Wszystko pod kontrolą. Кэтти УильямсЧитать онлайн книгу.
podobnego! – wymamrotał pod nosem, zmieniając kierunek jazdy.
– Słowo honoru. Twoja mama na pewno będzie ciekawa, jakim cudem się poznaliśmy. Nie wmówimy jej przecież, że zobaczyłeś, jak wychodzę ze szkoły, i postanowiłeś zawrzeć ze mną znajomość.
– Ludzie czasami robią dziwniejsze rzeczy.
Ale rzadko, pomyślała Violet, lecz nie wyraziła na głos swych wątpliwości.
– Dokąd mnie zabierasz? – spytała.
– Słyszałaś o Le Gavroche?
– Owszem, ale nie możemy tam pójść!
– Dlaczego? Twierdziłaś, że nigdy nie jadłaś w wytwornej restauracji. Właśnie otrzymałaś taką okazję.
– Nie jestem odpowiednio ubrana.
– Za późno. – Przywołał kogoś przez telefon i zaraz pomocnik wyszedł z restauracji. – Ponieważ często tu jadam, zawsze kiedy przyjeżdżam bez kierowcy, ktoś odprowadza i przyprowadza mi samochód – wyjaśnił półgłosem. – Nie możesz tam siedzieć w płaszczu. Moim zdaniem to, co masz pod spodem, jest zupełnie odpowiednie.
– Nieprawda! – zaprotestowała Violet.
Włożyła na oficjalne spotkanie najstosowniejszą jej zdaniem sukienkę ze sztywnego materiału w neutralnym, ciemnoszarym kolorze, na tyle luźną, że skrywała zbyt obfite według jej oceny kształty. W pracy nosiła tanie, wygodne ubrania.
– Czy zawsze tak cię krępuje twój wygląd? – zapytał, gdy usiedli przy stoliku w rogu. W życiu nie widział brzydszej sukienki. – Jeżeli tak, to z pewnością ucieszy cię wiadomość, że otworzę ci konto u Harrodsa. Współpracuję tam z jedną z pracownic. Podam ci jej nazwisko i uprzedzę ją, że przyjdziesz. Pomoże ci wybrać odpowiednie rzeczy na wizyty w szpitalu. Nawet gdybym wyjaśnił, że przeciwieństwa się przyciągają, mama nie uwierzy, że wybrałem dziewczynę, która nie dba o siebie.
– Jak śmiesz mi ubliżać?
– Nie mamy czasu na uprzejmości, Violet. Nawet jeśli mamę nie obchodzi, co nosisz, wyczuje oszustwo. Nie trzeba kończyć psychologii, żeby odgadnąć, że przy siostrze kokietce wolałaś wtopić się w tło, ale teraz, kiedy wychodzisz na światło dzienne, nadeszła pora, żeby skompletować odpowiednią garderobę.
– Nie potrzebuję jej!
– Zrywasz umowę?
Violet zawahała się.
– Myślę, że nie – odpowiedział za nią. – A teraz się odpręż – dodał, podsuwając jej menu. – W której szkole pracujesz?
Słuchał uważnie i starał się zapamiętać najdrobniejsze szczegóły. W miarę snucia opowieści skrępowanie Violet stopniowo ustępowało. Wysłuchał kilku anegdot o uczniach i kolegach z pracy, zachęcał ją słowami uznania. Wyglądało na to, że ciężko pracuje za marne wynagrodzenie, w przeciwieństwie do siostry, która zawsze szła na łatwiznę.
Gdy przyniesiono przystawki, Violet uświadomiła sobie, że paplała bez przerwy. Ponieważ spodziewała się niezręcznego milczenia, kolejnych zarzutów i uszczypliwych uwag, mile ją zaskoczyło, że Damien umie słuchać.
Na chwilę zapomniała o złośliwościach na temat swojego wyglądu. Omal nie odparowała, że aparycja nie zastąpi osobowości, ale po namyśle doszła do wniosku, że nie powinna się obrażać, że Damien wymaga od niej odpowiedniej do roli charakteryzacji. Gdyby podjęła pracę w liniach lotniczych, kazano by jej nosić mundur. Gdy wreszcie odzyskała spokój, zwróciła uwagę na serwowane potrawy, pięknie skomponowane niczym dzieło sztuki i w dodatku przepyszne.
– W jakim stroju twoim zdaniem powinnam wystąpić? – spytała rzeczowym tonem. – Nie mam wielu sukienek. Przeważnie noszę spodnie i swetry.
