Эротические рассказы

Kobieta w złotej masce. Кэрол МортимерЧитать онлайн книгу.

Kobieta w złotej masce - Кэрол Мортимер


Скачать книгу
chwili mogła wpakować się w okropne tarapaty.

      – A zatem chwilowo pozostawimy wszystko bez zmian – powiedział, umykając wzrokiem. – A teraz ruszajmy. Najwyższy czas, żeby znalazła się już pani w domu.

      Caro rzuciła mu triumfujące spojrzenie. Wygrała z hrabią! Nie zwolni jej! Po czym oznajmiła:

      – Stoimy przed nim od kilku minut, milordzie.

      Hrabia skrzywił się z irytacją i popatrzył na budynek. Był to dwupiętrowy dom, typowy dla tej okolicy, która kiedyś była elegancka, ale teraz stopniowo podupadała. Musiał jednak przyznać, że właściciel tego akurat budynku starał się zachować pozory dawnej świetności, o czym świadczyły czysta fasada, zadbane otoczenie i porządne zasłony w oknach.

      – W takim razie pozostaje mi tylko życzyć pani dobrej nocy – oświadczył.

      – Milordzie. – Caro dygnęła.

      – Panno Morton. – Dominic skinął lekko głową, ale jeszcze nie ruszył do powozu.

      – Nie ma potrzeby, żeby pan czekał, aż bezpiecznie wejdę do domu – powiedziała Caro.

      – Już pani głosiła, że absolutnie nic jej nie grozi, a jak się mogło to skończyć? – rzucił z ironią.

      – Milordzie, pańskie maniery są wysoce irytujące. – Parsknęła gniewnie, a policzki zaróżowiły się na wspomnienie wymuszonego przez hrabiego pocałunku.

      – Zapewniam, że pani również pozostawiają wiele do życzenia, panno Morton.

      Caro nigdy wcześniej nie spotkała nikogo tak wyniosłego jak Dominic Vaughn. Nigdy by nawet nie przypuszczała, że tacy mężczyźni w ogóle istnieją, wysocy i przystojni, emanujący pierwotną siłą, podniecający, dumni i aż tacy... arystokratyczni. A przy tym aż tak impertynenccy i pewni siebie!

      Co prawda jej kontakty z mężczyznami w Hampshire były zaledwie sporadyczne, ot, młodzieńcy z sąsiednich posiadłości, z którymi podczas proszonych kolacji na oczach wszystkich konwersowała, a także prawnik ojca, który czasami przyjeżdżał z Londynu, by omówić sprawy służbowe.

      Mimo to Caro zorientowała się po pełnym szacunku stosunku Drew Butlera do hrabiego i błyskawicznej rejteradzie trzech młodych opojów, że Dominic Vaughn wzbudza powszechny respekt i nawykł do tego, że okazuje się mu szacunek i bezwzględne posłuszeństwo.

      Tyle że po latach, kiedy nie miała innego wyboru i musiała robić tylko to, co jej kazano, nie miała najmniejszej ochoty znów być posłuszną jakiemukolwiek mężczyźnie. A już na pewno nie opiekunowi, którego niedawno otrzymała...

      Posłała hrabiemu obojętny uśmiech i ruszyła w stronę drzwi, nie oglądając się za siebie.

      Odczekała chwilę z bijącym sercem, zanim odważyła się zerknąć przez koronkowe firanki w oknie obok drzwi wejściowych. Zdążyła zobaczyć, jak hrabia wsiada do powozu.

      Zanim konie ruszyły, dostrzegła jeszcze blady owal ponurej twarzy Dominica Vaughna, spoglądającego w stronę, gdzie stała ukryta za firanką. Szybko cofnęła się, przyciskając ręce do walącego serca.

      Pocałunek hrabiego Blackstone’a był całkiem inny, niż to sobie wyobrażała.

      Był o wiele bardziej podniecający...

      – Więc gdzie się podziewałeś zeszłej nocy, Dominicu? – spytał następnego wieczoru Nathaniel Thorne, hrabia Osbourne, gdy zasiedli w fotelach przy kominku w jednej z dużych sal White’a.

      – Zostałem... zatrzymany. – Dominic nie zamierzał ujawniać szczegółów. Mieli się spotkać poprzedniego dnia, nie zjawił się jednak, gdyż eskortował do domu pannę Morton. Wiedział jednak, że przyjaciel tak łatwo nie da się zbyć.

      – Domyślam się, że była tak samo nienasycona, jak piękna? – Nathaniel uniósł brwi.

