Dziewczyna, która igrała z ogniem. Stieg LarssonЧитать онлайн книгу.
po prawej stronie, przy samym końcu kontuaru i otworzyła książkę z zagadkowymi wzorami matematycznymi, co według Elli Carmichael było zastanawiającym wyborem dla dziewczyny w jej wieku.
Stwierdziła również, że Lisbeth Salander nie wykazuje najmniejszej ochoty, by ją podrywano. Nielicznym samotnym mężczyznom, którzy podjęli inicjatywę, grzecznie, lecz zdecydowanie podziękowała, a w jednym przypadku nawet niezbyt grzecznie. Z drugiej strony Chris MacAllen, któremu podziękowała obcesowo, był miejscowym zawadiaką i należały mu się niezłe baty. Ella nie była zbyt poruszona faktem, że dziwnym sposobem potknął się i wpadł do basenu, po tym jak cały wieczór naprzykrzał się Lisbeth Salander. Na jego korzyść przemawiało to, że nie był pamiętliwy. Wrócił następnego wieczoru, trzeźwy, i postawił Lisbeth piwo, które ona po krótkim wahaniu przyjęła. Później, spotykając się przypadkowo w barze, wymieniali grzeczne pozdrowienia.
– Wszystko w porządku? – zapytała Ella.
Lisbeth Salander kiwnęła głową i wzięła szklankę.
– Jakieś wieści o Matyldzie?
– Wciąż zmierza w naszym kierunku. To może być naprawdę paskudny weekend.
– Kiedy będzie wiadomo?
– Właściwie dopiero jak przejdzie. Może iść prosto na Grenadę, a gdy już tu dotrze, postanowi skręcić na północ.
– Często macie tu huragany?
– Przychodzą i odchodzą. Najczęściej nas omijają – w przeciwnym razie wyspy już by nie było. Ale nie musisz się martwić.
– Nie martwię się.
Usłyszawszy nagle trochę za głośny śmiech, obejrzały się za kobietą z pokoju 32, najwyraźniej rozbawioną tym, co opowiadał jej mąż.
– Kim oni są?
– Doktor Forbes? To Amerykanie z Austin, z Teksasu.
Ella Carmichael wypowiedziała słowo „Amerykanie” z pewnym niesmakiem.
– Wiem, że to Amerykanie. Co tu robią? To lekarz?
– Nie, to nie taki doktor. Jest tutaj w związku z Fundacją Santa Maria.
– A co to?
– Opłacają edukację zdolnym dzieciom. To wspaniały człowiek. Negocjuje z ministerstwem edukacji budowę nowego gimnazjum w Saint George’s.
– Wspaniały człowiek, który bije żonę – powiedziała Lisbeth Salander.
Ella Carmichael zamilkła, posłała Lisbeth ostre spojrzenie, po czym odeszła na drugi koniec kontuaru podać piwo gościom.
Lisbeth siedziała przy barze kolejne dziesięć minut, nie odrywając wzroku od swojej książki. Jeszcze zanim weszła w okres dojrzewania, zdała sobie sprawę, że ma fotograficzną pamięć, przez co odróżnia się od kolegów i koleżanek z klasy. Nigdy nikomu się do tego nie przyznała – z wyjątkiem Mikaela Blomkvista, w chwili słabości. Treść Dimensions in Mathematics znała już na pamięć, a książkę nosiła ze sobą głównie dlatego, że stanowiła dla niej widomy łącznik z Fermatem, jakby stała się talizmanem.
Lecz tego wieczoru nie mogła skupić myśli ani na Fermacie, ani na jego twierdzeniu. Za to miała przed sobą obraz doktora Forbesa, siedzącego bez ruchu, ze wzrokiem utkwionym w jednym punkcie na wodzie The Carenage.
Nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego nagle poczuła, że coś jest nie tak.
W końcu zamknęła książkę, poszła do swojego pokoju i włączyła PowerBooka. O surfowaniu w internecie nie było mowy. Hotel nie dysponował łączem szerokopasmowym, jednak Lisbeth miała w laptopie wbudowany modem, który podłączała do swojej komórki Panasonic, dzięki czemu mogła wysyłać i odbierać pocztę. Szybko zredagowała maila na adres [email protected].
Brak łącza. Potrzebuję informacji: dr Forbes z Fundacji Santa Maria i jego żona, mieszkają w Austin, Teksas. 500 dolców dla tego, kto zrobi research. Wasp.
Załączyła swój publiczny klucz PGP, zaszyfrowała maila kluczem Plague i nacisnęła „Wyślij”. Potem, spojrzawszy na zegarek, stwierdziła, że jest chwilę po wpół do ósmej wieczorem.
