Эротические рассказы

Star Carrier. Tom 7. Mroczny umysł. Ian DouglasЧитать онлайн книгу.

Star Carrier. Tom 7. Mroczny umysł - Ian  Douglas


Скачать книгу
bdfd-9eb83f813bc0.jpg" alt="Okładka"/>

      Ian Douglas

      Star Carrier

      Tom VII

      Mroczny Umysł

      Przekład Paweł Dembowski

      

      Warszawa 2017

      W serii Star Carrier dotychczas ukazały się:

       TOM I

       PIERWSZE UDERZENIE

       TOM II

       ŚRODEK CIĘŻKOŚCI

       TOM III

       OSOBLIWOŚĆ

       TOM IV

       OTCHŁAŃ

       TOM V

       CIEMNA MATERIA

       TOM VI

       GŁĘBIA CZASU

      Tytuł oryginału: Star Carrier: Dark Mind

      Copyright © 2017 by William H. Keith, Jr.

      All rights reserved.

      Projekt okładki: Tomasz Maroński

      Redakcja: Rafał Dębski

      Korekta: Agnieszka Pawlikowska

      Skład i łamanie: Ewa Jurecka

      Opracowanie wersji elektronicznej:

       Wydawca:

       Drageus Publishing House Sp. z o.o.

       ul. Kopernika 5/L6

       00-367 Warszawa

       e-mail: [email protected]

       www.drageus.com

      ISBN ePub: 978-83-65661-46-3

      ISBN mobi: 978-83-65661-47-0

       Dla Deb i Brei, jasnych świateł rozjaśniających mój mroczny umysł…

      Prolog

      Nazywali siebie Świadomością i byli bardzo, bardzo starzy.

      Jak starzy? Nie umieliby nawet odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno miliardy lat, jeśli mierzyć czas jednostką używaną przez pewną organiczną formę życia… a być może i więcej – całe biliony, czyli znacznie więcej niż cykl życia jednego wszechświata. Świadomość dopiero niedawno znalazła się w tej nowej, pełnej życia przestrzeni, podążając za grawitacyjnym przyciąganiem i przekraczając ściany multiwersum w poszukiwaniu syreniej pieśni Umysłu. Czuła liczne ślady zaawansowanej inteligencji. Pragnęła ją odnaleźć i połączyć się z nią. Zasymilować ją, nagiąć do własnej woli.

      Świadomość wkroczyła tu poprzez sztuczne wrota, przez krążącą z zawrotną prędkością rozetę z czarnych dziur, która rozdzierała samą tkankę czasoprzestrzeni. Samo to urządzenie było oczywistym dowodem na istnienie w tym wszechświecie zaawansowanej inteligencji i technologii. Tak zwana Czarna Rozeta znajdowała się w samym centrum czegoś, co wyglądało na gromadę kulistą dziesięciu milionów gwiazd, a co w rzeczywistości było resztkami dawnego centrum karłowatej galaktyki, której pozostałą część pożarła dużo większa struktura, zwana przez niektórych jej mieszkańców Drogą Mleczną.

      Miliard lat wcześniej karłowatą galaktykę zamieszkiwała zbieranina niezwykle różnorodnych biologicznie inteligentnych gatunków. Większość z nich… przekroczyła granicę. Nie istniało na to lepsze określenie. Gatunki osiągnęły fazę technologicznej osobliwości, która sprawiła, że przestał interesować je już zwyczajny, złożony ze zwykłej materii kosmos. Została tylko garstka istot. Pozostawieni przez osobliwość stworzyli wspólnie nową cywilizację, którą nazwali Sh’daar.

      Gwiazda Kapteyna była jednym ze słońc tej karłowatej galaktyki, ojczyzną rasy, która zdecydowała się w całości przyjąć cyfrową formę i przeniosła świadomość bilionów istot do obwodów elektronicznych. Ich sieć oplatała całą planetę. Egzystowali tam przez całe eony w zwolnionym tempie, doświadczając sekundy lub dwóch przez każde mijające na zewnątrz tysiąc lat, podróżując w ten sposób praktycznie do swej odległej przyszłości. We własnym zdigitalizowanym wszechświecie doświadczali niemal nieograniczonych możliwości, światów bogatszych, pełniejszych i ciekawszych niż cokolwiek, co miał do zaoferowania naturalny kosmos.

      Przynajmniej do teraz.

      Bo w tej chwili ich kosmos otaczała Świadomość. Spowolniła część siebie, by łatwiej połączyć się ze zmienionymi w bity tubylcami, i rozpoczęła proces ich wchłaniania.

      Rozdział pierwszy

      12 października 2425

      Kurs na Heimdalla na orbicie Gwiazdy Kapteyna

      Godzina 8.40 GMT

      Pięć smukłych myśliwców paneuropejskich KRG-17 przeleciało obok Bifrostu, posępnego gazowego olbrzyma z pierścieniem lodowych księżyców, zawdzięczającego swoją nazwę tęczowemu mostowi z mitologii nordyckiej. Kapitänleutnant Martin Schmidt próbował zwiększyć moc sensorów, ale ustawienia już były maksymalne. W głowie słyszał jedynie szum. Skutek promieniowania z planety? Być może. Tamtejsze burze magnetyczne potrafiły być naprawdę srogie.

      Schmidt był jednak przekonany, że źródło zakłóceń jest inne. Nie przypadkowy szum naładowanych cząstek przyspieszonych przez pole magnetyczne Bifrostu, ale coś celowego…

      ­– Adler Eins zu „Himmelschloss” – odezwał się. – Adler Eins zu „Himmelschloss”.

      Odpowiadał mu jedynie szum. Spróbował ponownie.

      – Orzeł Jeden do „Niebiańskiego Zamku”. Powtarzam, Orzeł Jeden do „Niebiańskiego Zamku”, odpowiedzcie. Jaka jest sytuacja taktyczna na Heimdallu? Jesteśmy tu całkowicie ślepi. Odbiór.

      Nadal nic.

      – Co tam się dzieje, Kapitänleutnant? – spytała Leutnant Andrea Weidman z Orła Pięć. – Duchy?

      Duchami nazywali niezidentyfikowane jednostki, które pojawiały się w tym układzie w ciągu ostatniego miesiąca – na początku pojedynczo, potem w coraz większych grupach. Niewątpliwie były to jakiegoś rodzaju statki kosmiczne, niezwykle zaawansowane technologicznie. Wszelkie próby kontaktu spełzły jednak na niczym.

      – Być może – odparł Schmidt. – Właśnie tego musimy się dowiedzieć. Eskadra Orłów, uruchomić systemy maskowania i załadować broń.

      Czarne powierzchnie myśliwców falowały i przesuwały się. Po schowaniu skrzydeł przybrały kształt kropli wody. Choć nie były całkiem niewidoczne, ich nanokamuflaż pochłaniał każdy impuls radarowy, każdy promień światła. Systemy kontroli środowiska zaczęły też przechowywać ciepło wewnątrz kadłuba, zamiast wypuszczać je na zewnątrz, widoczne w podczerwieni.

      Pięć paneuropejskich myśliwców przeleciało pod szerokie, lśniące pierścienie Bifrostu, których kręgi przypominały antyczne dwudziestowieczne płyty gramofonowe. Gwiazda Kapteyna, tutejszy czerwony karzeł, była odległym punkcikiem, prześwitującym przez pierścienie. Znajdowała się trzy i pół jednostki astronomicznej od Bifrostu, przez co dawała mu


Скачать книгу
Яндекс.Метрика