Chamstwo. Kacper PobłockiЧитать онлайн книгу.
nad tym, jak wykonywano karę śmierci na ludziach, którzy się tej demokracji sprzeniewierzyli.
Kaźnią ostateczną na Ukrainie był ludowy kij. W Rosji – katorga, w Europie Zachodniej – galery czy niewola penitencjarna w koloniach. W Polszczy za podstawę porządku społecznego służyła szubienica.
Kluczową rolę, jaką odgrywały szubienice w Polszczy, ilustruje pewna historia z Mazowsza z czasów powstania styczniowego. Gdy wypędzono na chwilę wojska carskie, wróciły tam dawne porządki. Ze zgrozą opisywał to Nocznicki: „Zdarzyło się, że dwaj ludzie, gospodarze pańszczyźniani ze wsi Wola Pogroszewska, młodzi, żonaci i dzietni, w nocy w 1863 roku wzięli po kilka snopków zboża z pola dworskiego i przenieśli do swoich stodół. To się wydało, dziedzic zwołał gromadę i tak oskarżonym powiedział: »Teraz polskie prawo, a ono jest takie: kto ukradł i został złapany, będzie wisiał, skazuję was obu na szubienicę, karbowy, daj postronki«.
Gromada struchlała, osądzeni, ich żony z małymi dziećmi rzucili się z lamentem na ziemię, zaczęli prosić, błagać o zmiłowanie. Pan nie ustępował. Wtedy najstarsi ludzie – gospodarze dwóch wiosek, pomiędzy nimi mój wychowawca [przybrany ojciec] – Karol Jóźwik, już wtedy powszechnie szanowani, uklękli przed dziedzicem na kolanach, poczołgali się do stóp jego i te stopy całując, błagali: »Wielmożny panie! Dla ich żon, dla dzieci małych, co sierotami zostaną, daruj im panie życie!«.
To pomogło. Obwinieni zostali obnażeni do pasa, musieli wziąć na plecy po snopie zboża i wobec całej gromady prowadzeni na postronkach, którymi powiązano im ręce; następnie byli kładzeni pod każdym z trzech krzyżów, które stały na drodze pomiędzy wsiami Wolą Pogroszewską a Głudną, i dostali na gołe ciało pod każdym krzyżem po pięćdziesiąt razów – razem po sto pięćdziesiąt. Dwóch karbowych biło, a pan pilnował i wołał: »Lepiej bijcie, bo wy będziecie bici«. Toteż pod trzecim krzyżem całe ciała tych ludzi były od nóg poprzez pośladki tak zbite, że krew została na ziemi, a bici już sami wstać nie mogli. Podniesiono ich i musieli na klęczkach ucałować pańskie nogi w podzięce za darowanie im kary śmierci.
Rozumie się, że takie zaprezentowanie »polskiej sprawiedliwości« przez »polską władzę« uczyniło nawet na tych zwyczajnych [przyzwyczajonych do] bicia ludziach piorunujące wrażenie”117.
Szubienice stawiano nie po to, by ich używać, ale po to, by można było karę śmierci odwołać. Właśnie na tej możliwości, zupełnie arbitralnej, zasadzała się władza panów. Nie wysyłali do łagrów, nie zamieniali wyroku śmierci na galery, po prostu wskazywali na szubienicę, a następnie wielkodusznie bili. By dać pamiętne. By darując karę śmierci, przejąć na własność czyjeś życie.
Z tego ponurego krajobrazu pozostały jedynie widma. Nocznicki nie był świadkiem przytaczanych przez siebie wydarzeń, usłyszał o nich od swojego przybranego ojca: „A ukaranych […] znałem osobiście, jako bardzo pracowitych gospodarzy Daszewic. Pomarli już dawno. A te krzyże na drodze pamiętam”118. Nie wspomina, by zapamiętał samą szubienicę – być może za jego życia nie było jej już w okolicy. Jak podaje historyk, szubienice zaczęły znikać z polskich wsi zaraz po Wiośnie Ludów z 1848119. To właśnie wtedy, na fali światowej niezgody na zniewalanie bliźnich, klasa ludowa zaczęła usuwać te najbardziej wymowne ślady rewolucji okrucieństwa i kaźni na ziemiach polskich.
Rozdział 2
Chytrze bydlą
Jak bydło – Skalista oziębłość uczuć – Z duszą i ciałem – Bezcenne – Jak rzeka bez koryta – Karby jak pieniądze – Wieczne „teraz” – Pod wspólnym jarzmem – Ludowy humanizm
„Ci ludzie są w takim stopniu własnością swojego pana, w jakim moją własnością jest pióro, którym kreślę te słowa – pisał o polskich włościanach Johann Bernoulli w 1778 roku. – Pan się z nimi obchodzi tak, jak się z bydłem obchodzi; on ich zamienia, sprzedaje, przegrywa w zakładzie, w grze w karty, przepija”120.
