Tylko martwi nie kłamią. Katarzyna BondaЧитать онлайн книгу.
tym obozie.
– Myślałem, że byłeś tam pierwszy raz?
Douglas drgnął.
– A w sobotę?
– Nie pamiętam.
– Nie pamiętasz, co jadłeś?
– Chyba zupa. Tak, zupa. – Douglas się trząsł. – Zupa rybna i leniwe.
– Dobra. – Szerszeń zapisał sobie jadłospis na kartce.
Wstał, otworzył okno. Do pokoju wpadło gorące powietrze, ale i odgłosy z zewnątrz. Szerszeń z rozleniwionego służbisty nagle zmienił się w zażywnego jegomościa. Podszedł do Douglasa, pochylił się i zbliżył do jego twarzy, aż poczuł jego przyśpieszony oddech:
– A teraz ja idę się odlać, a Stefan się tobą zaopiekuje. Wytłumaczysz mu, dlaczego kłamiesz. Jak wrócę, porozmawiamy na poważnie. Dobrze, skarbie?
Michał nie znalazł sił, by odpowiedzieć. Był przerażony.
– Wolny związek, ja mu dam wolny związek! – Szerszeń, wychodząc, splunął pod nogi.
Gdy znalazł się w swoim gabinecie, wystukał na klawiaturze aparatu stacjonarnego numer Huberta. Profiler nie odbierał dłuższą chwilę. Podinspektorowi pot wystąpił na czoło, podszedł do okna i otworzył je na oścież. Zaraz jednak musiał przymknąć, bo dokumenty na biurku poderwały się do lotu. W słuchawce usłyszał głos Huberta. Zaczerpnął powietrza i zaczął mówić, ale po chwili usłyszał dłuższy gwizd. Włączyła się sekretarka.
Meyer oddzwonił dosłownie po minucie. Był bardzo ciekaw, jak Szerszeń ocenia przesłuchanie Douglasa.
– Na razie nic – gderał podinspektor. – Dupek płacze, trzęsie się cały jak galareta. Nie ma alibi i coś mi tu śmierdzi. Ale nie mam na razie pojęcia co. Jeśli gość się nie przyzna, nic na niego nie mam. Ślady biologiczne go nie potwierdziły. Chyba będę musiał go puścić. To zwykły nieudacznik, a raczej – powiedziałbym, utrzymanek tej baby. Sprząta, gotuje, opiekuje się dzieckiem. Ma kompletnego bzika na punkcie syna. Możliwe, że na niego przelał wszystkie uczucia. Tej babie chyba odpowiadało, że zamiast faceta ma w domu gosposię i niańkę. Jest kilka elementów do sprawdzenia, ale on nie wygląda mi na zleceniodawcę. Teraz Stefan go przyciśnie. I liczę na ciebie, jak wrócisz. Nie wiem jednak, jak ten niedojda zaplanowałby taki misterny atak. Rozpuszczę wici. Niech chłopcy z miasta zaczną gadać. – Uśmiechnął się przebiegle.
Dopiero wtedy zorientował się, że w słuchawce od jakiegoś czasu była cisza. Zerknął na wyświetlacz. Połączenie trwało nadal. Był zły, bo nie wiedział, od kiedy mówił do siebie. Rzucił słuchawką i jeszcze raz wykręcił numer Meyera. Odezwała się skrzynka. Wyszedł z pokoju i tonem nieznoszącym sprzeciwu zlecił swoim ludziom, by dali znać policyjnym informatorom, że szukają danych o zabójstwie na Stawowej.
– I niech rozpytają też o sprawę starego Gybisa – dodał.
Próbował jeszcze złapać Meyera, lecz znów słyszał nagranie i gwizd. Kolejne nagrywanie się nie miało sensu. A przecież zaraz musi wyjść z pokoju. Już słyszał narzekania Huberta, który zupełnie nie rozumiał, dlaczego Szerszeń nie kupi sobie wreszcie komórki. – Nie będę chodził na smyczy. I tak jestem prawie cały czas na posterunku – gderał, kiedy profiler zaczynał swoją śpiewkę. Nie docierało do Szerszenia, że to właśnie telefon komórkowy da mu odrobinę swobody. Tkwił w tępym uporze tak długo, ponieważ obawiał się, że nie poradzi sobie z obsługą tego małego pudełka z niezliczonymi funkcjami. Nie zniósłby drugi raz wstydu – jak kilka lat temu w sklepie ze sprzętem elektronicznym, kiedy kupował telewizor. Przyzwyczajony do szesnastoletniego neptuna z mnóstwem pokręteł zdziwił się, że nowoczesny telewizor ma jedynie przycisk on/off.
