Szeregowiec. Adrian K. AntosikЧитать онлайн книгу.
oczach zmroził mi krew w żyłach. Wszystko działo się jak na zwolnionym filmie. W słuchawce rozległ się wystraszony głos Lokiego:
– Nie wiedzieliśmy, że wyskoczył przez okno! – Krzyknął – musisz go złapać nim spadnie na ziemię. Inaczej zamiast żywego młodzieńca będziemy mieli trupa z przeszłości rozkwaszonego na ziemi!
Na początku nie zrozumiałem, o czym mówi. „Przecież Arek powiesił się na wysokości trzeciego pięta, a nie roztrzaskał spadając z czwartego” – pomyślałem. Szybko spojrzałem w dół. W tym samym momencie zobaczyłem jak ciało młodzieńca rozdwaja się, a raczej jak przenikając przez sznur jedno ciało wysuwa się z drugiego i spada w dół. Instynktownie zanurkowałem za nim. Nie myśląc o tym, co robię pędziłem na złamanie karku. Na wysokości pierwszego piętra doleciałem do niego. Objąłem go w pasie i z całej siły próbowałem poderwać się powrotem do góry. Nagle ku swojemu zdziwieniu poczułem twarde oparcie pod stopami, zaszumiały liście i usłyszałem trzask łamanej gałęzi. To jednak wystarczyło, żebym wyhamował. Utrzymując się w powietrzu zerknąłem w dół na spadającą połamaną gałąź, a raczej nikły czerwony cień gałęzi ledwie dostrzegalny na tle chodnika, którym tak często chodziłem w czasach studenckich. Spojrzałem na Arka, przyjaciel wisiał bezwładnie na moich rękach. Delikatnie go podrzuciłem obejmując dokładnie w pasie.
– Loki – powiedziałem – mam go. Zemdlał, ale poza tym chyba wszystko w porządku.
– Świetnie – wykrzyknął Hermes – teraz wystarczy, że naciśniesz na piersi po stronie serca czerwone kółko, promień powinien pojawić się na dachu akademika.
– Jakie kółko?
– Wymacaj ręką, znajdziesz je na pewno. A później leć na dach szybko, bo może nie jest aż tak dobrze z Arkiem jak nam się wydaje.
– Zrozumiałem.
Szybko zastosowałem się do polecenia. Delikatnie przeniosłem ciężar kolegi na jedną rękę a drugą zacząłem szukać przycisku. W końcu wymacałem go palcami i nacisnąłem. Powoli zacząłem się wzbijać w górę. Dopiero teraz zaskoczyłem, że na Księżyc wraca się tak samo jak wyrusza z niego. Na moich ustach pojawił się nikły uśmiech, który zaraz zgasł, a przerażenie ogarnęło moje serce, kiedy mijałem trzecie piętro. Zobaczyłem tam bezwładne zwłoki Arka dyndające na wietrze. Przyśpieszyłem ruchy skrzydłami, żeby jak najszybciej dolecieć na dach. Promień był tam tak, jak obiecali. Bez zastanawiania się wleciałem w niego. Poczułem szarpnięcie i już leciałem w przestworza ciągnięty niewidzialną siłą. Nim się spostrzegłem, moje nogi oparły się o twardą podłogę pomieszczenia, z którego jeszcze przed paroma minutami wyruszyłem. Błękitny blask zniknął. Dostrzegłem niewyraźne postacie stojące przy ekranie. Nagle poczułem się dziwnie ociężały. Moje dłonie do tej pory kurczowo zaciśnięte w pasie Arka rozluźniły splot. Kolana ugięły się pode mną. Zacząłem osuwać się na podłogę. Nim do niej dotarłem ogarnęła mnie ciemność…
Na Szpitalnym Łóżku
Obudziłem się, choć oczy miałem jeszcze zamknięte. Czułem się wykończony, jakbym grał w kosza przez pięć godzin bez wytchnienia, tuż po trzygodzinnej intensywnej jeździe rowerem. Mimo to czułem się szczęśliwy. Choć ponownie przeżyłem dramat mojego współlokatora, teraz wiedziałem, że będzie żył. A przynajmniej miałem taką nadzieję, bo brzmiało to tak nierealnie, że prawie sam w to nie wierzyłem. Nagle usłyszałem dziwne piknięcie, które przypomniało mi odgłos zasłyszany przy drugim stanowisku. Delikatnie uchyliłem powieki. Dostrzegłem biały sufit tuż nad moją głową. Ostrożnie podniosłem się na łokciach. Znajdowałem się w śnieżnobiałym pomieszczeniu. Oprócz mnie leżącego na łóżku znajdowały się tu jeszcze dwie kapsuły, po mojej prawej i lewej stronie. Ta z lewej od razu przykuła moją uwagę. W żółtym płynie leżał zanurzony mężczyzna ubrany w coś, co można by nazwać bokserkami. Zielona skóra była wręcz opięta na idealnie wyrzeźbionych mięśniach. Jego ciało było pokryte licznymi małymi rankami. Na ustach i nosie miał coś w rodzaju maski z kilkoma odchodzącymi od niej rurami. Moje przyglądanie się mu przerwało nagłe syknięcie. Odruchowo odwróciłem się w stronę odgłosu. Do pomieszczenia powolnym krokiem weszła zakapturzona postać, w której delikatnym kobiecym głosie usłyszałem radość.
