Dziewczyna, która igrała z ogniem. Stieg LarssonЧитать онлайн книгу.
Po ojcu miała błękitne oczy, które nadawały jej znamienny wygląd. Miała szerokie usta i dołki w policzkach, których nie zawdzięczała ani matce, ani ojcu.
Miała trzydzieści jeden lat. Lubiła wystroić się w błyszczącą skórę i włóczyć się po klubach z performance show – czasem sama w nich występowała. Natomiast Lisbeth nie była w klubie, odkąd skończyła szesnaście lat.
Jeden dzień w tygodniu dorabiała jako sprzedawczyni w Domino Fashion na którejś z przecznic Sveavägen. Klienci poszukujący ubrań w stylu pielęgniarskiego uniformu z gumy czy stroju wiedźmy z czarnej skóry zaglądali do Domino, gdzie zarówno projektowano, jak i wykonywano takie rzeczy. Mimmi wraz z kilkoma przyjaciółkami była współwłaścicielką butiku, co oznaczało skromny dodatek do kredytu studenckiego w kwocie kilku tysięcy miesięcznie. Lisbeth zobaczyła Mimmi przed kilku laty w przedziwnym show na paradzie równości Stockholm Pride, a wieczorem spotkała ją na piwie. Mimmi miała na sobie niezwykłą cytrynowożółtą sukienkę z plastiku, która więcej odkrywała, niż zakrywała. Lisbeth z trudnością przyszłoby określić, na czym miałby polegać erotyzm tego stroju, lecz była na tyle pijana, by nagle nabrać ochoty na poderwanie dziewczyny przebranej za cytrus. Ku wielkiemu zdziwieniu Lisbeth owoc zmierzył ją wzrokiem, roześmiał się w głos, bez skrępowania pocałował w usta i powiedział: „Chcę cię mieć”. Poszły razem do domu Lisbeth i uprawiały seks całą noc.
– Jestem, jaka jestem – powiedziała Lisbeth. – Wyjechałam, żeby uciec od wszystkich i wszystkiego. Powinnam była się pożegnać.
– Myślałam, że coś ci się stało. Chociaż ostatnio, kiedy jeszcze tu byłaś, nie miałyśmy raczej ze sobą kontaktu.
– Załatwiałam pewne sprawy.
– Jesteś taka tajemnicza. Nigdy o sobie nie mówisz, nie wiem, gdzie pracujesz ani do kogo zadzwonić, gdybyś nie odbierała komórki.
– Chwilowo nigdzie nie pracuję, a poza tym ty jesteś dokładnie taka sama. Chciałaś mieć seks, ale nie interesował cię związek. Czyż nie?
Mimmi spojrzała na Lisbeth.
– To prawda – odpowiedziała w końcu.
– Tak samo było ze mną. Nigdy ci nic nie obiecywałam.
– Zmieniłaś się.
– Nie bardzo.
– Wyglądasz na starszą. Dojrzalszą. Masz inne ciuchy. I wypchałaś sobie czymś stanik.
Lisbeth nic nie powiedziała. Poprawiła się na taborecie. Mimmi właśnie poruszyła kwestię, która wydawała się Lisbeth krępująca, nie mogła się zdecydować, jak ją wyjaśnić. Mimmi widziała Lisbeth nago i z pewnością nie uszedłby jej uwagi fakt, że zaszła pewna zmiana. W końcu Lisbeth spuściła oczy i wymamrotała:
– Zrobiłam sobie piersi.
– Słucham?
Lisbeth podniosła wzrok i odezwała się głośniej, nieświadoma tego, że przybrała zaczepny ton.
– Pojechałam do kliniki we Włoszech i zrobiłam sobie normalne piersi. To dlatego zniknęłam. A potem po prostu podróżowałam dalej. Teraz wróciłam.
– Żartujesz?
Lisbeth spojrzała na Mimmi wzrokiem bez wyrazu.
– Ale jestem głupia. Ty nigdy nie żartujesz, doktorze Spock.
– Nie zamierzam przepraszać. Jestem wobec ciebie szczera. Jeśli chcesz, żebym sobie poszła, to tylko powiedz.
– Naprawdę masz nowe cycki?
Lisbeth kiwnęła głową. Mimmi wybuchnęła nagle głośnym śmiechem. Lisbeth zachmurzyła się.
– Na pewno nie chcę, żebyś wyszła, zanim je zobaczę. Proszę. Please.
