Księga Duchów. Allan KardecЧитать онлайн книгу.
wieku i pozycji społecznej.
Ludzie mówią zatem, że jeśli nie mamy do czynienia z oszustwem, z obu stron możemy być ofiarami iluzji. Logicznie rzecz biorąc, kwestia, kto jest świadkiem zdarzenia, jest dość istotna. Dlatego też trzeba by się zapytać, czy teoria spirytystyczna, której zwolenników liczy się dziś w tysiącach, znajduje ich jedynie pośród ignorantów? Zjawiska, na których się opiera, są tak zadziwiające, że rodzi to w nas zwątpienie. Ale nie jesteśmy w stanie zrozumieć, skąd bierze się roszczenie niektórych sceptyków do tego, by posiadać monopol na zdrowy rozsądek – bez jakiegokolwiek szacunku dla ustalonych norm i wartości moralnej swoich przeciwników traktują oni za głupców wszystkich, którzy nie podzielają ich zdania. W oczach każdej rozsądnej osoby opinia ludzi wykształconych, którzy długo obserwowali, studiowali i rozważali jakiś temat, będzie zawsze, jeśli nie dowodem, to przynajmniej zadziała na rzecz danej teorii. Można w ten sposób zainteresować sprawą poważne osoby, które nie mają interesu w rozpowszechnianiu błędu ani czasu na błahostki.
X
Pośród zarzutów znaleźć można i takie, które przynajmniej z pozoru są słuszne, gdyż pojawiają się jako efekt obserwacji i są przedstawiane przez poważne osoby.
Jeden z owych zarzutów dotyczy języka niektórych Duchów, który nie wydaje się być godny doskonałości, jaką przypisuje się nadprzyrodzonym bytom. Wystarczy jednak odnieść się do streszczenia teorii spirytystycznej, które przedstawiliśmy nieco wyżej, a zobaczymy, że same Duchy przekazują nam, iż nie są równe ani pod względem wiedzy, ani zalet moralnych i że nie należy brać dosłownie wszystkiego, co nam przekazują. Do rozsądnych ludzi należy zatem odróżnienie tego, co dobre, od tego, co złe. Z pewnością ci, którzy wyciągają z tego faktu wniosek, że mamy do czynienia wyłącznie ze złośliwymi istotami, a ich jedynym zajęciem jest wprowadzanie nas w błąd, nie znają przekazów, jakie otrzymano na spotkaniach, gdzie manifestowały się tylko Duchy wyższe – w innym przypadku by tak nie myśleli. Jest rzeczą przykrą, że pewnym zrządzeniem losu mogli zaobserwować jedynie złą stronę świata duchowego, gdyż wolimy nie podejrzewać nawet, że to ich charakter przyciąga do nich raczej złe Duchy niż te dobre, Duchy kłamliwe albo te, których język razi grubiaństwem. Moglibyśmy również wywnioskować, że zasady, na których się opierają, nie są zbyt silne, by odepchnąć zło, a złe Duchy, odnajdujące pewną przyjemność w zaspokajaniu ich ciekawości w tym względzie, korzystają z okazji, by wślizgnąć się między nich, podczas gdy te dobre się oddalają.
Wydawanie oceny na temat Duchów na podstawie tych faktów byłoby równie nielogiczne, jak ocenianie charakteru jakiegoś narodu w oparciu o to, co mówi się i robi w czasie zebrania kilku szaleńców albo ludzi złej sławy, gdzie nie pojawiają się ani mędrcy, ani rozsądne osoby. Badacze ci znajdują się w podobnej sytuacji jak obcokrajowiec, który przybywając do wielkiego miasta, przejeżdża przez liche przedmieścia i miałby ocenić wszystkich mieszkańców na podstawie zwyczajów i języka tej niewielkiej dzielnicy. W świecie Duchów znajdujemy dobrych i złych mieszkańców. Niech więc badacze ci spróbują przyjrzeć się temu, co dzieje się pośród elitarnych Duchów, a przekonają się, że niebiańskie miasta zamieszkuje ktoś inny niż margines społeczeństwa. Ale – pytają się – czy te elitarne Duchy do nas przybywają? Na to odpowiemy: Nie pozostawajcie na przedmieściach; patrzcie, obserwujcie i ocenicie sami. Fakty są dostępne dla wszystkich. No chyba że to do nich odnoszą się słowa Jezusa: „Mają oczy, a nie widzą; mają uszy, a nie słyszą”.
Pewien wariant tej opinii polega na dostrzeganiu w przekazach spirytystycznych i wszystkich zjawiskach materialnych, które im towarzyszą, interwencji diabolicznej siły, nowego Proteusza, który zmieniałby przez cały czas swoją postać, by lepiej nas wykorzystać. Nie uważamy, by teoria ta utrzymała się po głębszej analizie i dlatego nie zatrzymamy się na niej dłużej: odpierają ją argumenty, które przed chwilą przytoczyliśmy. Dodamy tylko, że gdyby rzeczywiście była zgodna z prawdą, trzeba by przyznać, że diabeł jest niekiedy bardzo mądry, rozsądny i przede wszystkim postępuje zgodnie z zasadami moralnymi – innymi słowy, że istnieją także dobre diabły.