      – Czy piękna? Z całą pewnością – przyznał Dominic. – Ale czy nienasycona? Nie mam pojęcia. – Prawdę mówiąc, wciąż nie miał pojęcia, co począć z Caro Morton, nie wiedział też, kim tak naprawdę jest. Nakazał jednak Drew Butlerowi, by nadal dostarczał jej posiłki między występami, a Benowi Jacksonowi, by jak dotąd odprowadzał ją do domu. Caro może nie dbać o bezpieczeństwo, ale dopóki będzie pracowała u niego, zatroszczy się o to, by nic złego jej nie spotkało.

      – Na razie – mruknął znacząco Nathaniel.

      Rodzice Dominica zmarli przed laty, a że nie miał rodzeństwa, traktował Nathaniela Thorne’a i Gabriela Faulknera jak najbliższą rodzinę. Lata, które spędzili razem w szkole, a potem w wojsku, nie wiedząc, czy przeżyją następną bitwę, sprawiły, że byli sobie bliscy jak bracia. A jednak akurat w tym momencie Dominic zdecydowanie by wolał, żeby Nathaniel nie znał go aż tak dobrze.

      Na szczęście miał doskonały pretekst, żeby uniknąć dalszych pytań o przyczynę niestawienia się poprzedniego wieczoru na spotkanie.

      – Właśnie dostałem wiadomość od Gabriela – zmienił temat. – Ma przyjechać do Anglii pod koniec tygodnia. – Uniósł kieliszek brandy i wypił łyk.

      – Do mnie też napisał – powiedział Nathaniel. – Wyobrażasz sobie reakcję towarzystwa, gdy Gabe zrobi efektowne wejście? Te miny, te komentarze...

      – To nie stanie się tak od razu. Pisał, że najpierw zamierza udać się do Shoreley Park, by spotkać się z siostrami Copeland.

      – Jak go znamy, zajmie mu to tylko chwilę, a efekt będzie taki, że zanim zawita w Londynie, trzy głupiutkie smarkule będą wychodzić ze skóry, żeby go poślubić, nieważne, czy powrót Gabe’a wywoła skandal, czy tez sprawa rozejdzie się po kościach. – Nathaniel wzniósł toast w uznaniu dla nieobecnego przyjaciela.

      Faktem było, że lata wygnania Gabriela na kontynent i służby w armii w żaden sposób nie zaszkodziły jego podbojom sypialnianym. Wystarczyło jedno spojrzenie na kruczoczarne włosy, oczy o barwie indygo i muskularną sylwetkę, by wszystkie kobiety, niezależnie od wieku, padały mu do stóp. Albo, ściślej rzecz biorąc, do łóżka! Nie ulega wątpliwości, że siostry Copeland też stracą dla niego głowę.

      – Co zrobimy z resztą wieczoru? – Po wczorajszym, poza jednym pocałunkiem postnym wieczorze Dominic miał ochotę napić się zacnego trunku, a potem zlec w łożu z kobietą chętną i pełną inwencji.

      Nathaniel popatrzył na niego podejrzliwie.

      – Słyszałem, że w klubie U Nicka występuje tajemnicza piękność... – zaczął.

      Niezależnie od więzów przyjaźni, które ich łączyły, Dominic wiedział, że pewne sprawy lepiej zachować dla siebie. A jedną z nich z całą pewnością był nocny spacer z Caro Morton i nietypowa dla Dominica, a jednak dojmująca potrzeba otoczenia opieką panny Morton. Z drugiej strony wcale nie był zachwycony, że już po tygodniu występów w jego klubie Caro stała się źródłem plotek.

      – Moim zdaniem cała ta aura tajemniczości bierze się tylko z tego, że w czasie występów pieśniarka nosi maskę wysadzaną kamieniami – oznajmił, wzruszając ramionami.

      – Och. – Nathaniel wydął wargi. – Zapewne po to, by ukryć ślady po ospie.

      – Możliwe – mruknął Dominic obojętnie, pilnując się, by nie powiedzieć czegoś, co jeszcze bardziej zaintryguje przyjaciela, jeśli chodzi o pannę Morton.

      – W takim razie ty decyduj, jak spędzimy tę noc – orzekł Nathaniel.

      Odwiedzili kilka kasyn, a na koniec dotarli do jaskrawo oświetlonego, niemniej dyskretnego domu, gdzie kilkanaście pięknych i starannie dobranych dam z półświatka radośnie dawało do zrozumienia, że z przyjemnością dotrzymają towarzystwa


Скачать книгу
Яндекс.Метрика