnego wymiaru naszego istnienia, z bycia tymi, którymi naprawdę jesteśmy. Okazuje się, że wszystkie owe wrodzone wewnętrzne zasoby, które możemy odkryć w sobie na własny użytek, polegają na zakorzenionej w ciele świadomości i umiejętności kultywowania więzi z tą świadomością. Do takiego odkrywania i kultywowania więzi przystępujemy, angażując uwagę w pewien szczególny sposób: umyślnie, tu i teraz, wolni od jakiekolwiek osądzania.
Poznałem tę sferę życia dzięki doświadczeniom medytacyjnym na długo, zanim pojawiła się nauka badająca uważność i gdyby nauka o uważności nigdy nie powstała, medytacja pozostałaby dla mnie równie ważna. Takie doświadczenia same stanowią swój odrębny, samodzielny świat. Posiadają swoją własną nieodpartą logikę, swoją własną empiryczną prawomocność i mądrość, którą można odnaleźć tylko od wewnątrz, poprzez jej celowe, świadome i systematyczne pielęgnowanie we własnym życiu. Książka ta i program MBSR, który opisuje, tworzą pewne ramy i są swego rodzaju przewodnikiem służącym do wędrówki po często nieznanym i czasem trudnym terenie, aby nawigacja w jej trakcie nie była pozbawiona choćby dozy klarowności i równowagi. Listę innych potencjalnie pomocnych książek czytelnik znajdzie w załączniku. Wspominamy o nich, by ta wędrówka, zwłaszcza gdyby trwała całe życie, miała stałe, bogate, urozmaicone wsparcie. Dzięki niemu można w pełni wykorzystać różnorodność objawiających się po drodze perspektyw, szans i wyzwań. Jest to bowiem wędrówka i przygoda polegająca na tym, by przeżyć całe życie w pełni, albo jeszcze lepiej, by przeżyć je w pełni przytomnie.
Żadna mapa nie zawiera kompletnego opisu danego terenu. Aby go ostatecznie poznać, poruszać się w nim i skorzystać z jego wyjątkowych darów, musimy go bezpośrednio doświadczyć. Musimy go zasiedlić albo przynajmniej od czasu do czasu odwiedzać, zyskując szansę na bezpośrednie poznanie, doświadczenie z pierwszej ręki. W przypadku uważności owo bezpośrednie doświadczenie to nic innego jak niezwykła przygoda naszego własnego życia, które płynie na naszych oczach z chwili na chwilę, począwszy od chwili obecnej, tu i teraz, bez względu na to, w jak trudnej czy wymagającej sytuacji się znajdujemy. Jak zwykliśmy mówić naszym pacjentom w Klinice Redukcji Stresu na pierwszym spotkaniu:
…z naszego punktu widzenia, dopóki oddychasz, wszystko jest z tobą w porządku bardziej niż nie w porządku, bez względu na to, co poszło źle. To, co jest w nas w porządku, przeważnie pomijamy, uważamy za oczywiste lub nie rozwijamy w sobie w pełni. W ciągu następnych ośmiu tygodni wlejemy w to energię w postaci żywej uwagi i pozwolimy lekarzom, którzy się tobą opiekują, i innym przedstawicielom