Jak przecież mielibyśmy wierzyć w to, że Bóg pozwala jedynie złym Duchom komunikować się z nami, by nas zatracić, a nie daje nam przeciwwagi w postaci rad dobrych Duchów? Jeśli nie może, oznacza to, że jest bezsilny. Jeżeli zaś może, a tego nie robi, stoi to w sprzeczności z Jego dobrocią. I jedno, i drugie stwierdzenie byłoby bluźnierstwem. Proszę zauważyć, że uznanie komunikacji ze złymi Duchami, oznacza potwierdzenie głównych zasad manifestacji. A gdy te istnieją, musi do nich dochodzić za pozwoleniem Boga. Jak wierzyć, nie popadając przy tym w bezbożność, że pozwala On jedynie na zło, a zabrania dobra? Taka teoria jest sprzeczna z najprostszymi pojęciami zdrowego rozsądku i religii.
XI
To dziwne – dodają niektórzy – że mówimy wyłącznie o Duchach znanych postaci i można sobie zadać pytanie, dlaczego tylko one się manifestują. Mamy tu błąd wynikający, jak wiele innych, z powierzchownej obserwacji. Pośród Duchów, które przybywają w sposób spontaniczny, więcej jest nieznanych nam postaci niż sławnych – te pierwsze przybierają dowolne imię, często alegoryczne lub na swój sposób charakterystyczne. Co do wywoływania Duchów, o ile nie chodzi o krewnego lub przyjaciela, jest czymś naturalnym, że zwracamy się raczej do osób, które znaliśmy, niż do Duchów zupełnie dla nas anonimowych. Nazwiska sławnych ludzi bardziej do nas przemawiają i z tego powodu łatwiej zwrócić na nie uwagę.
Ludzie dziwią się również, że Duchy ważnych osób przybywają często na nasze wezwanie i zajmują się niekiedy sprawami drobnymi w porównaniu z tymi, które interesowały je za życia. Nie ma w tym nic dziwnego dla tych, którzy wiedzą, że potęga lub szacunek, którym ludzie ci cieszyli się na Ziemi, nie zapewnia im żadnej wyższości w świecie duchowym. Duchy potwierdzają w tym przypadku słowa Ewangelii: „Wielcy będą poniżeni, a maluczcy wywyższeni”, co należy odnieść do miejsca, które każdy z nas pośród nich zajmie. Tym samym ktoś, kto był pierwszy na Ziemi, może okazać się jednym z ostatnich w zaświatach; ktoś, przed kim chyliliśmy głowę za życia, może przybyć do nas niczym skromny rzemieślnik, gdyż skończywszy życie, porzuca całą swoją wyższość, a najpotężniejszy z monarchów może zająć niższe miejsce niż ostatni z jego żołnierzy.
XII
Faktem wynikającym z obserwacji i potwierdzonym przez same Duchy jest to, że Duchy niższe przyjmują często znane i szanowane nazwiska. Któż więc może zapewnić nas, że ci, którzy twierdzą, że są Sokratesem, Juliuszem Cezarem, Karolem Wielkim, Fénelonem, Napoleonem, Waszyngtonem itd. naprawdę byli nimi za życia? Wątpliwość tę znaleźć można u niektórych bardzo gorliwych zwolenników spirytyzmu. Uznają oni wpływ i manifestacje Duchów, ale pytają się, jak można skontrolować ich tożsamość. I rzeczywiście tego rodzaju system kontroli bardzo ciężko stworzyć. Jeśli jednak nie da się wprowadzić czegoś zapewniającego autentyzm do tego stopnia, co oficjalny dokument, można działać na zasadzie domniemania, opierając się o pewne poszlaki.
Gdy pojawia się Duch kogoś, kogo znaliśmy osobiście, czyli przykładowo krewnego albo przyjaciela, zwłaszcza jeśli zmarł niedawno, jego język zazwyczaj odpowiada dokładnie temu, co pamiętamy. To już jakaś wskazówka potwierdzająca tożsamość Ducha. Ale wątpliwości praktycznie się kończą, gdy ów Duch zaczyna mówić o prywatnych sprawach, przypomina rodzinne okoliczności, które są znane wyłącznie jemu i rozmówcy. Syn z pewnością nie pomyli się i rozpozna język swojego ojca czy matki, a rodzice będą mieć pewność, że mówią ze swoim dzieckiem. W czasie tego rodzaju prywatnych wywołań często mają miejsce wzruszające sceny, które są w stanie przekonać nawet największych niedowiarków. Najbardziej zagorzały sceptyk jest często zszokowany niespodziewanymi informacjami, które otrzymuje.
Kolejna bardzo charakterystyczna okoliczność sprzyja rozpoznaniu czyjejś tożsamości. Powiedzieliśmy, że pismo medium zmienia się najczęściej