– A jak będę zmieniał kanały? Jak ściszę głos? – zaatakował sprzedawcę.
– Żartowniś z pana. – Chłopak wręczył mu zawiniątko w folii bąbelkowej. – Od tego jest pilot.
Szerszeń hałaśliwym śmiechem pokrył zakłopotanie. Gdyby nie to, że wkrótce rozpoczynały się mistrzostwa świata w piłce nożnej, a jego telewizor zamiast boiska pokazuje skandynawską śnieżycę, uciekłby z tego sklepu co sił w nogach.
– Dobra, synku. – Szerszeń przybrał groźną minę. – To powiedz jeszcze, jak mam ustawić kontrast i te pięćdziesiąt kanałów, które niby ten telewizor ma odbierać.
Chłopak zbaraniał, ale wyjaśnił jak najuprzejmiej.
– Wszystko jest w menu, proszę pana.
– W czym?
– W menu. A jeśli będzie pan miał jakiekolwiek kłopoty, proszę zajrzeć do instrukcji. Tam znajdzie pan wszystko.
– Rzeczywiście, chyba dowiem się stamtąd więcej niż od pana – rzucił na odchodne Szerszeń i skierował się do kasy.
Kiedy w domu włączył odbiornik do prądu, a na ekranie pojawił się wielki błękit, nie miał wyjścia. Wziął do ręki instrukcję, pilota i zaraz zrozumiał, jak bardzo ośmieszył się przed młodym sprzedawcą.
Szerszeń doskonale wiedział, że nowoczesne technologie to jego pięta achillesowa. Dlatego obawiał się, że choć nawet kilkuletnie dzieci potrafią obsługiwać przenośne telefony, on się tego nigdy nie nauczy. Kilka razy potajemnie odwiedził salon z komórkami. Ledwie jednak pracownik zaczynał tłumaczyć, jak się z nimi obchodzić, Szerszeń wpadał w panikę. Nie rozumiał połowy rzeczy, o których mówił młody człowiek. Bał się o cokolwiek zapytać, by nie wyjść na idiotę, jak podczas zakupu telewizora. Jego ostrożność dotyczyła też komputerów. Wciąż pisał raporty ręcznie, choć pochłaniało to kilka razy więcej czasu.
Teraz przeklinał komórkę Meyera, jakby to z jej winy nie mogli się skontaktować. Stwierdził wreszcie, że skoro profiler właśnie rozmawia z księgową, to zostało mu już tylko uratować męża lekarki z rąk Stefana.
Był bardzo zdziwiony, kiedy okazało się, że w pomieszczeniu nastąpiła nieoczekiwana zmiana miejsc. Na krześle Stefana siedział teraz podejrzany i jak gdyby nigdy nic grzebał w policyjnym pececie. Na nosie miał okulary z szerokimi zausznikami, całe w logo D&G.
– Co tu się dzieje? – huknął Szerszeń.
– Komputer się zawiesił i system nie wstaje. Pan Douglas próbuje coś z tym zrobić. Yeti znów gdzieś wsiąkł. – Stefan wzruszył ramionami.
Był podejrzanie wesołkowaty. Jego wściekłość zniknęła jak ręką odjął. Szerszeń obserwował sytuację z niepokojem i nie rozumiał, co zaszło między tymi dwoma mężczyznami pod jego nieobecność. Stefan nigdzie się już nie śpieszył i mówił wyraźnie podniecony:
– Prawie skończyliśmy. Miałem to wydrukować i wtedy program się zawiesił. Wyskoczył jakiś blue screen i dziwne komunikaty. A ja mam tam wiesz czyje zeznanie. Bez tego nie mamy co iść do sądu. Prokurator mi urwie jaja, jak te pliki szlag trafi…
– Już wiem – ucieszył się Douglas. Po jego łzach i nerwowości nie było śladu. – Padła partycja dysku. Na razie nie ma dostępu do żadnych plików, ale skandisk sobie z tym poradzi. Na przyszłość radzę przeinstalować na tym sprzęcie Windows. A przy okazji, jak korzystacie na nim z internetu, to zainstalujcie program antywirusowy i firewall, bo pierwszy lepszy wirus wyczyści wam dane albo zaszyfruje je na hasło. Dla zabawy albo dla kasy.
Szerszeń i Stefan spojrzeli po sobie.
– Yeti sobie z tym poradzi – odparł Szerszeń.
Douglas skierował na niego wzrok znad okularów. Chciał