– Cieszę się, że jesteś zdrów.
– Ja również.
– Obawialiśmy się, że nasze obliczenia mogą być błędne i będziesz podatny na uraz podczas przebywania w tak bliskim kontakcie z przeszłością.
– Podatny?
– Tak. Widzisz, ciała nas, Odwiecznych, podczas akcji takiej jak twoja wczorajsza ulegają powolnemu rozpadowi. Towarzyszy temu niewyobrażalny ból. Do końca nie wiemy czym jest to spowodowane, jednak jak widzę ty masz się w świetnej formie.
– Zgadza się. – Zaraz jednak sprowadziłem rozmowę w dość mało taktowny sposób na temat, który mnie najbardziej nurtował. – Gdzie Arek? Wszystko z nim w porządku?
– Ależ oczywiście. Jest tutaj z nami – mówiąc to postać wskazała na kapsułę stojącą z mojej prawej strony.
Przyjrzałem się jej uważnie. Była całkowicie wypełniona ciemnozielonym, nieprzezroczystym płynem. Kobieta podeszła do niej i zaczęła przesuwać palcami po panelu na górze kapsuły.
– Wszystko gra, dochodzi do siebie bardzo szybko, tobie to dłużej zajęło, – gdy to powiedziała usłyszałem w jej głosie delikatną nutę ironii.
– Będę musiał uwierzyć ci na słowo, że tam jest.
– Nie martw się o niego. Nic mu nie będzie. Na razie leczymy jego ciało.
Przez chwilę się zastanawiałem, nim zebrałem się na odwagę i zapytałem.
– A ten drugi to, kto to?
Zakapturzona postać odwróciła twarz, w stronę leżącego w drugiej kapsule mężczyzny. Wyszeptała z niekrytym smutkiem w głosie:
– To Uranos. Prawie zginął wyciągając cię z przeszłości. Przez długi czas walczyliśmy o jego życie.
Odwróciłem się i spojrzałem na mężczyznę. Był całkowicie mi obcy, a jednocześnie ryzykował życie, by ocalić moje. Wzruszyłem się, ale nie dałem po sobie tego poznać.
– Ale nic mu nie będzie?
– Jest bardzo wycieńczony – odparła – odniósł wiele ran. Jednak teraz jego stan jest stabilny. Minie jeszcze trochę czasu nim będzie mógł wyjść z kapsuły. Na razie musi w niej pozostać. Wyjście teraz poza nią mogłoby się dla niego okazać śmiertelne. Jeśli czujesz się na siłach chciałabym się z tobą przejść i porozmawiać.
Przez chwilę wahałem się. Teoretycznie czułem się dobrze i w pełni sił. Z drugiej jednak strony miałem nieodpartą pokusę przespać się jeszcze trochę. Tak co najmniej pół dnia. W końcu przemogłem się. Skinąłem głową.
– Z wielką chęcią się przejdę.
– Dobrze więc – odparła – w szafce masz swoje ubrania. Przebierz się. Będę na ciebie czekała na korytarzu.
Nie czekając na odpowiedź odwróciła się i wyszła. Dopiero teraz dostrzegłem małą szafeczkę przy łóżku. Sięgnąłem do jej szuflady. Wewnątrz znalazłem swoje ubranie, na widok których skrzywiłem się. Powoli zaczynałem tęsknić za moimi ciuchami z „przeszłości”. Szybko wstałem i ubrałem się. W końcu byłem gotowy do wyjścia. Przechodząc obok kapsuły Arka delikatnie przesunąłem po jej wierzchu dłonią. Wciąż nie docierało do mnie to, co się wydarzyło. Ruszyłem spokojnie do wyjścia. Nim jednak otworzyłem drzwi zerknąłem jeszcze na leżącego spokojnie Uranosa. Odwróciłem się w stronę przejścia. Przejechałem dłonią przed czarnymi płytkami