Star Force. Tom 1. Rój. B.V. LarsonЧитать онлайн книгу.
ożywić.
Zamarłem. Nie byłem w stanie nawet myśleć.
– O nie… – Sandra wyciągnęła do mnie rękę. Czarna nić jak wąż otoczyła jej nadgarstek i szarpnęła nim. – Kyle?
Żołądek miałem ciężki i zimny, jakbym połknął kulę lodu. Nie mogłem mówić, myśleć, nic. Najlepiej pasowało tu chyba słowo „szok”. W jakimś trzeźwym zakątku mózgu usłyszałem głos mówiący, że jednak dopadła mnie małpia nadzieja. Jak głęboka była rana? Tak głęboka, że przed zranieniem nie potrafiłbym nawet sobie tego wyobrazić. Dzieci nadal żyły… Żyły w moim umyśle. Wydawało się to takie rozsądne, takie przewidywalne. Alessandra została ożywiona, w gruncie rzeczy nic się jej nie stało. Założyłem, że okręt może dokonać podobnego cudu z Kristine i Jakiem. Jak członek prymitywnego szczepu, widząc lekarza, leczącego śmiertelną chorobę zastrzykiem, założyłem, że możliwości magii są nieograniczone. Ale, biorąc na logikę, oni oboje byli znacznie bardziej martwi niż Alessandra. Ona spędziła w zimnym oceanie zaledwie ułamek tego czasu, przez który moje dzieci leżały poranione, z połamanymi kośćmi, na ziemi, przy domu. W zimnej wodzie komórki obumierają znacznie wolniej niż na otwartym powietrzu w ciepłą wiosenną noc. A także nie miała obrażeń jamy brzusznej. Przyszycie palców to nie to samo co odbudowanie układu trawiennego. Statek poskładał jakoś Sandrę, ale z dzieciakami już sobie nie poradził.
Aż trząsłem się z gniewu. Ten statek zabił mi dzieci, oszukał, udając, że może je ożywić, a potem zabił znowu… nawet jeśli żyły tylko w mojej pamięci. Nagle żal, który do tej pory od siebie odsuwałem, spadł na mnie całym swym ciężarem; uczucie, do tej pory trzymane na wodzy przez małpią nadzieję.
– Chcę zobaczyć dzieci – wykrztusiłem przez łzy. – Przynieś je do mnie, do diabła.
– Biotów nie ma na pokładzie.
– Gdzie są?
– Ożywienie nie zakończyło się sukcesem, zostały więc zwolnione.
– Więc je wyrzuciłeś? Ale dlaczego?
– Odpady mają zostać wyrzucone.
– Gdzie są teraz?
– Niewiadome.
– Co to znaczy „niewiadome”!? – krzyknąłem do ścian, tych doprowadzających do wściekłości zimnych ścian. – Gdzie je wyrzuciłeś?
– Zostały wyrzucone na krótko przed początkiem bitwy.
– A więc w przestrzeni! Wyrzuciłeś je w przestrzeń! Czy teraz gdzieś orbitują? Gdzie są ich ciała?
– Ostrzeżenie: twierdzenie przewidujące. Przekazane dane są przybliżone: odpady weszły na orbitę malejącą. Z wysokim prawdopodobieństwem weszły już w atmosferę planety.
– Odpady? A więc spaliły się w atmosferze?
– Prawdopodobieństwo przekracza dziewięćdziesiąt dziewięć procent.
– Nie mogę ich nawet pogrzebać – szepnąłem.
Sandra zaczęła coś mówić, ale to mnie nie obchodziło. Nie słuchałem jej, nawet na nią nie patrzyłem. Otworzyłem puszkę piwa, taczającą się tu i tam po pokładzie, wypiłem ją duszkiem. Piana rozprysnęła się na wszystkie strony, piwo było ciepłe i smakowało obrzydliwie, ale to mi w ogóle nie przeszkadzało. A potem upadłem na kolana i zwymiotowałem.
– Chciałeś odpadów, to je masz – powiedziałem, rzuciłem się na swoją starą kanapę i wydałem kolejny rozkaz: – Zabierz mnie nad moją farmę.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.