– Mimmi, zawsze lubiłam seks z tobą. W ogóle cię nie interesowało, czym się zajmuję, a gdy byłam zajęta, to znajdowałaś sobie kogoś innego. I gówno cię obchodzi, co ludzie o tobie myślą.
Mimmi kiwnęła głową. Już pod koniec podstawówki zdała sobie sprawę, że jest lesbijką, i po kilku nieśmiałych, krępujących próbach, dostąpiła erotycznego wtajemniczenia w wieku lat siedemnastu, gdy przypadkowo poszła z kimś na imprezę organizowaną przez göteborgską filię Krajowej Organizacji na rzecz Równości Seksualnej. Nigdy później nie rozważała zmiany stylu życia. Jeden jedyny raz, mając dwadzieścia trzy lata, spróbowała seksu z facetem. Odbyła stosunek i mechanicznie robiła wszystko, czego od niej oczekiwał. Nie doświadczyła rozkoszy. Należała również do tej garstki dziewczyn, które w ogóle nie przejawiały zainteresowania małżeństwem, wiernością i intymnymi wieczorami w domu.
– Jestem w Szwecji od kilku tygodni. Chciałam się dowiedzieć, czy mam iść na podryw, czy może nadal jesteś zainteresowana.
Mimmi wstała i podeszła do Lisbeth. Pochyliła się i pocałowała ją delikatnie w usta.
– Zamierzałam się dzisiaj pouczyć.
Odpięła górny guzik bluzki Lisbeth.
– Jasna cholera…
Pocałowała ją jeszcze raz i odpięła następny guzik.
– Po prostu muszę to zobaczyć.
Znów ją pocałowała.
– Witamy z powrotem.
Harriet Vanger zasnęła około drugiej nad ranem, Mikael leżał obok, słuchając jej oddechu. Wreszcie wstał i wyjął papierosa z paczki dunhilli w jej torebce. Usiadłszy nago na krześle przy łóżku, przyglądał się Harriet.
Nie planował, że zostanie jej kochankiem. Wręcz przeciwnie, po wydarzeniach w Hedestad czuł potrzebę, by trzymać się z daleka od rodziny Vangerów. Spotkał Harriet na kilku zebraniach zarządu zeszłej wiosny i zawsze zachowywał uprzejmy dystans; znali swoje tajemnice i mieli na siebie haki, jednak poza obowiązkami Harriet w zarządzie „Millennium” wszystkie ich wspólne sprawy były praktycznie zakończone.
W zeszłym roku na Zielone Świątki Mikael po raz pierwszy od wielu miesięcy wyjechał do swojego domku letniskowego w Sandhamn, żeby trochę odetchnąć, posiedzieć na pomoście, przeczytać jakiś kryminał. W piątkowe popołudnie, kilka godzin po przyjeździe, przespacerował się do kiosku po papierosy, gdy nagle wpadł na Harriet. Poczuła potrzebę, by wyrwać się z Hedestad, i zarezerwowała weekend w hotelu w Sandhamn, gdzie nie była od czasów dzieciństwa. Miała szesnaście lat, gdy uciekła ze Szwecji, a pięćdziesiąt trzy, gdy wróciła. To właśnie Mikael ją odnalazł.
Po kilku słowach powitania Harriet zamilkła zakłopotana. Mikael znał jej historię. Wiedziała, że wbrew swoim zasadom nie ujawnił przerażających tajemnic rodziny Vangerów. Zrobił to między innymi przez wzgląd na nią.
Chwilę później Mikael zaprosił ją do siebie. Zrobił kawę i rozmawiając, przesiedzieli na werandzie kilka godzin. Od jej powrotu do Szwecji po raz pierwszy poważnie rozmawiali. Mikael musiał zapytać.
– Co zrobiliście z zawartością piwnicy Martina?
– Naprawdę chcesz wiedzieć?
Kiwnął głową.
– Sama posprzątałam. Spaliłam wszystko, co się dało. Kazałam zburzyć dom. Nie mogłam tam mieszkać, nie mogłam też go sprzedać i pozwolić, by ktoś inny tam mieszkał. Dla mnie to miejsce wiązało się tylko ze złem. Zamierzam zbudować tam nowy dom; mniejszy.
– Nikt się nie dziwił, gdy kazałaś go zburzyć? To była przecież elegancka i całkiem nowa willa.
Uśmiechnęła się.
– Dirch Frode puścił plotkę, że dom był zniszczony przez pleśń, a renowacja kosztowałaby więcej.
Dirch Frode