– Wystarczy coś prostego, ale z klasą.
– Jak długo będę ci potrzebna?
Damien odstawił talerz i popatrzył na nią badawczo. Po raz pierwszy siedział w lokalu z dziewczyną, która nie muskała go nogami pod stołem i nie rzucała obiecujących spojrzeń. Ciekawiło go, czy ta skromnisia kiedykolwiek kogoś kokietowała i jakie kształty skrywa jej workowata szata. Mimo że chętnie słuchał o jej pracy, uznał, że najwyższa pora przejść do interesów.
– Przez tydzień mama będzie poddawana badaniom, może trochę dłużej, zanim odeślą ją do Devon.
– Przypuszczam, że z niecierpliwością wyczekuje powrotu do domu. Czy wolno mi zapytać, kto podczas jej nieobecności opiekuje się twoim bratem?
– Sztab opiekunów, ale to już nie twój problem. Będziesz ją odwiedzać tylko dopóki pozostanie w Londynie. Potem wrócę z nią do Devon i wtedy poinformuję, że już nie stanowimy pary. Do tego czasu zdołam ją przekonać, że poważnie myślę o przyszłości. – Popatrzył na jej zarumienioną twarzyczkę w kształcie serca, a potem bezwiednie przeniósł wzrok na biust.
Mimo że jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, Violet wyczuła zainteresowanie swoją figurą. Przeraziła ją własna reakcja. W przeciwieństwie do siostry mogłaby spisać swój osobisty życiorys na znaczku pocztowym. Przed trzema laty zaczęła chodzić z jednym z kolegów, ale miłość wygasła po półtora roku. Rozstali się w przyjaźni. Jej były chłopak ożenił się później i przeprowadził do Yorkshire, co ją bardzo cieszyło. Marzyła, że też kiedyś odnajdzie miłość. Nie wątpiła, że rozpozna tego jedynego od pierwszego wejrzenia. Na razie zadowalała się towarzystwem paczki serdecznych przyjaciół. Nie przewidziała, że będzie zmuszona przyjąć zaproszenie do restauracji od człowieka, który ją przeraża, odpycha i fascynuje równocześnie.
– Musisz zaakceptować dodatkowe profity związane z twoją rolą – zastrzegł Damien.
Przyniesiono im kolejne dania, a on nadal nie odrywał wzroku od gładkiej, satynowej cery bez śladu makijażu, nie licząc odrobiny błyszczyku na wargach, prawdopodobnie nałożonego w pośpiechu.
– Nadal nie ustaliliśmy, gdzie rzekomo mnie poznałeś – przypomniała Violet, onieśmielona jego badawczym spojrzeniem. Usiłowała skupić uwagę na jedzeniu, ale zwykle dobry apetyt nagle ją opuścił. Nie mogła sobie pozwolić na fascynację tym człowiekiem.
– W twojej szkole. To najbardziej oczywiste miejsce.
– Nie sądzę. Po co miałby pan… to znaczy miałbyś odwiedzać szkołę w Earl’s Court?
– Znam wielu ludzi, Violet, między innymi pewnego sławnego szefa kuchni, który obecnie szuka przyszłych pracowników w szkołach do mojego nowego programu. Postanowiłem bowiem otworzyć trzy restauracje, w których zatrudnię wyłącznie absolwentów klas gastronomicznych.
– To oczywiście nieprawda? – raczej stwierdziła, niż zapytała.
– Dlaczego tak trudno ci w to uwierzyć? – odpowiedział pytaniem.
Jak miał jej wyjaśnić, że traktuje to przedsięwzięcie jak misję? Nie liczył na zyski. Postanowił dać szansę młodym ludziom pozbawionym możliwości zatrudnienia z powodu ograniczeń zdrowotnych, ponieważ doskonale znał ich potrzeby. Planował też otwarcie w swojej firmie komputerowej działu przystosowanego do obsługi przez osoby niepełnosprawne. Wiedział bowiem z własnych obserwacji, jak wiele utalentowanych i pracowitych osób marnuje zdolności i chęci w przymusowej izolacji od świata, wynikającej z braku odpowiednich stanowisk pracy. Odparł jednak pokusę przedstawienia swojej motywacji.
– Nie odpowiadaj. Nie wymagam zrozumienia. Uśmiechaj się i rób swoje. Wkrótce będzie po wszystkim.
ROZDZIAŁ TRZECI
Phillipa