Wyłączyła komputer, zamknęła drzwi na klucz i bez pośpiechu przeszła plażą czterysta metrów, minęła drogę do Saint George’s i zapukała do drzwi baraku za The Coconut. George Bland miał szesnaście lat i był uczniem. Zamierzał zostać lekarzem albo adwokatem, albo może astronautą, był niemal tak samo chudy jak Lisbeth Salander i równie niski.
Lisbeth poznała George’a Blanda w pierwszym tygodniu swojego pobytu na Grenadzie, w dzień po przeprowadzce na Grand Anse. Spacerowała po plaży, potem usiadła w cieniu palm i obserwowała dzieci grające w piłkę nożną nad samą wodą. Otworzywszy Dimensions in Mathematics, pogrążyła się w lekturze, gdy nadszedł i usiadł zaledwie kilka metrów dalej, najwyraźniej nie zauważając jej obecności. Przyglądała mu się w ciszy. Chudy czarny chłopak w sandałach, czarnych spodniach i białej koszuli.
Tak jak ona otworzył książkę i pogrążył się w lekturze. Tak jak ona studiował książkę o matematyce – Basics 4. Czytał w skupieniu, a potem zaczął gryzmolić coś w zeszycie ćwiczeń. Dopiero gdy po pięciu minutach Lisbeth chrząknęła, zauważył jej obecność i zerwał się z miejsca, jakby w panice. Przeprosił za to, że jej przeszkodził, i już miał odejść, gdy zapytała, czy to skomplikowane zadania.
Algebra. Po dwóch minutach wskazała zasadniczy błąd w jego wyliczeniu. Po trzydziestu minutach rozwiązała jego zadania domowe. Po godzinie przerobili cały kolejny rozdział ćwiczeń, a Lisbeth przystępnie wytłumaczyła mu tajniki opisanych tam operacji matematycznych. Patrzył na nią z nabożnym szacunkiem. Po dwóch godzinach powiedział, że jego matka mieszka w Toronto, ojciec w Grenville po drugiej stronie wyspy, a on sam w baraku, dalej na plaży. Był najmłodszym z czworga rodzeństwa – miał trzy starsze siostry.
Lisbeth Salander uważała jego towarzystwo za przedziwnie relaksujące. Nie była to zwyczajna sytuacja. Rzadko nawiązywała rozmowy z innymi ludźmi dla samego tylko rozmawiania. Nie chodziło tu o nieśmiałość. Dla niej rozmowa miała znaczenie praktyczne; gdzie znajdę aptekę albo ile kosztuje pokój. Konwersacja miała również znaczenie zawodowe. Pracując jako researcherka dla Dragana Armanskiego z Milton Security, bez problemu wdawała się w długie rozmowy, by zdobyć informacje.
Za to nie znosiła rozmów prywatnych, które zawsze prowadziły do jednego: grzebania w jej, jak twierdziła, osobistych sprawach. „Ile masz lat?” „Zgadnij”. „Lubisz Britney Spears?” „Kogo?” „Podobają ci się obrazy Carla Larssona?” „Nigdy się nad tym nie zastanawiałam”. „Jesteś lesbijką?” „A co cię to obchodzi?”
George Bland był niezgrabny i niepewny siebie, ale uprzejmy i starał się prowadzić inteligentną konwersację, nie konkurując z Lisbeth ani nie szperając w jej życiu prywatnym. Tak jak ona sprawiał wrażenie samotnego. Co dziwne, zdawał się akceptować fakt, że bogini matematyki zstąpiła na Grand Anse Beach i był najwyraźniej zadowolony, że zechciała z nim posiedzieć i dotrzymać mu towarzystwa. Po kilku godzinach na plaży, gdy słońce zbliżało się do linii horyzontu, ruszyli w drogę. Szli bez pośpiechu w stronę hotelu, a on wskazał jej chatę, która stanowiła jego mieszkanie studenckie, i spytał zakłopotany, czy mógłby ją zaprosić na herbatę. Lisbeth przyjęła zaproszenie, czym wydawał się zaskoczony.
Jego mieszkanie było bardzo skromne; chata mieściła rozklekotany stół, dwa krzesła, łóżko, szafkę na ubrania i pościel. Jedyne oświetlenie stanowiła lampa biurowa z kablem pociągniętym do The Coconut. Funkcję kuchenki pełnił palnik turystyczny. George Bland zaprosił Lisbeth na kolację, składającą się z ryżu i warzyw podanych na plastikowych talerzach. Odważnie zaproponował jej nawet skręta z miejscowym narkotykiem, na co również się zgodziła.
Lisbeth