Dwa stulecia wcześniej, w 1551 roku, to samo zauważył Andrzej Frycz Modrzewski: „U Niemców i bez mała u wszytkich chrześcian nie masz niewolników”. Podobnie w świecie islamu nie zniewalano bliźnich tego samego wyznania. „A my, którzy się prawdziwej ku Bogu wiary dzierżymy, nie wstydamy się mieć niewolnikami ludzi tejże wiary co i my. Nie mówię, żeby kto za jaką sprawiedliwą przyczyną nie miał być w niewolą skazan […]. Ale mówię o tej zwyczajnej niewoli, której panowie nad poddanemi okrom [bez] wszelakiego ich występku używają, odejmując im ziemię a majętność, gdy się jedno spodoba, […] przedawając je jako bydło”121.
Niewolnictwo antyczne mogło się przytrafić każdemu, komu powinęła się noga. Wystarczyło wpaść w dług, by utracić wolność. Ale niewola jako taka pozostawała zjawiskiem rzadkim, nieszczęściem, które większości populacji nie spotykało122. Frycz mówi o nowym rodzaju niewoli – takim zwyczajnym, to znaczy rozlewającym się po całym społeczeństwie. Niewoli, której przyczyną nie jest pech; która nie opiera się na wymiarze sprawiedliwości, ale na aparacie niesprawiedliwości i grozy. Niewola ta, dotykając praktycznie każdego i każdą, mogła zrobić z człowieka czyjąś własność. Sprawić, że istota ludzka zaczęła być traktowana jak rzecz.
Pańszczyzna, twierdził Bojko, „zabiła w chłopie człowieka, a zrobiła po prostu grat, maszynę”123. Niewola to proces reifikacji: przemiany istoty czującej w przedmiot. W grat – do cna wyeksploatowane narzędzie. Skorupę człowieczą, w której kołacze pustka.
W jaki sposób człowiek stawał się przedmiotem? Punktem wyjścia, jak zawsze w pańszczyźnianym świecie, było bicie. To w aktach przemocy dochodziło do transformacji żywej istoty w bierne, zamarłe ciało.
Stąd jaskrawy kontrast między energicznym panem a apatycznym chłopem – jeden z głównych motywów zagranicznych impresji o Polszczy. Szlachcica cechuje, pisał Hubert Vautrin, „gwałtowność ruchów, popędliwość, bystrość w pojmowaniu i ambicja zdolna popchnąć do wszelkich skrajności. Chłop ma wygląd ponury, cerę prawie czarną od słońca, twarz wychudłą, głęboko osadzone oczy unikające ludzkiego wzroku. Twarz ta ginie prawie pod zarostem […]. Całkowita apatia czyni go nieprzystępnym zarówno radosnym uniesieniom, jak i rozpaczy […]. Trudny do zniesienia ból […] nie budzi w nim […] naturalnych odruchów, właściwych nawet gadom. Gdy bowiem nadepniesz gada, napręża on wszystkie siły, by stawić opór przygniatającemu go ciężarowi, chłop natomiast nie myśli nawet, aby w ucieczce szukać schronienia przed razami”124.
Bo aby się przed nimi schronić, trzeba było zabarykadować się w sobie.
Urodzony w 1810 roku Adam Bućkiewicz tłumaczył: „Całe bezpieczeństwo i mienia, i osobistości [pańszczyźniaków] zależało na utrzymaniu się w stanie biernym, na zamknięciu się pod względem uczuć i myśli”125. Bezruch był bronią bezbronnych126. Nawet na przyzwyczajonych do bicia ludziach przemoc robiła piorunujące wrażenie. Jan Rak, niemalże rówieśnik Bućkiewicza, wspominał: „Było to w samo południe, / Dzień skwarny we żniwa. / Żął każden, co sił stało […], / A tu wołają: dożynaj, / Bo się podgoni! / Wyrok jak na dłoni, / Nastąpiła egzekucja.
117
T. Nocznicki,
118
Tamże, s. 17.
119
A. Scheer,
120
Cyt. za: J. Deresiewicz,
121
A. Frycz Modrzewski,
122
O. Patterson,
123
J. Bojko,
124
H. Vautrin,
125
A. Bućkiewicz,
126
Tak proponuję tłumaczyć na polski pojęcie Jamesa Scotta „weapons of the weak”. Zob. tegoż,